Bohaterowie

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Liebster Award 2

Zasada:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na  pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz wybrane osoby (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im  pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Pytania dla mnie od Julita Witkowska: 
1. Ulubiony sportowiec? 
2. Ile masz wzrostu?
3. Ulubiony klub?  
4. Ulubiona książka?
 5. O czym marzyłaś/eś jako dziecko?
6. Co lub kto nakłonił cię do założenia bloga?  
7.Kto jest twoim życiowym autorytetem?

Odpowiedzi:
1.Oczywiście jest nim Andrzej Wrona.
2.172 cm (wiem jestem mała).
3."Jedno serce,jedno bicie,Skra Bełchatów ponad życie"
4."Ania z Zielonego Wzgórza".
5.Już jako mała dziewczynka gdzieś tam marzyłam o pojechaniu na mecz,lecz wiadomo jak każdy w dzieciństwie zmieniał swoje marzenia i tak naprawdę co tydzień one były inne.
6.Sama podjęłam taką decyzję.
7.Skoro ulubiony sportowiec to Andrzej Wrona to z autorytetem nie może być inaczej. 

Nominuję:
http://kochamsiatkowke.blogspot.com/2015/04/rozdzia-xvii-swiateczna-goraczka.html
http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/2015/04/rozdzia-13-ostatni.html


Moje pytania do nominowanych blogów:
1.Kiedy zorientowałeś/aś się,że siatkówka to twoje życie?
2.Czy byłeś/aś na meczu siatkarzy lub jakimś innym?  
3.Kogo cenisz i kto jest twoim siatkarskich autorytetem?
4.Czy jest jakiś inny sport oprócz siatkówki,który lubisz?
5.Kto jest twoim "ulubieńcem"?
6.Czy ćwiczysz może siatkówkę?
7.Jakie zdanie masz na temat WF? Czy lubisz brać w nich udział?
8.Jaki jest twoja ulubiona bitwa Kłos vs Wrona?
9.Ulubiony klub?
10.Przymiotniki,którymi opisałbyś/ła swojego siatkarskiego "ulubieńca"?

Liebster Award

Zasady:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na  pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz wybrane osoby (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im  pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Pytania dla mnie od Handballowa na zawsze:

1. Jako dziecko o czym marzyłeś /łaś?
2. Ile czasu poświęcasz na blogu?
3. Czy ktoś cię nakłonił do pisana czy sama zechciałaś/ łeś pisać ?
4. Kogo podziwiasz i za co ?
5. Życiowy autorytet?
6. Co sądzisz o "energetykach"?
7.Czego Ci brakuje?
8. Czy znasz sportowca któremu odbiła "sodówka"
9. Jest sportowiec którego nie cierpisz?
10. Oglądasz Igłą Szyte, Kłos vs Wrona , czy Kadziu project?
11. Ulubiony klub ?
 
Odpowiedzi:
1. Już jako mała dziewczynka gdzieś tam marzyłam o pojechaniu na mecz,lecz wiadomo jak każdy w dzieciństwie zmieniał swoje marzenia i tak naprawdę co tydzień one były inne.
2.Staram się mu dawać mój cenny czas,ale z dnia na dzień jest go coraz mniej,a szczególnie teraz kiedy do wakacji zostało dokładnie 60 dni .Jako uczennica klasy 2 gimnazjum przystąpiłam do testów próbnych,które niestety ważą moją ocenę na koniec roku z pisanych przedmiotów. Nie mogę sobie pozwolić na zawalenie ich, dlatego tego czasu jest mało.
3.To była moja decyzja i mam nadzieję,że słuszna.
4.Kogo podziwiam? Oczywiście,że Andrzeja Wronę za trud poświęcony temu co robi. Podoba mi się też jego zaangażowanie w fundację "Herosi" i właśnie dlatego cenie go jako człowieka.
5. Mówiąc szczerze to jest ich dużo,bo cała drużyna wraz z sztabem szkoleniowym,ale jeśli musiałabym wybrać tylko jeden to ponownie padłby Andrzej Wrona.
6.Nic nie sądzę. Każdy ma swoje zdania,na które ja nie przywiązuje specjalnej uwagi.
7.Myślę,że mam wszystko co mi potrzeba w życiu i nie chciałabym go zmieniać.
8.Może kogoś tym urażę,ale jest nim Piotr Żyła.
9.Nie,nie ma takiego,gdyż każdego cenię za serce,które wkłada do tego co robi.
10.Oczywiście,że tak i myślę,że każdy zawzięty kibic oglądał kiedyś chociaż jeden z odcinków.
11. "Jedno serce,jedno bicie, Skra Bełchatów ponad życie".
 
Nominuję:

Moje pytania do nominowanych blogów:
1.Kiedy zorientowałeś/aś się,że siatkówka to twoje życie?
2.Czy byłeś/aś na meczu siatkarzy lub jakimś innym?  
3.Kogo cenisz i kto jest twoim siatkarskich autorytetem?
4.Czy jest jakiś inny sport oprócz siatkówki,który lubisz?
5.Kto jest twoim "ulubieńcem"?
6.Czy ćwiczysz może siatkówkę?
7.Jakie zdanie masz na temat WF? Czy lubisz brać w nich udział?
8.Jaki jest twoja ulubiona bitwa Kłos vs Wrona?
9.Ulubiony klub?
10.Przymiotniki,którymi opisałbyś/ła swojego siatkarskiego "ulubieńca"?



 

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 54 "Kolejne odwiedziny"

**
U rodziców Andrzeja:
-Naprawdę świetnie pani gotuję-odpowiedziała pomagając zanosić pani Zofii talerze po obiedzie.
-Dziękuję,ale to naprawdę nic takiego- odpowiedziała skromnie.
Pomogłam pozmywać po wspólnym posiłku i ponownie zasiedliśmy przy stole,aby jeszcze trochę  porozmawiać,bo było już dość późno,a ja chciałam wrócić do Bełchatowa jeszcze przed północą,gdyż czekała mnie jutro krótka zmiana w pracy. Podczas naszej dyskusji na temat Andrzeja gdy miał nie całe 2 lata usłyszałam,że mój telefon dzwoni,więc przeprosiłam wszystkich i wyszłam do innego pomieszczenia,aby nie przeszkadzać w rozmowie:
-Wiktoria?-usłyszałam dobrze mi znany głos.
-No cześć Oliwia, co tam u was?.
-A dziękuję,wszystko jak zarazie dobrze,właśnie jesteśmy w drodze do hotelu,a wy jeszcze u rodziców Andrzeja?-zapytała.
-Tak,ale zamierzamy za chwilę już wracać,bo muszę jutro iść do pracy-odpowiedziałam.
-Cześć Wiki-usłyszałam Karola,który chyba coś jadł.
-Cześć i smacznego-odpowiedziałam.
-Dziękuję-powiedział po czym dał nam już spokój.
-Co tam u was tak zabawnie?-spytała Oliwia po usłyszeniu śmiechów,które dobiegały z salonu.
-Rodzice Andrzeja nie oszczędzają go. Znam już chyba wszystkie jego historie z dzieciństwa-wytłumaczyłam.
-Ooo biedny-odpowiedziała ze śmiechem w głosie-Dobra Wiki ja kończę,bo za chwilę będziemy na miejscu. Wy jedźcie ostrożnie,ucałuj tam wszystkich i pozdrów
-Dziękujemy,a wam życzę fajnej zabawy i od wszystkich również pozdrowienia i całusy. Do zobaczenia za tydzień-odpowiedziałam po czym się rozłączyłam i wróciłam do towarzystwa.
-Oliwia i Karol przysyłają całusy-powiedziałam siadając znowu na swoje miejsce obok Andrzeja.
-Dolecieli już?-spytał pan Józef.
-Tak,właśnie są w drodze do hotelu-odpowiedziałam.
-Mamo my będziemy się już zbierać,wiesz Wiki jutro do pracy ja rano trening i rozumiesz napewno-powiedział Andrzej wstając z krzesła.
-No tak,obowiązki wzywają,ale musisz kiedyś zabrać Wiktorię i przyjechać do nas na dłużej,bo nie ukrywam strasznie ją polubiłam-powiedziała pani Zofia.
-Ja również i panią i pana polubiłam i mam nadzieję,że za niedługo się zobaczymy-odpowiedziałam żegnając się z nimi całusem w policzek.
-Andrzej musisz słuchać się swojej kobiety-poparł mnie tata Wronki.
-Tak wiem tato wiem,ale to nie jest takie łatwe.
-Kochanie jedź ostrożnie i napisz do nas jak dojedziecie-powiedziała pani Zofia.
-Ależ oczywiście mamo-odpowiedział Andrzej łapiąc mnie za rękę i wyszliśmy z domu.
Po kolejnym pożegnaniu się z rodzicami Andrzeja wsiedliśmy do samochodu  i ruszyliśmy w powrotną drogę do Bełchatowa.

**
Przed moimi drzwiami:
-Nie mogę wejść,prawda?-spytał patrząc na mnie.
-Gdyby nie to,że jest już trochę późno,a ja chce się wyspać na jutro to pewnie bym Cię wpuściła,ale rozumiesz. Chce odpocząć-odpowiedziałam całując go.
-A zobaczymy się w ogóle jutro?-spytał.
-Przecież nie ma takich dni żebyśmy się nie widzieli-odpowiedziałam otwierając drzwi.
-W sumie to może i  masz rację-odpowiedział dając mi całusa na pożegnanie i szepnął do ucha ciche "dobranoc".
-Andrzej!-zakrzyczałam jeszcze żeby mnie usłyszał .
-Tak?-odwrócił się.   
-Dziękuję za dzisiaj-powiedziałam posyłając mu całusa.
-No co ty, to ja powinienem Cię przeprosić,że Cię zostawiłem i nie słyszałem twoich krzyków-oznajmił.
-Dziękuję-powtórzyłam się.
-Dobranoc-odpowiedział jeszcze raz i pocałował mnie  po czym znikł za drzwiami swojego mieszkania
 Po wejściu do mieszkania nie zastanawiając się poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. W czasie gdy zmywałam makijaż myślałam o dzisiejszym zdarzeniu przy tej nieszczęsnej kwiaciarni. Starałam się nie zaprzątać tym głowy,ale nie było to łatwe. Gdy wychodziłam z łazienki z telefonem w dłoni zobaczyłam,że dostałam wiadomość od zapisanego w moim telefonie "Misiek":

"Chciałem jeszcze raz napisać Ci dobranoc i miłego dnia kotek"  
Z uśmiechem na ustach odpisałam mu szczere "dziękuję" i położyłam się. Jak zawsze przed snem sprawdziłam Facebooka i Instagrama.

**
Rano u Wiktorii:
Obudzona przez budzik,który zadzwonił o równej 8,wstałam i przeciągając się poszłam do kuchni,aby zjeść śniadanie. Dziś postanowiłam,że zjem je w piżamie. Po posprzątaniu po sobie, poszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Dzisiaj postawiłam na strój wygodny. Przygotowana do wyjścia sprawdziłam jeszcze czy moje kwiatki nie potrzebują wody i spokojnie mogłam wyjść z domu.



******************************************************
Przepraszam was kochani za tak krótkie coś,ale nie dość,że nie mam weny to jeszcze mam chory (prawdopodobnie stłuczony,albo coś gorszego) nadgarstek i trudno mi jest pisać <3 proszę o komentarze,bo myślę,że mnie docenicie mimo tego,że jest krótki i nieciekawy

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 53 "Dzień wyjazdu"

**
U Wiktorii rano o godzinie 7:00,trzy dni później,czyli dzień wyjazdu:
Zaczynałam dzisiaj na uczelni bardzo wcześnie,ale dobrze,że się tak złożyło,bo będę mogła jechać z Oliwią i Karolem na lotnisko pożegnać się z nimi. Po wyłączeniu budzika i obudzeniu wszystkich swoich mięśni,wstałam i dość radosnym krokiem ruszyłam do toalety,aby przygotować się na dzisiaj. Wybrałam sobie taki strój,żeby było mi wygodnie przez cały dzień,bo wrócę do domu dopiero wieczorem. Dobrze,że jutro nie mam zajęć lecz nie spędzę tego całego dnia z Andrzejem,bo mam jutro pracę.Myślałam kończąc brać prysznic. Po zakończeniu porannej toalety wyszłam z łazienki zupełnie inna niż do niej weszłam. Następnie szybkie,ale pożywne śniadanie i mogłam wychodzić.

**
Rano u Karola i Oliwii(perspektywa Oli):
Wstałam dzisiaj trochę wcześniej niż chciałam,bo z nerwów przed wyjazdem nie mogłam spać.Nie wiem dlaczego, ale cała byłam w nerwach chyba czułam,że to taka pierwsza wspólna podróż z Karolem.
Jak wspomniałam wcześniej obudziłam się o wczesnej porze.Nie chciałam budzić Karola,bo jeszcze smacznie sobie spał.Poszłam do łazienki wzięłam ciepły prysznic i zrobiłam sobie makijaż.Po tych czynnościach założyłam ubrania i wzięłam się za śniadanie.Gdy na stole było już wszystko gotowe,postanowiłam już obudzić Karola,bo była już  8, a o 11:30 Andrzej  miał być po nas,aby zawieść nas na lotnisko do Warszawy.Przy okazji  mieli odwiedzić rodziców Andrzeja:
-Kochanie obuć się już-powiedziałam głaszcząc Karola po policzku.
 -Ty już nie śpisz?-powiedział łapiąc mnie w tali i przyciągając do siebie.
-Uważaj, bo spadnę na ciebie-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-To co,chciałbym żebyś się jeszcze koło mnie tu położyła.
-Tak,oczywiście,ale jest już trochę  późno.
-To która jest godzina?-spytał przecierając powieki.
-Coś po 8,ale wiesz,że ja wolę zrobić coś szybciej i mieć czas na coś dodatkowego jak droczenie się z tobą-odpowiedziałam.
-Dobra,dobra już wstaję-odparł i skierował się do łazienki.
-No i takie podejście to ja rozumiem,ale pośpiesz się,bo śniadanie czeka-powiedziałam idąc za nim.
-Dobrze,szefowo.
On poszedł do łazienki,aby nadrobić to co ja już zrobiłam wcześniej. Na szczęście zrobił to szybko i mogliśmy zjeść razem śniadanie. Po jego zjedzeniu Karol pomógł mi posprzątać wszystko ze stołu. Wybiła godzina 10:20 i ja coraz bardziej zaczęłam się stresować. Karol mnie uspokajał i mówił, żebym się nie denerwowała. Niespodziewanie ktoś zadzwonił do drzwi,więc poszłam je otworzyć:
-Andrzej,która ta godzina?-spytałam patrząc na zegarek,którego nie miałam nawet na ręce.
-Oliwka,nie denerwuj się tak,wpadłem tylko na kawkę,bo nudziło mi się samemu w domu-wytłumaczył się,kładąc ręce na moje ramiona.
-Powiedz mi,dlaczego ja się tak denerwuję?-spytałam wpuszczając go do środka.
-Nie wiem,ale napewno to minie-odpowiedział ściągając bluzę.
-Siema stary-powiedział Karol z luzem w głosie.
-Witam,ty też tak wariujesz?-spytał.
-Ja wcale nie wariuje,ja tylko się stresuję,a to co innego-powiedziałam wstawiając wodę na kawę.
-Dobrze,już Cię nie denerwuję-powiedział Andrzej kierując się do kuchni.
-Dziękuję,ależ ty dobry-odpowiedziałam puszczając w jego stronę szyderczy uśmiech.
-Spakowani?-zapytał zmieniając temat.
-Tak już wczoraj się spakowaliśmy,a powiedz mi co z Wiką?
-Zgarniemy ją z pod uczelni-odpowiedział.
-Pewnie jedzie tylko dlatego,że chce się z nami pożegnać. O jaka ona dobra-powiedział Karol zajmujący sobie miejsce przy stole.
-Tak to też,ale planujemy,że po tym jak was odstawimy na lotnisko odwiedzimy moich rodziców,bo przecież dawno się z nimi nie widziałem-wytłumaczył.
-No trochę czasu to mało powiedziane,też chętnie bym ich odwiedził-powiedział Karol uśmiechając się do mnie.
-Co Ci chodzi po głowie?-spytałam wnioskując po jego uśmiechy,że coś ma na myśli.
-Musimy ich kiedyś odwiedzić,bo dom Andrzeja to mój drugi dom-powiedział patrząc na Andrzeja.
-Napewno się ucieszą-oznajmił Andrzej.
Czas do wyjazdu zleciał mi w miłym towarzystwie. Rozmawiałam z chłopakami o wszystkim,a zarówno o niczym. Cieszyłam się,że w końcu nadszedł ten moment, w którym wychodzimy z domu,aby zaraz po tej czynności skierować się z walizkami do samochodu Andrzeja.

**
Z perspektywy Wiktorii:
Skończyłam właśnie zajęcia i nie zwlekając wyszłam z uczelni,aby jeszcze przeze mnie Oliwia z Karolem nie spóźnili się na samolot. Na moje szczęście właśnie w tym samym momencie co wyszłam oni podjechali po mnie. Zauważyłam Andrzeja i Karola w przodzie w okularach, wyglądali bardzo ładnie. Podbiegłam do auta i weszłam do tyłu po stronie pasażera:
-Witam wszystkich-powiedziałam zapinając pasy.
-Witamy-odpowiedział Karol.
-Cześć misia-mówiłam przytulając się z nią na przywitanie.
-No hej-odpowiedziała dość spokojnym tonem jak na nią.
-Cześć kochanie-powiedziałam dając mu całusa w policzek,bo tylko taką miałam możliwość.
-Hej skarbie-odpowiedział lecz dalej zachował twarz dobrego kierowcy.
-A ja to co,niewidzialny?-spytał Karol odwracając się do tyłu.
-Powiedziałabym,że najlepsze zostawiam na koniec,ale wiesz,że nie mogę-powiedziałam mu na ucho po czym on jak i ja zaczęliśmy się śmiać.
W czasie drogi na lotnisko ja z Oliwią rozmawialiśmy na damskie tematy,a Andrzej z Karolem jak pewnie się domyślacie wręcz przeciwnie. Od czasu do czasu wtrącałyśmy się z Oli do ich rozmowy,ale po jakimś czasie nasuwał się znienacka inny jakiś nie zrozumiały temat dla żeńskiej części podróży i znowy rozmawialiśmy oddzielnie:
-Nie jesteście głodni?-spytał Karol.
-Oj zjadłbym coś dobrego-mówił Andrzej skupiony na drodze.
-Mam w torbie kanapki,chcecie?-spytała Oliwia patrząc na torbę.
-Kochanie u Andrzeja coś dobrego to zapiekanka,hot-dog lub hamburger-odpowiedział Karol patrząc na Andrzeja,a Andrzej na niego.
-A wcale,że nie. Z chęcią zjem Oliwki kanapkę-oznajmił zaskakując Karola.
-Ja nie wiem,ale z nim coś jest nie tak-mówił Karol pokazując palcem na Wronkę.
-Zapewniam Cię Karol,że wszystko w porządku,mam ochotę na kanapkę,więc skorzystam z okazji i sobie ją zjem-odparł Andrzej zatrzymując się.
-I oby tak dalej Andrzej-odpowiedziałam głaszcząc go po głowie.
-Pantoflarz-powiedział Karol biorąc od Oliwii przekąskę.
-A ty niby co? Powiedziałeś tak,bo sam chciałeś zjeść coś z KFC-powiedział Andrzej biorąc pierwszy gryz.
-No dobra przyznaję się-powiedział Karol po czym dostał nie miłe spojrzenie od Oliwii,ale zaraz załagodził sprawę.

**
Na lotnisku (perspektywa Wiktorii):
-No to co,czas się pożegnać-powiedział Andrzej oddając walizkę Oliwii.

-Będę tęsknić-powiedziała Oliwia kierując te słowa w moją stronę.
-Daj spokój to tylko tydzień,a poza tym i tak zapomnisz o mnie,bo będziesz miała napewno co tam robić-odpowiedziałam przytulając się do niej mocno.
-Obiecuję,że będę dzwonić i,że o tobie nie zapomnę głuptasie-oznajmił uśmiechając się do mnie.
-Karol to o której macie samolot powrotny?-spytał Andrzej.
-O 16:45 będziemy w Warszawie,ale dlaczego pytasz?-zapytał Karol.
-No jak to po co, przecież nie będziecie ciągli z buta aż z Warszawy-oznajmił Andrzej śmiejąc się.
-Nie będziesz specjalnie przyjeżdżał po nas i tak jestem Ci dłużny przysługę,że nas zawiozłeś,a po powrocie do Polski pojedziemy taksówką do Bełchatowa?-oznajmił Karol po czym Andrzej zrobił wielkie oczy.
-Będziesz jechał 161 kilosów taksówką?-zapytał zdziwiony.
-No tak,a co raz się żyję-odparł Karol obejmując ramieniem Oliwię,stojącą obok niego.
-Mówisz serio?-zapytał Andrzej dla pewności.
-Jeszcze nie wiem,ale dam Ci znać dzień przed odlotem,a poza tym mamy wtedy trening,a nie możesz przecież go opuścić tylko przez to,że musisz po nas przyjechać-odrzekł Karol poprawiając włosy.
-W takim razie będę czekał na twoją odpowiedź,a teraz chodź się pożegnamy-powiedział Andrzej.
-Haha no dobra-odpowiedział Karol.
-To co Oliwka miłych chwil w tym Paryżu,bo zapewniam Cię,że takie będą-powiedział Andrzej tuląc ją mocno.
-No dziękuję i też tak myślę-odpowiedziała dając mu jeszcze całusa w policzek.
-Wiki no chodź tu do mnie-odparł Karol otwierając ramiona.
-Idę,już idę-odpowiedziałam uśmiechając się do niego i wpadając w niego.
-Powodzenie wiesz z czym i mam nadzieję,że tego nie zapomniałeś-powiedziałam muna ucho w czasie gdy Oliwia rozmawiała jeszcze z Andrzejem.
-Też mam taką nadzieję-odpowiedział śmiejąc się cichutko.
-Nie żartuj, ja myślę,że nie stchórzysz i wrócisz z tego Paryża jako zaręczony-powiedziałam cichym tonem.
-Ja nigdy nie tchórze-odpowiedział po czym jeszcze raz mnie przytulił.
-Dobra uciekajcie już,bo się spóźnicie-powiedział Andrzej.
-Tak masz rację,chodźmy już Oliwia-powiedział Karol patrząc na zegarek.
-W takim razie chodźmy-powiedziała posłusznie-Wiki zadzwonię jak tylko będziemy na miejscu.
-Czekam-powiedziałam machając jej, po czym razem z Karolem znikli w tłumie osób.
Razem z Andrzejem wyszłam z lotniska i skierowaliśmy się na miejsce gdzie zaparkowaliśmy samochód:
-To co teraz do moich rodziców-powiedział otwierając mi drzwi.
-Tak,ale pomyślałam,że można by było kupić twojej mamie jakieś kwiaty,ucieszyła by się-odpowiedziałam wsiadając do samochodu.
-A wiesz,o tym samym myślałem i jest taka dość dobra kwiaciarnia chyba 2 kilometry przed domem moich rodziców,więc się możemy w niej zatrzymać i kupić ładny bukiet-odpowiedział po zajęciu miejsca kierowcy.
-A dla twojego taty?-spytałam poprawiając wygląd.
-Nie martw się o tym też pomyślałem i  mam małe co-nieco w bagażniku-oznajmił uśmiechając się.
Po jego odpowiedzi ruszyliśmy w drogę,aby za jakieś kilkanaście minut zawitać w drzwiach rodziców Andrzeja.

**
W kwiaciarni:
-Słucham w czym mogę pomóc-powiedział miły stary pan.
-Poszukujemy niewielkiego bukietu może być z tulipanów-odpowiedział Andrzej patrząc na dziwnie zachowującego się kolesia,który mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Mamy teraz na miejscu tylko żółte,czy odpowiada panu?-spytał szukając wzrokiem innych kolorów kwiatów.
-Tak,oczywiście-odpowiedział po czym przybliżyłam się do niego.
-W takim razie musi dać mi pan chwilkę pójdę na zaplecze,bo tam powinny być te z tych ładniejszych-oznajmił sprzedawca i zniknął za drzwiami przez,które wyszedł dziwnie zachowujący się mężczyzna.
-Przepraszam czy ja mam coś na twarzy,bo gapi się tak pan,jak by człowieka nie widział-powiedziałam lekko już zdenerwowana tą sytuacją.
-Grzeczniej proszę-odpowiedział oschle.
-Nie mam takiego zamiaru,kochanie poczekam na zewnątrz-odpowiedziałam patrząc na niego przez cały czas.
-Dobrze-powiedział Andrzej,który dobrze wiedział,że nie musi się odzywać,bo sama dam sobie z nim rady,ale widziałam po nim jak nie mógł już wytrzymać.
Wyszłam z kwiaciarni i oddychając dość świeżym powietrzem jak na Warszawę oparłam się o samochód:
-Zobaczymy czy teraz też będziesz mieć taki nie wyparzony język-powiedział głos przed chwilą słyszany,musiał wyjść zapleczem żeby teraz tu przy mnie stać.
-Nie przypominam sobie kiedy to my przeszliśmy na ty-odpowiedziałam wyglądając za Andrzejem.
-Szybko nie wyjdzie to stary dziadek,który bardzo się guzdra-mówił patrząc na mnie.
-W takim razie może pójdziesz i mu pomożesz,bo jakoś nie mam ochoty z tobą rozmawiać-powiedziałam kierując się w stronę drzwi od samochodu.
-Czemu tak szybko uciekasz-powiedział grodząc mi drogę.
-Szukasz guza?-mówiłam wymierzając dobrze cios na jego policzku,ale ona złapał mi dłoń.
-Coś mi się nie wydaję-odpowiedział uśmiechając się.
-Puść,bo zacznę krzyczeć,chcesz tego?-ostrzegałam go.
-A spróbuj tylko..
-Nie boję się ciebie-mówiłam otwierając usta w celu wykrzyczenia głośnego "Andrzej",ale nie udało mi się to,bo on szybko zakrył mi usta.
-Nie jesteś taka sprytna na jaką wyglądasz-powiedział puszczając mi obleśnego buziaka po czym nie myśląc ugryzłam go w rękę i pomyślałam fujj.
-Oo ty...
-No dokończ-mówiłam wykręcając mu rękę-I co głupio Ci teraz-powiedziałam lekko puszczając.
-Teraz Ci nie daruję-odpowiedział rzucając się na mnie,a ja wyczuwając go odsunęłam się troszkę w prawo,a on wleciał w dość wysokie auto Andrzeja.
-Zabierasz się za dziewczynę,a sam zachowujesz się gorzej niż laska bez mózgu.
-Mówisz tak,bo wiesz co to znaczy-odpowiedział chamsko.
-Jakimi argumentami potwierdzisz swoją tezę,co?-spytałam patrząc na niego z obrzydzeniem.
-Gdybym Cię znał napewno zgromadziłbym ich dużo.
-Ale na szczęście mnie nie znasz i tego się trzymajmy- powiedziałam klepiąc go w ramię i otwierając drzwi chciałam już wsiąść,ale on nie przepuścił.
-I co myślisz,że sobie tak poprostu wejdziesz?-spytał przybliżając się do mnie bardzo blisko.
-Odejdź,albo przytnę Ci palce,wybieraj-nie rezygnował.
-Co tam mi z tych palców-mówił przez cały czas patrząc na moje usta.
-Jeśli po twojej pustej głowie chodzą te myśli,które myślę,że chodzą na twoim miejscu bym z nich zrezygnowała,bo kiedyś ten pan skończy kasować te kwiatki-mówiłam chcąc się od niego odsunąć,ale nie mogłam,gdyż mnie zablokował z wszystkich stron.
-To prawie zdążymy-mówił zbliżając swoją okropną twarz coraz bliżej mnie.
-Dlaczego to robisz,będziesz miał z tego satysfakcję,hhh?-próbowałam wpłynąć na jego psychikę.
-No nie daj się prosić-mówił patrząc mi w oczy,a ja czekałam tylko aż Andrzej już przyjdzie.
-Nie wiem skąd biorą się tacy ludzie jak ty,ale wiem jedno,że nie pozwolę na to,żebyś mnie pocałował-mówiłam wyrywając się,ale na darmo.
-Takie dziewczyny lubię-oznajmił mówiąc mi na ucho.
-Proszę Cię,puść mnie i nie rób sobie ani mi problemów-nie miałam już siły się z nim droczyć.
-Nie wiem co masz na myśli mówiąc "sobie".
-Andrzej proszę Cię wyjdź-zaczęłam krzyczeć.
-Przez te drzwi słabo słychać-mówił ściskając mnie jeszcze mocniej.
-Wiesz co o tobie myślę?
-Nie wiem,ale napewno się dowiem.
-Jesteś obleśnym samcem,który nie traktuję kobiet na powarznie,ale wręcz przeciwnie,dlatego żadna Cię nie chce i próbujesz mnie wziąć na siłę,ale ja Ci się nie dam,bo prędzej...-nie zdążyłam dokończyć,bo on przybliżył się do mnie jak najbliżej mógł i prawie wyszedł mu jego plan,ale Andrzej wyszedł w końcu z tej cholernej kwiaciarni i oderwał go ode mnie po czym lewy sierpowy i zbok leży:
-I spróbuj jeszcze kiedykolwiek o niej pomyśleć,a nie będziesz miał życia-powiedział Andrzej dobijając go jeszcze.
-A co ty sobie myślisz,że nie mogłem sobie na chwile jej użyczyć?-spytał ocierając nos z krwi.
-Nie jestem niczyją własnością,a już napewno nie twoją-oznajmiłam i wymierzyłam mu jeszcze jeden cios w twarz.
-Koleś jeśli nie chcesz zginąć na tym marnym parkingu to wstań i zejdź mi z oczu,bo dostaniesz jeszcze raz tylko,że o wiele mocniej-ostrzegł go,bo wiedział,że odpuści.
-Dobra,dobra już idę,ale nie zapomnę tego co było-powiedział w moją stronę.
-Słucham?-spytał Andrzej podciągając go do góry za zakrwawioną bluzę.
-To co słyszałeś-dopowiedział i wyrwał się mu po czym znikł za budynkiem.Andrzej chciał go jeszcze dopaść,ale nie pozwoliłam mu na to:
-Andrzej daj spokój-powiedział zatrzymując go.
-Wszystko dobrze?-spytał tuląc mnie.
-Nie nawiedzę mojej twarzy,bo dla takich jak on to wizytówka,którą jak na ten czas chcę się pozbyć-mówiłam tuląc się do niego w te odpowiednie ramiona,które koją mój ból i uspokajają mnie.
-Nie mów tak, to przykre,że prawie każdy patrzy na twarz,ale zapewniam Cię,że dla mnie ważne jest to co masz w sercu-mówił łapiąc mnie za rękę.
-Wiem kochanie,wiem-odpowiedziałam wtulając się w niego.
-Pójdę na niego donieść do tego sprzedawcy,chcesz?-spytał otwierając mi drzwi.
-Nie,jeźdźmy już stąd,proszę-mówiłam całując go,bo chciałam zapomnieć o sytuacji,która miała przed chwilą miejsce.
-Dobrze-odpowiedział zamykając drzwi.
Gdy Andrzej wsiadł zobaczyłam jeszcze tą twarz, z która przed chwilą miałam do czynienia:
-Andrzej!-wyrwałam się-Nie możemy tak tego zostawić,on nie może traktować tak dziewczyn.
-To co mam wrócić?
-Nie,nie zostawiaj mnie-powiedziałam.
-Tata napewno będzie wiedział jak on się nazywa,bo zna tu wszystkich,więc razem z nim się tym zajmiemy,a teraz jedźmy już,bo te kwiatki nie wyglądają za ładnie,z resztą ty też zesmutniałaś,jak mogę poprawić Ci humor?-spytał.
-Poprostu mnie pocałuj-powiedziałam uśmiechając się po czym wtopiłam się w jego usta.
Gdy wyjeżdżaliśmy,aby zamknąć jego temat pokazałam mu grzecznie fucka i pojechaliśmy w stronę domu rodzinnego Andrzeja.




*********************************************************
Myślę,że rozdział się wam podoba <3 dziękuję za tak rewelacyjne wyświetlanie :*

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 52 "Diament miłości"

**
Następny dzień, u Wiki rano:
Obudziłam się dosłownie minutę przed budzikiem,gdy do mojej sypialni wpadły pierwsze promyki słońca. Po wyłączeniu budzika,wstałam i odsuwając zasłony stwierdziłam,że to będzie dobry dzień. Wczoraj dobrze bawiłam się z naszą paczką. Wróciliśmy coś koło 23,żebym mogła wyspana wstać o 7:30. Z myślami "jak to będzie,czy dam radę" szłam powolnym krokiem do toalety,aby tam się odświeżyć i przygotować na dzisiejszy dzień. Strój na rozpoczęcie roku akademickiego miałam już wybrany, czekał na mnie w garderobie. Wykąpana wysuszyłam włosy,które następnie wyprostowałam. Wzięłam się za zrobienie makijażu,który będzie mi towarzyszył przez dzisiejszy dzień. Po zakończeniu prac w łazience, poszłam założyć ubrania.
Po dziesięciu minutach byłam już w pełni gotowa,mogłam stwierdzić,że lepiej czuję się w spodniach niż w spódnicy. Byłam tak zdenerwowana,że nie czułam głodu,więc nieodpowiedzialnie wypiłam na pusty żołądek tylko kawę. Na spokojnie usiadłam przy stole i pijąc ją odczytywałam wiadomości,które po kolei do mnie dochodziły. Pierwszy oczywiście od Andrzeja:

Kochanie powodzenia <3 chciałbym dać Ci kopniaka na szczęście,ale nie mogę,bo jestem na treningu i nie mam jak. Czekaj na mnie przy uczelni,a obiecuję,że po Ciebie przyjadę i zabiorę Cię na śniadanie,bo znając Ciebie,nic nie zjadłaś ;**

Kolejny od Oliwii,która podobnie jak ja denerwowała się wyjazdem i czy mi się uda:

Powodzenia,jestem z tobą <33 Karol śle buziaki i trzyma mocno kciuki :)

Późniejsze od rodziców i innych graczy Skry,poznanych na urodzinach Oliwii i meczach na których bywałam. Po wypiciu kawy,udałam się znowu do łazienki,ponieważ musiałam wymyć zęby. Nadszedł czas na wyjście z domu,aby się nie spóźnić już pierwszego dnia. 

**
U Andrzeja na treningu:
-Andrzej skup się na grze,jak Cię proszę-powiedział trener podając mi piłkę.
-Trenerze,on ciałem jest tutaj,a myślami daleko stąd,więc nic trener nie poradzi-wtrącił Karol, chichocząc pod nosem.
-Andrzej!-zakrzyczał Wojtek.
-Tak?-odpowiedziałem po ocknieniu się.
-Dobra Andrzej idź się czegoś napij i jak do nas wrócisz to dopiero wtedy możesz wejść na boisko,okej?-spytał Falasca.
-Dziękuję za wyrozumiałość-powiedziałem kierując się w stronę ławki na której miałem usiąść.
-Dalej,dalej,nie obijamy się-powiedział uśmiechając się do mnie.
Chwilkę posiedziałem na ławce i próbując wyłączyć myśli,chciałem skupić się na tym co teraz się dzieje. Nie mogę zawalić tego treningu,bo przecież za każdym razem muszę walczyć o miejsce w szóstce na kolejnym meczu.

**
U Oliwii w czasie gdy Wika dochodzi do miejsca uczelni:
Nie dość,że cały czas myślałam o Wiktorii,to jeszcze stresowałam się wyjazdem,który już za 3 dni. Postanowiłam,że umilę sobie jakoś czas i wybiorę ubrania,które ze sobą zabiorę. Przekopywałam w ubraniach jakoś około godziny i nie wiem czy połowa z nich mi odpowiadała. Myślałam sobie "co ja wezmę,przecież nic mi nie pasuję,wszystko co mam,albo jest nie w modzie,albo poprostu mi nie odpowiada". Pomyślałam,że jak tylko Wiki wróci to muszę wybrać się z nią na zakupy,bo tak nie może być.

**
Po wyjściu z uczelni:
Mogłam odetchnąć z ulgą. Poznałam nowe twarze,całkiem sympatyczne. Najbardziej do gustu przypadła mi jedna dziewczyna, Kasia. Z zachowania bardzo podobna do mnie i właśnie dlatego dobrze się mi z nią rozmawiało. Chwilkę poczekałam na Andrzej,który obiecał przyjechać po mnie. On zawsze dotrzymuję słowa:
-Cześć kochanie-powiedziałam wchodząc do jego samochodu, po czym mocno go przytuliłam.
-Ooo,a co to tak dzisiaj czule?-zapytał śmiejąc się.
-Zawsze jest czule-odpowiedziałam całując go jeszcze w policzek.
-Tak,ale dzisiaj jakoś wyjątkowo-stwierdził.
-Dziękuję za wsparcie.
-Nie ma za co,ale opowiadaj jak było?-spytał zniecierpliwiony.
-No wiesz...myślałam,że będzie gorzej,ale mogę powiedzieć Ci,że nie było tak źle-oznajmiłam po czym odetchnęłam głęboko.
-Napewno zaaklimatyzujesz się w tym środowisku i będziesz najlepsza-odpowiedział wprawiając w ruch silnik.
-Tak,teraz przede mną całe 5 lat kształcenia,ale będziesz mógł powiedzieć,że masz mądrą dziewczynę-mówiłam uśmiechając się do niego.
-Dla mnie nawet bez dalszej nauki jesteś najmądrzejsza na całym świecie,ale nie będę Ci truł,bo chcę żebyś była szczęśliwa.
-Dziękuję,jesteś kochany-odpowiedziałam po czym ruszyliśmy w stronę małej restauracji,gdzie mieliśmy coś zjeść.
W drodze do miejsca wyżej wspomnianego,zadzwoniła do mnie Oliwia z pytaniem co i jak? Poinformowałam ją,że wszystko poszło po mojej myśli. Poprosiła mnie jeszcze czy bym nie mogła wybrać się z nią na zakupy,bo narzeka na brak ubrań na wyjazd. W pierwszej chwili odmówiłam,bo nie chciało mi się za bardzo chodzić po sklepach,ale czego nie robi się dla najlepszej przyjaciółki:
-Andrzej?-powiedział uśmiechając się do niego.
-Nie,mieliśmy spędzić te południe razem,bo dobrze wiesz,że mam wieczorem trening-odpowiedział kiwając głową.
-No,ale...
-Nie ma żadnego,ale-zawzięcie upierał się przy swoim.
-Proszę Cię,kochanie-głaskałam go po policzku.
-Dla wszystkich w około masz czas,ale dla swojego faceta jakoś nie chcesz go znaleźć-mówił stanowczo.
-Nie prawda-protestowałam.
-To kiedy ja mogę Cię przytulić i powiedzieć "teraz nigdzie mi nie uciekniesz.Nikomu Cię nie oddam"-mówił parkując samochód.
-Choćby i nawet teraz-odpowiedziałam odpinając pasy.
-Dobrze wiesz,że chodzi mi o dłuższą chwilę-powiedział.
-Kiedy nie masz treningu popołudniu?-spytałam wysiadając z samochodu.
-Po jutrze-stwierdził łapiąc mnie za rękę.
-No i super. Ja mam wtedy tylko jeden wykład wcześnie rano,to będziemy mieć czas tylko i wyłącznie dla siebie,obiecuję-odpowiedziałam całując go w policzek.
-W takim razie trzymam Cię za słowo,aa nie powiedziałaś mi czy poznałaś kogoś nowego o płci przeciwnej?-zapytał otwierając mi drzwi.
-Poznać,że tak z bliska jeszcze nie,ale poznałam Kaśkę-mówiłam wchodząc do środka.
-Co to ma znaczyć,jeszcze nie?
-Ojj daj spokój-powiedziałam wybierając stolik.
Po zjedzeniu czegoś ciepłego, Andrzej odwiózł nas do domu. Musiałam się spieszyć,bo byłam omówiona na 16 z Oliwią,a chciałam się jeszcze przebrać,bo bolały mnie już nogi od tych szpilek. Gdy weszłam do domu była dokładnie 15:45,a wiec prawie starczyło mi czasu na przebranie się w coś o wiele wygodniejszego. Kiedy zakładam na siebie nowy stój zdałam sobie sprawę,że teraz mój związek z Andrzej musi zdać test. Ja nie będę miała dla niego tyle czasu,on dla mnie z resztą też,bo coraz więcej ćwiczy i poświęca się siatkówce jak tylko może. Te myśli towarzyszyły mi do godziny 16 kiedy to czekałam na Oliwię,która miała po mnie przyjechać. 

**
U Oliwii przed zaplanowanymi zakupami:
Byłam już gotowa do wyjścia,czekałam tylko kiedy wróci Karol,bo chciałam powiedzieć mu,że obiad ma w lodówce,musi sobie go tylko przygrzać. 
Niestety się nie doczekałam,więc zostawiłam mu karteczkę na lodówce,bo to pierwsze miejsce do którego udaję się po wejściu do mieszkania. Napewno poszedł gdzieś z chłopakami i padł mu telefon,ale to nic,bo nie mieliśmy dzisiaj żadnych planów.

**
Przed blokiem Wiktorii:
Czekałam już na Oliwię,która zaraz się pojawiła:
-No hej-powiedziałam wsiadając do samochodu i dając jej całusa w policzek na powitanie.
-Dzięki,że mnie z tym sama nie zostawiłaś-odpowiedziała po przywitaniu się ze mną.
-No co ty nie ma sprawy,sama przy okazji coś sobie kupię-stwierdziłam.
W czasie drogi do galerii rozmawialiśmy o moim dzisiejszym dniu,który jeszcze się nie skończył. Nawinął się także temat podróży.

**
U Karola:
Zaraz po treningu udałem się do galerii. Wyjazd do Paryża to tylko część niespodzianki urodzinowej. To właśnie tam zamierzam poprosić Oliwkę o rękę. Dobrze wiem,że to właśnie z nią chcę przeżyć całe życie.
Nie mówiłem nic Oli o galerii,bo chciałem powiedzieć jej,że trening się przedłużył. Musiałem wyrobić się w czasie,bo mieliśmy jeszcze wieczorem wylać kolejne poty,a nie chcę go opuścić,więc nie tracąc czasu udałem się do jubilera. 


**
U dziewczyn z perspektywy Wiktorii:
Po jakże udanych zakupach przysiadłyśmy z Oliwią na chwilę w kawiarence na kawę i ciastko,był to nasz przywilej po udanym shopingu. Rozmawiałyśmy na różne tematy,ale głównym był tydzień w Paryżu:
-Oliwia???-wyrwałam się.
-No co?-powiedziała kończąc jeść ciasto.
-Przyszło mi coś do głowy-oznajmiłam.
-Nie strasz mnie,co takiego-powiedziała po czym wzięła w dłoń filiżankę kawy,aby się jej napić.
-A może Karol chce Ci się oświadczyć w tym Paryżu?
-Hahaha no co ty?-zakrztusiła się.
-No nie wiem,ale jest to możliwe,nie uważasz?
-Nie,nie uważam tak,nawet nie przyszło mi to głowy.
-A co by było gdyby...?
-Powiedziałabym tak-odpowiedziała odkładając filiżankę.
I na tym temat się urwał. Postanowiłyśmy przejść się jeszcze do drogerii,aby w pełni wyposażyć walizkę Oliwii. Zakupiłyśmy wszystkie potrzebne jej rzeczy i opuściłyśmy sklep:
-Wiki ja muszę do toalety-powiedziała Oliwia.
-Dobrze,to ja na Ciebie tutaj poczekam-odpowiedziałam,odbierając od niej torby z jej zakupami.
-Okej,wracam za chwilę-odpowiedziała i znikła za drzwiami toalety.
Kiedy siedziałam na pufie zauważyłam dobrze znaną mi twarz. Był to Karollo,który wychodził z jubilera wraz z małym pudełeczkiem. Dobrze się mu przyjrzałam i był to napewno on. Weszłam do sklepu z którego wyszedł Karol pod pretekstem zakupu pierścionka:
-Przepraszam,bardzo spodobał mi się pierścionek,który zakupił ten pan,który dosłownie przed chwilką stąd wyszedł-powiedziałam uśmiechając się do niej.
-Tak bardzo miły młodzieniec,który poszukiwał pierścionka zaręczynowego dla swojej wybranki-oświeciło mnie.
-Aha bardzo dziękuję za informacje-powiedziałam i szybkim krokiem wyszłam z jubilera tak,aby Oliwia mnie nie zauważyła.
Na moje szczęście, nic nie podejrzewała,bo nic nie zobaczyła:
-Wracamy?-spytałam.
-Tak,możemy już wracać. Pewnie spieszy Ci się do Andrzej?-zapytała odbierając swoje torby.
-W zasadzie to nie,możemy iść jeszcze na buty-zaproponowałam tak,aby nie spotkać się z Karolem gdzieś na parkingu.
-Dobry pomysł,ale czy Andrzej nie będzie miał Ci nic do zarzucenia,że tak długo Cię nie ma?-spytała śmiejąc się.
-Oni maja jeszcze wieczorem jeden trening,więc nawet nie zauważy,że jeszcze nie wróciłam-wytłumaczyłam.
 -W takim razie idziemy-odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Odciągałam czas tak,aby Karol mógł spokojnie wrócić do domu po treningu. Siedziałyśmy w galerii do godziny 20:30. Czas szybko nam zleciał,jedyne co nam przeszkadzało to lekki głód,który nam doskwierał. Nie chciałyśmy już nic jeść z fast foodów,gdyż byłyśmy wczoraj,a co za dużo to nie zdrowo. Oliwia podwiozła mnie pod blok,a sama pojechała już do siebie. Zadyszana wbiegłam na moje piętro i odkładając zakupy do mojego mieszkania zobaczyłam,że klucze do drzwi Andrzeja zostały z zewnętrznej strony. Nie myśląc wparowałam do niego.

**
U Andrzeja w domu,gdy Karol odwiedził go po treningu (perspektywa Wronki):
-Napijesz się czegoś?-spytałem Karola,gdy razem weszliśmy do kuchni.
-Nie,dzięki przyszedłem do Ciebie w zasadzie po to,by coś Ci pokazać i poznać twoje zdanie-powiedział grzebiąc w kieszeni bluzy.
-No, co takiego?
-Co o nim myślisz?-spytał otwierając małe czerwone pudełeczko w kształcie serduszka.
-To dla mnie?-spytałem ironicznie.
-Nie,żartuj sobie Andrzej,serio się pytam co o tym myślisz-powiedział kładąc pudełeczko na stół.
-Co ja o tym myślę?-mówiłem patrząc się na niego, równocześnie na pierścionek.
-Andrzej nie uwierzysz...kuuupiłam spodnie-powiedział Wiktoria,która nie mogła oderwać wzroku od pierścionka.
-Naprawdę kochanie,czyli zakupy zaliczasz do udanych?-spytał Andrzej,a Karol dyskretnie schował pudełeczko.
-Chłopaki,nie musicie się kryć. Widziałam Cię Karol jak wychodziłeś od jubilera,więc proszę pokaż mi to cudeńko-mówiła podchodząc do nas.
-Wiki powiedz proszę,że Oliwia nic nie widziała-powiedział ze strachem w głosie.
-Spokojnie była w tym czasie w toalecie-uspokoiła go.
-Ufff to dobrze,a teraz powiedz co o nim myślisz,bo Andrzej dużo mi nie pomógł-stwierdził dając jej go do rąk.
-Nie dziwię się,a co do pierścionka to jest przepiękny,jak na faceta to gust masz niezły-oznajmiła podając mu go.
-Dzięki kochanie,wiesz...
-Karol nie spodziewałam się tego po tobie,zaskoczyłeś mnie,pozytywnie oczywiście-powiedziałam przytulając go. 
Kazałam Karolowi wracać już do domu,aby Oliwia się nie denerwowała,a sama jeszcze zostałam u Andrzeja,nacieszyć się nim,bo jutro nie będziemy się zbyt długo widzieć.

*********************************************************
Jeśli się wam podobało zostawcie jakieś miłe słowa w komentarzu <3 zachęcam do śledzenia tego co się dzieje z bohaterami,mogę wam zdradzić,że czekają nas trudne momenty :*  
Ps zmieniłam numerowanie rozdziałów,bo jakoś wolę teraz arabskie :)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział LI "Przez żołądek do serca"

**
U Wiktorii:
Około godziny 12 obudziłam się po wczorajszej jakże długiej i wyczerpującej imprezie.Tak naprawdę obudził mnie telefon,który pokazywał,że dostałam SMS'a od Andrzeja:

Nie wiem jak ty,ale ja przed chwilką dopiero wstałem i mam ochotę na późne śniadanie. Zapraszam Cię,więc do mnie na wspólny posiłek. Zawsze jemy u Ciebie,dlatego właśnie dzisiaj ja będę gotował.    
                                                                                                                              Kocham :**

Oczywiście się zgodziłam,bo szczerze mówiąc nic mi się dzisiaj nie chciało,a już napewno siedzieć w kuchni. Z uśmiechem na twarzy wstałam z łóżka i jeszcze ostatni raz przecierając oczy skierowałam się do łazienki,aby wykonać codzienny rytuał. Kiedy byłam już gotowa ubrana,wykąpana i pomalowana zobaczył,że na zegarku widnieje godzina 13.
Nie chciałam żeby Andrzej czekał na mnie długo,więc ruszyłam w stronę torebki,bo tam miałam klucze,nucąc piosenkę,która krążyła mi po głowie od kilku dni. Gdy drzwi Andrzeja się otworzyły z wielkim uśmiechem na twarzy się z nim przywitałam. On również z wielkim bananem na 
ustach ucałował mnie na powitanie:
-A co ty dzisiaj taka szczęśliwa?-spytał zamykając za mną drzwi.
-W zasadzie sama nie wiem dlaczego,ale od twojej wiadomości lepiej mi się patrzy na dzisiejszy dzień-odpowiedział po czym poczułam jakiś piękny zapach dochodzący z kuchni.
-Co tak węszysz?-spytał zabawnie.
-Zaskakujesz mnie każdego dnia bardziej i jeszcze więcej,powiedz co tak ślicznie pachnie?-zapytałam gilgocząc go lekko w brzuch.
-Kanapka z łososiem wędzonym, jajkiem i rukolą,jadłaś kiedyś?-spytał prowadząc mnie do stołu.
-Zawstydzasz mnie,powiedz kiedy udało Ci się to wszystko zrobić,przecież wstałeś o tej samej godzinie co ja-dziwiłam się.
-Dla chcącego nic trudnego,przyznaje się,że już wczoraj wpadłem na ten pomysł i wszystkie potrzebne produkty zakupiłem wcześniej-tłumaczył się odsuwając mi krzesło,abym mogła usiąść.
-A skąd miałeś pewność,że się zgodzę?
-Wziął bym Cię wtedy na moje jakże słodkie oczy-zaczął mrugać powiekami.
-Tak masz rację,ja nie umiem Ci odmówić,ale nie przeszkadza mi to,bo niczego nie żałuję-oznajmiłam patrząc jak sam siada na przeciwko mnie.
W czasie śniadania-obiadu dużo się śmieliśmy. Jeszcze takiego posiłku nie miałam odkąd jestem w Bełchatowie.
Po zjedzeniu i posprzątaniu Andrzej zaproponował kawę,którą z chęcią wypiłam:
-To co,ja będę już szła,muszę się przygotować. Wiesz już jutro mój wielki dzień-odpowiedział wstając z kanapy.
-Oczywiście,że pamiętam,ale nie idź jeszcze proszę Cię-odpowiedział łapiąc mnie za rękę.
-I co będziemy robić?-zapytałam wahając się pomiędzy zostaniem u niego,a wróceniem do mieszkania.
-No jeszcze nie wiem,ale się coś wymyśli-oznajmił.
-No nie wiem...
-Nie daj się prosić.
-Wiem co możemy robić-powiedziałam z powrotem siadając na kanapie obok Andrzeja.
-Słucham?-powiedział śmiejąc się z mojej uległości.
-Może wybierzemy się z Oliwią i Karolem gdzieś na miasto na przykład do MC'Donalds ,bo przecież jadą już za kilka dni do Paryża i nie będziemy się widzieć,co ty na to?
-W sumie nie zły pomysł,ale nie wiem czy będą chcieli-oznajmił poprawiając poduszkę.
-To kto dzwoni,ja czy ty?-zapytałam.
-Mogę ja,bo jak ty zaczniesz rozmawiać o naszym spotkaniu to skończysz na wyjeździe do Paryża,a wasza rozmowa będzie trwała dobrą godzinę-odpowiedział wyciągając z kieszeni telefon.
-Dobrze...
Po kilku sekundach wyczekiwania w słuchawce usłyszał głos Kłosa:

-Siema stary-przywitanie.
-Siemka,czego chce?-spytał.
-Dzwonię z pewną propozycją-oświecił go.
-Zamieniał się w słuch-odpowiedział.
-Wiki pomyślała żebyśmy razem spędzili dzisiejszy wieczór w Macu,cała nasza czwórka-wyjaśnił.
-W zasadzie nie mamy żadnych planów na dzisiaj,ale poczekaj chwilę spytał się Oliwii to wtedy dam Ci stu procentową odpowiedź.
-Okey to w takim razie czekam na wiadomość-powiedział po czym się rozłączył.
-I co?-spytałam zniecierpliwiona.
-Miał zapytać się o zdanie Oliwki i dać mi znać w SMS,więc czekamy-odpowiedział.
-Dlaczego Oliwki ,do mnie nie mówisz w zdrobnieniach?-zapytałam śmiejąc się i przybliżając się do niego.
-A co zazdrosna jesteś?
-A jeśli tak to co?
-Nic Wikusiu, nic-powiedział śmiejąc się i całując mnie w czoło.
-Chyba Ci odpisał.
-Masz rację-odparł patrząc na telefon:

Bardzo chętnie się wybierzemy :) Mamy ochotę na wspólne wyjście. Proponuję godzinę 17 na rynku. Napisz czy wam odpowiada.

-Karol proponuje godzinę 17 na rynku-poinformował mnie.
-Mi odpowiada,tylko nie możemy przesadzać,bo chcę jutro jakoś wyglądać-oznajmiłam.
-Spokojnie,wyrobimy się przed północą-odpowiedział.
Dałem znać Karolowi,że nam jak najbardziej odpowiada zaproponowana godzina i,że cieszymy się z naszego wypadu.Dochodziła godzina 16,więc postanowiłam,że o 16:10 wrócę do siebie ubrać się w coś cieplejszego żeby nie zmarznąć i nie być chora.Zostało mi niecałe 15 minut do wyjścia od Andrzeja,a więc postanowiliśmy,że pomogę mu wybrać jakiś strój żeby ładnie wyglądał. Zaprosił mnie do swojej garderoby i muszę przyznać,że nie jest w niczym gorsza od mojej,wręcz przeciwnie miał w niej większy porządek ode mnie i to mnie zdziwiło:
-Dlaczego ty masz wszystko poukładane tak idealnie,a ja nie?-spytałam śmiejąc się.
-Nie wiem,może dlatego,że ja w ubraniach prywatnych chodzę tak bardzo rzadko,bo najczęściej ubieram się w dresy i koszulki ze Skry i reprezentacji.
-No,ale to jest nie możliwe,kurcze-odpowiedziałam patrząc na koszulki ułożone równo w kostkę.
-No już tak nie przesadzaj,mam tak jak sobie na to zapracuję-odpowiedział przeglądając spodnie,które mógłby dzisiaj założyć.
-Tak samo jak w garderobie twojej mamy,pamiętam,ona też miała wszystko ładnie,nie to co ja-oznajmiłam.
-Może...coś w tym jest,ale teraz powiedz w czym byś mnie chciał dzisiaj zobaczyć?-spytał.
-Tobie we wszystkim jest ładnie i w ogóle jesteś bardzo,bardzo przystojny-powiedziałam przejeżdżając mu po plecach palcem wskazującym.
-Ty mi komplementy?
-Od czasu do czasu trzeba Ci to uświadomić,że wszystkie dziewczyny wzdychają do twojego zdjęcia,a ty musisz pamiętać,że masz mnie-pokazałam na siebie palcem.
-Ależ oczywiście,nie patrzę na inne tylko na Ciebie-odpowiedział uderzając mnie palcem w nos.
-No ja myślę-powiedział patrząc na zegarek-O kurcze jak późno,ja już będę szła,bo się nie wyrobię.
-To w takim razie widzimy się za kilkanaście minut przy twoich drzwiach,tak?-spytał.
-Właśnie tak,to do później-odpowiedziałam i całując go lekko w policzek znikłam za drzwiami garderoby,aby móc skierować się do drzwi wejściowych.

**
Weszłam do siebie i odkładając klucze i telefon na komodę przy drzwiach zorientowałam się,że muszę dość sprawnie się przebrać,aby zdążyć na ustaloną godzinę. Wparowałam do swojej wcześnie napisanej "nie dość czystej" garderoby i zaczęłam szukać odpowiedniego i zarazem wygodnego stroju na nasz ostatni wypad przed wyjazdem gołąbeczków. 
Poszło mi to sprawnie i w niecałe 20 minut byłam prawie gotowa. Zostało mi jeszcze dobranie torebki i butów,ale to akurat błahostka w porównaniu do stroju. Makijaż był już zrobiony wcześniej,więc nie musiałam się z nim męczyć.

**
U Oliwii przed wyjściem:
Nad strojem nie zastanawiałam się długo,bo nie była to jakoś szczególna okazja. 
 Po krótkim prysznicu wskoczyłam w wcześniej wybraną stylizację i kończąc makijaż byłam zadowolona z efektów mojej pracy:
-Karol jesteś już gotowy,bo ja już tak-odpowiedziałam.
-Już od kilkunastu minut i siedzę znużony na tej kanapie przeglądając stare aktualności na Fb i Instagramnie,ale to nic-odpowiedział blokując telefon.
-Kochanie,ale patrz jak ładnie wyglądam-skromna jak zawsze ja.
-Wcale,że nie ładnie-oznajmił wstając z kanapy i przeciągając się,bo zdrętwiał. 
-Nie?-spytałam patrząc na siebie w lustrze.
-No tak. Nie wyglądasz ładnie tylko pięknie,opłacało się czekać-powiedział podchodząc do mnie.
-Nie strasz mnie tak,bo zawału dostanę i co-powiedziałam zakładając kurtkę tak samo jak Karol.
-Chodźmy już,bo Andrzej z Wiką będą czekać i jeszcze będzie im zimno.
-No tak,idziemy już-powiedziałam łapiąc kawałek metalu w dłoń i wyszliśmy z mieszkania.

**
Z perspektywy Wiktorii :
Dojechaliśmy właśnie na umówione miejsce i czekaliśmy na Karola i Oliwie,bo jeszcze nie przyjechali. Była dokładnie 17:07, bo taką właśnie godzinę pokazywał mój telefon:
-Oni nie byli by sobą gdyby się nie spóźnili,prawda? -zapytałam Andrzej podskakując z zimna.
-Znając Oliwie to napewno ona siedziała w łazience,a biedny Karol musiał na nią czekać-odpowiedziałam przytulają się do niego,bo i mi zrobiło się troszkę chłodniej.
-Ooo jadą,nareszcie.
Wzrok Andrzeja jak zawsze niezawodny dobrze widział samochód Karola,który parkuje zaraz obok auta Wronki:
-Dłużej się nie dało?-wtrącił Andrzej.
-Też się cieszę,że Cię widzę-odpowiedział Karol podchodzący do mnie wraz z Oliwią.
-To moja wina,przyznaje się,ale Wiki napewno mnie rozumie-oznajmiła witając się ze mną 
-Tak no pewnie, że cię rozumiem-po tych słowach poszliśmy na miejsce spotkania.
Czas nam leciał bardzo szybko a ja musiałam powoli się zbierać no bo jutro pierwszy dzień na studiach.Bardzo się stresuje, ale staram się o tym nie myśleć.



************************************************************************************
Tamten był krótki więc ten jest długi :) Proszę o komentarze <3

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział L "Urodzinowe wspomnienia"

Impreza trwała w najlepsze (perspektywa Wiktorii):
-Może czas na otworzenie prezentów jubilatko?-powiedział ktoś z gości.
-Bardzo chętnie-powiedziała uradowana.
Oliwia dostała dużo upominków, ale widać było, że najbardziej do jej gustu trafiły dwa:
-Matko...Dziękuje!!!-zaniemówiła wpadając mi w ramiona na widok nowej lustrzanki.
-Nie ma za co, dla Ciebie wszystko-powiedział Andrzej przytulając ją tak mocno, że aż ja i Karol zrobiliśmy się zazdrośni.
-No, ale jeszcze jeden został-przypomniała jej Wiktoria.
-Hmm... Ciekawe od kogo?-powiedział Karol uśmiechając się do Oliwii i puszczając jej oczko.
Przez kilka minut wpatrywała się w swój prezent, gdy nagle Karol nie wytrzymał i spytał:
-Podoba Ci się ?
-Nie...
-Nie? Jeśli chcesz to mogę wymienić.
-Daj mi dokończyć. Nie wiem co powiedzieć...
-Po prostu mnie pocałuj-oznajmił otwierając ramiona.
-Z miłą chęcią-powiedziała wpadając w niego i namiętnie go całując.
-Dobra, dobra dość tego dobrego może zdmuchniesz świeczki ?-zaproponowałam wnosząc tort do salonu.
-Jejku ja nie wiem jak wam za to podziękować-mówiła przez łzy.
-Halo, kochanie nie płacz-przytuliła się do Karola.
-Przepraszam, ale jeszcze nigdy nie miałam tak wspaniałych przyjaciół, żeby zadbali o każdy szczegół tego przyjęcia.
-Nie masz za co przepraszać,wszyscy tutaj chcą dla Ciebie jak najlepiej-powiedziała Mariusz.
-No to Oliwia co takiego dostałaś,że aż tak się wzruszyłaś?-spytała Paulina.
-Od mojego najlepszego chłopaka na całym świecie dostałam bilety do Paryża,ponieważ tak strasznie chcę tam pojechać,a on jak zawsze dobrze mnie słucha i w ogóle jest przekochany -powiedziała z płaczem w głosie.
Po tych jakże wzruszających wydarzeniach nadszedł czas na zdmuchniecie świeczek i pokrojenie tortu. Niespodziewanie,kiedy wszyscy dobrze się bawiliśmy ktoś zapukał do drzwi. Każdy był zaskoczony, z wyjątkiem Karola,który zerwał się z miejsca i szybkim krokiem ruszył w kierunku korytarza.Byli to państwo Winiarscy,którzy dostali późne info od chłopaka Oliwii o planowanej imprezie:
-Sto lat,sto lat,sto lat,sto lat,niechaj żyje nam-Winiar nie był,by sobą gdyby czegoś nie zaśpiewał.
-Witam,witam i o zdrowie pytam-zaśmiał się Karollo -Zapraszam do środka.
-Dziękujemy-powiedziała Dagmara jednocześnie wchodząc do wewnątrz mieszkania,
-Ja jestem Michał,a to moja przepiękna żona Dagmara-powiedział Winiar do Oliwii,która wstała z kanapy,aby się przywitać.
-Miło mi poznać,jestem Oliwia-oznajmiła podając dłoń.
-A tutaj dla Ciebie taki mały upominek-powiedziała Dagmara uśmiechając się do niej.
-Bardzo dziękuję,ale jak dowiedzieliście się o moich urodzinach?-spytała zapraszając ich gestami do salonu,gdzie wszyscy już na nich czekali.
-Właśnie nie wiem jak mogliście o mnie zapomnieć,przecież o mnie nie da się zapomnieć-mówił obużony Michał wchodząc do pomieszczenia w,którym trwała impreza.
-Sama tego nie rozumiem-odpowiedziała Oliwia odkładając prezent od Winiarskich.
Dobrze,że Michał ze swoją żoną zaszczycił nas swoją obecnością,bo z nimi było jeszcze bardziej zabawnie i każdy dobrze się bawił.Około godziny pierwszej Wlazły z Pauliną opuścili nasze mieszkanie,gdyż Arek został w domu z opiekunką i chcieli już do niego wracać.Oliwia pożegnała się z nimi,podziękowała za prezent i opuścili mieszkanie. Paulina nie piła,więc mieli jak i czym wrócić się do domu.Impreza skończyła się o godzinie 3,gdyż Winiar ze swoimi żartami wrócili do domu.Gdyż ja podobnie jak żeńskie grono gości nie piłam alkoholu to mnie kopnął ten zaszczyt odwiezienia wszystkich gości do mieszkań.Andrzej został, aby pomóc posprzątać resztki z imprezy.

Z perspektywy Oliwii:
-I jak się podobały urodziny ?-spytał Andrzej.
-Zapewniam was,że były to najlepsze urodziny w moim życiu-powiedziałam poprawiając im włosy.
-A który z prezentów podoba Ci się najbardziej?-zapytał Karol podchodząc do mnie i puszczając mi oczko.
-Nie potrafię wybrać-oznajmiłam po krótkim rozmyśleniu.
-Dzięki-powiedział ironicznie Kłos.
-No wiesz... Nie chce Cię urazić, że nasz jest lepszy-powiedział chichocząc Wronka.
-Haha chciałbyś.
-Chłopaki, mniej gadania więcej sprzątania.Patrzcie ile nam tego jeszcze zostało.
-No, dobrze-powiedzieli znużeni.
Gdy Wika wróciła pomogła nam posprzątać, bo z chłopakami nam nie szło. Kiedy skończyliśmy Wiktoria z Andrzejkiem wrócili do siebie, a ja z Karolem postanowiliśmy przy pierwszej w tym dniu lampce wina porozmawiać o naszym wyjeździe za nie cały tydzień:
-Cieszysz się, że spełniłem twoje marzenie?
-Oczywiście, że tak i ciesze się jeszcze, że w czasie jego spełniania będziesz obok mnie-oznajmiłam patrząc w jego szaro-zielone oczy.
-Będę kontynuował ich spełnianie oraz będę patrzył jak się rozwijają.
-A co z twoimi marzeniami?-spytałam.
-Jedno z moich największych marzeń już się spełniło.
-Mistrzostwo Świata?
-Nie.Poznanie takiej dziewczyny jak ty-stwierdził, a ja się zarumieniłam.
-Czyli jakiej?
-Najcudowniejszej na świecie-powiedział a ja go przytuliłam i pocałowałam jego policzek kilka razy.
-Ciesze się, że cię mam.Pamiętam jak poszłam z Wiktorią do centrum handlowego wtedy właśnie po raz pierwszy Cię zobaczyłam i marzyłam o tym, aby spotkać Cię jeszcze raz-zwierzałam się.
-A czy ty pamiętasz, gdy spotkaliśmy się po raz drugi?
-Tak to było tego samego dnia wieczorem. Nawet nie wiesz jak żałowałam, że nie wzięłam od Ciebie numeru telefonu-wyznałam mu prawdę.
-Ze mną było tak samo,ale przypomniałem sobie co stało się parę chwil temu,że moje ust pocałowały
dziewczynę o której od popołudnia cały czas myślę.

-Jak miło. Słodko, że myślałeś o mnie od południa-powiedziałam kładąc mu się na kolanach.
-Jak bym mógł nie myśleć o tak pięknej kobiecie jaką jesteś.Już wtedy wiedziałem, że za jakiś czas będziemy sobie tak siedzieć i wspominać-mówił bawiąc się moimi włosami, bo wiedział, że ja to uwielbiam.
Później kilka czułych słów i Karol już widział, że powoli zasypiam, więc delikatnie uniósł moje ciało ze swoich kolan i zaniósł mnie do sypialni po czym sam się położył.

***************************************************************
Przepraszam, że taki krótki :) Mam nadzieje, że małe wspomnienia nakłonią was do komentowania <3