Bohaterowie

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział LI "Czynny,które ranią"

**
Z perspektywy Andrzeja:
Byłem bardzo ciekawy tego co ma mi do powiedzenia Karolina,dlatego właśnie moja osoba pojawiła się o godzinie 16 w holu.Karolina już czekała na mnie,ale po jej minie wnioskowałem,że
czymś się stresuje.Podeszłem do niej:
-Prosiłaś abym przeszedł,więc jestem-powiedziałem witając się z nią.
-Dziękuję,że mnie nie olałeś-odwzajemniło powitanie.
-Nie ma za co,ale zależy mi na czasie,więc gdybyś mogła się streszczać byłbym ci wdzięczny-poprosiłem.
-Postaram się,ale do czego się tak spieszysz?-spytała.
-Wiki czeka na mnie w pokoju.Nie chcę jej zostawiać na długo,bo i tak jestem jej wdzięczny,że jest na mnie zła-wytłumaczyłem jej.
-Aha no tak Wika,mogłam się sama tego domyślić-powiedziała cicho pod nosem.
-Możemy przejść do tej sprawy.
-Tak.Nie jest to dla mnie proste,ale postaram się powiedzieć ci wszystko co myślę-powiedziała i wzięła głęboki wdech.
-Nie wiedziałem,że to dla ciebie takie ważne.
-Bardzo ważne.Andrzej dużo myślałam o tym co chcę ci powiedzieć,aż w końcu odważyłam się powiedzieć ci to prosto w oczy.Nie zrozum mnie źle,ale już dłużej nie mogę.Od naszego pierwszego
spotkania po rozstaniu zrozumiałam...-zacięła się.
-Co zrozumiałaś.Karolina mów.
-Zrozumiałam,że popełniłam największy błąd mojego życie zrywając z tobą.Myślałam,że wszystko już poszło w niepamięć,że zapomniałam jak było kiedy byliśmy razem tak bardzo szczęśliwi-przerwałem jej.
-Czy ty zwariowałaś.Czy ty wiesz jak ja cierpiałem po naszym rozstaniu,a ty teraz mówisz mi,że żałujesz jeszcze powiedz,że chciałabyś to naprawić-powiedziałem jej prosto w oczy co o tym myślę.
-Tak właśnie tak.Chciał bym,abyś rozważył tą sprawę.Nie wiem jak jest między tobą,a Wiktorią,wiem tylko tyle,że nie chcę cię ponownie skrzywdzić,więc daje ci czas.
-Jaki czas?Jeśli nie chciała byś mnie nie skrzywdzić to byś mi tego nie mówiła,a Wiktorię kocham najbardziej na świecie.To ona pokazała mi czym jest prawdziwa miłość-powiedziałem stanowczo.
-Nie pamiętasz jak było nam dobrze-mówiła patrząc mi głęboko w oczy.
-Karolina to już było i przypominam ci,że to ty wszystko zepsułaś.Wybacz,ale muszę już iść-powiedziałem i chcąc już odchodzić poczułem,że Karolina łapie mnie za rękę.
-Możemy jeszcze to naprawić.Daj mi szansę-powiedziała obracając mnie w swoją stronę.
-Nic nie da się już naprawić.
-Uwierz mi da się-odpowiedziała i nawet nie wiem kiedy jej usta zbliżyły się do moich warg i pocałowały je namiętnie.
Z początku stawiałem opór,ale później nie wiem dlaczego zapomniałem,że przede mną stoi Karolina,a nie Wiktoria,lecz przez cały ten czas trwania pocałunku zapomniałem o tym co się dzieje.
Dopiero po kilku sekundach się ocknąłem:
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytałem.
-Chciałam,abyś sobie przypomniał jak to było.
-I co jesteś z siebie zadowolona.Gratuluje.Zawsze chciałaś abym przez ciebie psuł sobie życie-powiedziałem odchodząc od niej w stronę wyjścia z hotelu.
-Andrzej!-zakrzyczała.
-Zostaw mnie w spokoju już wystarczająco namieszałaś mi w głowie-powiedziałem i już nie usłyszałem odpowiedzi wyszedłem po prostu z hotelu chciałem sobie to wszystko przemyśleć.

(strój Wiktorii na podróż)

**
Z perspektywy załamanej Wiktorii:
Popłakana wbiegłam do pokoju i pakując walizki szukałam odpowiedniej godziny autokaru do Bełchatowa.Załamana założyłam na siebie kurtkę i biorąc walizkę do ręki wyszłam z pokoju,
a potem z hotelu.Autobus miałam za 15 minut,więc szłam szybko,a łzy spływały mi po policzku jedna po drugiej.Cały czas miałam w głowie ten okropny widok.Wsiadłam w pociąg i jechałam przed
siebie.Nie mogłam uwierzyć,że to prawda.Jechałam przeglądając nasze wspólne zdjęcia z wesele Justyny,z naszego wspólnego wypadu na plażę itp.Nie potrzebnie,ale jak tylko chciałam z nich
wyjść to coś mówiło mi "nie,nie rób tego" .Autobus na szczęście dojechał szybko,więc w Bełchatowie byłam za jakieś 50 minut.Wzięłam taksówkę i pojechałam do swojego bloku.W drodze postanowiłam,że pojadę do rodziców weszłam tylko do siebie,aby spakować więcej rzeczy i przebrać się w coś cieplejszego,bo strasznie zmarzłam.Przebrałam się i wyszłam z mieszkania.Postanowiłam,że pojadę samochodem,bo nie było już autobusów do Krynicy.Specjalnie wyłączyłam telefon,aby Andrzej nie mógł się do mnie dodzwonić.W tej chcwili chciałam o nim po prostu
zapomnieć:
-Dobrze wiedział,że kocham go całym sercem.Dlaczego on mi to robi-myślałam w drodze do rodziców.
Na razie nie zawiadomię Oliwii o tym co się stało.Nie mam siły na to,ale jak trochę ochłonę to od razu do niej zadzwonię,bo tylko ona mnie teraz zrozumie.Do Krynicy zostało mi jeszcze
trochę drogi,a najgorsze było to,że już się zaciemniało,a ja nie lubię prowadzić samochodu gdy jest ciemno.Postanowiłam,że zatrzymam się na kawę ona doda mi energii.

**
U Andrzeja:
Spacerowałem bardzo długo,musiałem przemyśleć to wszystko co się stało.Dziwiło mnie tylko czemu Wiki nie dzwoni,przecież ona należy do osób niecierpliwych.Gdy robiło się już ciemno
i zimno postanowiłem,że już wrócę,a po drodze pomyślę czy mówić Wiktorii o tym co się stało.Wiem,że nie będzie to proste,ale nie umiem jej okłamywać.Z tą myślą doszłam do hotelu,a potem windą na piętro gdzie znajdywał się nasz pokój.Zdziwiło mnie,że w mieszkaniu nie były zapalone światła,bo przecież było już ciemno.Przez pierwszę kilka sekudnd pomyślałem,że
wyszła gdzieś,ale zobaczyłem,że jej walizki zniknęły.Nie mogłem w to uwierzyć.Czyżby ona widziała to co było w holu?Zadawałem sobie pytania na które nie umiałem odpowiedzieć.
Próbowałem się do niej dodzwonić,ale jej telefon nie odpowiadał.Pobiegłem do recepcji może oni coś wiedzą:
-Przepraszam panią,mogę zadać pani dość głupie pytanie?-spytałem zdyszany.
-Proszę-odpowiedziała zmieszana.
-Nie widziała pani przypadkiem mojej partnerki-myślałem,że spale się ze wstydu.
-Czy chodzi o tą kobietę co z panem przyjechała.Trochę niższa od pana,ładna brunetka?-dopytała.
-Tak właśnie o nią pytam-potwierdziłem.
-Oddała kartę i razem z walizką wyszła,pomogłam?-spytała.
-A wiem pani o której dokładnie?-zapytałem.
-Jakoś ok.16-powiedziła.
-Bardzo dziękuję-powiedziałem i pobiegłem do pokoju w celu spakowania swoich walizek.-Nie mam szans żeby ją złapać.Jest już 18:15,ale kto nie ryzykuję nie piję szampana-myślałem pakując walizki.
Szybko zbiegłem na dół i oddałem kartę do pokoju.Wpakowałem się do samochodu i wyruszyłem w drogę do Bełchatowa.
 

 **
U Wiki:
Dojeżdżałam do mojego domu rodzinnego i martwiłam się co będzie gdy mama zobaczy mnie w progu jej drzwi.Pewnie będzie zadawać mnóstwo pytań,ale ja nie mam pojęcia jak na nie odpowiem.
Już jestem,serce zaczyna mocniej bić (jak zawsze gdy czegoś się boję),ale może nie będzie tak źle.Podchodzę do drzwi z dwoma walizkami.Dzwonek rozległ się po całym mieszkaniu i słyszę
kroki:
-Kochanie? Nie więżę?-powiedziała mam łapiąc się za głowę.
-Tak mamuś.Przyjmiesz swoją córkę,ale proszę cię nie zadawaj mi na razie żadnych pytań.Wszystko wytłumaczę ci później.Obiecuje-powiedziałam i przytuliłam się do niej.
-Oczywiście kochanie.Wchodź do środka-wpuściła mnie.
-Gdzie tata?-spytałam.
-W salonie-odpowiedziała.
-Mówi sam do siebie?-zadałam jeszcze jedno pytanie ściągając kurtkę.
-No właśnie nie-odparła mama dziwnym tonem,a ja weszłam już do salonu.
-Łukasz?-moje oczy nie wierzyły w to co widzą.
-Wiktoria?-zapytał równie zdziwiony.
-Skarbie co ty tu robisz?-wyrwał się tata.
-Przyjechałam do swojego rodzinnego domu-powiedziałam najjaśniej jak tylko umiałam.
-Ale dlaczego?-tego się spodziewałam.
-Mietek pytania i odpowiedzi potem-powiedziała mama ratując mnie z trudnej sytuacji.
-Jak się cieszę,że jesteś-powiedział tata tuląc mnie do siebie.
-Tato ja też-powiedziałam odwzajemniając uścisk.
-Kochanie zostawmy dzieci samych,a my chodźmy przygotować kolację-powiedziała mama.
-Dobrze-zgodził się tata.
-Oj Wika jak ja cię dawno nie widziałem-odezwał się Łukasz.
-Ja też,ale cieszę się,że cię widzę-powiedziałam i poczułam,że jego ciepłe ramiona przytulają mojego zmarzniętego ciała.
-Ja też się bardzo cieszę-powiedział mi do ucha.
-Przyjechałaś samochodem?-spytał.
-Tak,nie miałam już żadnego autobusu-powiedział odkładając torebkę na fotel.
-Strasznie się zmieniłaś.Nie wyglądasz jak Wiktoria,którą znałem dawniej-przyznał przybliżając się do mnie.
-Ty też się zmieniłeś-przyznałam.
-Na długo przyjechałaś?-spytał.
-Zależy od sytuacji-powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Mam nadzieję,że nie żywisz do mnie urazy za to co się stało.Nie zasługiwałem na taką kobietę jaką jesteś,i pewnie dlatego zostałem sam-powiedział to co od dawna chciałam od niego usłyszeć.
-Nie jestem pamiętliwa,więc jak dla mnie możemy być przyjaciółmi-zaproponowałam podając rękę.
-Jesteś niesamowita-powiedział podając mi swoją dłoń.
Po tym geście poszliśmy na kolację,którą przygotowała mama z tatą.Dalej nie mogłam zapomnieć o tym co się stało,ale to miejsce może mi w tym pomóc.


*******************************************************
Miałam dziś wenę,więc mam nadzieję,że się wam podoba.Komentujcie proszę,bo strasznie zależy mi na waszej opinii :D :D

4 komentarze:

  1. smutny ten rozdział ale pisz dalej. Mam wielką nadzieję że wszystko skończy się Happy edn-em

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby sobie wszystko wyjaśnili i żeby dalej byli razem... Tylko by ten Łukasz nie namieszał jej w głowie tak jak Karolina Andrzejowi.. Mam nadzieję, że następny za nie długo :)

    OdpowiedzUsuń