Bohaterowie

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział LIX "Defininitywne zakończenie miłości"

Odebrałam telefon i usłyszałam głos Oliwii:
-Hey Wika-powiedziała.
-No cześć-odpowiedziałam.
-Mam chwilę,więc dzwonię.Co tam u ciebie?-spytała.
-Mogę ci powiedzieć,że wracam już jutro.Będę starała się wyjechać gdzieś po południu-powiedziałam otwierając szafę w celu wybrania stylizacji.
-A czemu "będziesz się starała"
-Zawsze łapiesz mnie za słówka-powiedziałam.
-Tak,bo wiesz,że ja zawsze wszystko muszę wiedzieć-powiedziała z śmiechem w głosie.
-Wybieram się dzisiaj na mini imprezkę.
-Gdzie i z kim?-spytała.
-Na prawdę musisz wszystko wiedzieć?-zapytałam przeglądając koszulę.
-Nie muszę,ale jako twoja najlepsza przyjaciółka powinnam.
-Tak masz rację.Pamiętasz jak jeszcze mieszkałyśmy na stałe tutaj i chodziłyśmy na te zabawy pod gołym niebem?-próbowałam jej przypomnieć.
-No jasne,że pamiętam.To były czasy-oznajmiła.
-No to właśnie dzisiaj wieczorem jest organizowana takiego typu impreza i Łukasz mnie zaciągnął.
-Przepraszam możesz powtórzyć kto?-spytała zdziwiona.
-Tak nie przesłyszałaś się,idę na nią z Łukaszem,moim byłym-potwierdziłam to co powiedziałam kilka sekund temu.
-Okej to twoje życię-powiedziała.
-Daj spokój.On strasznie się zmienił.Stanął w mojej obronie kiedy Andrzej tu przyjechał-odpowiedziałam.
-To Andrzej był u ciebie.Jaka ja zacofana jestem.
-Tak był tu i trochę się zdenerwował.Przez niego Łukasz ma ranny nos i łuk brwiowy,bo zachciało mu się bójki-wytłumaczyłem.
-Rany boskie.Nie wieże nasz Andrzej-nie mogła uwierzyć w to co jej powiedziałam.
-Tak.Sama byłam zdziwiona,ale koniec wałkowania znowu tego samego tematu.Opowiadaj co tam u mojej ulubionej pary?-spytałam.
-Twoja ulubiona para jest bardzo szczęśliwa.Za chwilę właśnie będę wychodzić,bo idę do niego w odwiedziny-oznajmiła uradowana.
-O jak słodko.Dobrze,że chociaż ty jesteś szczęśliwa.
-Oj daj spokój.Wam też się jeszcze ułoży i wszyscy na koniec tego koszmaru będą szczęśliwi-powiedziała chcąc znowu podnieść mnie na duchu.
-Obyś miała rację.
-Czyli rozważasz danie Andrzejowi kolejnej szansy?-spytała z zaciekawienie.
-Sama nie wiem.Wczoraj długo nad tym myślałam i kiedy wydawało mi się,że podjęłam decyzję o daniu mu kolejnej szansy to nagle wracało to czarne wspomnienie.I znowu wracałam do początku-żaliłam się.
-Współczuję ci,ale dasz radę.Wieżę w ciebie.Życzę ci miłego wieczoru,ale pamiętaj....no pamiętaj-powiedziała z zacięciem.
-Ojj daj spokój.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Chciałaś chyba powiedzieć,że aż przyjaciółmi.Po tym co przez niego przeszłaś-chciała mnie poprawić.
-Przeszłam przez niego dużo,ale wieżę,że się zmienił i zostaniemy przyjaciółmi.
-Yhym przyjaźń damsko-męska po zerwaniu.Sorry,ale jak dla mnie to nie realne-powiedziała szczerze.
-Przekonam się sama.Wiesz dobrze,że najlepiej idzie mi pakowanie się w kłopoty-odpowiedziałam.
-Andrzej i Karolina też odnowili przyjaźń i ty najwięcej na tym ucierpiałaś.
-Nie porównuj mnie do Andrzeja.Doskonale wiem co robię i kontroluję sytuację.
-No ja mam taką nadzieję.Dobra puszczam lovki,kisski i papatki.Czekam na ciebie z niecierpliwością.
-Ja też już nie mogę się doczekać spotkania z tobą i Karolem.Długo was nie widziałam.Pozdrów Karola i miłego spotkania-powiedziałam.
-Pozdrowię i dziękuję.Papa-powiedziała po czym się rozłączyła.
Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam,że jest już czas na powolne zbieranie się.Przeszukałam szafę  i w końcu znalazłam strój odpowiedni na dzisiejsze wyjście.Razem z nim udałam się do łazienki i nalewając prawie większe pół wanny wody weszłam do niej.Dawno nie czułam się tak odprężona.Zrobiłam rytuał,który każdy człowiek robi po wyjściu z wanny lub z pod prysznica.Po skończeniu wyszłam z łazienki i poprawiając ostatnie usterki mojego wyglądu przy lustrze w sypialni pomyślałam,że dawno się nigdzie nie wybierałam na jakieś imprezy.Z wiązko z tym postanowiłam sobie,że zapomnę o wszystkim co złe i będę bawić się w najlepsze.Kontrolowałam godzinę,aby się nie spóźnić.Dochodziła 18,więc postanowiłam,że zejdę już na dół. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy ze sobą,aby już nie musieć wychodzić do góry:
-Kochanie jak ty pięknie wyglądasz-powiedział tata.
-Dziękuję ci tatuś-powiedziałam.
-Na prawdę dawno cię nie widziałem w tak dobrym stanie-dodał.
-Powiem ci szczerze,że ja siebie też-odpowiedziałam.
-Baw się dobrze i daję ci pozwolenie:możesz wrócić późno-oznajmił uśmiechając się.
-Ojj tato jak ja ci dziękuję,ale pamiętaj,że ja nie jestem już twoją małą dziewczynką i nigdy nie będzie już tak jak było dawniej-odparłam klepiąc go po ramieniu.
-No niestety wiem-powiedział zmieniając wyraz twarzy na smutną minę.
-Przepraszam cię tata,ale idę do mamy-powiedziałam.
-Idź,idź jest w łazience wiesza pranie-podpowiedział mi.
-Dziękuję.Gdybyś my się już nie widzieli przed wyjściem pozwól-powiedziałam i ucałowałam go w policzek.
Powiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki:
-Mamo jesteś tu?-spytałam wchodząc powoli do łazienki.
-Tak,tak jestem-powiedziała wycierając lustro.
-Co ty robisz?-zadałam pytanie zdziwiona.
-Wiesz,że nie nawiedzę jak jest brudno-powiedziała.
-Tak mamo wiem,ale możesz powiedzieć mi czy dobrze wyglądam?-zadałam kolejne pytanie.
-Wyglądasz prześlicznie.Widzę,że służy ci spotykanie z Łukaszem-powiedziała.
-Mamo przemyśl to co chcesz dokończyć-powiedziałam podchodząc do niej.
-Dobrze wiesz,że najpierw myślę potem mówię i rzadko zdarza mi się powiedzieć coś niemądrego-powiedziała kończąc myć lustro.
-Dobrze przepraszam zapomniałam.
-Chciałam powiedzieć,że cieszę się z tego,że twoje relację z Łukaszem poprawiły się i jesteście przyjaciółmi,a o czym ty pomyślałaś to ja nie wiem-powiedziała krzywiąc minę.
-Ok koniec tematu-powiedziałam i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To chyba do ciebie-powiedziała mama.
-Proszę wejdź,Wiki ktoś po ciebie-powiedział tata.
-Cześć jesteś już gotowa?-zapytał Łukasz.
-Tak myślę,że tak-odparłam powiedziałam ubierając płaszczyk.
-No to możemy wychodzić-powiedział uśmiechając się do mnie.
-To miłej zabawy dzieci-powiedział tata całując mnie w policzek na ponowne do widzenia.
-Dziękujemy-powiedział Łukasz biorąc mnie pod rękę.
-Uważaj Łukasz na schodach-powiedział tata pod kontekstem naszego małego kłamstewka.
-No właśnie,bo ja jestem taki niezdarny,ale dziękuję za troskę-powiedział uśmiechając się do mnie,ale tata już tego nie usłyszał.
-Nie powiedziałem ci,że wyglądasz zjawiskowo.Ja przy tobie wyglądam jak jakiś lamus-powiedział patrząc na mnie.
-Przestań wcale,że nie-zaprotestowałam.
-Taaa,a ten nos tak mi pasuję-powiedział wskazując na twarz.
-No właśnie,boli cię?-spytała.
-Już tak bardzo nie.Najgorzej jest przy dotknięciu.
-Trochę zimno,ale mam nadzieję,że będzie cieplej-powiedziałam.
-Zobaczysz jak porwę cię do tańca.
-Proszę cię ja nie umiem tańczyć.
-Nie więżę ci,przecież to ty mnie uczyłaś tańczyć-powiedział krzywiądz minę.
-Ale zapomniałam już wszystkich kroków-przyznałam się.
-Nic się nie martw ja wszystko ci przypomnę.
Szybko doszliśmy na miejsce gdzie było już bardzo dużo osób.Momentalnie wkręciliśmy się w klimat imprezy:
-I ty mówiłaś,że nie umiesz tańczyć-powiedział w trakcie tańczenia.
-No może troszkę cię okłamałam,ale dawno nie miałam takiego partnera-powiedziałam i usłyszałam,że muzyka cichnie i przełącza się na muzykę spokojną.
-I co zostajemy na jeszcze jeden kawałek?-spytał.
-Jeśli lubisz wolnego to czemu nie-odpowiedziałam.
Łukasz słodko przytulił mnie do swojego ramienia i wtulona w jego umięśnioną posturę przetańczyłam kolejne dwie piosenki:
-Masz bardzo wygodne ramię-powiedziałam mu do ucha.
-Dziękuję,mi z tobą też się bardzo dobrze tańczy-odpowiedział gilgając mi szyję oddechem.
-Idziemy do barku czegoś się napić-zaproponował.
-Nie piję alkoholu,ale mogę zrobić wyjątek-powiedziałam od tulając się od jego ciała,
-To chodźmy-powiedział łapiąc mnie za rękę,abym nie zagubiła się w tłumie tańczących par.
Zamówiliśmy po drinku,a potem namówiłam Łukasza na kolejnego.Nie wiem co mi odbiło,bo ja nie za często piję alkohol.Czułam,że drinki zaczynają działać,bo powoli zaczynało mi się kręcić w głowie:
-Co co się dzieje?-spytał zdziwiony patrząc jak wstaję z krzesła barowego.
-Mówiłam,że nie lubię alkoholu.Mam strasznie słabą głowę na to cholerstwo.
-Ale aż tak.Wypiliśmy tylko dwa drinki.
-Dla mnie to i tak za dużo.Ja już podziękuję i nie sięgnę już po alkohol.
-Spokojnie ja też nie będę już-uspokoił mnie tymi słowami,ale w mojej głowie nadal szumiało.
Założyciele imprezy zachęcili wszystkich do puszczenie swoich lampionów.Łukasz powiedział,że to chyba jedyna rzecz,którą nie robiliśmy w przeszłości "razem".Postanowiliśmy wspólnie,że pójdziemy i pościmy,aby "oryginalnie" potwierdzić naszą przyjaźń.Pięknie wyglądało to jak chyba z dwadzieścia par puściło swoje lampiony. Bardzo mi się to podobało,chętnie zobaczyła bym to jeszcze raz:
-A może chcesz już wracać?-spytał patrząc jak moje oczy błyszcząc się od zmęczenia.
-A nie obrazisz się jak powiem,że tak-odpowiedziałam.
-Nie no coś ty.Widzę,że jesteś zmęczona,a jeszcze dziś czeka cię podróż samochodem.
-To jest już po północy?-spytałam tracąc poczucie czasu.
-Tak dochodzi pierwsza-odpowiedział.
-Chodź wracajmy już.Nie będę cię męczył.Musisz chociaż trochę odpocząć-oznajmił.
-Dziękuję-powiedziałam.
Łukasz wziął mnie pod rękę,abym się nie przewróciła i tak powolnym krokiem wracaliśmy z powrotem.Rozmawialiśmy na różne tematy.Strasznie dłużyła mi się droga powrotna,bo w mojej głowie trwała burza.Dobrze,że Łukasz prowadził mnie za rękę,bo nie wiem co by było gdybym szła bez jego pomocy.Chyba znalazła bym się na całkowicie innej ulicy:
-O której zamierzasz jutro wyjechać?-zapytał.
-Chciałam jakoś koło 13,ale nie uda mi się to,bo muszę do końca wytrzeźwieć,więc będę zmuszona wyjechać o zmroku,a ty o której wyjeżdżasz?-powiedziałam i sama zadałam pytanie.
-Ja przyjechałem autobusem,więc wrócić też muszę autobusem-powiedział patrząc na mnie,
-Ja mam genialny pomysł-wyrwałam się.
-Jaki?-spytał.
-Lubisz jeździć o zmroku?-spytałam.
-Jestem już doświadczonym kierowcą,więc nie straszne mi wracać się o zmroku-przyznał.
-Cudownie,a lubisz jeździć moim samochodem?-wciąż pytałam.
-Wiesz jeszcze nim nie jeździłem,ale jestem otwarty na nowe wyzwania.
-A co byś powiedział na to,abyś wracał ze mną do Bełchatowa,a potem autobusem do Warszawy-zaproponowałam.
-W sumie czemu nie,dobry pomysł-poparł go.
-Czyli zgadzasz się?-spytałam dla pewności.
-Tak,ale nie wiem czy będę miał o tej godzinie autobus-powiedział poprawiając fryzurę.
-Ja nie widzę problemu.Możesz przenocować u mnie,a potem rano,albo po południu pojedziesz-powiedziałam.
-Jeszcze się zobaczy.Może coś jeszcze będzie,bo na tej lini kursuję dużo autobusów.
-To się jeszcze zobaczy,ale ważne,że się zgodziłeś.Jestem twoją dłużniczką.
-Zdajesz sobie sprawę,że to nasza ostatnia taka impreza-powiedział zatrzymując się,bo już doszliśmy pod nasze mieszkania.
-Przecież możemy jeszcze to kiedyś powtórzyć-powiedziałam patrząc w głąb jego oczu.
-Myślę,że nie,bo nie będziemy się tak często widzieć,a przez to nasze kontaktu się pogorszą-powiedział.
-Może i masz rację,ale mam nadzieję,że będziesz pisać i dzwonił-powiedziałam i czułam jego wzrok na moich oczach.
-Będę tęsknił za naszymi rozmowami-przyznał delikatnie łuskając moją dłoń.
-Ja też-przyznałam i dotknęłam jego lekkiego zarostu na policzku.
-Wiki co ty robisz?-spytał zdziwiony.
-Sama nie wiem czuję jakby coś w twoich oczach ciągnęło mnie bliżej ciebie.
-Nie chciałem ci tego mówić,ale jak zobaczyłem cię po raz pierwszy jak weszłaś do domu twoich rodziców poczułem,że moje serce zaczyna bić szybciej-oznajmił.
-Na prawdę?-spytałam.
-Tak nie kłamał bym cię w tak ważnej sprawie.
-Jeszcze coś poczułeś-powiedziałam.
-Tak coś w tym stylu.Myślałem,że wyleczyłem się z tego,ale widząc ciebie po tak długim czasie coś mnie w środku ruszyło .Dopiero potem pomyślałem:co ty robisz.Jesteś nie poważny.
-Nie wiem co powiedzieć-zatkało mnie.
-Nic nie mów-powiedział łapiąc mnie za biodra i powoli,nieśmiało przybliżał nas ku sobie,aż w końcu delikatnie musnął moje usta.
-Łukasz-powiedziałam opierając głowę o jego czoło,ale cały czas patrząc w jego oczy.
-Przepraszam,ale nie mogłem.
-Potraktuj to jako ostateczne pożegnanie naszej miłości,która już się zakończyła,ale każdy z nas będzie ją pamiętał.
-Dobrze.Żegnaj Wika-powiedział oddalając się od mnie i powoli puszczając moją dłoń.
-Żegnaj Łukasz-odpowiedziałam po czym puściłam jego dłoń i weszłam za bramę domu.
Weszłam do środka i opierając się o drzwi poczułam,że wszystko do mnie dotarło.Potrzebowaliśmy
tego,aby ostatecznie zakończyć związek,a zacząć przyjaźń.

***************************************************
:)

2 komentarze:

  1. Przeczytałam tytuł i myślałam, że to do Andrzeja... Aż mi serce podskoczyło :) Oby się pogodzili

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak przeczytałam tytuł to po prostu zawał! Dopiero jak zaczęłam czytać to wiedziałam o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń