Bohaterowie

środa, 31 grudnia 2014

Rozdział LIII "Miło zapowiadający się wieczór"

Po zjedzeniu późnej kolacji i posprzątaniu za sobą wróciłam do swojego pokoju i zaczytana w książkę usłyszałam,że dostałam SMS-a:

 "Kochanie,przepraszam Cię za to co zobaczyłaś.Tęsknie za tobą,nie wiem gdzie jesteś,ani co się z tobą dzieje.Wiem,że teraz się do mnie nie odezwiesz,ale proszę Cię daj mi chociaż znak życia.Poinformuj mnie,że tam gdzie jesteś nic
 Ci nie grozi i jesteś bezpieczna.Zdaję sobie sprawę,że popełniłem największy błąd mojego życia,jestem dupkiem i nie zasługuję na Ciebie.Brakuję mi pomysłów gdzie mogę Cię szukać,a pewnie domyślasz się,że Oliwia nie ułatwia mi tego.Nie spocznę póki Cię nie znajdę,bo chcę Ci to wszystko wytłumaczyć.Pamiętaj,że cały czas Cię kocham i będę kochał."

                                                        Twój na zawsze Andrzej <3

Po przeczytaniu tej wiadomości łzy same cisnęły mi się do oczu.W tej samej chwili do pokoju weszła mama:
-Przyszłam spytać czy niczego nie potrzebujesz-powiedziała po zapukaniu do drzwi.
-Jedyne co teraz potrzebuję to twojego uścisku-powiedziałam,a ona podeszła do mnie i usiadła przy mnie.
-Nie lubię patrzeć kiedy cierpisz-powiedziała mama mocno mnie przytulając.
-Przyzwyczaiłam się,że moje życie to pasmo porażek-odpowiedziałam,a mama mocno ściskała moją dłoń.
-Nie mów tak-zaprotestowała.
-Jak mam tak nie mówić skoro kolejny facet mnie zdradził-w końcu to z siebie wydusiłam.
-Czy ty chcesz mi przez to powiedzieć,że w wasz związek weszła osoba trzecia-mówiła zmieszana.
-Powiem prosto.Widziałam Andrzeja całującego się z swoją byłą dziewczyną-powiedziałam po czym znowu zaczęłam szlochać.
-Cii,wszystko będzie dobrze.Jeszcze znajdziesz osobę,którą ponownie pokochasz-odparła chcąc mnie uspokoić.
-Właśnie mama "ponownie",jestem do bani,bo każdy facet mnie zostawia-powiedziałam ocierając łzy.
-Nie oceniaj życia przez pryzmat zdarzeń,które miały miejsce w przeszłości.
-Przepraszam Cię mamo,ale chcę zostać sama i najlepiej położyć się spać i obudzić się za jakiś czas-powiedziałam patrząc na łóżko.
-Moim zdaniem nie powinnaś być teraz sama.Powinnaś się gdzieś przejść i na świeżo to wszystko przemyśleć-zaprotestowała.
-No właśnie Łukasz zaproponował mi spacer dzisiaj wieczorem-oznajmiłam.
-Powinnaś iść,ale zrobisz co uważasz.
-Dziękuję za rozmowę-podziękowałam.
-Nie ma za co pamiętaj,że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć-powiedziała po czym wstała z łóżka.
-Wiem-powiedziałam nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego.
-Teraz Cię zostawiam.Pomyśl czy pójdziesz i daj mi znać.
-Dobrze.Kocham Cię.
-Ja Ciebie też-odpowiedziała po czym wyszła.
Po wyjściu mamy zastanawiałam się czy mam przyjąć jego propozycję.Pomyślałam,że Andrzej nie jest wart moich łez i właśnie dlatego zdecydowałam się,że potowarzyszę Łukaszowi.Wstałam z łóżka i ocierając łzy skierowałam się do łazienki w celu poprawienia wyglądu,bo przez płacz trochę się pogorszył.Gdy stałam przy lustrze usłyszałam,że z pokoju dobiega odgłos wiadomości.W drodze do sypiali błagałam,aby nadawcą jej nie był Andrzej.Na szczęście to nie on gdyż wiadomość dostałam od nowo zapisanego kontaktu,czyli Łukasza: 

'Mam nadzieję,że rozsądnie rozważysz moją propozycje i potowarzysz mi"

Odpisałam mu,że zdecydowałam się pójść.Umówiliśmy się na godzinę 17.Nie zostało mi za dużo czasu,więc od razu bez zastanawianie podeszłam do szafy i przekopując się przez ubrania wybrałam strój chyba odpowiedni do pogody.Wzięłam go ze sobą i szybkim krokiem skierowałam się do łazienki w celu wzięcia szybkiego aczkolwiek odprężającego prysznicu.Po wyjściu z kabiny i wysuszenia ciała zabrałam się do ułożenia włosów.Wysuszyłam je,a następnie pokręciłam na prostownicy.Dawno tego nie robiłam,ale wyszło nie najgorzej.Ubrałam się w wcześniej przygotowany strój i robiąc ostatnie poprawki sprawdziłam,która godzina.Zbliżała się już 17,a więc szybkim krokiem zeszłam na dół:
-A jednak,zdecydowałaś poprawnie-powiedziała mama odnosząc kubek po herbacie.
-Tak przemyślałam to i postanowiłam nie żalić się nad sobą-odpowiedziałam dając jej całusa w policzek na pożegnanie.
-I takie podejście mi się podoba-powiedziała i uśmiechając się do mnie odwzajemniła całusa..
-Ale teraz już idę,bo zaraz się spóźnię-powiedziałam pakując kluczę od domu do torebki.
-Dobrze kochanie.Pamiętaj uważaj na siebie-dołączył się tata.
-Tak wiem,nie jestem już małym dzieckiem.
-Przepraszam to z przyzwyczajenia.
-Papa tatuś-powiedziałam po czym dałam mu całusa.
-Papa skarbie.
 

**
Kilka minut później:
Po kilkominutowym czekaniu Łukasz wyszedł z domu i podszedł do mnie.
-Strasznie się cieszę,że zgodziłaś się ze mną iść-powiedział po przywitaniu mnie.
-Ja też się cieszę.To gdzie idziemy?-spytałam.
-Najpierw na rynek,a potem się zobaczy-powiedział otwierając bramkę.
-Dziękuję,ale jak to się zobaczy?-spytałam dociekliwie.
-Zawsze zadawałaś dużo pytań-przypomniał mi dawne czasy.
-O tak pamiętam.
-Ciesze się,że mi wybaczyłaś-odbiegł od tematu.
-Tak wybaczyłam Ci,ale z tyłu głowy siedzi jeszcze to co się wydarzyło-byłam szczera.
-Wieżę Ci,bo to co zrobiłem było okrutne.
-To co było to było,ale teraz skupmy się na teraźniejszości-powiedziałam.
-Masz rację-odpowiedział.
W czasie gdy szliśmy na rynek dużo rozmawialiśmy.W końcu odważyłam się spytać Łukasza:
-Mogę zadać Ci pytanie?-zapytałam.
-No jasne,obiecuję,że będę szczery.
-Od przyjazdu zadaję sobie pytanie kiedy nawiązałeś taki dobry kontakt z moimi rodzicami-odparłam.
-Sam nawet nie wiem.Po prostu twoi rodzice są świetnymi osobami i sami dali mi znak,abym postarał się o nawiązanie takich kontaktów.

-Na prawdę się cieszę,że wszystko się ułożyło-powiedziałam.
-Ja też-odpowiedział i przez przypadek dotknął mojej dłoni.-Przepraszam nie chciałem-powiedział zmieszany.
-Nic nie szkodzi-odpowiedziałam.
-Ale ty masz strasznie zimne ręce-odparł.
-No tak nie spodziewałam się,że może być tak chłodno-oznajmiłam pocierając dłonie.
-Poczekaj dam ci swoją marynarkę-powiedział odpinając guzika.
-Nie no co ty.Dasz mi,a sam będziesz się dygotać zębami.
-Mam jeszcze sweter na sobie,więc nie powinno być tak źle-powiedział zakładając na mnie swoją marynarkę,która pachniała prawdziwymi męskimi perfumami..
-Dziękuję.Tak przy okazji masz bardzo fajne perfumy-powiedziałam otulając się.
-Używam takich samych od 2 lat.Może pamiętasz jak na naszą pierwszą rocznice kupiłaś mi perfumy,które tak bardzo mi się spodobały.To właśnie one-wytłumaczył.
-Nie wieżę,że tak dużo pamiętasz-powiedziała patrząc na niego.
-Chociaż popełniłem błąd,którego już nigdy nie naprawię to muszę Ci powiedzieć,że przez cały związek,który poświęciłem,aby zerwać z tobą,pamiętałam o tobie i codziennie zadawałem sobie pytanie co robisz-przyznał się.
-To miłe-powiedziałam i w tej samej chwili usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Przepraszam,ale muszę odebrać-przeprosiłam go i odebrałam telefon od Oliwii.
-Obiecywałaś,że będziesz dzwonić-powiedziała oburzona.
-Tak wiem,ale nie miałam czasu-oznajmiłam.
-Powiedz wszystko dobrze?-spytała.
-Tak wszystko jest okej,jakoś się trzymam,ale przepraszam Cię muszę kończyć-powiedziałam.
-Ale sobie długo porozmawiałyśmy-powiedziała.
-Zadzwonię do ciebie jutro,obiecuję.
-Na paluszka.
-Tak.
-Dobrze to nie przeszkadzam ci,do usłyszenia-powiedziała po czym się rozłączyła.
-Już jestem.
-To co idziemy dalej?-spytał.
-Oczywiście-odpowiedziałam i dalej szliśmy rozmawiając,a z minuty na minute robiło się ciemno.

***************************************************
Udało mi się coś napisać,ale nie jest to coś takiego co powala.Piszcie w komentarzach czy wam się podoba :D :D :D


wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział LII "Propozycja"

**
Po kolacji pomogłam mamie postrząsać,a tata pożegnał Łukasza i wrócił do nas:
-Kochanie idź się już połóż.Miałaś dziś długi i wyczerpujący dzień my z mamą damy sobie radę-zaproponował tata.
-Tak Wiki,tata ma rację idź do siebie-poparła go mama.
-Na pewno?-spytałam aby się upewnić.
-Tak,skarbie porozmawiamy jutro-powiedział tata odsyłając mnie do pokoju.
Posłuchałam rodziców i poszłam do siebie.Zaczęłam rozpakowywać walizki,bo wiedziałam,że długo tu zagrzeje.Nie chciałam wracać do Bełchatowa,bo przecież tam na pewno spotkała bym
się z Andrzejem,a tego na razie nie chcę.Zastanawiałam się czy włączyć telefon.Po długim rozmyślaniu w końcu go włączyłam,ale założyłam sobie,że gdyby Andrzej dzwonił to nie odbiorę od
niego telefonu,nie teraz.Po rozpakowaniu walizek poszłam do łazienki w celu wzięcia odprężającej kąpieli.Wzięłam ze sobą telefon,aby porozmawiać z Oliwią:
-No co tam u ciebie słuchać misia-powiedziała radosnym głosem.
-Najpierw porozmawiajmy o tym co u ciebie-zaproponowałam.
-U mnie jak w bajce,ale niepokoi mnie ton twojego głosu.Jest jakby smutny-zna mnie jak nikt inny.
-Skąd wiesz?
-No wiesz trochę się już przyjaźnimy i znam cię jak swoją siostrę-powiedziała.
-Dziękuję-odpowiedziałam.
-Podziękujesz mi jak powiesz o co chodzi-odparła.
-Jest mi strasznie źle-mówiłam z przerwami na oddech.
-Dlaczego?Coś się stało z Andrzejem?-spytała wystraszona.
-Nie wiem-odpowiedziałam.
-Jak to nie wiesz?-zapytała zdziwiona.
-Uciekłam od niego-w końcu to powiedziałam.
-Wiki czy ty zwariowałaś.
-Miałam powód-powiedziałam.
-Jaki?-zadała kolejne pytanie.
-Widziałam na własne oczy jak całował się z Karoliną-czułam jak po moim policzku spływa łza.
-Chyba żartujesz.
-Oli z takich sytuacji się nie żartuje-powiedziałam ocierając łzę.
-Już dobrze,nie płacz wszystko będzie dobrze.Zaraz do ciebie jadę-powiedziała trochę mnie uspokajając.
-Nie ma mnie w Bełchatowie-przyznałam.
-To gdzie ty jesteś?-spytała.
-Na razie nie mogę ci powiedzieć,ale za niedługo się odezwę.
-Wiki proszę powiedz mi gdzie ty jesteś-prosiła nie ubłagalnie.
-Nie mogę,bo jeszcze Karol wyciągnie z ciebie tą informację i pomoże Andrzejowi-wytłumaczyłam dlaczego.
-Może i masz rację,ale obiecaj mi,że tam gdzie jesteś jest ci dobrze i,że codziennie będziesz do mnie dzwoniła.
-Obiecuję i dziękuję,że mnie wysłuchałaś-podziękowałam.
-Nie ma za co,pamiętaj,że jestem z tobą-dodała mi otuchy.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Ulżyło mi,że jej o tym powiedziałam.Prędzej czy później zorientuje się,że jestem u rodziców.Obiecałam sobie,że postaram się żyć dalej.Wiem,że nie będzie to proste,bo moja miłość do Andrzeja
była prawdziwa,ale jestem silna i dam sobie radę z tym i z wszystkim co mnie jeszcze spodka.Mam przy sobie osoby na,które mogę liczyć.Z tymi myślami opuściłam łazienkę i położyłam się
do łóżka.Długo jeszcze myślałam nad tym wszystkim.Odsłuchałam pocztę głosową.Pewnie domyślacie się,że wszystkie nagrania były od Andrzeja.Po ich odsłuchaniu odłożyłam telefon na szafkę
obok łóżka i odpłynęłam do krainy snu.



**
Rano:
Obudziłam się i czułam,że jestem wyspana.Po tym wszystkim co mnie wczoraj spotkało potrzebowałam dobrego snu.Czułam,że z dołu dobiegają zapachy świeżo zaparzonej kawy.Wstałam z łóżka
i kierując się schodami na dół słyszałam głos mamy:
-Kochanie idź obudź Wiktorię-powiedziała stojąca do mnie tyłem mama.
-Nie trzeba tato-powiedziałam po czym dałam mamie całusa w policzek.
-Nie słyszałam jak schodzisz-powiedziała podając mi kawę do dłoni.
-Dziękuję.
-Nie ma za co-powiedział tata całując mnie w czoło.
-Dobrze kochanie,że do nas przyjechałaś.Nie musisz mówić co się stało.Powiesz nam kiedy uznasz,że przyszedł na to czas-powiedział tata.
-Jesteście najlepszymi rodzicami-powiedziałam odkładając kubek z kawą i przytulając ich.
-Dość tych wzruszeń.Powiedz nam lepiej co zamierzasz dziś robić?-spytała mama.
-Nie wiem,chyba przeleżę cały dzień w łóżku-odpowiedziałam patrząc na pogodę za oknem.
-Moim zdaniem dobrze zrobił by ci spacer.Sama widzisz jest dziś dość ładnie,a przypominam ci,że dawno nie spacerowałaś po rynku.
-Zastanowię się,ale teraz wybaczcie pójdę do siebie-przeprosiłam ich i poszłam do siebie z kubkiem kawy.
Oczywiście mama zadawała mi mnóstwo pytań dotyczących tego co chcę zjeść na śniadanie,ale jakoś nie miałam apetytu.Po wypiciu kawy poszłam zrobić poranną toaletę.Przebrałam się w luźne

ubrania i odnosząc kupek po kawie przez okno zobaczyłam Łukasza,który machał do mnie.Pokazywał żebym wyszła do niego na zewnątrz,nie chciało mi się,ale skoro tak prosił to nie wypadało odmówić:
-Dziękuję,że wyszłaś-powiedział przytulając mnie na przywitanie.
-Nie ma za co-odpowiedziałam.
-Jak się spało?-spytał.
-Serio.Po to ściągnąłeś mnie tutaj,żeby spytać się czy się wyspałam?-spytałam z uśmiechem na twarzy.
-To też,ale chcę ci coś zaproponować-powiedział uśmiechając się.
-Dziękuję,spało mi się super,ale powiedz mi proszę co to za propozycja.
-Chcesz wiedzieć?-spytał się dla pewności.
-No tak.
-Nie wiem czy powinienem ci to proponować,bo widziałem wczoraj,że coś się stało,bo miałaś czerwone oczy od płaczu-oznajmił.
-Tak masz rację,ale skoro zacząłeś to może skończ.
-Skoro nalegasz.Dzisiaj wieczorem będzie najładniejsza noc od dwóch lat.Chciała bym,abyś poszła ze mną wieczorem na spacer,a pokażę ci,że mam rację-powiedział patrząc najpierw na niebo,
a potem na mnie tym swoim czarującym wzrokiem.
-Pamiętam,że tym wzrokiem rozkochałeś mnie w sobie-odbiegłam od tematu.
-Przepraszam nie chciałem-grzecznie przeprosił.
-Dam ci znać czy wybiorę się z tobą,ale musisz dać mi swój numer telefonu-powiedziałam.
-Spoko.
-Kurczę,zostawiłam telefon w domu.
-Nic nie szkodzi,zaczekam-powiedział z grzeczności.
-Nie no co ty,nie będziesz tu tak stał chodź ze mną,bo sama nawet nie wiem gdzie go odłożyłam.
-Na pewno?-spytał.
-Tak,przecież mój tata z pewnością będzie się cieszył,że przyszedłeś i zaciągnie cię do rozmowy-powiedziałam z uśmiechniętym wyrazem twarzy.
-Tak masz rację.
Po tych słowach razem weszliśmy do domu,po czym od razu do mojego pokoju:
-Dawno tu nie byłem-przyznał.
-No nie dziwię się,ale nic się nie zmieniło.
-Tu przyznam ci rację.
-Przepraszam cię,ale musiałam zostawić go w łazience.Poczekasz na mnie?-spytałam.
-No jasne.
-Za chwilę wrócę.

 **
Z perspektywy Łukasza:
Nie mogłem spać w nocy,bo trudno mi było pogodzić się z tym,że Wika zapomniała co jej zrobiłem.Podczas nie obecności Wiki w pokoju zobaczyłam,że jakieś zdjęcie leży na ziemi.Podniosłem
je i zobaczyłem na nim Wiktorię z tym sławnym siatkarzem Andrzejem Wroną.Widać było,że coś ich łączyło,bo zdjęcie było zrobione gdy obydwoje byli szczęśliwi:
-Jestem-powiedziała Wika wchodząca do pokoju.
-Przepraszam leżało na ziemi to podniosłem,ale nie wiedziałem,że...-przerwała mi.
-Tak,to właśnie przez niego tu jestem-powiedziała podchodząc do mnie.
-Przykro mi.
-Przyzwyczaiłam się,że moje życie to pasmo porażek-powiedziała patrząc na zdjęcie.
-Nie wiedziałem,że byłaś z nim.Na tym zdjęciu wyglądacie na kochającą się parę-powiedziałem.
-Bo tak właśnie było,zdjęcie te zrobiliśmy w czasie trwania Mistrzostw Świata,wtedy jeszcze byłam szczęśliwa,a teraz nie wiem co będzie-powiedziała podnosząc głowę.
-Przepraszam nie powinienem dotykać tego co nie moje-powiedziałem ocierając jej łzę z policzka.
-Nic się nie stało.Czasami lepiej jest się wygadać,a ty jesteś drugą osobą,która o tym się dowiedziała-odpowiedziała.
-Dziękuję za szczerość,ale lepiej będzie gdy już pójdę-odparłem.
-Masz rację.Poczekaj tylko wymienimy się tymi numerami-przypomniała sobie.
-O na tak w końcu po to przyszliśmy.
-Proszę-powiedziała po wpisaniu siebie do moich kontaktów.
-Dziękuję.Jeśli czujesz się na siłach to zastanów się nad moją propozycją,a ja będę czekał na twój telefon.
-Okey-powiedziałem po czym wyszedłem.

**
Po wyjściu Łukasza zastanawiałam się czy dobrze robię będąc obok niego tak blisko,ale przecież nie robimy nic złego to tylko przyjaźń.W czasie mojego rozmyślania usłyszałam,że mój telefon
dzwoni.Po drugiej stronie słuchawki był Andrzej teraz nie chciałam z nim rozmawiać.Postanowiłam,że zadzwonię do niego później.


 *******************************************************
Mam nadzieję,że się wam podoba.Jutro pewnie nie dam rady napisać rozdziału,a więc życzę wam: udanego Sylwka i Szczęśliwego Nowego Roku :D :D :D 
                                           CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział LI "Czynny,które ranią"

**
Z perspektywy Andrzeja:
Byłem bardzo ciekawy tego co ma mi do powiedzenia Karolina,dlatego właśnie moja osoba pojawiła się o godzinie 16 w holu.Karolina już czekała na mnie,ale po jej minie wnioskowałem,że
czymś się stresuje.Podeszłem do niej:
-Prosiłaś abym przeszedł,więc jestem-powiedziałem witając się z nią.
-Dziękuję,że mnie nie olałeś-odwzajemniło powitanie.
-Nie ma za co,ale zależy mi na czasie,więc gdybyś mogła się streszczać byłbym ci wdzięczny-poprosiłem.
-Postaram się,ale do czego się tak spieszysz?-spytała.
-Wiki czeka na mnie w pokoju.Nie chcę jej zostawiać na długo,bo i tak jestem jej wdzięczny,że jest na mnie zła-wytłumaczyłem jej.
-Aha no tak Wika,mogłam się sama tego domyślić-powiedziała cicho pod nosem.
-Możemy przejść do tej sprawy.
-Tak.Nie jest to dla mnie proste,ale postaram się powiedzieć ci wszystko co myślę-powiedziała i wzięła głęboki wdech.
-Nie wiedziałem,że to dla ciebie takie ważne.
-Bardzo ważne.Andrzej dużo myślałam o tym co chcę ci powiedzieć,aż w końcu odważyłam się powiedzieć ci to prosto w oczy.Nie zrozum mnie źle,ale już dłużej nie mogę.Od naszego pierwszego
spotkania po rozstaniu zrozumiałam...-zacięła się.
-Co zrozumiałaś.Karolina mów.
-Zrozumiałam,że popełniłam największy błąd mojego życie zrywając z tobą.Myślałam,że wszystko już poszło w niepamięć,że zapomniałam jak było kiedy byliśmy razem tak bardzo szczęśliwi-przerwałem jej.
-Czy ty zwariowałaś.Czy ty wiesz jak ja cierpiałem po naszym rozstaniu,a ty teraz mówisz mi,że żałujesz jeszcze powiedz,że chciałabyś to naprawić-powiedziałem jej prosto w oczy co o tym myślę.
-Tak właśnie tak.Chciał bym,abyś rozważył tą sprawę.Nie wiem jak jest między tobą,a Wiktorią,wiem tylko tyle,że nie chcę cię ponownie skrzywdzić,więc daje ci czas.
-Jaki czas?Jeśli nie chciała byś mnie nie skrzywdzić to byś mi tego nie mówiła,a Wiktorię kocham najbardziej na świecie.To ona pokazała mi czym jest prawdziwa miłość-powiedziałem stanowczo.
-Nie pamiętasz jak było nam dobrze-mówiła patrząc mi głęboko w oczy.
-Karolina to już było i przypominam ci,że to ty wszystko zepsułaś.Wybacz,ale muszę już iść-powiedziałem i chcąc już odchodzić poczułem,że Karolina łapie mnie za rękę.
-Możemy jeszcze to naprawić.Daj mi szansę-powiedziała obracając mnie w swoją stronę.
-Nic nie da się już naprawić.
-Uwierz mi da się-odpowiedziała i nawet nie wiem kiedy jej usta zbliżyły się do moich warg i pocałowały je namiętnie.
Z początku stawiałem opór,ale później nie wiem dlaczego zapomniałem,że przede mną stoi Karolina,a nie Wiktoria,lecz przez cały ten czas trwania pocałunku zapomniałem o tym co się dzieje.
Dopiero po kilku sekundach się ocknąłem:
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytałem.
-Chciałam,abyś sobie przypomniał jak to było.
-I co jesteś z siebie zadowolona.Gratuluje.Zawsze chciałaś abym przez ciebie psuł sobie życie-powiedziałem odchodząc od niej w stronę wyjścia z hotelu.
-Andrzej!-zakrzyczała.
-Zostaw mnie w spokoju już wystarczająco namieszałaś mi w głowie-powiedziałem i już nie usłyszałem odpowiedzi wyszedłem po prostu z hotelu chciałem sobie to wszystko przemyśleć.

(strój Wiktorii na podróż)

**
Z perspektywy załamanej Wiktorii:
Popłakana wbiegłam do pokoju i pakując walizki szukałam odpowiedniej godziny autokaru do Bełchatowa.Załamana założyłam na siebie kurtkę i biorąc walizkę do ręki wyszłam z pokoju,
a potem z hotelu.Autobus miałam za 15 minut,więc szłam szybko,a łzy spływały mi po policzku jedna po drugiej.Cały czas miałam w głowie ten okropny widok.Wsiadłam w pociąg i jechałam przed
siebie.Nie mogłam uwierzyć,że to prawda.Jechałam przeglądając nasze wspólne zdjęcia z wesele Justyny,z naszego wspólnego wypadu na plażę itp.Nie potrzebnie,ale jak tylko chciałam z nich
wyjść to coś mówiło mi "nie,nie rób tego" .Autobus na szczęście dojechał szybko,więc w Bełchatowie byłam za jakieś 50 minut.Wzięłam taksówkę i pojechałam do swojego bloku.W drodze postanowiłam,że pojadę do rodziców weszłam tylko do siebie,aby spakować więcej rzeczy i przebrać się w coś cieplejszego,bo strasznie zmarzłam.Przebrałam się i wyszłam z mieszkania.Postanowiłam,że pojadę samochodem,bo nie było już autobusów do Krynicy.Specjalnie wyłączyłam telefon,aby Andrzej nie mógł się do mnie dodzwonić.W tej chcwili chciałam o nim po prostu
zapomnieć:
-Dobrze wiedział,że kocham go całym sercem.Dlaczego on mi to robi-myślałam w drodze do rodziców.
Na razie nie zawiadomię Oliwii o tym co się stało.Nie mam siły na to,ale jak trochę ochłonę to od razu do niej zadzwonię,bo tylko ona mnie teraz zrozumie.Do Krynicy zostało mi jeszcze
trochę drogi,a najgorsze było to,że już się zaciemniało,a ja nie lubię prowadzić samochodu gdy jest ciemno.Postanowiłam,że zatrzymam się na kawę ona doda mi energii.

**
U Andrzeja:
Spacerowałem bardzo długo,musiałem przemyśleć to wszystko co się stało.Dziwiło mnie tylko czemu Wiki nie dzwoni,przecież ona należy do osób niecierpliwych.Gdy robiło się już ciemno
i zimno postanowiłem,że już wrócę,a po drodze pomyślę czy mówić Wiktorii o tym co się stało.Wiem,że nie będzie to proste,ale nie umiem jej okłamywać.Z tą myślą doszłam do hotelu,a potem windą na piętro gdzie znajdywał się nasz pokój.Zdziwiło mnie,że w mieszkaniu nie były zapalone światła,bo przecież było już ciemno.Przez pierwszę kilka sekudnd pomyślałem,że
wyszła gdzieś,ale zobaczyłem,że jej walizki zniknęły.Nie mogłem w to uwierzyć.Czyżby ona widziała to co było w holu?Zadawałem sobie pytania na które nie umiałem odpowiedzieć.
Próbowałem się do niej dodzwonić,ale jej telefon nie odpowiadał.Pobiegłem do recepcji może oni coś wiedzą:
-Przepraszam panią,mogę zadać pani dość głupie pytanie?-spytałem zdyszany.
-Proszę-odpowiedziała zmieszana.
-Nie widziała pani przypadkiem mojej partnerki-myślałem,że spale się ze wstydu.
-Czy chodzi o tą kobietę co z panem przyjechała.Trochę niższa od pana,ładna brunetka?-dopytała.
-Tak właśnie o nią pytam-potwierdziłem.
-Oddała kartę i razem z walizką wyszła,pomogłam?-spytała.
-A wiem pani o której dokładnie?-zapytałem.
-Jakoś ok.16-powiedziła.
-Bardzo dziękuję-powiedziałem i pobiegłem do pokoju w celu spakowania swoich walizek.-Nie mam szans żeby ją złapać.Jest już 18:15,ale kto nie ryzykuję nie piję szampana-myślałem pakując walizki.
Szybko zbiegłem na dół i oddałem kartę do pokoju.Wpakowałem się do samochodu i wyruszyłem w drogę do Bełchatowa.
 

 **
U Wiki:
Dojeżdżałam do mojego domu rodzinnego i martwiłam się co będzie gdy mama zobaczy mnie w progu jej drzwi.Pewnie będzie zadawać mnóstwo pytań,ale ja nie mam pojęcia jak na nie odpowiem.
Już jestem,serce zaczyna mocniej bić (jak zawsze gdy czegoś się boję),ale może nie będzie tak źle.Podchodzę do drzwi z dwoma walizkami.Dzwonek rozległ się po całym mieszkaniu i słyszę
kroki:
-Kochanie? Nie więżę?-powiedziała mam łapiąc się za głowę.
-Tak mamuś.Przyjmiesz swoją córkę,ale proszę cię nie zadawaj mi na razie żadnych pytań.Wszystko wytłumaczę ci później.Obiecuje-powiedziałam i przytuliłam się do niej.
-Oczywiście kochanie.Wchodź do środka-wpuściła mnie.
-Gdzie tata?-spytałam.
-W salonie-odpowiedziała.
-Mówi sam do siebie?-zadałam jeszcze jedno pytanie ściągając kurtkę.
-No właśnie nie-odparła mama dziwnym tonem,a ja weszłam już do salonu.
-Łukasz?-moje oczy nie wierzyły w to co widzą.
-Wiktoria?-zapytał równie zdziwiony.
-Skarbie co ty tu robisz?-wyrwał się tata.
-Przyjechałam do swojego rodzinnego domu-powiedziałam najjaśniej jak tylko umiałam.
-Ale dlaczego?-tego się spodziewałam.
-Mietek pytania i odpowiedzi potem-powiedziała mama ratując mnie z trudnej sytuacji.
-Jak się cieszę,że jesteś-powiedział tata tuląc mnie do siebie.
-Tato ja też-powiedziałam odwzajemniając uścisk.
-Kochanie zostawmy dzieci samych,a my chodźmy przygotować kolację-powiedziała mama.
-Dobrze-zgodził się tata.
-Oj Wika jak ja cię dawno nie widziałem-odezwał się Łukasz.
-Ja też,ale cieszę się,że cię widzę-powiedziałam i poczułam,że jego ciepłe ramiona przytulają mojego zmarzniętego ciała.
-Ja też się bardzo cieszę-powiedział mi do ucha.
-Przyjechałaś samochodem?-spytał.
-Tak,nie miałam już żadnego autobusu-powiedział odkładając torebkę na fotel.
-Strasznie się zmieniłaś.Nie wyglądasz jak Wiktoria,którą znałem dawniej-przyznał przybliżając się do mnie.
-Ty też się zmieniłeś-przyznałam.
-Na długo przyjechałaś?-spytał.
-Zależy od sytuacji-powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Mam nadzieję,że nie żywisz do mnie urazy za to co się stało.Nie zasługiwałem na taką kobietę jaką jesteś,i pewnie dlatego zostałem sam-powiedział to co od dawna chciałam od niego usłyszeć.
-Nie jestem pamiętliwa,więc jak dla mnie możemy być przyjaciółmi-zaproponowałam podając rękę.
-Jesteś niesamowita-powiedział podając mi swoją dłoń.
Po tym geście poszliśmy na kolację,którą przygotowała mama z tatą.Dalej nie mogłam zapomnieć o tym co się stało,ale to miejsce może mi w tym pomóc.


*******************************************************
Miałam dziś wenę,więc mam nadzieję,że się wam podoba.Komentujcie proszę,bo strasznie zależy mi na waszej opinii :D :D

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział L "Początki końca?"

**
Następnego dnia rano.
Wstałam około 8:15,Andrzej jeszcze spał więc weszłam cichym krokiem do łazienki.Wzięłam


prysznic ubrałam się i zeszłam na śniadanie,bo byłam głodna.
Na śniadaniu spotkałam nikogo innego
jak Karoline.Przeszłam koło niej nic do niej nie mówiąc,ale ona nie była by sobą kiedy by nic nie powiedziała:
-Co Andrzejek już ciebie nie chcę,bo jak tak to się nim chętnie zajmę.
-Nie między nami wszystko ok,a nie ma go tu,bo nie chciał Cię widzieć-odgryzłam się jej.
-Może usiądź ze mną,porozmawiamy?-zapytała ironicznie.
-Że co my razem przy jednym stoliku?-spytałam zdziwiona.
-No tak-potwierdziła swoje pytanie.
-A chcesz żebym się ponownie zdenerwowała  i powiedziała ci coś czego potem będę żałować.
-Zależy co chcesz mi powiedzieć-mówiła dziwnym tonem.
-Nie dowiesz się,bo za żadne skarby nie usiądę obok ciebie-powiedziałam stanowczo.
Po tych słowach odeszłam od jej stolika i usiadłam w wystarczającej odległości żeby jej nie widzieć i nie denerwować się,że cały czas mnie obserwuje.Po zjedzeniu posiłku wróciłam do
sypialni w celu obudzenia Andrzeja na śniadanie,ale poczekałam aż Karolina wyjdzie z restauracji.Gdy byłam już na miejscu zorientowałam się,że Andrzej już nie śpi lecz bierze prysznic.
Poczekałam aż wyjdzie z łazienki.Po 10 minutach w końcu wyszedł:
-Cześć skarbie-powiedział przytulając mnie,a ja czułam jeszcze nie wytarte krople wody na jego ciele.
-Aaa jesteś jeszcze mokry-powiedziałam dotykając jego wilgotnych pleców.
-Trudno.
-No nie,bo przez ciebie ja też będę mokra.
-Ojj nie przesadzaj-powiedział skradając mi całusa.
-Idziesz na śniadanie?-spytałam.
-No raczej przecież nie będę chodził głodny.
-Okej już dobrze tylko pytam-powiedziałam łagodząc ton jego głosu.
-Przepraszam dziwnie to zabrzmiało-poprawił się.
-Nic nie szkodzi,a teraz idź,bo mam zamiar dziś gdzieś wyjść-zaproponowałam.
-Dobra.To ja migusiem pójdę coś zjeść,a ty poczekaj na mnie i wymyśl coś co będziemy dziś robić.
-Czemu to ja zawsze mam najgorzej?-spytałam żartobliwie.
-Nie wiem najwidoczniej tak ma być.Idę do zobaczenia za 10 minut-powiedział i wyszedł z pokoju.
Długo myślałam jak spędzimy dzisiejszy dzień.Po głowie chodziło mi dużo pomysłów,ale na żaden nie mogłam się zdecydować.Po dość długim rozmyślaniu wymyśliłam,że pójdziemy do Zoo.Wiem,
że nie jest to nic romantycznego,ani spokojnego,ale miałam ochotę na zrobienie czegoś nowego.A poza tym wszystkie propozycję,które przychodziły mi do głowy dużo razy robiliśmy,a w Zoo
jeszcze razem nie byliśmy:
-Jestem-poinformował mnie Andrzej o swoim przyjściu.
-Słyszę.
-I co wymyśliłaś co będziemy dziś robić?-spytał.
-Co powiesz na wypad do zoo-zaproponowałam mu.
-Super.Tak dawno nie byłem w zoo.Mi się podoba-tymi słowami zgodził się.
-No to fajnie,ale musimy już wychodzić,bo o tej porze nie ma jeszcze takich tłumów-poinformowałam go.
-To szybciutko idziemy-złapał mnie za rękę.
-Poczekaj wezmę tylko torebkę-zatrzymałam go.
-To szybko,bo mi nie będzie chciało się czekać w kolejkach.
-No już-powiedziałam i łapiąc go za dłoń wyszliśmy z pokoju.


**
W Zoo.
-Którą porę miałaś na myśli-powiedział Andrzej znużony czekaniem w kolejce.
-To nie moja wina,że akurat dziś zachciało się wszystkim pooglądać słonie-odpowiedziałam.
-Zapomniałem ci powiedzieć-zaczął.
-Słucham.
-Karolina poprosiła mnie abym pojawił się ok.16 przy restauracji w holu-przyznał się.
-Po co?-spytałam zdziwiona.
-Nie wiem, dlatego zamierzam pójść.
-Najlepiej idź sobie i zostaw mnie-powiedziałam złośliwie.
-Skarbie spokojnie.Pooglądamy sobie małpy i wrócimy RAZEM-uspokoił mnie.
-No dobrze.
-A nie będziesz zła,że pójdę?-spytał.
-Przecież nie mogę cię zatrzymywać-powiedział.
-Dziękuję.W końcu nasza kolej.Kupiliśmy bilety wstępu.Plusem tego,że jest się ze sławną osobą to,to,że dostaliśmy wejściówki za pół ceny.Weszliśmy do zoo i zaczeliśmy zwiedzać:
-Patrz te dwie małpy wyglądają jak Karol i Wojtek-powiedział śmiejąc się.
-Wcale,że, nie wyglądają jak małpy-wyraziłam swoje zdanie.
-Nie mów jakieś podobieństwo jest.
-Ciesz się,że oni nie porównują cię do tego goryla-teraz ja się zaśmiałam.
-Człowiek jest....
-Lepiej nie kończ-powiedziałam,aby się nie pogrążał jeszcze bardziej.
I tak zleciał nam czas do 15.Niestety musieliśmy już wracać,bo Andrzej chciał spotkać się z Karoliną.Chociaż powiem,że zoo to nie są same plusy.Prawdą jest,że śmierdzieliśmy i marzyliśmy
o kąpieli.
 

**
W pokoju:
-To idź się szybko wykąp,a ja pójdę zaraz po tobie-zaproponował.
-Ale kochanie przecież są tu dwie łazienki-przypomniałam mu.
-A no tak zapomniałem.Dzięki to ja lecę pod prysznic.
Pomyślałam,że nie mogę pościć Andrzeja samego,więc wezmę szybki prysznic i pójdę za nim.Zrobiłam jak pomyślałam.Odświeżyłam się i ubierając się w nowe ubrania i susząc włosy udało mi się wyjść równo z Andrzejem:

-Wychodzisz gdzieś?-zapytał mnie Andrzej.
-Nie,a czemu tak myślisz.
-Myślałem,że ubierzesz się na luzie.
-Nie przesadzaj czuje się dobrze w tym stroju,a ty już idź,bo się spóźnisz-powiedziałam patrząc na zegarek na ścianie.
-A no tak.Dobra to ja lecę,ale wrócę szybko-dał mi całusa w policzek i skierował się w stronę drzwi.
-Andrzej-zakrzyczałam.
-Tak-odpowiedział odwracając się.
-Nie rób głupstw.
-Tak wiem-powiedział wysyłając mi całusa po czym wyszedł,a ja zaraz za nim.
Wiem,że nie powinnam,ale to była sytuacja wyjątkowa.Szłam za Andrzejem na,którego już czekała Karolina.Schowałam się za kwiatkiem i obserwowałam co robią.Nie słyszałam co mówią,ale
starczyło mi,że ich widzę.Wiedziałam,że Andrzej pamięta o mnie,ale to co zobaczyłam zmieniło moje zdanie.


****************************************************

Przepraszam was za taką długą przerwę,ale rozdział był napisany już wczoraj lecz przedłużyło się to do dzisiaj.Pewnie wiecie,że nasz główny bohater opowiadania obchodzi dzisiaj swoje 26 urodziny.Ja osobiście
życzę mu wszystkiego najlepszego.Żeby nigdy nie przestawał się uśmiechać i,że przez
swój wiecznie uśmiechnięty wyraz twarzy pokazywał,że warto być radosnym człowiekiem,bo każdy zasługuje na nawet malutki uśmiech.Sto lat Andrzej w ZDROWIU i miłości.Najlepszego !!!

środa, 24 grudnia 2014

Świąteczne Życzenia

Kochani!
Nie była bym sobą gdybym nie napisała wam życzeń.Życzę wam szczęścia,radości,dużo,dużo miłości i siatkarskich emocji.Spełnienia najskrytszych marzeń (zgaduje,że są one związane ze sportem,którego tak kochamy) <3 Po prostu Wesołych Świąt  :*


Ile Możdżonek ma wzrostu, Ile Mika ma zarostu, Ile razy Wrona fale układał , Ile Igła słów wypowiedział,Ile Kubiak w obronie się trudził, Ile Fabian piłek rozegrał, Ile Kłos punktów zdobył, Ile żeśmy z Zagumnym meczów wygrali, Ile razy Wlazły asy serwisowe posyłał, Ile Winiar wyciął kawałów, Ile podczas MŚ zawałów, Ile pośród Kibiców radości, Ile Antiga ma w sobie serdeczności, Ile Piter emocji ma w środku, tyle zdrowia, pomyślności, szczęścia, ciepła, zdrowia i radości, "wesołego karpia", "radości podczas rodzinnych spotkań'' i ''prezentów wymarzonych"
Życzę wam ja <3 


Dziękuje Wam,że jesteście :*

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział XLIX " Czy są na świecie ludzie,których się poprostu nie trawi?"

**
U Andrzeja:
Rozmawiałem z Karoliną jak za dawnych czasów.Wiem,że to właśnie przez nią prawie zawalił mi się świat,ale nie należę do ludzi pamiętliwych i powiem szczerze,że po tej rozmowie poczułem,
że może zostaniemy jeszcze przyjaciółmi.Trochę czasu minęło od początku naszego dialogu,więc postanowiliśmy wrócić do hotelu,żeby Wiki nie była zła,ale dobrze wiem,że i tak jest.
Odprowadziłem Karolinę pod jej drzwi i pożegnałem się z nią.Zaraz po tej czynności skierowałem się w kierunku naszego pokoju i otwierając drzwi zorientowałem się,że Wiki jeszcze nie ma.
Zastanawiałem się gdzie ona może jeszcze być,ale na szczęście już się zjawiła:
-Kochanie gdzie byłaś tak długo?-spytałem,ale wiedziałem,że odpowie ze złością w głosie.
-Nie muszę ci wszystkiego mówić,gdyż ty też tego nie czynisz,a teraz przepraszam,ale jestem zmęczona idę na basen się zrelaksować i "zapomnieć" o wszystkim co dziś się wydarzyło-odpowiedziała.
-A mogę iść z tobą?-spytałem łapiąc ją od tyłu.
-Andrzej doskonale wiesz,że nie potrafię kłamać i zawszę mówię to co myślę,teraz też tak będzie-wyślizgła się z moich objęć.
-Tak,to prawda-poparłem ją.
-Więc możesz mnie na chwilę posłuchać i nic nie mówić póki nie skończę?
-Oczywiście-powiedziałem w żartobliwym tonie.
-Nie ma co się śmiać.Posłuchaj mnie uważnie,bo dwa razy nie będę powtarzać.Nie podoba mi się to,że ją tu spotkaliśmy,ale nic na to nie poradzę.Jedyne co mogę zrobić to prosić cię o to byś
nie zapominał,że ja cię szczerze kocham i nie chciała bym,aby kolejny osobnik płci męskiej ponownie mnie zranił.Wiesz o mnie wszystko i dlatego też jest mi przykro,że ty ukryłeś przede mną
fakt o Karolinie.Proszę cię ponownie nie skrzywdź mnie,bo nie zniosę tego-skończyła.
-Nigdy nie miałem odwagi żeby przyznać ci się o mojej ex,która mnie zostawiła.Faceci tak mają,nie mówią tego co ich w przeszłości zraniło,ale obiecuję ci,że będę cię kochać aż do śmierci-przytuliłem ją.
-Nie mam powodów,żeby ci nie ufać-ona odwzajemniła przytulasa i jej zimne ręce dotknęły moich policzek.
-Dziękuję,to co idziemy razem na ten basen?-spytałem jeszcze raz.
-Możemy,ale nie rozmawiajmy już o tym,proszę.
-Zgoda.

**
Z perspektywy Wiktorii:
Przecież nie mogłam się na niego gniewać,bo Karolina wykorzystała by sytuacje.Pewnie myślicie sobie,że jestem jakaś dziwna,bo w głowie piszę sobie czarne scenariusze,ale doskonale
wiem do czego ona zmierza,poznałam po jej oczach,że mnie nie lubi.Pewnie domyślacie się dlaczego.Przygotowałam się na nasz wypad na basen i mogliśmy wyjść.Miałam nadzieje,że ona nie
nie pojawi się w tym samym miejscu co my.Kiedy byliśmy już na miejscu mogliśmy wspólnie wejść do wody i cieszyć się swoją obecnością:

-Nie wiedziałem,że tak dobrze pływasz-pochwalił mnie.
-To chyba jedyna rzecz o której nie wiedziałeś-powiedziałam ironicznie.
-Mieliśmy do tego nie wracać-przypomniał o tym.
-Tak wiem,przepraszam,ale nie mogę o tym zapomnieć-przyznałam się.
-Widać,ale zaraz temu zaradzę-powiedział i momentalnie wciągnął mnie pod wodę.
Może dobrze pływałam,ale z nurkowaniem miałam większy problem:
-Chciałeś mnie utopić?-spytałam ledwo łapiąc oddech.
-Nie wiedziałam,że nie umiesz nurkować-tłumaczył się.
-Umiem,ale tak gwałtownie mnie wciągnąłeś pod wodę,że nie zdążyłam wciągnąć oddechu.
-Przepraszam-powiedział ocierając mi twarz z wody.
-Nic nie szkodzi.
-Jeśli nie chcesz się ponownie zdenerwować to proszę cię nie odwracaj się do tyłu-powiedział uśmiechając się do kogoś zaa moimi plecami.
-Co za krowa-puściły mi nerwy.
-Wiki!
-No co,nie lubię jej i nic tego nie zmieni-przyznałam się.
-Dobrze,ale to nie powód,aby przyzywać ludzi-chciał mnie poprawić.
-Nie prawda,chciałeś chyba powiedzieć,"że to nie powód,aby obrażać Karolinkę".
-Wcale,że nie-zaprotestował.
-Wcale,że tak.
-Cześć Andrzej i ty-powiedziała bezczelnie podpływając do nas.
-Jaki zbieg okoliczności-powiedział Andrzej patrząc na mnie.
-Taak szkoda tylko,że my kochanie musimy już iść-powiedziałam podpływając do Andrzeja przeczesując mu fale rękoma.
-Uuu jaka szkoda no,ale trudno egoistki tak mają-teraz już przesadziła.
-Proszę?Przesłyszałam się?-nie mogłam pozwolić,żeby mnie poniżała.
-Nie kochana.
-Wiki to my może już chodźmy-zaproponował Andrzej.
-Daj mi chwilkę.Laska posłuchaj,nie pozwalaj sobie,bo takie jak ty,czyli puste lalę nokautuje i nie będziesz poniżać mnie bez mojej zgody.
-Żal mi cię-odezwała się.
-Ja jak na ciebie patrze to od razu chce wysłać SMS-a o treści POMOC-zgasiłam ją.
-Hahaha-zaśmiał się po cichu Andrzej.
-Teraz możemy już iść-powiedziałam do Andrzeja.
-A ty lecz się na nogi,bo na głowę już za późno-dodałam jej,aby zapamiętała mnie.

**
W drodze do pokoju:
-Dobre to było-powiedział Andrzej.
-Ale co?-spytałam,bo nie zakumałam o co chodzi.
-Dobrze wiesz.
-A już wiem,no dziękuję,ale radzę ci nie denerwuj mnie,bo skończysz tak jak ona.
-Okej,chodź tu do mnie ty moja "słowna bokserko"-powiedział i obejmując mnie ramieniem weszliśmy do windy.


******************************************************

Przepraszam was,że trochę musieliście czekać na pojawienie się tego rozdziału,ale sami doskonale wicie,że Święta niosą ze sobą dużo obowiązków :D A tak na marginesie chciała bym podziękować osobą,którzy komentują i motywują mnie,bo dzięki nim wiem,że ktoś to czyta :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział XLVIII "Czy prawdą jest,że stara miłość nie rdzewieje?"

-Karolina?-spytał zdziwiony Andrzej.
-Nie wieżę-odpowiedział patrząc w niego czułam,że zapomnieli o wszystkim.
-Andrzej kto to?-spytałam,ale on nic nie odpowiadał-Halo!!
-Yyyy Karolina wiedziałam,że tą twarz z skądś znam,ale nie umiałem sobie jej przypomnieć-zignorował  mnie.
-A ja pani nie pamiętam,bo nigdy się nie widzieliśmy,ale z chęcią panią poznam.Wiktoria,miło mi-sama się przedstawiłam,bo na Andrzeja nie mogłam liczyć.
-Mi również.Karolina-odpowiedziała.
-Wiktoria poznaj moją miłość z dawnych lat-ocknął się.
-Tak myślałam,że coś w tym stylu,bo strasznie gapiłaś się na nas nie mogłam dać sobie spokoju i dużo myślałam,ale teraz może ja wrócę do hotelu,a wy sobie porozmawiajcie,bo tak
dawno się nie widzieliście?-zaproponowałam,bo miałam dość obojętności Andrzeja.
-Ale czemu kochanie?- nareście zwrócił się w moją stronę.
-Uwierz mi tak będzie lepiej.Żaden z nas nie chciał by żebym prędzej czy później wybuchła gniewem-odpowiedziałam i dając całusa Andrzejowi skierowałam się w drogę powrotną.
-Skoro tak uważasz-powiedziała Karolina pod nosem.
-Słyszałam-odpowiedziałam na złośliwy komentarz.
-Kochanie poczekaj!-zakrzyczał Andrzej gdy ja byłam już o kilkanaście kroków dalej od nich.
-Tak?-zaczekałam na niego.
-Idziesz w złą stronę-powiedział,a ja przez chwilę miałam nadzieje,że może wybierze opcję nr.2 i wróci ze mną,ale jak się okazało nadzieja matką głupich.
-Oj widzisz przepraszam,ale nie musisz się mną przejmować jestem już duża i trafię do hotelu.Specjalnie idę tędy,bo na mapie pokazuje,że jest bliżej do baru mlecznego gdzie mieliśmy
wypić kakao.Pamiętasz jeszcze,ale nic się nie przejmuj wypiję dwa.Papa-poinformowałam go i szybszym krokiem ruszyłam dalej.


**
W drodze do baru:
-Ojj jak ona mnie denerwuje.Musiała wybrać akurat to miejsce,nie mogła jechać gdzies indziej-myślałam idąc na kakao.-Zadzwonię do Oliwii tylko ona pomorze mi coś wymyślić-tak jak pomyślałam
tak też zrobiłam.Wykręciłam jej numer i po trzech sygnałach odezwał się głos nie Oliwii lecz Karola:
-A od kąt to odbiera się cudze telefony?-spytałam.
-Mam pełne uprawnienie-odpowiedział żartobliwie.
-Jeśli tak to spoko.Możesz dać mi Oliwię?-zapytałam.
-Oliwii nie ma,ale powinna wrócić za chwilę wyszła do sklepu-poinformował mnie.
-Ujj to szkoda,ale to nic zadzwonię później-powiedziałam.
-Okej,a mogę ci w czymś pomóż,bo słyszę,że twój głos jest jakby podenerwowany?-spytał grzecznie.
-Masz rację jestem zdenerwowana,lecz wątpię,że mi pomożesz-powiedziałam.
-Wątpisz we mnie.Foch.Żart.Spoko jak nie chcesz to nie.
-Czekaj-powiedziałam szybko chcąc aby nie rozłączył się.
-Tak.
-W sumie to możesz mi się do czegoś sprzydać.Potrzebuje pewnej informacji-nasza rozmowa znowu się zaczęła.
-Pytaj o co chcesz-odparł.
-Jesteś przyjacielem Andrzeja,czyli wiesz o nim prawie wszystko,tak?-spytałam.
-No niestety tak.
-Super.Musisz mi powiedzieć co dla niego znaczyła Karolina-rozkazałam mu.
-Że co?Ta Karolina o której myślę-spytał zdziwiony.
-A skąd ja mogę wiedzieć o jakiej Karolinie ty myślisz.
-Na pewno o tej samej co ty,ale mogę powiedzieć ci tylko tyle,że masz wielkiego pecha iż ją spotkaliście,ponieważ...
-Halo,halo Karol jesteś tam.
-Cholera brak głupi abonament,a mówiłam weź sobie wyższy to nie ty wszystko wiesz najlepiej-byłam zła sama na siebie.Nie mogłam oddzwonić do Karola,a on sam też nie dzwonił.Pewnie
dlatego,że Oliwia ma kod do swoich kontaktów,a wiedzą o nim tylko ja i ona,ale pech.
No trudno,poszłam do baru i zamówiłam sobie cieplutki napój.W piciu jego towarzyszyły mi myśli typu:co takiego chciał mi powiedzieć Karol.Wiedziałam tylko tyle,że ona była miłością
Andrzeja,ale jak wielką?Kończąc pić usłyszałam,że mój telefon zdzwoni.Szybko wyszłam z baru i odebrałam połączenie od Oliwii:
-Cześć kochana zdzwoniłaś,ale byłam w sklepie-powiedziała.
-Wiem Karol odebrał i mnie poinformował.
-To po co zdzwoniłaś?-spytała.
-Mam problem-pożaliłam się.
-Jaki nie wiesz co włożyć na romantyczną kolację we dwójkę?-spytał nie znając powagi sytuacji.
-Chyba w trójkę-powiedziałam cicho.
-Proszę?-spytała zdziwiona.
-Zaraz ci wszystko wytłumaczę.
...-Co za burak,jak mógł zostać z nią-powiedział oburzona.
-Mnie się pytasz sama nie wiem.Jak ją zobaczył to tak jak by w nim coś się zmieniło.
-Jak ja go tylko zobaczę-chciała dokończyć.
-Oliwia,ale to nie chodzi o to.Ja byłam pewna,że jak ja to powiem to on będzie chociaż trochę protestował,a on nic.Coś tak powiedział,ale nie miało to wielkiego znaczenia.
-Posłuchaj ja popytam Karola,on na pewno coś wie,a jak się dowiem czegoś więcej to odrazu zdzwonię do ciebie.
-Dziękuje ci bardzo,nie wiem co bym bez ciebie zrobiła,tylko proszę cię szybko,bo ja tu normalnie zwariuje.
-Nic się nie martw już idę.To do usłyszenia potem-powiedział rozłańczając się.
Ja wiem,że powinnam zapytać o to Andrzeja,ale czy to ma jakiś sens.On może nie powiedzieć mi prawdy,a od Karola może coś usłyszę.


(strój Oliwii)
**
U Oliwii i Karola:
-Karol musisz nam pomóc-podeszłam do niego i ściągnęłam mu z uszu słuchawki.
-Ale,że ja?-spytał.
-Tak ty-potwierdziłam.
-Ja nic nie wiem o żadnej Karolinie-zdradził się.
-A skąd wiesz,że chciałam zapytać właśnie o nią.
-Ale ja jestem głupi-powiedział poprawiając fryzurę.
-Kochanie proszę cię-poprosiłam grzecznie siadając mu na kolana.
-Sorry,ale nie-powiedział,ale nie patrzył na mnie,bo wiedział,że jak na mnie popatrzy to złamie go moim wzrokiem.
-Prosimy,no nie daj się prosić-ponownie poprosiłam.
-Andrzej przepraszam,ale kobietą trzeba ulegać-powiedział patrząc w sufit.
-Czyli jak pomożesz?-spytałam,aby się upewnić.
-A mam jakieś inne wyjście.
-Nie,nie masz i za to cię kocham.
Gdy Karol wszystko mi powiedział nie wiedział nic więcej powiedział tyle co wiedział.Poinformował mnie,że była to jego wielka miłość i jak go zostawiła nie mógł się po tym pozbierać:
-Wiem tylko tyle-powiedział gdy skończył.
-Dziękuję,że chociaż tyle powiedziałeś.
-To co może my też pojedziemy gdzieś na krótki urlop-zaproponował.
-Proszę,zapomnij jeszcze ty spotkasz tam swoją ex i co chcesz takiej sytuacji jaką ma teraz Andrzej?-spytałam.
-To może lepiej dla rozrywki i zrobienia czegoś nowszego zamiast zamówić pizze pojedziemy zjeść na miejscu?
-I to jest genialny pomysł poczekaj tylko poinformuje Wiki i szybko się ogarnę,ok?-spytałam.
-Tylko proszę cie szybko,bo ja jestem strasznie głodny.
-Nie ma sprawy.
Dzwoniłam do Wiki,ale ona nie odbierała pomyślałam,że jak zobaczy,że do niej dzwoniłam to na 100% oddzwoni.Poszłam pod szybki prysznic i wskoczyłam w wygodne,ale wygodny strój.

Byłam gotowa,aby wyjść na "szalony" wypad do pizzerii.

****************************************************************************
Mam nadzieję,że się wam podoba,bo z dnia na dzień jest co raz mniej wyświetleń oraz komentarzy :(

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział XLVII "Tylko nie to"

Wzięłam szybki prysznic aczkolwiek bardzo mnie odświeżył.Zaraz po wyjściu z kabiny ubrałam się i poprawiłam swój makijaż.Musze
się pochwalić,że pierwszy raz byłam szybsza od Andrzeja:
-Pierwsza!-zakrzyczałam pakując kosmetyczkę do torby.
-Nie możliwe oszukiwałaś-zaprotestował.
-Ja?Taki aniołek-spytałam ironicznie.
-Trudno wezmę to na klatę-powiedział udawając,że ściera łzę ze swojego policzka.
-Idziemy?zapytałam.
-Ależ oczywiście,że tak-odpowiedział dziwnym tonem.
-A można wiedzieć czemu mówisz tak oficjalnie?
-Tak jakoś,a co nie pasuje mi ten ton?
-Uwierz mi kochanie wszystkie pasują do ciebie,ale ty i spokój nie idą w parze.
-Szkoda.Dobra chodźmy już,bo wszystko nam zjedzą-powiedział,a potem złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z naszego hotelowego pokoju.
 

**
W restauracji:
Andrzej zamówił nam pyszne danie musieliśmy tylko czekać,aż kelnerzy przyniosą je nam do stolika:
-Andrzej nie chcę nic mówić,ale ta kobieta znowu pożera cię wzrokiem-powiedziałam zdenerwowana.
-Tak,a gdzie ona jest?-spytał i chciał się odwrócić w jej stronę,ale nie mogłam na to pozwolić.
-No co ty nie odwracaj się,skapnie się,że ją obgadujemy.
-A co nie obgadujemy?-spytam jak by nie wiedział.
-No tak,ale po co mamy to pokazywać.Ona mnie denerwuje.Może podejdę do niej i po prostu zapytam o co jej chodzi-zaproponowałam.
-Czyżby ktoś tu był zazdrosny?-spytał.
-A choćby i nawet tak to co źle?
-No jasne,że nie.Czuje się zaszczycony,że taka kobieta jest o mnie zazdrosna-powiedział po czym nawet nie wiem kiedy delikatnie mnie cmoknął.
-Widziałeś jak się gapiła?-zapytałam ponownie.
-Kochanie przyjechaliśmy tu po to by patrzeć jak inni się na nas gapią czy po to by odpocząć.
-Masz rację,przepraszam cię ty chcesz dla mnie jak najlepiej,a ja nie umiem tego docenić.
-Należą mi się przeprosiny-powiedział i palcem wskazującym pokazał na usta.
-Proszę bardzo-odpowiedziałam i z wielką chęcią uczyniłam to co pokazał.Nie powiem było mi top na rękę,gdyż mogłam pokazać,że Andrzej jest "mój".
-Od razu lepiej-odparł,a w tym samym czasie do naszego stolika podszedł kelner z daniem.
-Dziękujemy-powiedzieliśmy równocześnie.
-Mamy specjalną ofertę dla żony.Zapraszamy po obiedzie na spacer,a następnie do naszego spa.Jeśli żona będzie łaskawa może wziąć ze sobą pana-zaproponował.
-Z przyjemnością skorzystamy-poinformował kelnera Andrzej.
-W takim razie smacznego oraz miłego popołudnia.
-Dziękujemy-odpowiedziałam po czym kelner odszedł od naszego stolika.
-Smacznego moja kochana żoneczko-powiedział żartobliwie.
-Ale śmieszne-odpowiedziałam.
-A co nie chcesz?-spytał innym tonem.
-Nie teraz.
-No ja myślę,a teraz jedzmy,bo wszystko wystygnie.

(strój na spacer)

**
Po obiedzie w drodze do pokoju:
Byliśmy już po pysznym obiadku,ale niestety musieliśmy wrócić do pokoju,bo wpadł na mnie chłopiec i oblał mnie sokiem,dlatego właśnie musiałam się przebrać.Andrzej powiedział,że
skoro idziemy na spacer pozwiedzać okolice to powinniśmy wziąć aparat,aby porobić wspólne zdjęcia.Przebrałam się szybciutko i do torebki włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy.Andrzej czekał
na mnie w salonie przeglądając ulotki informujące o tym co można robić w czasie pobytu w tym miejscu.Zniecierpliwiony doczekał się mojego przyjścia i mogliśmy wyjść.Gdy wychodziliśmy
zauważyłam,że ta kobieta wchodziła do pokoju znajdującego się niedaleko nas.Przynajmniej wiedziałam gdzie się udać gdyby mnie mega zdenerwowała.Na szczęście ona nie zauważyła,że Andrzej
i ja mamy pokój niedaleko niej,bo wtedy mogło by być ciekawie,a tego nikt z nas by nie chciał.Z moich myśli wyrwał mnie Andrzej,który złapał mnie za rękę i uśmiechnął się:
-To gdzie idziemy?-spytał.
-Przed siebie.
-To,to ja wiem,ale mam ze sobą mini mapkę tego miejsca to może pokierujemy się według niej-zaproponował.
-Ty to masz głowę.Kieruj przewodniku-powiedziałam i znowu zapadłam w myślenie.
-Jesteś jakaś nie obecna-powiedział po dłuższym czasie gdy szliśmy do parku-Ziemia do Wiktorii...a co powiesz na na to,abym wrócił do hotelu,a ty tu sobie posiedzisz i pomyślisz-zaproponował.
-Tak,tak,ale co?-spytałam po ocknięciu.
-Kochanie jesteś jakaś nie obecna mówię do ciebie,a ty nic-skarżył się.
-Przepraszam cię-powiedział.
-Przyjmuje przeprosiny,ale proszę cię mów coś,bo smutno jak na pogrzebie-odparł.
-Dobrze to co powiesz na to abyśmy usiedli na tej oto ławce i poplotkowali-spytałam.
-Spoko.
Tak jak zaproponowałam tak też zrobiliśmy.Usiedliśmy na ławce,a wokół nas były tylko drzewa i nic więcej.Poplotkowaliśmy jak za czasów kiedy jeszcze nie byliśmy razem.Dobrze mi się
rozmawiało.Zapomniałam o tej kobiecie,która nie mogła wyjść mi z głowy.To dlatego byłam nie obecna w czasie gdy szliśmy do tego miejsca.Na szczęście Andrzej wyrwał mnie z tego stanu
i mogliśmy zająć się sobą:
-To co powiesz na ciepłe kakao.Widziałem po drodze bar mleczny-zaproponował.
-Z wielką chęcią jest coraz zimniej,a nam przyda się rozgrzać łapcie-zgodziłam się.
-To supcio.Tylko czekaj z której drogi my zeszliśmy?-spytał pogubiony.
-Mnie się pytasz jak ja nawet nie wiem kiedy tu doszliśmy-powiedziałam śmiejąc się.
-Miejmy nadzieje,że to ta-powiedział i obejmując mnie ramieniem poszliśmy drogą,którą wskazał.
Na nasze szczęście Andrzej dobrze zapamiętał w,którą stronę mieliśmy wracać:
-Dobry z ciebie przewodnik kochanie-powiedziałam patrząc na niego.
-Dziękuję,zawsze miałem chrapkę na przewodnika,ale jakoś wybrałem sport-powiedział i również popatrzył na mnie w tym samym momencie wszedł w kogoś:
-Przepraszam panią bardzo nie zauważyłem pani-grzecznie przeprosił.
-Ależ nic nie szkodzi-powiedziała po czym podniosła głowę,a ja ujrzałam,że Andrzej dziwnie na nią popatrzył.
-Karo...


*********************************************************
Jak podoba wam się nowy wystrój bloga? Piszcie w komentarzach czy jest spoko czy może nie,bo zależy
mi na waszej opinii... Z góry dziękuję :)
.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział XLVI "Miłość aż do śmierci?"

**
Kilka miesięcy później w finałowy mecz Mistrzostw Świata:
Jeden,dwa,trzy!!!Mariusz kończy to co zaczęli wszyscy i dzięki wygranej akcji jesteśmy Mistrzami Świata.Katowicki spodek odlatuje wraz z strefą kibica.Cała Polska krzyczy z radości.
Razem z Oliwią nie mogłyśmy uwierzyć co się stało.Cudowna atmosfera,która towarzyszyła nam w Spodku zahipnotyzowała nas i dopiero po kilkunastu minutach doszło do nas to co zrobili
nasi faceci wraz z chłopakami z zespołu i całym sztabem.Nie tylko my cieszyłyśmy się jak opętane,ale dziewczyny,żony oraz narzeczone kumplów Karola i Andrzeja.Co tu więcej mówić
kibice szaleli z radości,a my razem z nimi.Po ceremonii zeszłyśmy na parkiet ucałować naszych mężczyzn i przytulić ich bardzo,bardzo mocno:
-Kochanie gratuluje,jesteście Mistrzami Świata-powiedziałam całując go w usta.
-Dziękuje,ale na razie nie docierało do mnie to co zrobiliśmy.Wiem na pewno,że bardzo Cię kocham-odpowiedział.
-Ja ciebie też,ale teraz leć do chłopaków i ciesz się razem z nimi-powiedziałam puszczając jego dłonie.
-O nie jeśli ja idę to równie z mną musisz się przejść-zaprotestował i ponownie łapiąc mnie za dłoń pociągnął do siebie.
-Wolę zostać tu-powiedziałam stawiając pokór.
-Dlaczego?-spytał.
-Nie będę czuć się komfortowo przy tych wszystkich kamerach.Nie lubię być w centrum uwagi-zdradziłam mu moją słabą stronę.
-Nie przejmuj się tak nie będziesz tam sama.Oliwia już tam jest,a Paulina stoi zaraz obok niej.No nie daj się prosić.
-No dobrze,ale robię to tylko dla ciebie-powiedziałam po czym przeskakując bandy reklamowe za pomocą Andrzeja znalazłam się na boisku.
Poszliśmy do innych którzy znajdowali się na samym środku boiska.Pogratulowałam wszystkim po kolei,a potem mogliśmy dalej cieszyć się z tego co dokonali chłopaki.Wywiady i rozdawanie autografów trochę
im zajęło,ale czego nie robi się dla tak wspaniałych kibiców jakich mają.Andrzej powiedział,że dla nich może zrobić bardzo dużo,bo także oni wspierali ich w tych najgorszych momentach.
Po "godzinie dla kibiców" chłopaki poszli do szatni,a my razem z nimi gdzie tam świętowaliśmy do późnej godziny.



**
Kilka dni po meczu finałowym z perspektywy Oliwii:
Karol długo nie mógł się odgonić od propozycji występowania w jakich kolwiek programach telewizyjnych.Długo otrzymywał zaproszenia i w tym wszystkim najgorszy był to,że zapominał
o mnie,ale nie na tyle,że był to powód do kłótni między nami.


(strój Wiki na podróż)
**
U Wiktorii i Andrzeja:
Andrzej na szczęście w tym szaleństwie znajdywał czas dla mnie.Starał się dzielić życie "zawodowe" od prywatnego,ale nie odsuwał mnie od siebie pod żadnym pozorem.Cieszyło mnie to.

Andrzej chciał na chwilę uciec od tej bieganiny i zaprosił mnie na krótki urlop do świetnego hotelu ze spa.Wyjechaliśmy w poniedziałek rano,a wracać mieliśmy w sobotę:
-Mam nadziej,że spodoba ci się to miejsce-powiedział Andrzej parkując samochód przed hotelem.
-Już mi się podoba.Jest cudowny-odpowiedziałam całując go w policzek w celu podziękowania.
-Podoba ci się?-spytał.
-No jasne.Już z zewnątrz jest śliczny,a co dopiero w środku.
-Zobaczysz,że ci się spodoba.
-Dziękuję.
-Za co?-spytał gasząc silnik samochodu.
-Za to,że jesteś i za to,że mam kogoś kogo mogę kochać całym sercem-powiedziałam i poczułam,że moje usta łączą się w pocałunku z ustami Wronki.
-Nie ma słów żeby powiedzieć ci jak bardzo cię kocham.Myślę,że ten pocałunek wyjaśnił wszystko i twoje serce zaczeło bić jeszcze mocniej.bo moje tam w środku wariuje-powiedział żartobliwie.
-Tak kochanie masz rację.
-To co idziemy?-spytał.
-Ja nie mogę się już doczekać,więc ja już nie mogę się doczekać.
Po tych słowach wypakowaliśmy nasze walizki przed samochód,a potem zajął się nimi lokaj czy jak się tam zwie.Andrzej złapał mnie za rękę i razem skierowaliśmy się w storę wejścia.Gdy
zobaczyłam jak jest w wewnątrz zamurowało mnie.Wszystko było takie piękne,ale za razem eleganckie.Wronka poszedł do recepcji odebrać karty do naszego pokoju,a ja czekałam na niego
siedząc na wygodnym fotelu i obserwując wszystkie zakamarki.które widziałam z miejsca mojego spoczynku.Zaniepokoiłam się troszkę,bo na Andrzeja dziwnym wzrokiem patrzyła się kobieta,
która również stała w kolejce po kartę.Zauważyłam,że Andrzej również patrzy na nią i odniosłam wrażenie,że znają się,ale przez długi okres czasu się nie widzieli i zapomnieli jak
wyglądają,dlatego patrzą na siebie w sposób jak by się nie znali.Nie ważne.Andrzej podszedł do mnie i razem mogliśmy windą wyjechać na nasze piętro:
-Kochanie mogę zadać ci pytanie?-spytałam.
-No jasne pytaj-powiedział i skierował wzrok na mnie.
-Zauważyłam,że przy recepcji zwróciła twoją uwagę kobieta,która stała dwie osoby dalej od ciebie.Mogę dowiedzieć się kto to taki?-spytałam.
-Właśnie chodzi o to,że sam nie wiem,znaczy mam wrażenie,że ją kiedyś widziałem,ale zapomniałem o niej.Dziwne uczucie-przyznał.
-Też tak pomyślałam.Naprawdę nie wiesz kto to taki?zapytałam.
-Nie mogę sobie przypomnieć-odpowiedział.
-To nic.Dzięki za szczerość.
-Nie ma za co,wiesz,że zawsze mówię ci prawdę...
-To chyba ten pokój-przerwałam mu.
-Tak masz rację.Panie przodem-powiedział otwierając drzwi.
Pokój był niesamowity.Wszystko było śliczne.Strasznie mi się podobało.Od razu położyłam się na wygodny materac:
-Jak ci się podoba?-spytał Andrzej opierając się o futrynę drzwi od sypialni.
-A jak myślisz?
-Myślę,że powinnaś mi podziękować za to,że cię tu zabrałem.
-Dziękuję!!
-O nie w taki sposób się mi nie dziękuje.Poproszę czułego całusa.
-Zasłużyłeś-przyznałam.
-Od razu lepiej-położył się obok mnie,a ja jak obiecałam pocałowałam go czule.
-Przyjmuję podziękowania,a teraz jak chcesz idź się odświeżyć,bo za pół godziny obiad.
-Oj tak tylko o tym marzę daj mi chwilę,a łazienka będzie twoja.
-Nie trzeba są tu dwie łazienki-powiedział.
-Jak ja kocham to miejsce-przyznałam i biegiem skierowałam się do walizki po ubrania i kosmetyczkę.


******************************************************
Jak myślicie czy nowa postać wprowadzona do opowiadania namiesza w życiu Wiki i Andrzeja?
                                                                                                                     CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział XLV "Miła niespodzianka"

**
5 dni później:
Andrzej czuł się lepiej,a ja na szczęście pogodziłam się z Oliwią,bo nie mogłyśmy pozwolić na to,aby naszą przyjaźń od piaskownicy zepsuła jedna sprzeczka.Chłopaki od trzech dni zaczęli
treningi w Spale i razem z Oliwią zostałyśmy w Bełchatowie czekając na ich powrót.Pewnie domyślicie się,że prawie wszystkie dni spędzałam z Oliwią.Strasznie nam się nudziło bez nich,ale
cóż poradzić takie życie.Zabijaliśmy nudę w wszystkie sposoby jakie były możliwe,lecz powoli one nam się kończyły:
-To co dziś robimy?-spytała znużona Oliwia.
-Nie wie,masz jakiś pomysł?-zapytałam.
-Może kino?-zaproponowała.
-Przecież byłyśmy 2 dni temu-odpowiedziałam.
-Masz rację.Czyli...?
-Już nie ma co robić-powiedział szukając czegoś w telewizji.
-Ja zaraz umrę z nudów-odpowiedziała.
-Nie tylko ty!
-Idę skorzystać z toalety.Zaraz wrócę-powiedziała i wolnym krokiem ruszyła w stronę łazienki.
-Spokoo.
Kiedy szukałam czegoś w telewizji,a Oliwia poszła wiecie gdzie usłyszałam dzwonek do drzwi.Wstałam z kanapy i poprawiając swój wygląd skierowałam się w stronę drzwi:
-Jezu!!!-zakrzyczałam zaskoczona.
-Żaden Jezus,tylko Andrzej i Karol-powiedział żartobliwie Wronka.
-Kochanie,jak ja się za tobą stęskniłam-odrzekałam i zawiesiłam się na szyi Andrzeja.
-Ja za tobą również-odpowiedział.
-A za mną?Stęskniłaś się?-spytał Karol zamykając za sobą drzwi.
-Ależ oczywiście,że tak.Chodź tu do mnie-powiedziałam przytajając go.
-Oliwia chodź tu szybko!-zakrzyczałam.
-Już idę!Co tak krzyczysz?-spytała i widząc Andrzeja i Karola stojącego obok mnie zrobiła ogromne oczy-Co wy tu robicie?
-Przyjechaliśmy specjalnie do was,bo strasznie się za wami stęskniliśmy-powiedział Karol szczerze przytulając Oliwię.
-My za wami też-odpowiedziała.
-To co może kawy?-zaproponowałam.
-Chętnie,ale wy też się z nami napijecie,bo przywieźliśmy pyszne czekoladki i smutno im będzie gdy ich nie spróbujecie-powiedział żartobliwie Andrzej.
-Czyli cztery kawy.Już się robi-powiedziałam i poszłam do kuchni.Zaparzyłam pyszną kawę i razem z tacą skierowałam się do salonu gdzie siedziała Oliwia z chłopakami i opowiadała im co robiliśmy przez ten czas gdy ich nie było:
-Już jestem-zgłosiłam się.
-Karol gdzie masz te pyszne słodkości?-spytałam.
-Już po nie idę-powiedział wstając z kanapy.
-Proszę kochanie kawa dla ciebie-powiedziałam podając mu napój.
-Dziękuję.
-Je się je w odpowiedni sposób najpierw zaczynasz od dołu,a później kończysz-powiedział Karol kładąc je na ławę.
-A co jeśli ktoś zjadł całą nie zwracając uwagi na twoją wskazówkę Karol?-spytała Oliwia.
-To z pewnością nazywa się Oliwia i jest to moja dziewczyna-powiedział śmiejąc się.
-Ale śmieszne.Koń by się uśmiał-powiedział patrząc na niego,ale po chwili sama zaczęła się śmiać.
Dzień stał się od razu radosny,a mi z Oliwią w końcu się nie nudziło.Kiedy skończyliśmy pić kawę chłopaki zaproponowali wypad do kina.Na początku nie chciałyśmy im towarzyszyć,ale po długich namowach dałyśmy się przekonać:
-Czyli ja z Oliwią idziemy się ogarnąć i widzimy się za godzinę?-spytał dla pewności Karol.
-Tak.właśnie tak-powiedział Andrzej odnosząc tacę z kubkami po kawie.
-Świetnie,ale Karol chodź już,bo ja się nie wyrobię-powiedziała Oliwia ciągnąc Karola za rękę.
-Już idę.
-Do zobaczenia za godzinę-powiedzieli.Karol wziął swoją torbę i razem z Oliwią wyszli z mojego mieszkania.
Po ich wyjściu Andrzej musiał mnie pocałować,bo nie był by sobą.Muszę przyznać,że strasznie mi brakowało jego słodkich całusów i czułych komplementów:
-Wiesz,że cię bardzo kocham-powiedział Andrzej po czułym pocałunku.
-Tak wiem.
-A ty jak mnie kochasz?-spytał ironicznie.
-Kocham Cię bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro-powiedział.
-Fajne to co powiedziałaś.Sama to wymyśliłaś?-zapytał.
-No jasne,że nie.Tekst z książki-odpowiedziałam śmiejąc się.
-Dobre to było,ale koniec tego śmiania zostawiam cię abyś się wyszykowała czy jak to wy kobiety nazywacie,a ja idę po prostu zrobić sobie odświeżający prysznic po podróży i za 30
minut jestem z powrotem.
-Ok,to czekam-powiedziałam i dając mu ostatni całus wypuściłam go z mieszkania,a sama poszłam wybrać ubrania na nasze wyjście.
Gdy skompletowałam cały swój strój i skontaktowałam go z Oliwią,a ona swój ze mną mogłam spokojnie iść wziąć prysznic.Po 10 minutach wyszłam z kabiny i wycierając swoje ciało wskoczyłam
w zaplanowany wcześniej strój i po tej czynności zrobiłam delikatny make-up,wysuszyłam włosy i spięłam je w koka.Byłam już gotowa,czekałam tylko na przyjście Andrzeja.Długo nie musiałam,
bo Wronka wszedł do mojego mieszkania po upływie czasu,wcześniej zapowiedzianego:

(strój Wiki)
-Już jestem,gotowa do wyjścia-zakrzyczał.
-Słyszę i widzę-powiedziałam.
-Co ty tak dziś żartujesz?-spytał.
-Nie wiem tak jakoś-odpowiedziałam i biorąc torebkę z kanapy wyszłam z mieszkania.

(strój Oliwii)
Gdy wyszliśmy z bloku Karol i Oliwia czekali juz na nas na parkingu.Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku kina.Chłopaki dawno nie byli w galerii w Bełchatowie,więc pewnie dla
tego zapomnieli gdzie znajduje się kino.Długo nie mogliśmy zdycydować się na jaki seans mamy ochotę.Postanowiliśmy,że pójdziemy na science fiction,ale potem pójdziemy na drugi film,ale
bardziej dla kobiet.
Głupio czułyśmy się z Oliwią w gronie samych facetów i to nie jakiś przystojnych tylko kujonów w okrągłych okularach,których kręci takie "coś".Musiałyśmy przeżyć 100 minut nudy,aby potem
wybrać się na coś dla nas.Andrzej z Karolem tak kręcił trwający już od 30 minut film,a ja myślałam,że tam zaraz oszaleje.Same błyski,komputerowe sytuacje i krzyk na sali w stylu "oooo".
Jednym słowem MASAKRA.


**********************************************************************************

Dawno mnie tu nie było,ale nie będę się tłumaczyć.Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to,że w szkole organizujemy jasełka i próby pochłaniają mój wolny czas :D Muszę przyznać,że czasami przychodziła mi myśl "A może skończ tego bloga",ale NIE dokończę to co zaczęłam,lecz musicie mnie wspierać komentując :)
                                                                     PROSZĘ !!!

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział XLIV "Czy przyjaźń trwa wiecznie"

**
W sklepie:
-Cześć Oliwka fajnie,że wpadłaś akurat mam przerwę.
-Przerwę jak to?-zapytał Dawid.
-No tak daj mi chwile zaraz wrócę.
-Spokojnie nie zajmę jej długo i będziecie mogli sobie wrócić do pracy-powiedziała z irytacją w głosie.
-Ok to my wyjdziemy, a przy okazji przyniosę  nam kawę.

**
Przed sklepem:
-Czemu ty jesteś taka nie miła,coś się stało,bo masz taki humorek.
-A jaki mam mieć jak w czasie kiedy ty się zabawiasz z Dawidem Andrzej leży w domu i nie ma nawet siły wstać z łóżka,bo dla twojej wiadomości jest chory.
-Jak to chory?
-No tak to widać,że się tym jakoś nie interesujesz.
-Nie wiedziałam,że  coś mu jest, fakt narzekał ostatnio,że chyba coś go bierze,ale nie wiedziałam.
-No to widzisz zachorował,a ty do tego nieźle spędzasz swój czas w pracy.
-O co ci chodzi jestem w pracy jak zwykle.
-Może i jesteś ale chyba miło spędzasz swój czas.
-Oliwia o co ci chodzi?
-O co mi chodzi Wiki ty tego nie widzisz?
-Ale co ja mam widzieć?
-Może to,że kilka minut wcześniej zabawiałaś się z tym twoim kolegom z pracy bo tak to nazywasz.
-Nie pozwalaj sobie nie życzę,że byś mnie obrażała w taki sposób.
-Dziewczyno ale sama stwarzasz do tego sytuację, przyznałaś,że ten cały Dawid Cię wkurza a teraz co wielka przyjaźń,bo to było widać jak weszłam do sklepu.
-Co? Chodzi o tą sytuację z drabiną,to,że pomagał mi zejść to nie oznacza,że robię coś złego.
-Tak w ogóle, zwłaszcza jak cię delikatnie załapał za talię i postawił na ziemie.
-Przestań,bo już naprawdę mnie zdenerwowałaś-powiedziałam stanowczo.
-Ja Cię zdenerwowałam a ty to co?Przychodzę do sklepu aby Ci powiedzieć żebyś zwolniła się trochę wcześniej z pracy, ze względu na Andrzeja i nagle widzę Cię w objęciach, tego typa z ładną buźką na którego leci każda laska.Ty tego nie widzisz?
-Nie widzę wiesz!
-Wiki on znowu próbuje Cię skłócić z Andrzejem!
-Nie prawda już od dłuższego czasu mnie nie denerwuje.
-Przestał,bo dobrze wie,że spławiałaś byś go dalej.
-Sorry ale muszę już iść.
-Tak wracaj sobie do tej twojej pracy wiesz.
-Nie rozumiesz,że nie mogę wyjść wcześniej!
-Jak chcesz chciałam Ci tylko pomóc-powiedziała i poszła w stronę wyjścia.
A ja weszłam do sklepu:
-I co masz tą kawę?
-Nie,nie mam-powiedziałam z smutkiem w głosie.
-Ej co się stało?
-Nic, mogę pożyczyć telefonu?
-Tak jasne,ale przecież widzę,że jesteś jakaś inna po wyjściu na tą przerwę.
-Nie wydaje Ci się,to co mogę ten telefon.
-Proszę.
-Muszę gdzieś zadzwonić.

**
Na zapleczu:
Wybrałam numer do Karola i po trzech sygnałach odezwał się głos:
-Tak słucham.
-Cześć Karol to ja Wiki.
-Masz nowy numer,bo ten mi się nie wyświetlił jako twój.
-Nie to nie mój numer ale ,dzwonie do ciebie w innej prośbie.
-Jakiej? Słucham.
-Czy mógłbyś zajrzeć do Andrzeja,bo trochę choruje a ja jestem w pracy i martwię się o niego.
-Nie wiedziałem,że zachorował jasne,że do niego wpadnę jestem teraz właśnie z Wojtkiem więc zaraz go postawimy na nogi.
-Wielkie dzięki zostało mi jeszcze 4 godziny pracy i nie mogę się teraz urwać.
-No jasne rozumiem,ale czemu nie zadzwoniłaś do Oli ona o wiele lepiej by się nim zajęła.
-Może i tak, ale zadzwoniłam do ciebie to jak?
-Nic się martw my się wszystkim zajmiemy.
-Jeszcze raz wielkie dzięki nie wiem jak Ci się odwdzięczę?
-Tym się teraz nie przejmuj i wracaj do pracy.
Po skończonej rozmowie wróciłam na sklep i zajęłam się swoimi obowiązkami.

**
U Andrzeja:
Usłyszałem dzwonek do drzwi i resztkami sił poszedłem otworzyć:
-Oj stary Wiki miała racje.
-Hej,ale w czym miała racje?-powiedziałem z chrypą w głosie.
-Żeby cię odwiedzić,bo się martwi o ciebie.-powiedział Wojtek.
-Ale skąd ona wie,że jestem chory.
-No nie wiem może od ciebie jak się widzieliście.
-Nie widziałem jej od wczorajszego popołudnia.
-Aha to teraz sam nie wiem-powiedział Karol.
A ja kładąc się na kanapę i przykrywając się kocem powiedziałem:
-Pewnie Oliwia jej powiedziała.
-Jak to?To ona tu była?
-Tak a jak myślisz skąd mam te leki i w ogóle jeszcze żyje.
-O nieźle Karolku nie wiedziałem,że twoja dziewczyna troszczy się tak o naszego chorego Andrzejka-powiedział Wojtek z śmiechem w głosie.
-Tak bardzo śmieszne, ale jedno mnie zastanawia czemu Wiki mi nie powiedziała o tym,że była u ciebie Oli.
-Nie wiem ale coś tu nie gra?
-Zadzwonię do niej.Poczta nie odbiera.
-Może nie ma zasięgu albo telefon się jej wyładował-powiedział Włodi.
-Może ale muszą nam to wyjaśnić,bo nic nie rozumiem to chyba ta gorączka tak na mnie działa.
-To co chłopaki ciupniemy sobie w grę na PlayStation?-zapytał jak zwykle Wojtek.
-No jasne-powiedział Karol.

***********************************************************************************
       Jest następny.Zapraszam do czytania i komentowania :)

środa, 26 listopada 2014

Rozdział XLIII "Choroba"

**
Dwa dni później:
Po usłyszeniu dzwonka budzika wstałam i poszłam do łazienki w celu zrobienia porannej toalety.Ubrałam się i zrobiłam sobie kawę.Gdy byłam już gotowa wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam chciałam jeszcze zajrzeć

(strój Wiki)
do Andrzeja ale nie miałam czasu i postanowiłam,że wpadnę do niego po pracy.
 **
U Andrzeja:
Obudziłem się o 10:00 i czułem,że chyba grypa mnie wzięła.Miałem gorączkę i katar no i ledwie mogłem powiedzieć jakieś słowo.Moje gardło odmówiło mi posłuszeństwa.Zadzwoniłem do Wiki
ale włączała się poczta.Byłem tak słaby,że nawet nie dałem rady pójść do apteki po jakieś lekarstwa.
**
U Oli:
Postanowiłam,że dzisiaj po śniadaniu wybiorę się do Wiki tak na małe pogaduchy.Przebrałam się,zjadłam śniadanie i wyszłam z mieszkania.



(strój Oliwii)                      













**
Podjeżdżałam właśnie pod galerie i chciałam sprawdzić która jest godzina,bo nie chciałam się spóźnić, a jechałam trochę dłużej do pracy,bo w centrum jak zwykle korki.Po zaparkowaniu
otworzyłam torebkę i zaczęłam szukać telefonu.Niestety został on w domu,więc szybkim krokiem udałam się w kierunku windy.Zobaczyłam,że się zamyka,więc zaczęłam biec
i w ostatniej chwili zdążyłam wejść.W środku czekał na mnie nie kto inny jak Dawid:
-Cześć-powiedział.
-Hej która jest godzina?
-Dokładnie 10:45-odpowiedział.
-Czyli się nie spóźnimy?
-Spokojnie mamy na równą 11 a winda nie jedzie 15 minut-powiedział z śmiechem w głosie.
-Tak bardzo śmieszne naprawdę myślałam,że się spóźnię.
-A to moja droga nie masz zegarka?
-Mam ale zapominałam dzisiaj zegarka no i oczywiście telefonu.
-Oj biedaczka-powiedział i pogłaskał mnie po policzku.

-Tak biedaczka z mnie,ale nie musisz mnie jakoś wcale pocieszać-powiedziałam stanowczo.
I w tej samej chwili winda otworzyła się na naszym piętrze gdzie znajdował się sklep.Weszliśmy i poszliśmy na zaplecze odnieść swoje rzeczy.Czekał  na nas dzisiaj pracowity
dzień,bo mieliśmy do rozpakowania nowy towar a także wysłania kilku zamówień do klientów przez nasz sklep internetowy.
-Wiki ty z Dawidem Weście się za rozpakowanie towaru a ja z Alą zajmiemy się sklepem.Mieliśmy dziś niezły ruch i każdy miał jaką prace.Ja niestety z Dawidem.
-Czekaj pomogę ci z tymi pudłami,bo są ciężkie-powiedział.
-Dziękuje za pomoc ale naprawdę bym sobie poradziła.
-Czemu za każdym razem odtrącasz mnie za jakąś wymówką,czy ja jestem jakiś straszny,że nie chcesz nawet się do mnie zbliżyć na 1m.
-Nie to nie o to chodzi nie chciałam być nie miła przepraszam.
-Ok nic się nie stało jeśli chodzi o to co stało się w windzie to przepraszam.
-To nie ma z tym nic wspólnego.
-Ja nie wiem co się stało,bo na początku jak się poznaliśmy było wszystko ok więc o co chodzi?
-O nic zostawmy ten temat i weźmy się do pracy.
-Dobrze więc pozwól,że ja to wezmę-powiedział i podniósł pudła idąc w stronę regałów.
Było mi trochę głupio,bo nie powinnam tak na niego reagować.

**
Przed drzwiami Wiki:
Czemu ona nie otwiera co jest,nie odbiera też komórki.Stałam tak przed drzwiami jeszcze chwilkę i pomyślałam,że jest pewnie u Andrzeja.Odwróciłam się więc i zapukałam do jego drzwi:
-Hej Andrzej co jest,dobrze się czujesz?-zapytałam patrząc na niego.
-No raczej nie chyba załapała mnie jakaś grypa.
-Przecież ty się ledwo trzymasz na nogach,chodź połóż się-powiedziałam i zamknęłam za nami drzwi.
-Gdzie jest Wiki,nie odbiera telefonu i nie otwiera drzwi od mieszkania,myślałam,że jest u ciebie.
-Wiktoria jest w pracy i pewnie zapomniała komórki.
-No tak przecież skończył się jej urlop.
-Dobrze,że przyszłaś,bo nie miałem nawet siły iść do apteki.
-Ok to ja zrobię ci herbatę i pójdę po lekarstwa.
-Dziękuje ci jesteś naprawę kochana.
-Wiem ale to Wiki powinna się tobą zająć jak ona mogła iść do pracy.
-Ona nie wie,że ja jestem chory.
-Aha to wszystko wyjaśnia.
-Masz tą herbatkę.
-O dziękuje.
-Nie ma za co ale ty chyba masz gorączkę-powiedziałam dotykając jego gorącego czoła.
-No chyba na to wygląda,bo jest mi strasznie zimno.
-Ale się załatwiłeś,czekaj przyniosę ci jeszcze jakiś dodatkowy koc.
Kiedy już byłam pewna,że Andrzejowi nic nie potrzeba wyszłam do apteki.Po kupieniu leków wróciłam do jego mieszkania i  podałam je zgodnie z konsultacją farmaceuty.Pożegnałam się z nim i postanowiłam wpaść jeszcze do sklepu Wiki,że by jej powiedzieć o wszystkim,aby mogła się trochę wcześniej zwolnić i iść się zająć chorym Andrzejkiem.

**
W tym samym czasie w sklepie:
-Chyba ta piłka nie powinna być trochę posunięta w prawo-powiedział Dawid.
-Tak to jak jesteś taki mądry to sam wejdź na tą drabinę i to popraw.
-Ok nie ma sprawy,tylko pomogę ci zejść z tej drabiny bo widzę,że chyba nie czujesz się  pewnie  na wysokościach-powiedział.
-To prawda mam lekki lęk wysokości-powiedziałam odwracając się ostrożnie w jego stronę.
-No to chodź tu do mnie bidulko-powiedział łapiąc mnie w tali i ostrożnie kładąc mnie na ziemie.
-Dzięki-powiedziałam śmiejąc się.
-Dlaczego ci tak wesoło?-zapytał.
-Bo po pierwsze wziąłeś mnie tak ostrożnie jak jakaś cenną porcelanę,a po drugie mam straszne łaskotki w okolicy tali.
-Aha łaskotki powiadasz-powiedział i zaczął mnie łaskotać.
A ja zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać na cały sklep.
-Przestań proszę-powiedziałam łapiąc wdech w płuca.
-Jak sobie życzysz teraz wiem jaki jest twój słaby punkt,a wziąłem Cię tak ostrożnie bo jesteś wyjątkowa i cenna w swoim rodzaju.
-Dziękuje ci nie spodziewałam się takich słów-powiedziałam szczerze się do niego uśmiechając.
-Przepraszam nie przeszkadzam-powiedziała Oliwia która właśnie weszła do sklepu,a na jej twarzy nie pisał się uśmiech.


*********************************************************************************
  No i   mamy długo wyczekiwany rozdział.Przepraszam,że pojawił się tak późno ale mam dużo nauki

  i nie dopisywała mi wena.Mam nadzieję,że teraz będzie lepiej i za niedługo pojawi się kolejny :)
                        

             JESTEŚ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział XLII "Pogawędka w garderobie"

Andrzej świetnie radził sobie w roli przewodnika.Na początku zabrał mnie pod Pałac Kultury Stadion Narodowy.Narobiliśmy mnóstwo zdjęć,które potem jak wróciliśmy przeglądnęliśmy
i wybraliśmy najładniejsze.Rowerami wróciliśmy z powrotem do domu rodzinnego Andrzeja.Pani Zosia i pan Józek zbierali się do wcześniej wspomnianego teatru.Mama Andrzeja poprosiła mnie
o pomoc w wybraniu stroju i dodatków.Z przyjemnością się zgodziłam.Razem z nią poszłam do ogromniej garderoby.Pani Zosia ma świetny gust oraz mnóstwo modnych ubrań:
-Ma pani świetny gust-przyznałam.
-Dziękuje,ale z dnia na dzień gaśnie.Jestem stylistką i to pewnie dla tego-powiedziała przegrzebując się przez masę wieszaków.
-Tak myślałam,że ma pani coś wspólnego z modą,gdyż pani szafa wygląda lepiej od mojej-powiedziałam śmiejąc się.
-Na pewno nie-zaprotestowała.
-No może nie jest najgorsza,ale przy pani wygląda naprawdę mizernie.
-Co powiesz na tą sukienkę?-spytała.
-Jest przepiękna.Idealnie będzie pasować na ten wieczór-odparłam.
-Masz rację.Teraz tylko buty oraz dodatki.
-A co powie pani na te buty?-zapytałam.
-Są, to moje najukochańsze szpilki.Pewnie myślisz sobie,że jestem dziwna,bo, kto się przywiązuje do rzeczy materialnych-zaśmiała się.
-Wcale,że tak nie myślę,bo także należę do grona tych osób.
-Świetnie mi się z tobą rozmawia.Jesteś świetną dziewczyną.Ciesz się,że cię poznałam-przyznała.
-Ja też się bardzo cieszę,że mnie pani polubiła-powiedziałam,a pani Zosia mnie przytuliła.
W tym samym momencie do garderoby wszedł Andrzej:
-Jak miło patrzeć na ten widok-powiedział wychylając się za drzwi.
-Synku zgubiłeś coś?-spytała mama ironicznie.
-Nie mamuś,a czemu tak mówisz?-teraz on spytał.
-Bo patrzysz się na nas jak ciele w wrota malowane-powiedziała, po czym ja zaczęłam się śmiać.
-Haha śmieszne pani Zosiu,piąteczka-odparłam i wyciągnęłam dłoń w jej stronę.
-Piąteczka-przybiła mi ją.
-Kochanie,ale śmieszne-powiedział przybliżając się do mnie.
-Nie,nie śmieszne.
-Słyszę,że dobrze się dogadujecie-powiedział obejmując mnie.
-No, bo twoja mama, to na prawdę miła kobieta.
-Wiem.A co będziemy robić jak oni pójdą do teatru?-spytał patrząc mi w oczy.
-A co proponujesz ?
-Proponuję skoczyć do sklepu po jakieś składniki na kolację i popcorn, żeby było coś do filmu.
-Zgadzam się.To idziemy?Bo zaraz będą wychodzić-odparłam zbierając się.

**
Jak już wszystko mieliśmy poszliśmy do kasy, aby zapłacić.Kiedy wróciliśmy ich już nie było.Rozpakowaliśmy zakupy i zaczęliśmy gotować.Postanowiliśmy, że będzie to pizza.Szło nam sprawnie,
bo przy dobrej muzyce i towarzystwie tak jest.Efekt końcowy wyszedł tak, że pizza była troszkę za ostra, ale siatkarz nie narzekał.Po kolacji zrobiliśmy sobie popcorn do jakiegoś filmu.


**
U Karola i Oliwii:
Bardzo nam się nudziło, więc Karollo wymyślił, żeby iść do parku linowego. Zgodziłam się, bo nie chciałam siedzieć w domu, ale z jednej strony się bałam, ponieważ mam lęk wysokości.
Nie chciałam iść z Karolem, gdyż powiedziałam mu, że ma mnie łapać gdybym spadła.Na początku było ok, ale później ,gdy zjeżdżałam po linie spostrzegłam się, że źle przypięłam robocie i zaczęłam spadać w dół.Krzyczałam i zamknęłam oczy, żeby nie widzieć jak upadam.Ale jednak poczułam,że leże w ramionach Karola:
-Już wszystko dobrze. Nic ci nie jest?-spytał troskliwie patrząc w moje oczy.
-Gdyby nie ty to chyba nie było by dobrze.
-Jednak miałaś rację,żeby został na dole.
Po cały tym strasznym zdarzeniu Karol już nie chciał dłużej tu siedzieć, więc pojechaliśmy do kina.
Komedia którą oglądaliśmy była bardzo zabawna dlatego wyszliśmy z sali kinowej zadowoleni.Pochodziliśmy jeszcze po galerii bez celu.Do domu wróciliśmy ok.19.00 z butelką dobrego wina.Po jego wypiciu skończyło to się jak się skończyło.

**
Następnego dnia ok.11.00 w drodze powrotnej do Bełchatowa:
Droga powrotna minęła tak miło jak wcześniejsza.Do domu wróciłam padnięta.Od razu z Andrzejem wdrapaliśmy się na nasze piętro i każdy wszedł w drzwi swoich mieszkań.Wzięłam gorący prysznic
i zrobiłam sobie coś do jedzenie, gdyż przez tą całą podróż troszeczkę zgłodniałam,a nie chciałam jeść nic typy: Mc donalds czy KFC po prostu wolę swoją kuchnię.Po zjedzeniu posiłku
posprzątałam za sobą i przeglądając zdjęcia,które zrobiliśmy przed Stadionem Narodowym i Pałacem Kultury położyłam się do mojego łóżka.Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy snu.



(strój Wiki)
**
Rano obudziłam się wypoczęta i pełna energii na kolejny dzień.Miałam jeszcze dwa dni wolnego i chciałam je jak najlepiej wykorzystać.Pomyślałam,że dzisiejszy dzień spędzę z Andrzejem,a
jutro będę się zabawiać we towarzystwie Oliwii.Z tą myślą poszłam pod prysznic i po tej czynności wskoczyłam w ubrania i robiąc swój makijaż popijałam kawę,którą wcześniej sobie
zrobiłam.Gdy jeszcze kończyłam swój make-up usłyszałam,że ktoś wchodzi do mojego mieszkania wiedziałam,że to Andrzej.Zakrzyczałam,że jestem w łazience,a on nie zwlekając skierował
się w stronę toalety.Czule mnie przywitał pocałunkiem w policzek i poszedł do kuchni przygotować nam wspólne śniadanie.Bardzo się cieszyłam,że nie muszę powtarzać codziennego rytuału.
W kilkanaście minut śniadanko czekało na stole i razem mogliśmy delektować się posiłkiem,które przygotował Andrzej:
-Kochanie dziękuje ci jeszcze raz za zaproszenie do twoich rodziców.To są wspaniali ludzie-powiedziałam wstając z krzesła.
-Ależ nie ma za co dziękować.Zostaw to ja posprzątam,a ty idź i odpocznij-powiedział wyrywając mi talerz z dłoni.
-Skoro tak mówisz to nie będę się sprzeciwiać i z przyjemnością skorzystam z twojej propozycji-powiedziałam i posłusznie oddaliłam się w stronę kanapy,aby tam się ułożyć i wygodnie
obejrzeć coś z telewizji.


********************************************************************************
Przepraszam was bardzo,bardzo,ale rozdział miał się pojawić już wcześniej lecz przez to,że w Piątek miałam urodziny,a wczoraj i dziś odwiedziła nas rodzinna pojawienie się rozdziału przedłużyło się,aż do dziś.Powiem wam szczerze,że tydzień ten będzie kolejny raz zapełniony nauką,więc nie wiem czy rozdziały będą się pojawiać.Myślę,że mnie rozumiecie :D
                                   KOMENTUJCIE :)