Bohaterowie

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział LI "Przez żołądek do serca"

**
U Wiktorii:
Około godziny 12 obudziłam się po wczorajszej jakże długiej i wyczerpującej imprezie.Tak naprawdę obudził mnie telefon,który pokazywał,że dostałam SMS'a od Andrzeja:

Nie wiem jak ty,ale ja przed chwilką dopiero wstałem i mam ochotę na późne śniadanie. Zapraszam Cię,więc do mnie na wspólny posiłek. Zawsze jemy u Ciebie,dlatego właśnie dzisiaj ja będę gotował.    
                                                                                                                              Kocham :**

Oczywiście się zgodziłam,bo szczerze mówiąc nic mi się dzisiaj nie chciało,a już napewno siedzieć w kuchni. Z uśmiechem na twarzy wstałam z łóżka i jeszcze ostatni raz przecierając oczy skierowałam się do łazienki,aby wykonać codzienny rytuał. Kiedy byłam już gotowa ubrana,wykąpana i pomalowana zobaczył,że na zegarku widnieje godzina 13.
Nie chciałam żeby Andrzej czekał na mnie długo,więc ruszyłam w stronę torebki,bo tam miałam klucze,nucąc piosenkę,która krążyła mi po głowie od kilku dni. Gdy drzwi Andrzeja się otworzyły z wielkim uśmiechem na twarzy się z nim przywitałam. On również z wielkim bananem na 
ustach ucałował mnie na powitanie:
-A co ty dzisiaj taka szczęśliwa?-spytał zamykając za mną drzwi.
-W zasadzie sama nie wiem dlaczego,ale od twojej wiadomości lepiej mi się patrzy na dzisiejszy dzień-odpowiedział po czym poczułam jakiś piękny zapach dochodzący z kuchni.
-Co tak węszysz?-spytał zabawnie.
-Zaskakujesz mnie każdego dnia bardziej i jeszcze więcej,powiedz co tak ślicznie pachnie?-zapytałam gilgocząc go lekko w brzuch.
-Kanapka z łososiem wędzonym, jajkiem i rukolą,jadłaś kiedyś?-spytał prowadząc mnie do stołu.
-Zawstydzasz mnie,powiedz kiedy udało Ci się to wszystko zrobić,przecież wstałeś o tej samej godzinie co ja-dziwiłam się.
-Dla chcącego nic trudnego,przyznaje się,że już wczoraj wpadłem na ten pomysł i wszystkie potrzebne produkty zakupiłem wcześniej-tłumaczył się odsuwając mi krzesło,abym mogła usiąść.
-A skąd miałeś pewność,że się zgodzę?
-Wziął bym Cię wtedy na moje jakże słodkie oczy-zaczął mrugać powiekami.
-Tak masz rację,ja nie umiem Ci odmówić,ale nie przeszkadza mi to,bo niczego nie żałuję-oznajmiłam patrząc jak sam siada na przeciwko mnie.
W czasie śniadania-obiadu dużo się śmieliśmy. Jeszcze takiego posiłku nie miałam odkąd jestem w Bełchatowie.
Po zjedzeniu i posprzątaniu Andrzej zaproponował kawę,którą z chęcią wypiłam:
-To co,ja będę już szła,muszę się przygotować. Wiesz już jutro mój wielki dzień-odpowiedział wstając z kanapy.
-Oczywiście,że pamiętam,ale nie idź jeszcze proszę Cię-odpowiedział łapiąc mnie za rękę.
-I co będziemy robić?-zapytałam wahając się pomiędzy zostaniem u niego,a wróceniem do mieszkania.
-No jeszcze nie wiem,ale się coś wymyśli-oznajmił.
-No nie wiem...
-Nie daj się prosić.
-Wiem co możemy robić-powiedziałam z powrotem siadając na kanapie obok Andrzeja.
-Słucham?-powiedział śmiejąc się z mojej uległości.
-Może wybierzemy się z Oliwią i Karolem gdzieś na miasto na przykład do MC'Donalds ,bo przecież jadą już za kilka dni do Paryża i nie będziemy się widzieć,co ty na to?
-W sumie nie zły pomysł,ale nie wiem czy będą chcieli-oznajmił poprawiając poduszkę.
-To kto dzwoni,ja czy ty?-zapytałam.
-Mogę ja,bo jak ty zaczniesz rozmawiać o naszym spotkaniu to skończysz na wyjeździe do Paryża,a wasza rozmowa będzie trwała dobrą godzinę-odpowiedział wyciągając z kieszeni telefon.
-Dobrze...
Po kilku sekundach wyczekiwania w słuchawce usłyszał głos Kłosa:

-Siema stary-przywitanie.
-Siemka,czego chce?-spytał.
-Dzwonię z pewną propozycją-oświecił go.
-Zamieniał się w słuch-odpowiedział.
-Wiki pomyślała żebyśmy razem spędzili dzisiejszy wieczór w Macu,cała nasza czwórka-wyjaśnił.
-W zasadzie nie mamy żadnych planów na dzisiaj,ale poczekaj chwilę spytał się Oliwii to wtedy dam Ci stu procentową odpowiedź.
-Okey to w takim razie czekam na wiadomość-powiedział po czym się rozłączył.
-I co?-spytałam zniecierpliwiona.
-Miał zapytać się o zdanie Oliwki i dać mi znać w SMS,więc czekamy-odpowiedział.
-Dlaczego Oliwki ,do mnie nie mówisz w zdrobnieniach?-zapytałam śmiejąc się i przybliżając się do niego.
-A co zazdrosna jesteś?
-A jeśli tak to co?
-Nic Wikusiu, nic-powiedział śmiejąc się i całując mnie w czoło.
-Chyba Ci odpisał.
-Masz rację-odparł patrząc na telefon:

Bardzo chętnie się wybierzemy :) Mamy ochotę na wspólne wyjście. Proponuję godzinę 17 na rynku. Napisz czy wam odpowiada.

-Karol proponuje godzinę 17 na rynku-poinformował mnie.
-Mi odpowiada,tylko nie możemy przesadzać,bo chcę jutro jakoś wyglądać-oznajmiłam.
-Spokojnie,wyrobimy się przed północą-odpowiedział.
Dałem znać Karolowi,że nam jak najbardziej odpowiada zaproponowana godzina i,że cieszymy się z naszego wypadu.Dochodziła godzina 16,więc postanowiłam,że o 16:10 wrócę do siebie ubrać się w coś cieplejszego żeby nie zmarznąć i nie być chora.Zostało mi niecałe 15 minut do wyjścia od Andrzeja,a więc postanowiliśmy,że pomogę mu wybrać jakiś strój żeby ładnie wyglądał. Zaprosił mnie do swojej garderoby i muszę przyznać,że nie jest w niczym gorsza od mojej,wręcz przeciwnie miał w niej większy porządek ode mnie i to mnie zdziwiło:
-Dlaczego ty masz wszystko poukładane tak idealnie,a ja nie?-spytałam śmiejąc się.
-Nie wiem,może dlatego,że ja w ubraniach prywatnych chodzę tak bardzo rzadko,bo najczęściej ubieram się w dresy i koszulki ze Skry i reprezentacji.
-No,ale to jest nie możliwe,kurcze-odpowiedziałam patrząc na koszulki ułożone równo w kostkę.
-No już tak nie przesadzaj,mam tak jak sobie na to zapracuję-odpowiedział przeglądając spodnie,które mógłby dzisiaj założyć.
-Tak samo jak w garderobie twojej mamy,pamiętam,ona też miała wszystko ładnie,nie to co ja-oznajmiłam.
-Może...coś w tym jest,ale teraz powiedz w czym byś mnie chciał dzisiaj zobaczyć?-spytał.
-Tobie we wszystkim jest ładnie i w ogóle jesteś bardzo,bardzo przystojny-powiedziałam przejeżdżając mu po plecach palcem wskazującym.
-Ty mi komplementy?
-Od czasu do czasu trzeba Ci to uświadomić,że wszystkie dziewczyny wzdychają do twojego zdjęcia,a ty musisz pamiętać,że masz mnie-pokazałam na siebie palcem.
-Ależ oczywiście,nie patrzę na inne tylko na Ciebie-odpowiedział uderzając mnie palcem w nos.
-No ja myślę-powiedział patrząc na zegarek-O kurcze jak późno,ja już będę szła,bo się nie wyrobię.
-To w takim razie widzimy się za kilkanaście minut przy twoich drzwiach,tak?-spytał.
-Właśnie tak,to do później-odpowiedziałam i całując go lekko w policzek znikłam za drzwiami garderoby,aby móc skierować się do drzwi wejściowych.

**
Weszłam do siebie i odkładając klucze i telefon na komodę przy drzwiach zorientowałam się,że muszę dość sprawnie się przebrać,aby zdążyć na ustaloną godzinę. Wparowałam do swojej wcześnie napisanej "nie dość czystej" garderoby i zaczęłam szukać odpowiedniego i zarazem wygodnego stroju na nasz ostatni wypad przed wyjazdem gołąbeczków. 
Poszło mi to sprawnie i w niecałe 20 minut byłam prawie gotowa. Zostało mi jeszcze dobranie torebki i butów,ale to akurat błahostka w porównaniu do stroju. Makijaż był już zrobiony wcześniej,więc nie musiałam się z nim męczyć.

**
U Oliwii przed wyjściem:
Nad strojem nie zastanawiałam się długo,bo nie była to jakoś szczególna okazja. 
 Po krótkim prysznicu wskoczyłam w wcześniej wybraną stylizację i kończąc makijaż byłam zadowolona z efektów mojej pracy:
-Karol jesteś już gotowy,bo ja już tak-odpowiedziałam.
-Już od kilkunastu minut i siedzę znużony na tej kanapie przeglądając stare aktualności na Fb i Instagramnie,ale to nic-odpowiedział blokując telefon.
-Kochanie,ale patrz jak ładnie wyglądam-skromna jak zawsze ja.
-Wcale,że nie ładnie-oznajmił wstając z kanapy i przeciągając się,bo zdrętwiał. 
-Nie?-spytałam patrząc na siebie w lustrze.
-No tak. Nie wyglądasz ładnie tylko pięknie,opłacało się czekać-powiedział podchodząc do mnie.
-Nie strasz mnie tak,bo zawału dostanę i co-powiedziałam zakładając kurtkę tak samo jak Karol.
-Chodźmy już,bo Andrzej z Wiką będą czekać i jeszcze będzie im zimno.
-No tak,idziemy już-powiedziałam łapiąc kawałek metalu w dłoń i wyszliśmy z mieszkania.

**
Z perspektywy Wiktorii :
Dojechaliśmy właśnie na umówione miejsce i czekaliśmy na Karola i Oliwie,bo jeszcze nie przyjechali. Była dokładnie 17:07, bo taką właśnie godzinę pokazywał mój telefon:
-Oni nie byli by sobą gdyby się nie spóźnili,prawda? -zapytałam Andrzej podskakując z zimna.
-Znając Oliwie to napewno ona siedziała w łazience,a biedny Karol musiał na nią czekać-odpowiedziałam przytulają się do niego,bo i mi zrobiło się troszkę chłodniej.
-Ooo jadą,nareszcie.
Wzrok Andrzeja jak zawsze niezawodny dobrze widział samochód Karola,który parkuje zaraz obok auta Wronki:
-Dłużej się nie dało?-wtrącił Andrzej.
-Też się cieszę,że Cię widzę-odpowiedział Karol podchodzący do mnie wraz z Oliwią.
-To moja wina,przyznaje się,ale Wiki napewno mnie rozumie-oznajmiła witając się ze mną 
-Tak no pewnie, że cię rozumiem-po tych słowach poszliśmy na miejsce spotkania.
Czas nam leciał bardzo szybko a ja musiałam powoli się zbierać no bo jutro pierwszy dzień na studiach.Bardzo się stresuje, ale staram się o tym nie myśleć.



************************************************************************************
Tamten był krótki więc ten jest długi :) Proszę o komentarze <3

4 komentarze:

  1. świetnie się czyta . Uzależniłaś mnie od tego :) Ile jeszcze rozdziałów planujesz? kiedy Kolejne??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa <3 jeszcze nie planuję zakończenia,bo w głowie jeszcze trochę pomysłów jest,więc jeśli Ci się nie znudzi to proszę nie zostawiaj mnie i w miarę możliwości bądź ze mną poprzez czytanie moich wypocin :) właśnie się zabieram za pisanie kolejnego,ale dokładnie nie wiem czy mi się uda napisać,bo jutro wracam do szkoły i muszę coś tak powtórzyć,bo nie chce na powitanie bani :**

      Usuń