**
U Oliwii i Karola:
-Karol czy ty sobie żartujesz?-spytałam zmieszana.
-Nie,to kolejny krok,który powinniśmy zrobić w naszym związku-powiedział siadając obok mnie.
-Ale tak szybko-odpowiedziałam.
-Jak szybko?-zapytał.
-No nie wiem.Tak jakoś nie jestem pewna czy to dobry pomysł-mówiłam cały czas patrząc w to co zastałam w pudełeczku.
-Jeśli tak mówisz to ja nie wiem czy ty traktujesz nasz związek poważnie-powiedział.
-Karol oczywiście,że traktuje nasz związek poważnie i dobrze wiesz,że bardzo,ale to bardzo cię kocham i nie wiem czy kiedykolwiek kochałam kogoś tak jak ciebie
-oznajmiłam.
-To jak,przyjmiesz moją propozycję?-zapytał.
-Tak.Zamieszkam z tobą-powiedziałam po chwili przemyślenia.
-Na prawdę?-spytał dla pewności.
-Tak.Jestem gotowa podjąć kolejny krok w naszym związku-mówiłam podnosząc kawałek metalu.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę-powiedział podchodząc do mnie i delikatnie mnie całując.
-To co kiedy mam się do ciebie "wprowadzić"-z akcentem na ostatnie słowo.
-Oczywiście jak najszybciej-powiedział siadając znowu na swoje miejsce.
-A pomożesz mi?-spytałam.
-No jasne-oznajmił.
Po tych słowach posprzątaliśmy za sobą i planowaliśmy od czego zacząć,bo przecież coś muszę zrobić z swoim mieszkaniem,ale i tak strasznie się cieszyłam,że Karol ukazał ten krok,bo oznacza to,że mnie kocha.
**
Z perspektywy Wiktorii:
W końcu dojechaliśmy do Bełchatowa. Przejechaliśmy na miejsce skąd Łukasz miał wyjechać autobusem do Warszawy:
-To co trzeba się pożegnać-powiedziałam gdy on skończył wyciągać swoją walizkę z bagażnika.
-Na jakiś czas,bo mam nadzieje,że jeszcze kiedyś się zobaczymy-powiedział patrząc mi w oczy.
-Też mam taką nadzieję-odparłam.
-To ja już idę-mówił otwierając swoje ramiona,aby mnie przytulić.
-Trzymaj się i pamiętaj,że jak będziesz miał jakiś problem dzwoń.Nie krępuj się-powiedziałam tuląc go mocno.
-I odwrotnie. Dziękuję Ci za tak dobrze spędzony chyba tydzień.Nawet nie wiem ile czasu tam byłem,bo przy tobie leciał tak strasznie szybko-powiedział po czym po jakiejś minucie skończył mnie przytulać.
-Ja też dziękuję-oznajmiłam i mocno go ucałowałam w policzek.
-Papa Wiki-powiedział i wziął swoją walizkę w dłoń.
-Pa Łukasz-odpowiedziałam i zniknął gdzieś w autobusie.
Gdy wsiadłam do swojego samochodu zobaczyłam,że Łukasz macha mi jeszcze i powoli odjeżdża.Przyznam,że było mi trochę smutno,bo na prawdę dobrze się bawiłam.Wyjechałam zaraz za autobusem w,którym był Łukasz.Potem już go nie widziałam.On pojechał w swoją stronę,a ja w swoją.Cieszyłam się,że było już ciemno i dość późno,bo wiedziałam,że jest mała szansa żeby zobaczyły mnie Andrzej.Jeśli dobrze pamiętam jest teraz na treningu,ale to zależy czy nie zmieniły im się godziny treningów.
Z tymi myślami dojechałam pod blok.Zaparkowałam i powoli szłam w kierunku wejścia do bloku.Przez cały ten czas prosiłam,abym nie spotkała Andrzeja,bo sama nie wiem jaka były by moja reakcja.Mogła bym się rozpłakać,zdenerwować lub wpaść w jego ramiona,które tak bardzo kochałam i nie wiem czy dalej nie kocham,mimo tego co się stało.Na moje szczęście nikogo nie spotkałam. Po cichu weszłam do swojego mieszkania i zapalając światło rozpłaszczyłam się.Cieszyłam się,że znowu wróciłam do tego miejsca.Nie zastanawiając się poszłam szybko podlać moje kwiatki,które nie wyglądały najlepiej.Gdy skończyłam tą czynność rozpakowałam swoje walizki i włożyłam brudne ubrania do pralki.Wzięłam prysznic i zaraz po tym poszłam się już położyć. Gdy gasiłam światło w korytarzu usłyszałam, że Andrzej wchodzi do swojego mieszkania.Po chwili ochłonięcia zgasiłam światło i skierowałam się w stronę swojego łóżeczka,aby w końcu się położyć.Nie miałam już nawet czasu na myślenie.Od razu zasnęłam.
**
Rano u Wiktorii:
Obudziłam się o godzinie 10 wypoczęta i gotowa do kolejnego dnia.Zdawałam sobie sprawę,że muszę iść dzisiaj do pracy porozmawiać z szefem o zaistniałej sytuacji.Wstałam z łóżka po czym pościeliłam je i zaraz skierowałam się do łazienki,aby tam zrobić poranną toaletę.Po 15 minutowej kąpieli i 20 minutowym przygotowywaniu mojego wyglądu na dzisiejszy dzień wyszłam z łazienki i poszłam zrobić sobie śniadanie oraz mocna kawę.Po skończeniu tego co zamierzyłam sobie zrobić posprzątałam za sobą i kończąc szukać telefon wyszłam z mieszkania.Do sklepu dotarłam szybko.Trochę się denerwowałam rozmową,bo nie wiedziałam czy będę mogła dalej tam pracować,a strasznie mi zależało na tej pracy,bo musiałam z czegoś żyć.Na zmianie była jakaś nowa pracownica i to mnie zmartwiło,bo po co szef zatrudniał by kogoś nowego?No po to by nie mieć o jednego pracownika mnie.Wszystko wskazywało na to,że już straciłam tą pracę.Prosiłam Dawida o wstawienie się za mnie,ale najwyraźniej nic to nie dało:
-Wiktoria!-zakrzyczał Dawid.
-We własnej osobie-odpowiedziałam i czekałam aż podbiegnie do mnie.
-Ooo matko jak ja...to znaczy my się za tobą stęskniliśmy-powiedział zamotany po czym mnie przytulił.
-Ja za tobą i wszystkimi również-oznajmiłam.
-Długo Cię tu nie było-powiedział puszczając mnie już z swoich ramion.
-Tak masz rację,ale już wróciłam i idę na rozmowę z szefem,jeśli jest?-spytałam.
-Powinien być w swoim "pokoju"-odpowiedział.
-Życz mi powodzenia-powiedziała.
-Ojj z przyda Ci się,bo szef był ostatnio strasznie wkurzony-oznajmił.
-Nie dziwię się-powiedziałam po czym skierowałam się w stronę drzwi do pokoju szefa.
Weszłam tchórzliwym krokiem po zapukaniu i pozwoleniu na wejście:
-Dzień dobry-powiedziałam wystraszona.
-Któż to zaszczycił nas swoją obecnością-odpowiedział lekko zdenerwowany.
-Wiem,że jest pan na mnie zły i oczywiście ma szef rację,ale ja chciałabym się panu wytłumaczyć-powiedziałam zamykając za sobą drzwi.
-W takim razie słucham co masz na swoje wytłumaczenie-powiedział i wskazując na krzesło,aby pokazać mi,że mogę usiądź sam to zrobił i zamienił się w słuch.
-Dziękuję-powiedziałam po czym usiadłam-Zdaję sobie sprawę,że nie powinnam tak robić.Przedłużyłam sobie urlop o tydzień,nie pytając szefa o zdanie,ale na swoje usprawiedliwienie mam tylko to,że była to bardzo ważna sprawa-objaśniłam nie dokońca sprawę.
-Gdyby nie ważyło się twoje odejście z tej pracy nie pytał bym Cię co to za sytuacja,ale muszę wiedzieć żeby rozważyć danie Ci kolejnej szansy.
-Na prawdę muszę o tym mówić?-spytałam,bo nie chciałam się tłumaczyć z spraw sercowych swojemu.
szefu.
-Jeśli zależy Ci na tej pracy to powinnaś,a jeśli nie to do widzenia-powiedział stanowczo.
-Dobrze,ale jeszcze dodam,że od 3 października zaczynam studia i nie wiem czy dam radę pogodzić pracę z nauką,ale jestem tutaj,bo nie chcę zostać bez pracy,a więc nie wiem od czego zacząć-powiedziałam.
-Dziecko najlepiej od początku-powiedział jakby milszym glosem.
Wyjaśniłam szefowi co takiego stało się,że nie było mnie tyle w pracy,a on powiedział,że da mi odpowiedź juto czy będę mogła jeszcze dalej tu pracować.Po rozmowie z szefem od razu wyszłam ze sklepu i pojechałam do najbliższego sklepu.Kupiłam co potrzebne i wróciłam do mieszkania.Gdy wchodziłam zauważyłam,że ktoś wybiega po schodach do góry.Niestety,ale to musiał być on:
-Wiktoria wpuść mnie wiem,że tam jesteś-mówił waląc w drzwi pięściami.
-Tak ja też wiem,że tu jestem,ale nie otworzę Ci-oznajmiłam.
-Będziesz tak uciekać od naszej rozmowy?-spytał.
-Tak,właśnie tak-odpowiedziałam.
-W takim razie ja wywarze te drzwi-powiedział mi całkiem przekonującym tonem.
-Andrzej nie żartuj-odpowiedziałam.
-Ale ja wcale nie żartuję.1,2,3-zaczął odliczać po czym gdy powiedział "trzy" ja otworzyłam drzwi,a on rozpędzony wbiegł do mojego mieszkania.
-No widzisz jak łatwo poszło-powiedział wstając z podłogi.
-Obydwoje wiemy,że to ja otworzyłam-oznajmiłam.
-Wiem,al;e to nie jest główny temat naszej rozmowy-powiedział podchodząc do mnie,a ja uciekłam do kuchni pod przykrywką rozpakowania zakupów.
-Kiedy wróciłaś?-spytał opierając się o blat.Dobrze wiedział o który,bo tam najczęściej podchodziłam odłożyć zakupy.
-Wczoraj wieczorem-odpowiedziałam.
-Dlaczego nie przyszłaś do mnie?-pytał.
-Dobrze wiesz dlaczego.
-Mam rozumieć,że dalej jesteś na mnie zła?-zadał kolejne pytanie.
-A jak myślisz.Rozwaliłeś nasz związek,przez ciebie mogę stracić pracę i złamałeś moje serce-wymieniłam mu wszystko wyliczając na palcach.
-Ile razy mam cię przepraszać i prosić żebyś dała mi druga szansę?-zapytał.
-Ja nie wiem czy dam ci drugą szansę.Równie dobrze mogę ułożyć sobie życie od nowa.Wiem,że nie będzie to proste,ale żyje się dalej.
-I mam patrzeć, jak ty będziesz umawiać się z chłopcami, zakochasz się w którymś i wyjdziesz za mąż,a ja będę umierał po trochu każdego dnia?
-Andrzej daj mi spokój.Wyjdź!!
-Nie wyjdę póki nie dostane odpowiedzi od ciebie-mówił ściskając mi rękę.
-Andrzej wyjdź-mówiłam.
-Andrzej,Wiktoria prosi żebyś wyszedł,więc proszę Cię spełnij jej życzenie-wtrącił się Karol,który przyszedł do Andrzeja,ale usłyszał mój głośny ton głosu.
-A ty co tu robisz?-spytał zdenerwowany Andrzej.
-Stoję i proszę abyś opuścił mieszkanie Wiki.
-Dobrze wyjdę,ale jeszcze wrócimy do tej rozmowy-po tych słowach Andrzej wściekły wyszedł z mojego mieszkania,a Karol czule przytulił mnie na przywitanie.
******************************************************
Ja bardzo was przepraszam za tak długa i nie kończącą się przerwę.Może niektórzy z was mają teraz ferie,ale ja mam dopiero jako ostatnia,gdyż mieszkam w Małopolsce. Myślę,że jak tylko zacznę ferie to będę częściej coś dodawać :) :*
KOMENTUJCIE !!!
Ten blog będzie poświęcony opowiadaniu o pewnych przyjaciółkach i siatkarzach tj. Andrzej Wrona i Karol Kłos
Bohaterowie
piątek, 23 stycznia 2015
czwartek, 8 stycznia 2015
Rozdział LX "Pudełeczko przyszłości?"
Po chwili oddechu ściągnęłam buty,aby jakoś wyjść jakoś do góry i nie obudzić rodziców.Na szczęście spali jak susły i nie słyszeli jak weszłam do siebie.Szybko poszłam wziąć prysznic.Gdy byłam już gotowa do spania skierowałam się z powrotem do sypialni i patrząc jeszcze na telefon zobaczyłam,że mam jedną nie oczytaną wiadomość:
"Wiki mam nadzieję,że się nie gniewasz za to co zrobiłem,ale po prostu jak poczułem,że twoje ciało,że jesteś zaraz przy mnie mój mózg jakby się wyłączył.Obydwoje byliśmy
po alkoholu i myślę,że to też zaważyło nad tym co się stało.Proszę nie myśl sobie,że to co mówiłem ci dzień lub dwa dni temu to wszystko kłamstwa.Nie! Nadal chcę abyś ułożyła sobie życie u boku Andrzeja lub innego mężczyzny,którego pokochasz.Chcę abyś jeszcze wiedziała,że to co się między nami dla mnie miało większe wrażenie niż tobie się wydaję,ale nie na tyle,aby znowu mieszać Ci w głowie.To co mam nadzieje,że nie maszdo mnie żalu i jutro w czasie podróży będziemy rozmawiać jak zawsze :) Dobranoc Zzzzz"
Łukasz :*
Nic mu już nie odpisywałam,bo pomyślałam,że zostawię to tak jak jest.Czasami lepiej niczego nie ruszać,aby więcej tego nie popsuć.Z tą myślą zasnęłam i słodko chrapiąc przespałam do 12.
**
Rano u Oliwii i Karola w domu:
Śpiąc sobie u boku Karola poczułam jak delikatne promyki przebijają się do jego sypialni.Nie mogłam już zasnąć,więc wstałam z łóżka i poszła zaliczyć poranną toaletę.Kończąc brać prysznic usłyszałam,że Karol już wstał i zaczyna przygotowywać nam kawę.Po ubraniu się w ubrania zwolniłam łazienkę:
-Zawsze musisz wstać pierwsza-powiedział.
-Kochanie też się cieszę,że cie widzę-powiedziałam i dałam mu słodkiego buziaka z ranna.
-Też się cieszę-powiedział i odwzajemnił buziaka,a następnie szczery uśmiech.
-Wstałam wcześnie,bo się wyspałam i nie chciałam abyś narzekał,że znowu za długo robię poranną toaletę-wytłumaczyłam.
-Nigdy nie narzekałem,bo ja po prostu kocham jak przy mnie jesteś-oznajmił puszczając mi oczko.
-Czekaj niech sobie przypomnę.Dwa dni temu u ciebie nocowałam i co było?
-A no tak,ale i tak cię kocham-przypomniał sobie.
-No ja myślę-powiedziałam zniżając jedną brew.
-Wątpisz w moją miłość?-spytałam.
-Ależ skąd.Masz jakieś wieści od Wiktorii?-spytał zaparzając kawę.
-Nie wiem czy ci mówiłam czy nie,ale dzisiaj wraca-powiedziałam.
-Tak?-spytał.
-No tak,a wspomniałam ci,że Andrzej był u niej-powiedziałam patrząc na niego słodkimi oczami.
-Nie no,bo przecież ja mogę dowiadywać się ważnych rzeczy dopiero jak stracą ważność-powiedział troszeczkę zdenerwowany.
-Przepraszam,myślałam,że Andrzej co powiedział-mówiłam podchodząc do niego.
-No już wiesz nie,nie powiedział mi-mówił odkładając kubki.
-No już się tak nie denerwuj-powiedział przytulając się do niego.
-Masz szczęście,że potwornie cię kocham i nie umiem się na ciebie gniewać-powiedział delikatnie mnie gilgając.
-Bez takich.Troszkę się boję tego co będzie robił Andrzej jak Wika wróci,ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło,prawda?
-O to śię nie martw rozmawiałem z Andrzejem i powiedział,że da jej czas,ale nie za długi-oznajmił.
-Dziękuje kochanie.
-Ale za co?-spytał.
-No za to,że im pomagasz.Inny koleś po prostu by się tym nie przejmował i zostawił by to w spokoju.
-Nie mógł bym tego zostawić ze względu na to,że to nasi przyjaciele,a przyjaciołom się pomaga-powiedział delikatnie uderzając mi w nos.
-Chcę aby było jak dawniej-powiedziałam.
-Na pewno będzie,ale teraz mam coś dla ciebie-powiedział i poszedł do korytarza.
-Jestem bardzo ciekawa co to takiego-powiedziałam.
-Zamknij swoje piękne oczęta na chwilkę-powiedział idący do mnie z rękami z tyłu.
-Dobrze-powiedziałam,a on włożył mi do ręki pudełeczko.
-Obiecuj,że otworzysz to dopiero jak wyjdę z łazienki-postawił warunek.
-Ale dlaczego?-spytałam.
-Oliwka,proszę-zrobił te swoje super słodkie oczy.
-No dobrze,ale odłóż to wysoko na szafkę,bo będzie mnie to kusić-powiedziałam oddając mu je.
-Dobrze.Za chwilkę jestem.
Powiedział i szybko poszedł do łazienki.Za jakieś dziesięć minut wyszedł:
-No nareście -powiedziałam znużona czekaniem.
-Oj daj spokój-powiedział i sięgnął po prezencik.
-Co to takiego?-spytałam biorąc je z powrotem do dłoni.
-Sama zobacz.Wiem,że to nie jest idealny moment,ale dłużej nie mogłem czekać-powiedział.
-Karol..-powiedziałam zdenerwowana otwierając pudełko.
-Oliwia czy ty-nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam w środku.
**
Rano u Wiktorii:
Wstałam już bez bólu głowy.Patrząc na godzinę trudno mi było uwierzyć,że jest już 12.Za kilka godzin z powrotem wracam do Bełchatowa.Na samą myśl miałam ciarki po plecach.Wstałam i robiąc poraną toaletę smuciłam się,że muszę opuszczać to miejsce.Przez ten krótki czas więcej się z nim zżyłam.Po skończeniu tej czynności zeszłam na dół,ale rodziców tam nie było.Poszukałam ich na zewnątrz,ale również nic.Kończąc robić sobie późne śniadanie usłyszałam,że dzwonek do drzwi dzwoni,poszłam otworzyć:
-Cześć Łukasz-powiedziałam.
-Cześć.Nie chcę ci przeszkadzać.Przyszedłem tylko zapytać czy aktualne jest wracanie razem?-spytał.
-No jasne,że tak.Czemu pomyślałeś,że nie?-teraz ja zapytałam.
-No wiesz.Zrobiłem coś czego nie powinienem-powiedział zawstydzony.
-Zapomnijmy o tym.Jak to powiedziałeś uznajmy to jako zakończenie naszej miłości-powiedziałam uderzając go w ramię na pocieszenie i rozluźnienie atmosfery.
-Dzięki-powiedział uśmiechając się i lekko mi oddając.
-Napijesz się kawy?-zaproponowałam.
-Nie dziękuję.Musze się jeszcze spakować-powiedział.
-Ojj daj spokój.Ja też jeszcze się nie spakowałam-oznajmiłam.
-Nie na prawdę chciałbym,ale muszę podziękować-powiedział.
-Nie będę nalegać-odpowiedziałam.
-To co do zobaczenia o 17?-spytał.
-Tak o 17 wyjeżdżamy-potwierdziłam jego pytanie.
-Okej.
Powiedział i wyszedł.Ja wróciłam do kuchni.Zjadłam śniadanie po czym zaparzyłam kawę,którą piłam czytając gazetę.Usłyszałam,że samochód podjeżdża pod dom.Byłam pewna,że to rodzice.Nie pomyliłam się.
Mama z tata wybrali się na zakupy.Nie chcieli mnie budzić,aby mi o tym powiedzieć,a mama zapomniała napisać informacji na kartce.Pomogłam im w rozpakowywaniu zakupów,po czym poszłam do pokoju spakować się i przebrać w coś odpowiedniejszego na podróż.Spakowałam wszystkie rzeczy i wybrałam strój w,którym będę wracać.Przebrałam się w niego.Nie brałam już prysznicu,bo nie dawno to robiłam.
Gotowa na zejście na dół i pożegnanie się z rodzicami oraz częściowo z tym miejscem,bo przecież będę musiałam jeszcze kiedyś odwiedzić to miejsce.Moje rodzinne miasto.Z myśli wyrwał mnie tata,który zaproponował pomoc z walizką:
-Córa przyszedłem ci pomóc-powiedział po pozwoleniu na wejście.
-Pewnie z walizką-powiedziałam.
-Tak,ale chcę się z tobą jeszcze tutaj u ciebie na osobności pożegnać-oznajmił.
-Ale dlaczego?-spytałam ostatni bałagan jaki za sobą zostawiłam.
-No,bo na dole przy mamie bym nie powiedział ci tego co zamierzam-powiedział podchodząc do mnie.
-Ojjjj tato,a co ty takiego mi chcesz powiedzieć?-spytałam.
-Nie jest mi prosto mówić na ten temat,bo nie chcę być mięczakiem,ale...-przerwałam mu.
-Ja ciebie też tato i również będę za tobą tęskniła-wyczytałam jego myśli-No chodź się przytul-powiedziałam po czym wtuliłam się w jego ramiona.
-Pamiętaj jak tylko będziesz miała jakiś problem to dzwoń,a ja szybciutko coś wymyślę-powiedział gdy skończyliśmy się przytulać.
-Wiem i za to wam bardzo dziękuję-odpowiedziałam.
-Jak ja się cieszę,że mimo wieku nie poluźniły się nasze więzi-oznajmił.
-Tato one nigdy nie się poluźnią.Zawszę będziesz najważniejszym mężczyzną mojego życia,bo kto jako pierwszy z ust faceta powiedział mi,że pięknie wyglądam?-spytałam podchwytliwie.
-Zawsze pragnęliśmy z mamą,aby niczego wam nie brakowało-przyznał.
-Uwierz mi spisaliście się na medal-przyznałam.
-Dziękujemy,a teraz chodźmy na dół.bo mama także chcę się z tobą pożegnać-powiedział piorąc walizkę.
-Tak masz rację.Idź ja jeszcze sprawdzę czy niczego nie zostawiłam w łazience-powiedziałam.
-Dobrze,ale zejdź szybko-powiedział po czym wyszedł z sypialni.
Sprawdziłam wszystko i chyba wszystko co moje wzięłam ze sobą.Tak jak poprosił tata tak też zrobiłam.Zaraz po sprawdzeniu zeszłam na dół:
-Kochanie nie zapomniałaś o niczym?-spytała mama pakująca mi jedzenie.
-Nie,ale mamo przecież nie trzeba było-protestowałam.
-Ojj już przestań.Teraz nie będziesz miała kiedy gotować.To sobie będziesz podgrzewać-uparła się przy swoim.
-Czyli sugerujesz mi,że nie potrafię gotować?-spytałam żartobliwie.
-Wiki dobrze wiesz o co mi chodzi.Na pewno ci się przyda-powiedziała zamykając torbę z jedzeniem.
-Dziękuję ci mamuś-podziękowałam całusem w policzek.
-Nie ma za co-powiedziała.
-No to co powoli się żegnamy-mówiłam ze smutkiem w głosie.
-No niestety-powiedział tata.
-Kochanie jak tylko będziesz miała chwilę to wpadnij do swoich staruszków,którzy zawsze o tobie pamiętają i trzymają kciuki żeby cie się wszystko ułożyło-dodała mama.
-Obiecuję,że jak wszystko sobie poukładam z powrotem was odwiedzę-mówiłam przytulając ich po kolei.
-Trzymamy cię za słowo.Może uda się nam ściągnąć też Justynę-oznajmił tata.
-Może-odpowiedziałam i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To pewnie Łukasz,otworzę-powiedziałam.
-Dobrze to ja wezmę te walizki i włożę je do samochodu-zaproponował tata.
-Kluczyki są na blacie w kuchni-powiedziałam podając walizkę.
-Dziękuje-powiedział i wszedł do garażu piwnicą,a ja poszłam otworzyć drzwi.
-Jestem i mówię,że jestem gotowy do wyjazdu-zgłosił.
-A gdzie twoje walizki?-spytałam.
-O tutaj stoją i czekają-powiedział uśmiechając sie do mnie.
-Nie zauważyłem.Już wychodzę tylko założę kurtkę-powiedziałam sięgając po nią na wieszak.
-Dobrze.To ja możesz pójdę do twojego taty i włożę swoje walizki-zaproponował.
-Okej to przyjdź za chwilę do nas-powiedział biorąc ze sobą swój bagaż.
-Mamo ja już idę.Wychodzisz ze mną na zewnątrz?-spytałam.
-Nie córeczko.Nie lubię pożegnań,a najbardziej tego jak widzę,że odjeżdżasz.Pożegnajmy się teraz,ale bez płaczu-powiedział uśmiechając się.
-Mamo,przecież będę dzwoniła-mówiłam przytulając ją mocno.
-To nie to samo co mieć córkę przy sobie.Zrozumiesz kiedy sama będziesz tego doświadczać-powiedziała.
-Mamo miało być bez łez-przypominałam.
-Przepraszam.Leć już-powiedziała i mocno mnie ucałowała.
-Kocham cie mamo i proszę cię nie płacz już,bo zaraz mi się zachcę.Obiecuje,że odezwę się zaraz jak dojedziemy.
-Dobrze,ale nie zapomnij.Pozdrów tam Oliwię i Karola no i ....Andrzeja-te ostatnie imię powiedziała wachając się.
-Pozdrowię,a teraz już idę,bo w taki sposób nigdy się nie rozstaniemy-powiedziałam po czym jeszcze raz ją przytulając skierowałam się w stronę drzwi.
-Papa kochanie-powiedziała i wysłała mi buziaka.
Wyszłam z domu i zobaczyłam,że Łukasz już na mnie czeka.Ja jeszcze ostatecznie pożegnałam się z tatą
i dołączyłam do samochodu:
-Możemy jechać-powiedziałam zapinając pasy.
-Dobrze.To jedziemy-powiedział i ruszył.
Przez początek drogi Łukasz dziwnie nic nie mówił:
-Mogę wiedzieć czemu nic nie mówisz?-spytałam.
-Po prostu jak jeżdżę samochodem nie lubię za dużo mówić-przyznał.
-Aha takie przyzwyczajenie-dodałam.
-Tak coś w tym stylu-potwierdził.
-I jak ci się jedzie?-zapytałam.
-Musze przyznać,że bardzo dobrze-powiedział patrząc na mnie z uśmiechem.
-A ty czemu nie przyjechałeś samochodem?
-Pomyślałem,że skoro dzień w dzień nim jeżdżę to może skorzystam z innym usług i pojadę autobusem-oznajmił.
Potem już normalnie rozmawialiśmy.Poruszyliśmy mnóstwo tematów,a ja przez wolna chwile sprawdzałam czy Łukasz ma jakiś autobus:
-Masz jeszcze trzy autobusy-poinformowałam go.
-Tak,a o której?-spytał.
-Masz pierwszy za godzinę czyli o 19, kolejny za pół godziny po wyjeździe pierwszego,a te ostatnie o 21:00 i 21:35-powiedziałam.
-Jak myślisz zdążę na ten o 21:00 lub ten o 21:35?-spytał.
-Myślę,że tak,bo zostało nam jeszcze połowa drogi czyli powinniśmy być o 20:30 w Bełchatowie,ale jak chcesz to możesz zostać u mnie na noc i rano pojedziesz-zaproponowałam.
-Nie,nie chcę robić kłopotu-mówił.
-Ale to nie żaden kłopot-powiedziałam.
-Dla ciebie,ale nie chcę,aby Andrzej pomyślał o tobie coś co nie powinien-wytłumaczył.
-Może i masz rację-przyznałam po długim namawianiu.
-Nie jesteś głodna?-spytał Łukasz patrząc na te wszystkie restaurację,które mijamy.
-Troszkę-przyznałam.
-To co kebab może być?-zapytał.
-Dawno nie jadłam.Może być-odpowiedziałam.
-Okej-powiedział po czym zatrzymał sie przy pierwszej restauracji z kebabami i poszedł kupić,a ja zostałam w samochodzie.
Wrócił za jakieś kilka minut i kiedy skończyliśmy jeść dopiero wtedy wuszylismy dalej w kireunku do,którego zmierzamy.Zbliżała się już 19,a nam została mniejsza połowa drogi.Muszę przyznać,że pogoda nam nie dopisywała,bo było zachmurane i od czasu do czas upadał deszcz.Nie wiem co bym zrobiła gdybym to ja była za kółkiem.Ja po prostu nie nawidze takiej pogody gdy jadę samochodem.Jechaliśmy słuchając muzyki,a niektóre piosenki,które nam się podobały do,których znaliśmy tekst śpiewaliśmy.Było zabawnie i dzięki temu jechało nam się rażniej.
*****************************************************
Jak myślicie co będzie dalej?????? Komentujesz=Motywujesz
"Wiki mam nadzieję,że się nie gniewasz za to co zrobiłem,ale po prostu jak poczułem,że twoje ciało,że jesteś zaraz przy mnie mój mózg jakby się wyłączył.Obydwoje byliśmy
po alkoholu i myślę,że to też zaważyło nad tym co się stało.Proszę nie myśl sobie,że to co mówiłem ci dzień lub dwa dni temu to wszystko kłamstwa.Nie! Nadal chcę abyś ułożyła sobie życie u boku Andrzeja lub innego mężczyzny,którego pokochasz.Chcę abyś jeszcze wiedziała,że to co się między nami dla mnie miało większe wrażenie niż tobie się wydaję,ale nie na tyle,aby znowu mieszać Ci w głowie.To co mam nadzieje,że nie maszdo mnie żalu i jutro w czasie podróży będziemy rozmawiać jak zawsze :) Dobranoc Zzzzz"
Łukasz :*
Nic mu już nie odpisywałam,bo pomyślałam,że zostawię to tak jak jest.Czasami lepiej niczego nie ruszać,aby więcej tego nie popsuć.Z tą myślą zasnęłam i słodko chrapiąc przespałam do 12.
**
Rano u Oliwii i Karola w domu:
Śpiąc sobie u boku Karola poczułam jak delikatne promyki przebijają się do jego sypialni.Nie mogłam już zasnąć,więc wstałam z łóżka i poszła zaliczyć poranną toaletę.Kończąc brać prysznic usłyszałam,że Karol już wstał i zaczyna przygotowywać nam kawę.Po ubraniu się w ubrania zwolniłam łazienkę:
-Zawsze musisz wstać pierwsza-powiedział.
-Kochanie też się cieszę,że cie widzę-powiedziałam i dałam mu słodkiego buziaka z ranna.
-Też się cieszę-powiedział i odwzajemnił buziaka,a następnie szczery uśmiech.
-Wstałam wcześnie,bo się wyspałam i nie chciałam abyś narzekał,że znowu za długo robię poranną toaletę-wytłumaczyłam.
-Nigdy nie narzekałem,bo ja po prostu kocham jak przy mnie jesteś-oznajmił puszczając mi oczko.
-Czekaj niech sobie przypomnę.Dwa dni temu u ciebie nocowałam i co było?
-A no tak,ale i tak cię kocham-przypomniał sobie.
-No ja myślę-powiedziałam zniżając jedną brew.
-Wątpisz w moją miłość?-spytałam.
-Ależ skąd.Masz jakieś wieści od Wiktorii?-spytał zaparzając kawę.
-Nie wiem czy ci mówiłam czy nie,ale dzisiaj wraca-powiedziałam.
-Tak?-spytał.
-No tak,a wspomniałam ci,że Andrzej był u niej-powiedziałam patrząc na niego słodkimi oczami.
-Nie no,bo przecież ja mogę dowiadywać się ważnych rzeczy dopiero jak stracą ważność-powiedział troszeczkę zdenerwowany.
-Przepraszam,myślałam,że Andrzej co powiedział-mówiłam podchodząc do niego.
-No już wiesz nie,nie powiedział mi-mówił odkładając kubki.
-No już się tak nie denerwuj-powiedział przytulając się do niego.
-Masz szczęście,że potwornie cię kocham i nie umiem się na ciebie gniewać-powiedział delikatnie mnie gilgając.
-Bez takich.Troszkę się boję tego co będzie robił Andrzej jak Wika wróci,ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło,prawda?
-O to śię nie martw rozmawiałem z Andrzejem i powiedział,że da jej czas,ale nie za długi-oznajmił.
-Dziękuje kochanie.
-Ale za co?-spytał.
-No za to,że im pomagasz.Inny koleś po prostu by się tym nie przejmował i zostawił by to w spokoju.
-Nie mógł bym tego zostawić ze względu na to,że to nasi przyjaciele,a przyjaciołom się pomaga-powiedział delikatnie uderzając mi w nos.
-Chcę aby było jak dawniej-powiedziałam.
-Na pewno będzie,ale teraz mam coś dla ciebie-powiedział i poszedł do korytarza.
-Jestem bardzo ciekawa co to takiego-powiedziałam.
-Zamknij swoje piękne oczęta na chwilkę-powiedział idący do mnie z rękami z tyłu.
-Dobrze-powiedziałam,a on włożył mi do ręki pudełeczko.
-Obiecuj,że otworzysz to dopiero jak wyjdę z łazienki-postawił warunek.
-Ale dlaczego?-spytałam.
-Oliwka,proszę-zrobił te swoje super słodkie oczy.
-No dobrze,ale odłóż to wysoko na szafkę,bo będzie mnie to kusić-powiedziałam oddając mu je.
-Dobrze.Za chwilkę jestem.
Powiedział i szybko poszedł do łazienki.Za jakieś dziesięć minut wyszedł:
-No nareście -powiedziałam znużona czekaniem.
-Oj daj spokój-powiedział i sięgnął po prezencik.
-Co to takiego?-spytałam biorąc je z powrotem do dłoni.
-Sama zobacz.Wiem,że to nie jest idealny moment,ale dłużej nie mogłem czekać-powiedział.
-Karol..-powiedziałam zdenerwowana otwierając pudełko.
-Oliwia czy ty-nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam w środku.
**
Rano u Wiktorii:
Wstałam już bez bólu głowy.Patrząc na godzinę trudno mi było uwierzyć,że jest już 12.Za kilka godzin z powrotem wracam do Bełchatowa.Na samą myśl miałam ciarki po plecach.Wstałam i robiąc poraną toaletę smuciłam się,że muszę opuszczać to miejsce.Przez ten krótki czas więcej się z nim zżyłam.Po skończeniu tej czynności zeszłam na dół,ale rodziców tam nie było.Poszukałam ich na zewnątrz,ale również nic.Kończąc robić sobie późne śniadanie usłyszałam,że dzwonek do drzwi dzwoni,poszłam otworzyć:
-Cześć Łukasz-powiedziałam.
-Cześć.Nie chcę ci przeszkadzać.Przyszedłem tylko zapytać czy aktualne jest wracanie razem?-spytał.
-No jasne,że tak.Czemu pomyślałeś,że nie?-teraz ja zapytałam.
-No wiesz.Zrobiłem coś czego nie powinienem-powiedział zawstydzony.
-Zapomnijmy o tym.Jak to powiedziałeś uznajmy to jako zakończenie naszej miłości-powiedziałam uderzając go w ramię na pocieszenie i rozluźnienie atmosfery.
-Dzięki-powiedział uśmiechając się i lekko mi oddając.
-Napijesz się kawy?-zaproponowałam.
-Nie dziękuję.Musze się jeszcze spakować-powiedział.
-Ojj daj spokój.Ja też jeszcze się nie spakowałam-oznajmiłam.
-Nie na prawdę chciałbym,ale muszę podziękować-powiedział.
-Nie będę nalegać-odpowiedziałam.
-To co do zobaczenia o 17?-spytał.
-Tak o 17 wyjeżdżamy-potwierdziłam jego pytanie.
-Okej.
Powiedział i wyszedł.Ja wróciłam do kuchni.Zjadłam śniadanie po czym zaparzyłam kawę,którą piłam czytając gazetę.Usłyszałam,że samochód podjeżdża pod dom.Byłam pewna,że to rodzice.Nie pomyliłam się.
Mama z tata wybrali się na zakupy.Nie chcieli mnie budzić,aby mi o tym powiedzieć,a mama zapomniała napisać informacji na kartce.Pomogłam im w rozpakowywaniu zakupów,po czym poszłam do pokoju spakować się i przebrać w coś odpowiedniejszego na podróż.Spakowałam wszystkie rzeczy i wybrałam strój w,którym będę wracać.Przebrałam się w niego.Nie brałam już prysznicu,bo nie dawno to robiłam.
Gotowa na zejście na dół i pożegnanie się z rodzicami oraz częściowo z tym miejscem,bo przecież będę musiałam jeszcze kiedyś odwiedzić to miejsce.Moje rodzinne miasto.Z myśli wyrwał mnie tata,który zaproponował pomoc z walizką:
-Córa przyszedłem ci pomóc-powiedział po pozwoleniu na wejście.
-Pewnie z walizką-powiedziałam.
-Tak,ale chcę się z tobą jeszcze tutaj u ciebie na osobności pożegnać-oznajmił.
-Ale dlaczego?-spytałam ostatni bałagan jaki za sobą zostawiłam.
-No,bo na dole przy mamie bym nie powiedział ci tego co zamierzam-powiedział podchodząc do mnie.
-Ojjjj tato,a co ty takiego mi chcesz powiedzieć?-spytałam.
-Nie jest mi prosto mówić na ten temat,bo nie chcę być mięczakiem,ale...-przerwałam mu.
-Ja ciebie też tato i również będę za tobą tęskniła-wyczytałam jego myśli-No chodź się przytul-powiedziałam po czym wtuliłam się w jego ramiona.
-Pamiętaj jak tylko będziesz miała jakiś problem to dzwoń,a ja szybciutko coś wymyślę-powiedział gdy skończyliśmy się przytulać.
-Wiem i za to wam bardzo dziękuję-odpowiedziałam.
-Jak ja się cieszę,że mimo wieku nie poluźniły się nasze więzi-oznajmił.
-Tato one nigdy nie się poluźnią.Zawszę będziesz najważniejszym mężczyzną mojego życia,bo kto jako pierwszy z ust faceta powiedział mi,że pięknie wyglądam?-spytałam podchwytliwie.
-Zawsze pragnęliśmy z mamą,aby niczego wam nie brakowało-przyznał.
-Uwierz mi spisaliście się na medal-przyznałam.
-Dziękujemy,a teraz chodźmy na dół.bo mama także chcę się z tobą pożegnać-powiedział piorąc walizkę.
-Tak masz rację.Idź ja jeszcze sprawdzę czy niczego nie zostawiłam w łazience-powiedziałam.
-Dobrze,ale zejdź szybko-powiedział po czym wyszedł z sypialni.
Sprawdziłam wszystko i chyba wszystko co moje wzięłam ze sobą.Tak jak poprosił tata tak też zrobiłam.Zaraz po sprawdzeniu zeszłam na dół:
-Kochanie nie zapomniałaś o niczym?-spytała mama pakująca mi jedzenie.
-Nie,ale mamo przecież nie trzeba było-protestowałam.
-Ojj już przestań.Teraz nie będziesz miała kiedy gotować.To sobie będziesz podgrzewać-uparła się przy swoim.
-Czyli sugerujesz mi,że nie potrafię gotować?-spytałam żartobliwie.
-Wiki dobrze wiesz o co mi chodzi.Na pewno ci się przyda-powiedziała zamykając torbę z jedzeniem.
-Dziękuję ci mamuś-podziękowałam całusem w policzek.
-Nie ma za co-powiedziała.
-No to co powoli się żegnamy-mówiłam ze smutkiem w głosie.
-No niestety-powiedział tata.
-Kochanie jak tylko będziesz miała chwilę to wpadnij do swoich staruszków,którzy zawsze o tobie pamiętają i trzymają kciuki żeby cie się wszystko ułożyło-dodała mama.
-Obiecuję,że jak wszystko sobie poukładam z powrotem was odwiedzę-mówiłam przytulając ich po kolei.
-Trzymamy cię za słowo.Może uda się nam ściągnąć też Justynę-oznajmił tata.
-Może-odpowiedziałam i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To pewnie Łukasz,otworzę-powiedziałam.
-Dobrze to ja wezmę te walizki i włożę je do samochodu-zaproponował tata.
-Kluczyki są na blacie w kuchni-powiedziałam podając walizkę.
-Dziękuje-powiedział i wszedł do garażu piwnicą,a ja poszłam otworzyć drzwi.
-Jestem i mówię,że jestem gotowy do wyjazdu-zgłosił.
-A gdzie twoje walizki?-spytałam.
-O tutaj stoją i czekają-powiedział uśmiechając sie do mnie.
-Nie zauważyłem.Już wychodzę tylko założę kurtkę-powiedziałam sięgając po nią na wieszak.
-Dobrze.To ja możesz pójdę do twojego taty i włożę swoje walizki-zaproponował.
-Okej to przyjdź za chwilę do nas-powiedział biorąc ze sobą swój bagaż.
-Mamo ja już idę.Wychodzisz ze mną na zewnątrz?-spytałam.
-Nie córeczko.Nie lubię pożegnań,a najbardziej tego jak widzę,że odjeżdżasz.Pożegnajmy się teraz,ale bez płaczu-powiedział uśmiechając się.
-Mamo,przecież będę dzwoniła-mówiłam przytulając ją mocno.
-To nie to samo co mieć córkę przy sobie.Zrozumiesz kiedy sama będziesz tego doświadczać-powiedziała.
-Mamo miało być bez łez-przypominałam.
-Przepraszam.Leć już-powiedziała i mocno mnie ucałowała.
-Kocham cie mamo i proszę cię nie płacz już,bo zaraz mi się zachcę.Obiecuje,że odezwę się zaraz jak dojedziemy.
-Dobrze,ale nie zapomnij.Pozdrów tam Oliwię i Karola no i ....Andrzeja-te ostatnie imię powiedziała wachając się.
-Pozdrowię,a teraz już idę,bo w taki sposób nigdy się nie rozstaniemy-powiedziałam po czym jeszcze raz ją przytulając skierowałam się w stronę drzwi.
-Papa kochanie-powiedziała i wysłała mi buziaka.
Wyszłam z domu i zobaczyłam,że Łukasz już na mnie czeka.Ja jeszcze ostatecznie pożegnałam się z tatą
i dołączyłam do samochodu:
-Możemy jechać-powiedziałam zapinając pasy.
-Dobrze.To jedziemy-powiedział i ruszył.
Przez początek drogi Łukasz dziwnie nic nie mówił:
-Mogę wiedzieć czemu nic nie mówisz?-spytałam.
-Po prostu jak jeżdżę samochodem nie lubię za dużo mówić-przyznał.
-Aha takie przyzwyczajenie-dodałam.
-Tak coś w tym stylu-potwierdził.
-I jak ci się jedzie?-zapytałam.
-Musze przyznać,że bardzo dobrze-powiedział patrząc na mnie z uśmiechem.
-A ty czemu nie przyjechałeś samochodem?
-Pomyślałem,że skoro dzień w dzień nim jeżdżę to może skorzystam z innym usług i pojadę autobusem-oznajmił.
Potem już normalnie rozmawialiśmy.Poruszyliśmy mnóstwo tematów,a ja przez wolna chwile sprawdzałam czy Łukasz ma jakiś autobus:
-Masz jeszcze trzy autobusy-poinformowałam go.
-Tak,a o której?-spytał.
-Masz pierwszy za godzinę czyli o 19, kolejny za pół godziny po wyjeździe pierwszego,a te ostatnie o 21:00 i 21:35-powiedziałam.
-Jak myślisz zdążę na ten o 21:00 lub ten o 21:35?-spytał.
-Myślę,że tak,bo zostało nam jeszcze połowa drogi czyli powinniśmy być o 20:30 w Bełchatowie,ale jak chcesz to możesz zostać u mnie na noc i rano pojedziesz-zaproponowałam.
-Nie,nie chcę robić kłopotu-mówił.
-Ale to nie żaden kłopot-powiedziałam.
-Dla ciebie,ale nie chcę,aby Andrzej pomyślał o tobie coś co nie powinien-wytłumaczył.
-Może i masz rację-przyznałam po długim namawianiu.
-Nie jesteś głodna?-spytał Łukasz patrząc na te wszystkie restaurację,które mijamy.
-Troszkę-przyznałam.
-To co kebab może być?-zapytał.
-Dawno nie jadłam.Może być-odpowiedziałam.
-Okej-powiedział po czym zatrzymał sie przy pierwszej restauracji z kebabami i poszedł kupić,a ja zostałam w samochodzie.
Wrócił za jakieś kilka minut i kiedy skończyliśmy jeść dopiero wtedy wuszylismy dalej w kireunku do,którego zmierzamy.Zbliżała się już 19,a nam została mniejsza połowa drogi.Muszę przyznać,że pogoda nam nie dopisywała,bo było zachmurane i od czasu do czas upadał deszcz.Nie wiem co bym zrobiła gdybym to ja była za kółkiem.Ja po prostu nie nawidze takiej pogody gdy jadę samochodem.Jechaliśmy słuchając muzyki,a niektóre piosenki,które nam się podobały do,których znaliśmy tekst śpiewaliśmy.Było zabawnie i dzięki temu jechało nam się rażniej.
*****************************************************
Jak myślicie co będzie dalej?????? Komentujesz=Motywujesz
wtorek, 6 stycznia 2015
Rozdział LIX "Defininitywne zakończenie miłości"
Odebrałam telefon i usłyszałam głos Oliwii:
-Hey Wika-powiedziała.
-No cześć-odpowiedziałam.
-Mam chwilę,więc dzwonię.Co tam u ciebie?-spytała.
-Mogę ci powiedzieć,że wracam już jutro.Będę starała się wyjechać gdzieś po południu-powiedziałam otwierając szafę w celu wybrania stylizacji.
-A czemu "będziesz się starała"
-Zawsze łapiesz mnie za słówka-powiedziałam.
-Tak,bo wiesz,że ja zawsze wszystko muszę wiedzieć-powiedziała z śmiechem w głosie.
-Wybieram się dzisiaj na mini imprezkę.
-Gdzie i z kim?-spytała.
-Na prawdę musisz wszystko wiedzieć?-zapytałam przeglądając koszulę.
-Nie muszę,ale jako twoja najlepsza przyjaciółka powinnam.
-Tak masz rację.Pamiętasz jak jeszcze mieszkałyśmy na stałe tutaj i chodziłyśmy na te zabawy pod gołym niebem?-próbowałam jej przypomnieć.
-No jasne,że pamiętam.To były czasy-oznajmiła.
-No to właśnie dzisiaj wieczorem jest organizowana takiego typu impreza i Łukasz mnie zaciągnął.
-Przepraszam możesz powtórzyć kto?-spytała zdziwiona.
-Tak nie przesłyszałaś się,idę na nią z Łukaszem,moim byłym-potwierdziłam to co powiedziałam kilka sekund temu.
-Okej to twoje życię-powiedziała.
-Daj spokój.On strasznie się zmienił.Stanął w mojej obronie kiedy Andrzej tu przyjechał-odpowiedziałam.
-To Andrzej był u ciebie.Jaka ja zacofana jestem.
-Tak był tu i trochę się zdenerwował.Przez niego Łukasz ma ranny nos i łuk brwiowy,bo zachciało mu się bójki-wytłumaczyłem.
-Rany boskie.Nie wieże nasz Andrzej-nie mogła uwierzyć w to co jej powiedziałam.
-Tak.Sama byłam zdziwiona,ale koniec wałkowania znowu tego samego tematu.Opowiadaj co tam u mojej ulubionej pary?-spytałam.
-Twoja ulubiona para jest bardzo szczęśliwa.Za chwilę właśnie będę wychodzić,bo idę do niego w odwiedziny-oznajmiła uradowana.
-O jak słodko.Dobrze,że chociaż ty jesteś szczęśliwa.
-Oj daj spokój.Wam też się jeszcze ułoży i wszyscy na koniec tego koszmaru będą szczęśliwi-powiedziała chcąc znowu podnieść mnie na duchu.
-Obyś miała rację.
-Czyli rozważasz danie Andrzejowi kolejnej szansy?-spytała z zaciekawienie.
-Sama nie wiem.Wczoraj długo nad tym myślałam i kiedy wydawało mi się,że podjęłam decyzję o daniu mu kolejnej szansy to nagle wracało to czarne wspomnienie.I znowu wracałam do początku-żaliłam się.
-Współczuję ci,ale dasz radę.Wieżę w ciebie.Życzę ci miłego wieczoru,ale pamiętaj....no pamiętaj-powiedziała z zacięciem.
-Ojj daj spokój.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Chciałaś chyba powiedzieć,że aż przyjaciółmi.Po tym co przez niego przeszłaś-chciała mnie poprawić.
-Przeszłam przez niego dużo,ale wieżę,że się zmienił i zostaniemy przyjaciółmi.
-Yhym przyjaźń damsko-męska po zerwaniu.Sorry,ale jak dla mnie to nie realne-powiedziała szczerze.
-Przekonam się sama.Wiesz dobrze,że najlepiej idzie mi pakowanie się w kłopoty-odpowiedziałam.
-Andrzej i Karolina też odnowili przyjaźń i ty najwięcej na tym ucierpiałaś.
-Nie porównuj mnie do Andrzeja.Doskonale wiem co robię i kontroluję sytuację.
-No ja mam taką nadzieję.Dobra puszczam lovki,kisski i papatki.Czekam na ciebie z niecierpliwością.
-Ja też już nie mogę się doczekać spotkania z tobą i Karolem.Długo was nie widziałam.Pozdrów Karola i miłego spotkania-powiedziałam.
-Pozdrowię i dziękuję.Papa-powiedziała po czym się rozłączyła.
Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam,że jest już czas na powolne zbieranie się.Przeszukałam szafę i w końcu znalazłam strój odpowiedni na dzisiejsze wyjście.Razem z nim udałam się do łazienki i nalewając prawie większe pół wanny wody weszłam do niej.Dawno nie czułam się tak odprężona.Zrobiłam rytuał,który każdy człowiek robi po wyjściu z wanny lub z pod prysznica.Po skończeniu wyszłam z łazienki i poprawiając ostatnie usterki mojego wyglądu przy lustrze w sypialni pomyślałam,że dawno się nigdzie nie wybierałam na jakieś imprezy.Z wiązko z tym postanowiłam sobie,że zapomnę o wszystkim co złe i będę bawić się w najlepsze.Kontrolowałam godzinę,aby się nie spóźnić.Dochodziła 18,więc postanowiłam,że zejdę już na dół. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy ze sobą,aby już nie musieć wychodzić do góry:
-Kochanie jak ty pięknie wyglądasz-powiedział tata.
-Dziękuję ci tatuś-powiedziałam.
-Na prawdę dawno cię nie widziałem w tak dobrym stanie-dodał.
-Powiem ci szczerze,że ja siebie też-odpowiedziałam.
-Baw się dobrze i daję ci pozwolenie:możesz wrócić późno-oznajmił uśmiechając się.
-Ojj tato jak ja ci dziękuję,ale pamiętaj,że ja nie jestem już twoją małą dziewczynką i nigdy nie będzie już tak jak było dawniej-odparłam klepiąc go po ramieniu.
-No niestety wiem-powiedział zmieniając wyraz twarzy na smutną minę.
-Przepraszam cię tata,ale idę do mamy-powiedziałam.
-Idź,idź jest w łazience wiesza pranie-podpowiedział mi.
-Dziękuję.Gdybyś my się już nie widzieli przed wyjściem pozwól-powiedziałam i ucałowałam go w policzek.
Powiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki:
-Mamo jesteś tu?-spytałam wchodząc powoli do łazienki.
-Tak,tak jestem-powiedziała wycierając lustro.
-Co ty robisz?-zadałam pytanie zdziwiona.
-Wiesz,że nie nawiedzę jak jest brudno-powiedziała.
-Tak mamo wiem,ale możesz powiedzieć mi czy dobrze wyglądam?-zadałam kolejne pytanie.
-Wyglądasz prześlicznie.Widzę,że służy ci spotykanie z Łukaszem-powiedziała.
-Mamo przemyśl to co chcesz dokończyć-powiedziałam podchodząc do niej.
-Dobrze wiesz,że najpierw myślę potem mówię i rzadko zdarza mi się powiedzieć coś niemądrego-powiedziała kończąc myć lustro.
-Dobrze przepraszam zapomniałam.
-Chciałam powiedzieć,że cieszę się z tego,że twoje relację z Łukaszem poprawiły się i jesteście przyjaciółmi,a o czym ty pomyślałaś to ja nie wiem-powiedziała krzywiąc minę.
-Ok koniec tematu-powiedziałam i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To chyba do ciebie-powiedziała mama.
-Proszę wejdź,Wiki ktoś po ciebie-powiedział tata.
-Cześć jesteś już gotowa?-zapytał Łukasz.
-Tak myślę,że tak-odparłam powiedziałam ubierając płaszczyk.
-No to możemy wychodzić-powiedział uśmiechając się do mnie.
-To miłej zabawy dzieci-powiedział tata całując mnie w policzek na ponowne do widzenia.
-Dziękujemy-powiedział Łukasz biorąc mnie pod rękę.
-Uważaj Łukasz na schodach-powiedział tata pod kontekstem naszego małego kłamstewka.
-No właśnie,bo ja jestem taki niezdarny,ale dziękuję za troskę-powiedział uśmiechając się do mnie,ale tata już tego nie usłyszał.
-Nie powiedziałem ci,że wyglądasz zjawiskowo.Ja przy tobie wyglądam jak jakiś lamus-powiedział patrząc na mnie.
-Przestań wcale,że nie-zaprotestowałam.
-Taaa,a ten nos tak mi pasuję-powiedział wskazując na twarz.
-No właśnie,boli cię?-spytała.
-Już tak bardzo nie.Najgorzej jest przy dotknięciu.
-Trochę zimno,ale mam nadzieję,że będzie cieplej-powiedziałam.
-Zobaczysz jak porwę cię do tańca.
-Proszę cię ja nie umiem tańczyć.
-Nie więżę ci,przecież to ty mnie uczyłaś tańczyć-powiedział krzywiądz minę.
-Ale zapomniałam już wszystkich kroków-przyznałam się.
-Nic się nie martw ja wszystko ci przypomnę.
Szybko doszliśmy na miejsce gdzie było już bardzo dużo osób.Momentalnie wkręciliśmy się w klimat imprezy:
-I ty mówiłaś,że nie umiesz tańczyć-powiedział w trakcie tańczenia.
-No może troszkę cię okłamałam,ale dawno nie miałam takiego partnera-powiedziałam i usłyszałam,że muzyka cichnie i przełącza się na muzykę spokojną.
-I co zostajemy na jeszcze jeden kawałek?-spytał.
-Jeśli lubisz wolnego to czemu nie-odpowiedziałam.
Łukasz słodko przytulił mnie do swojego ramienia i wtulona w jego umięśnioną posturę przetańczyłam kolejne dwie piosenki:
-Masz bardzo wygodne ramię-powiedziałam mu do ucha.
-Dziękuję,mi z tobą też się bardzo dobrze tańczy-odpowiedział gilgając mi szyję oddechem.
-Idziemy do barku czegoś się napić-zaproponował.
-Nie piję alkoholu,ale mogę zrobić wyjątek-powiedziałam od tulając się od jego ciała,
-To chodźmy-powiedział łapiąc mnie za rękę,abym nie zagubiła się w tłumie tańczących par.
Zamówiliśmy po drinku,a potem namówiłam Łukasza na kolejnego.Nie wiem co mi odbiło,bo ja nie za często piję alkohol.Czułam,że drinki zaczynają działać,bo powoli zaczynało mi się kręcić w głowie:
-Co co się dzieje?-spytał zdziwiony patrząc jak wstaję z krzesła barowego.
-Mówiłam,że nie lubię alkoholu.Mam strasznie słabą głowę na to cholerstwo.
-Ale aż tak.Wypiliśmy tylko dwa drinki.
-Dla mnie to i tak za dużo.Ja już podziękuję i nie sięgnę już po alkohol.
-Spokojnie ja też nie będę już-uspokoił mnie tymi słowami,ale w mojej głowie nadal szumiało.
Założyciele imprezy zachęcili wszystkich do puszczenie swoich lampionów.Łukasz powiedział,że to chyba jedyna rzecz,którą nie robiliśmy w przeszłości "razem".Postanowiliśmy wspólnie,że pójdziemy i pościmy,aby "oryginalnie" potwierdzić naszą przyjaźń.Pięknie wyglądało to jak chyba z dwadzieścia par puściło swoje lampiony. Bardzo mi się to podobało,chętnie zobaczyła bym to jeszcze raz:
-A może chcesz już wracać?-spytał patrząc jak moje oczy błyszcząc się od zmęczenia.
-A nie obrazisz się jak powiem,że tak-odpowiedziałam.
-Nie no coś ty.Widzę,że jesteś zmęczona,a jeszcze dziś czeka cię podróż samochodem.
-To jest już po północy?-spytałam tracąc poczucie czasu.
-Tak dochodzi pierwsza-odpowiedział.
-Chodź wracajmy już.Nie będę cię męczył.Musisz chociaż trochę odpocząć-oznajmił.
-Dziękuję-powiedziałam.
Łukasz wziął mnie pod rękę,abym się nie przewróciła i tak powolnym krokiem wracaliśmy z powrotem.Rozmawialiśmy na różne tematy.Strasznie dłużyła mi się droga powrotna,bo w mojej głowie trwała burza.Dobrze,że Łukasz prowadził mnie za rękę,bo nie wiem co by było gdybym szła bez jego pomocy.Chyba znalazła bym się na całkowicie innej ulicy:
-O której zamierzasz jutro wyjechać?-zapytał.
-Chciałam jakoś koło 13,ale nie uda mi się to,bo muszę do końca wytrzeźwieć,więc będę zmuszona wyjechać o zmroku,a ty o której wyjeżdżasz?-powiedziałam i sama zadałam pytanie.
-Ja przyjechałem autobusem,więc wrócić też muszę autobusem-powiedział patrząc na mnie,
-Ja mam genialny pomysł-wyrwałam się.
-Jaki?-spytał.
-Lubisz jeździć o zmroku?-spytałam.
-Jestem już doświadczonym kierowcą,więc nie straszne mi wracać się o zmroku-przyznał.
-Cudownie,a lubisz jeździć moim samochodem?-wciąż pytałam.
-Wiesz jeszcze nim nie jeździłem,ale jestem otwarty na nowe wyzwania.
-A co byś powiedział na to,abyś wracał ze mną do Bełchatowa,a potem autobusem do Warszawy-zaproponowałam.
-W sumie czemu nie,dobry pomysł-poparł go.
-Czyli zgadzasz się?-spytałam dla pewności.
-Tak,ale nie wiem czy będę miał o tej godzinie autobus-powiedział poprawiając fryzurę.
-Ja nie widzę problemu.Możesz przenocować u mnie,a potem rano,albo po południu pojedziesz-powiedziałam.
-Jeszcze się zobaczy.Może coś jeszcze będzie,bo na tej lini kursuję dużo autobusów.
-To się jeszcze zobaczy,ale ważne,że się zgodziłeś.Jestem twoją dłużniczką.
-Zdajesz sobie sprawę,że to nasza ostatnia taka impreza-powiedział zatrzymując się,bo już doszliśmy pod nasze mieszkania.
-Przecież możemy jeszcze to kiedyś powtórzyć-powiedziałam patrząc w głąb jego oczu.
-Myślę,że nie,bo nie będziemy się tak często widzieć,a przez to nasze kontaktu się pogorszą-powiedział.
-Może i masz rację,ale mam nadzieję,że będziesz pisać i dzwonił-powiedziałam i czułam jego wzrok na moich oczach.
-Będę tęsknił za naszymi rozmowami-przyznał delikatnie łuskając moją dłoń.
-Ja też-przyznałam i dotknęłam jego lekkiego zarostu na policzku.
-Wiki co ty robisz?-spytał zdziwiony.
-Sama nie wiem czuję jakby coś w twoich oczach ciągnęło mnie bliżej ciebie.
-Nie chciałem ci tego mówić,ale jak zobaczyłem cię po raz pierwszy jak weszłaś do domu twoich rodziców poczułem,że moje serce zaczyna bić szybciej-oznajmił.
-Na prawdę?-spytałam.
-Tak nie kłamał bym cię w tak ważnej sprawie.
-Jeszcze coś poczułeś-powiedziałam.
-Tak coś w tym stylu.Myślałem,że wyleczyłem się z tego,ale widząc ciebie po tak długim czasie coś mnie w środku ruszyło .Dopiero potem pomyślałem:co ty robisz.Jesteś nie poważny.
-Nie wiem co powiedzieć-zatkało mnie.
-Nic nie mów-powiedział łapiąc mnie za biodra i powoli,nieśmiało przybliżał nas ku sobie,aż w końcu delikatnie musnął moje usta.
-Łukasz-powiedziałam opierając głowę o jego czoło,ale cały czas patrząc w jego oczy.
-Przepraszam,ale nie mogłem.
-Potraktuj to jako ostateczne pożegnanie naszej miłości,która już się zakończyła,ale każdy z nas będzie ją pamiętał.
-Dobrze.Żegnaj Wika-powiedział oddalając się od mnie i powoli puszczając moją dłoń.
-Żegnaj Łukasz-odpowiedziałam po czym puściłam jego dłoń i weszłam za bramę domu.
Weszłam do środka i opierając się o drzwi poczułam,że wszystko do mnie dotarło.Potrzebowaliśmy
tego,aby ostatecznie zakończyć związek,a zacząć przyjaźń.
***************************************************
:)
-Hey Wika-powiedziała.
-No cześć-odpowiedziałam.
-Mam chwilę,więc dzwonię.Co tam u ciebie?-spytała.
-Mogę ci powiedzieć,że wracam już jutro.Będę starała się wyjechać gdzieś po południu-powiedziałam otwierając szafę w celu wybrania stylizacji.
-A czemu "będziesz się starała"
-Zawsze łapiesz mnie za słówka-powiedziałam.
-Tak,bo wiesz,że ja zawsze wszystko muszę wiedzieć-powiedziała z śmiechem w głosie.
-Wybieram się dzisiaj na mini imprezkę.
-Gdzie i z kim?-spytała.
-Na prawdę musisz wszystko wiedzieć?-zapytałam przeglądając koszulę.
-Nie muszę,ale jako twoja najlepsza przyjaciółka powinnam.
-Tak masz rację.Pamiętasz jak jeszcze mieszkałyśmy na stałe tutaj i chodziłyśmy na te zabawy pod gołym niebem?-próbowałam jej przypomnieć.
-No jasne,że pamiętam.To były czasy-oznajmiła.
-No to właśnie dzisiaj wieczorem jest organizowana takiego typu impreza i Łukasz mnie zaciągnął.
-Przepraszam możesz powtórzyć kto?-spytała zdziwiona.
-Tak nie przesłyszałaś się,idę na nią z Łukaszem,moim byłym-potwierdziłam to co powiedziałam kilka sekund temu.
-Okej to twoje życię-powiedziała.
-Daj spokój.On strasznie się zmienił.Stanął w mojej obronie kiedy Andrzej tu przyjechał-odpowiedziałam.
-To Andrzej był u ciebie.Jaka ja zacofana jestem.
-Tak był tu i trochę się zdenerwował.Przez niego Łukasz ma ranny nos i łuk brwiowy,bo zachciało mu się bójki-wytłumaczyłem.
-Rany boskie.Nie wieże nasz Andrzej-nie mogła uwierzyć w to co jej powiedziałam.
-Tak.Sama byłam zdziwiona,ale koniec wałkowania znowu tego samego tematu.Opowiadaj co tam u mojej ulubionej pary?-spytałam.
-Twoja ulubiona para jest bardzo szczęśliwa.Za chwilę właśnie będę wychodzić,bo idę do niego w odwiedziny-oznajmiła uradowana.
-O jak słodko.Dobrze,że chociaż ty jesteś szczęśliwa.
-Oj daj spokój.Wam też się jeszcze ułoży i wszyscy na koniec tego koszmaru będą szczęśliwi-powiedziała chcąc znowu podnieść mnie na duchu.
-Obyś miała rację.
-Czyli rozważasz danie Andrzejowi kolejnej szansy?-spytała z zaciekawienie.
-Sama nie wiem.Wczoraj długo nad tym myślałam i kiedy wydawało mi się,że podjęłam decyzję o daniu mu kolejnej szansy to nagle wracało to czarne wspomnienie.I znowu wracałam do początku-żaliłam się.
-Współczuję ci,ale dasz radę.Wieżę w ciebie.Życzę ci miłego wieczoru,ale pamiętaj....no pamiętaj-powiedziała z zacięciem.
-Ojj daj spokój.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Chciałaś chyba powiedzieć,że aż przyjaciółmi.Po tym co przez niego przeszłaś-chciała mnie poprawić.
-Przeszłam przez niego dużo,ale wieżę,że się zmienił i zostaniemy przyjaciółmi.
-Yhym przyjaźń damsko-męska po zerwaniu.Sorry,ale jak dla mnie to nie realne-powiedziała szczerze.
-Przekonam się sama.Wiesz dobrze,że najlepiej idzie mi pakowanie się w kłopoty-odpowiedziałam.
-Andrzej i Karolina też odnowili przyjaźń i ty najwięcej na tym ucierpiałaś.
-Nie porównuj mnie do Andrzeja.Doskonale wiem co robię i kontroluję sytuację.
-No ja mam taką nadzieję.Dobra puszczam lovki,kisski i papatki.Czekam na ciebie z niecierpliwością.
-Ja też już nie mogę się doczekać spotkania z tobą i Karolem.Długo was nie widziałam.Pozdrów Karola i miłego spotkania-powiedziałam.
-Pozdrowię i dziękuję.Papa-powiedziała po czym się rozłączyła.
Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam,że jest już czas na powolne zbieranie się.Przeszukałam szafę i w końcu znalazłam strój odpowiedni na dzisiejsze wyjście.Razem z nim udałam się do łazienki i nalewając prawie większe pół wanny wody weszłam do niej.Dawno nie czułam się tak odprężona.Zrobiłam rytuał,który każdy człowiek robi po wyjściu z wanny lub z pod prysznica.Po skończeniu wyszłam z łazienki i poprawiając ostatnie usterki mojego wyglądu przy lustrze w sypialni pomyślałam,że dawno się nigdzie nie wybierałam na jakieś imprezy.Z wiązko z tym postanowiłam sobie,że zapomnę o wszystkim co złe i będę bawić się w najlepsze.Kontrolowałam godzinę,aby się nie spóźnić.Dochodziła 18,więc postanowiłam,że zejdę już na dół. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy ze sobą,aby już nie musieć wychodzić do góry:
-Kochanie jak ty pięknie wyglądasz-powiedział tata.
-Dziękuję ci tatuś-powiedziałam.
-Na prawdę dawno cię nie widziałem w tak dobrym stanie-dodał.
-Powiem ci szczerze,że ja siebie też-odpowiedziałam.
-Baw się dobrze i daję ci pozwolenie:możesz wrócić późno-oznajmił uśmiechając się.
-Ojj tato jak ja ci dziękuję,ale pamiętaj,że ja nie jestem już twoją małą dziewczynką i nigdy nie będzie już tak jak było dawniej-odparłam klepiąc go po ramieniu.
-No niestety wiem-powiedział zmieniając wyraz twarzy na smutną minę.
-Przepraszam cię tata,ale idę do mamy-powiedziałam.
-Idź,idź jest w łazience wiesza pranie-podpowiedział mi.
-Dziękuję.Gdybyś my się już nie widzieli przed wyjściem pozwól-powiedziałam i ucałowałam go w policzek.
Powiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki:
-Mamo jesteś tu?-spytałam wchodząc powoli do łazienki.
-Tak,tak jestem-powiedziała wycierając lustro.
-Co ty robisz?-zadałam pytanie zdziwiona.
-Wiesz,że nie nawiedzę jak jest brudno-powiedziała.
-Tak mamo wiem,ale możesz powiedzieć mi czy dobrze wyglądam?-zadałam kolejne pytanie.
-Wyglądasz prześlicznie.Widzę,że służy ci spotykanie z Łukaszem-powiedziała.
-Mamo przemyśl to co chcesz dokończyć-powiedziałam podchodząc do niej.
-Dobrze wiesz,że najpierw myślę potem mówię i rzadko zdarza mi się powiedzieć coś niemądrego-powiedziała kończąc myć lustro.
-Dobrze przepraszam zapomniałam.
-Chciałam powiedzieć,że cieszę się z tego,że twoje relację z Łukaszem poprawiły się i jesteście przyjaciółmi,a o czym ty pomyślałaś to ja nie wiem-powiedziała krzywiąc minę.
-Ok koniec tematu-powiedziałam i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To chyba do ciebie-powiedziała mama.
-Proszę wejdź,Wiki ktoś po ciebie-powiedział tata.
-Cześć jesteś już gotowa?-zapytał Łukasz.
-Tak myślę,że tak-odparłam powiedziałam ubierając płaszczyk.
-No to możemy wychodzić-powiedział uśmiechając się do mnie.
-To miłej zabawy dzieci-powiedział tata całując mnie w policzek na ponowne do widzenia.
-Dziękujemy-powiedział Łukasz biorąc mnie pod rękę.
-Uważaj Łukasz na schodach-powiedział tata pod kontekstem naszego małego kłamstewka.
-No właśnie,bo ja jestem taki niezdarny,ale dziękuję za troskę-powiedział uśmiechając się do mnie,ale tata już tego nie usłyszał.
-Nie powiedziałem ci,że wyglądasz zjawiskowo.Ja przy tobie wyglądam jak jakiś lamus-powiedział patrząc na mnie.
-Przestań wcale,że nie-zaprotestowałam.
-Taaa,a ten nos tak mi pasuję-powiedział wskazując na twarz.
-No właśnie,boli cię?-spytała.
-Już tak bardzo nie.Najgorzej jest przy dotknięciu.
-Trochę zimno,ale mam nadzieję,że będzie cieplej-powiedziałam.
-Zobaczysz jak porwę cię do tańca.
-Proszę cię ja nie umiem tańczyć.
-Nie więżę ci,przecież to ty mnie uczyłaś tańczyć-powiedział krzywiądz minę.
-Ale zapomniałam już wszystkich kroków-przyznałam się.
-Nic się nie martw ja wszystko ci przypomnę.
Szybko doszliśmy na miejsce gdzie było już bardzo dużo osób.Momentalnie wkręciliśmy się w klimat imprezy:
-I ty mówiłaś,że nie umiesz tańczyć-powiedział w trakcie tańczenia.
-No może troszkę cię okłamałam,ale dawno nie miałam takiego partnera-powiedziałam i usłyszałam,że muzyka cichnie i przełącza się na muzykę spokojną.
-I co zostajemy na jeszcze jeden kawałek?-spytał.
-Jeśli lubisz wolnego to czemu nie-odpowiedziałam.
Łukasz słodko przytulił mnie do swojego ramienia i wtulona w jego umięśnioną posturę przetańczyłam kolejne dwie piosenki:
-Masz bardzo wygodne ramię-powiedziałam mu do ucha.
-Dziękuję,mi z tobą też się bardzo dobrze tańczy-odpowiedział gilgając mi szyję oddechem.
-Idziemy do barku czegoś się napić-zaproponował.
-Nie piję alkoholu,ale mogę zrobić wyjątek-powiedziałam od tulając się od jego ciała,
-To chodźmy-powiedział łapiąc mnie za rękę,abym nie zagubiła się w tłumie tańczących par.
Zamówiliśmy po drinku,a potem namówiłam Łukasza na kolejnego.Nie wiem co mi odbiło,bo ja nie za często piję alkohol.Czułam,że drinki zaczynają działać,bo powoli zaczynało mi się kręcić w głowie:
-Co co się dzieje?-spytał zdziwiony patrząc jak wstaję z krzesła barowego.
-Mówiłam,że nie lubię alkoholu.Mam strasznie słabą głowę na to cholerstwo.
-Ale aż tak.Wypiliśmy tylko dwa drinki.
-Dla mnie to i tak za dużo.Ja już podziękuję i nie sięgnę już po alkohol.
-Spokojnie ja też nie będę już-uspokoił mnie tymi słowami,ale w mojej głowie nadal szumiało.
Założyciele imprezy zachęcili wszystkich do puszczenie swoich lampionów.Łukasz powiedział,że to chyba jedyna rzecz,którą nie robiliśmy w przeszłości "razem".Postanowiliśmy wspólnie,że pójdziemy i pościmy,aby "oryginalnie" potwierdzić naszą przyjaźń.Pięknie wyglądało to jak chyba z dwadzieścia par puściło swoje lampiony. Bardzo mi się to podobało,chętnie zobaczyła bym to jeszcze raz:
-A może chcesz już wracać?-spytał patrząc jak moje oczy błyszcząc się od zmęczenia.
-A nie obrazisz się jak powiem,że tak-odpowiedziałam.
-Nie no coś ty.Widzę,że jesteś zmęczona,a jeszcze dziś czeka cię podróż samochodem.
-To jest już po północy?-spytałam tracąc poczucie czasu.
-Tak dochodzi pierwsza-odpowiedział.
-Chodź wracajmy już.Nie będę cię męczył.Musisz chociaż trochę odpocząć-oznajmił.
-Dziękuję-powiedziałam.
Łukasz wziął mnie pod rękę,abym się nie przewróciła i tak powolnym krokiem wracaliśmy z powrotem.Rozmawialiśmy na różne tematy.Strasznie dłużyła mi się droga powrotna,bo w mojej głowie trwała burza.Dobrze,że Łukasz prowadził mnie za rękę,bo nie wiem co by było gdybym szła bez jego pomocy.Chyba znalazła bym się na całkowicie innej ulicy:
-O której zamierzasz jutro wyjechać?-zapytał.
-Chciałam jakoś koło 13,ale nie uda mi się to,bo muszę do końca wytrzeźwieć,więc będę zmuszona wyjechać o zmroku,a ty o której wyjeżdżasz?-powiedziałam i sama zadałam pytanie.
-Ja przyjechałem autobusem,więc wrócić też muszę autobusem-powiedział patrząc na mnie,
-Ja mam genialny pomysł-wyrwałam się.
-Jaki?-spytał.
-Lubisz jeździć o zmroku?-spytałam.
-Jestem już doświadczonym kierowcą,więc nie straszne mi wracać się o zmroku-przyznał.
-Cudownie,a lubisz jeździć moim samochodem?-wciąż pytałam.
-Wiesz jeszcze nim nie jeździłem,ale jestem otwarty na nowe wyzwania.
-A co byś powiedział na to,abyś wracał ze mną do Bełchatowa,a potem autobusem do Warszawy-zaproponowałam.
-W sumie czemu nie,dobry pomysł-poparł go.
-Czyli zgadzasz się?-spytałam dla pewności.
-Tak,ale nie wiem czy będę miał o tej godzinie autobus-powiedział poprawiając fryzurę.
-Ja nie widzę problemu.Możesz przenocować u mnie,a potem rano,albo po południu pojedziesz-powiedziałam.
-Jeszcze się zobaczy.Może coś jeszcze będzie,bo na tej lini kursuję dużo autobusów.
-To się jeszcze zobaczy,ale ważne,że się zgodziłeś.Jestem twoją dłużniczką.
-Zdajesz sobie sprawę,że to nasza ostatnia taka impreza-powiedział zatrzymując się,bo już doszliśmy pod nasze mieszkania.
-Przecież możemy jeszcze to kiedyś powtórzyć-powiedziałam patrząc w głąb jego oczu.
-Myślę,że nie,bo nie będziemy się tak często widzieć,a przez to nasze kontaktu się pogorszą-powiedział.
-Może i masz rację,ale mam nadzieję,że będziesz pisać i dzwonił-powiedziałam i czułam jego wzrok na moich oczach.
-Będę tęsknił za naszymi rozmowami-przyznał delikatnie łuskając moją dłoń.
-Ja też-przyznałam i dotknęłam jego lekkiego zarostu na policzku.
-Wiki co ty robisz?-spytał zdziwiony.
-Sama nie wiem czuję jakby coś w twoich oczach ciągnęło mnie bliżej ciebie.
-Nie chciałem ci tego mówić,ale jak zobaczyłem cię po raz pierwszy jak weszłaś do domu twoich rodziców poczułem,że moje serce zaczyna bić szybciej-oznajmił.
-Na prawdę?-spytałam.
-Tak nie kłamał bym cię w tak ważnej sprawie.
-Jeszcze coś poczułeś-powiedziałam.
-Tak coś w tym stylu.Myślałem,że wyleczyłem się z tego,ale widząc ciebie po tak długim czasie coś mnie w środku ruszyło .Dopiero potem pomyślałem:co ty robisz.Jesteś nie poważny.
-Nie wiem co powiedzieć-zatkało mnie.
-Nic nie mów-powiedział łapiąc mnie za biodra i powoli,nieśmiało przybliżał nas ku sobie,aż w końcu delikatnie musnął moje usta.
-Łukasz-powiedziałam opierając głowę o jego czoło,ale cały czas patrząc w jego oczy.
-Przepraszam,ale nie mogłem.
-Potraktuj to jako ostateczne pożegnanie naszej miłości,która już się zakończyła,ale każdy z nas będzie ją pamiętał.
-Dobrze.Żegnaj Wika-powiedział oddalając się od mnie i powoli puszczając moją dłoń.
-Żegnaj Łukasz-odpowiedziałam po czym puściłam jego dłoń i weszłam za bramę domu.
Weszłam do środka i opierając się o drzwi poczułam,że wszystko do mnie dotarło.Potrzebowaliśmy
tego,aby ostatecznie zakończyć związek,a zacząć przyjaźń.
***************************************************
:)
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Rozdział LVIII "Przyjaciel przyjaciółką"
-Przepraszam cię za to, strasznie cię boli?-spytałam unosząc mu podbródek w górę.
-Nie to tylko mała rana-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Jak on mógł to zrobić tak mi wstyd-powiedziałam i wyjrzałam za okno w celu zobaczenia czy Andrzej już odjechał .
-Daj już spokój zrobił to nie bez powodu.
-Jak to?
-Zobaczył cię z innym w dodatku myślał,że jesteś ze mną nadal skłócona i mnie nienawidzisz.
-Ale to nie był powód do tego aby cię uderzyć, nigdy go nie widziałam w takim stanie.
-A ja go rozumiem byłem w takiej samej sytuacji jak odeszłaś od mnie.
-Już go nie broń pokarz mi to muszę to opatrzeć -powiedziałam i otworzyłam apteczkę.
-Ajj trochę pieczę-powiedział.
-Musi ,bo muszę to odkazić.
-Mogłem mu oddać nie powinien tak cię ściskać,prosiłaś go aby przestał.
-Sama się tego nie spodziewałam ale dobrze,że nie dałeś się sprowokować,bo jeszcze była by jakaś bójka.
-Nie mógł bym tego zrobić na twoich oczach,bo nie był by to ciekawy widok jak ledwo podniósł by się z ziemi po moim uderzeniu.
-Taa na pewno-powiedziałam i się zaśmiałam.
-Mówię poważnie to,że jestem od niego trochę niższy to nie oznacza,że nie dał bym rady.
-Ok teraz się nie ruszaj muszę zobaczyć ten łuk brwiowy.
-Dobrze, dobrze.
-Teraz może trochę zaboleć,więc proszę nie ruszaj się,bo jeszcze zranię ci oko-poinformowałam go.
-Szzzz- powiedział z bólu i przez przypadek złapał mnie w taili.
-Mówiłam,że może zaboleć-powiedziałam po czym przykleiłam mu plaster.
-Przepraszam nie chciałem.To odruchowy ruch z powodu bólu-wytłumaczył się.
-Nie no co ty,spokojnie nic się takiego nie stało-uspokoiłam go.
-Jak ja się teraz pokorze moim rodzicom.Na szczęście też tu długo nie zagrzeję,bo za niedługo wracam do siebie do Warszawy-powiedział patrząc w lusterko.
-Nie mówiłeś nic na temat tego,że nie mieszkasz już na stałe tutaj-powiedziałam wkładając do apteczki rzeczy wcześniej wyciągnięte.
-Jakoś nie było okazji-odpowiedział pomagając mi.
-Yhym.
-To może ja już będę się zbierał.I tak miałaś dziś za dużo wrażeń jak na jeden dzień-odparł gdy skończyliśmy sprzątać.
-Mam lepszy pomysł-powiedziałam.
-Jaki?-spytał.
-Doglądajmy film,a potem zostaniesz na noc.Pościele ci w gościnnym pokoju.Będę czuła się raźniej w tym wielkim domu-oznajmiłam.
-Skoro prosisz,czemu nie-powiedział.
-Dzięki już tyle dla mnie zrobiłeś-powiedziałam podając nam po szklance soku pomarańczowego.
-Dziękuję.Weź przestań to nic takiego-powiedział.
-Dobrze.Chodź do salonu wznowimy oglądanie-powiedziałam.
-Okey-po tych słowach skierowaliśmy się w stronę kanapy,gdzie ponownie usiedliśmy i kontynuowaliśmy oglądanie.
Po zakończeniu filmu poszłam pościelić Łukaszowi w pokoju gościnnym obok mojego.On miał poinformować rodziców o swoich planach,a następnie przyjść do mnie i pomóc.Gdy ja już prawie kończyłam,on dopiero wszedł:
-Przepraszam cię,że tak długo,ale mama zadała mi miliony pytań,a ja musiałem na nie odpowiedzieć-powiedział i podał mi poduszkę,która leżała na fotelu obok.
-Dziękuję.Mam nadzieje,że twoja mama nie jest zła-odparłam.
-Nie no co ty o co.Jestem już dorosłym chłopczykiem.Chociaż ona nadal uważa,że powinienem mieszkać z nimi.
-Opiekuńcza jest-powiedziałam kończąc ścielić.
-Aż za bardzo-powiedział.
-Dobra to by było na tyle.Miłych snów ci życzę.Tylko nie siedź za długo-za matkowałam.
-No chyba sobie żartujesz.Jakbym słyszał swoją mamę-powiedział po czym uderzył lekko mnie poduszką.
-Popełniłeś błąd-powiedziałam.
-Nie sądzę-odpowiedział i powtórzył to co zrobił wcześniej.
-Teraz to pożałujesz-bez zastanowienia wzięłam poduszkę i zaczęła się bitwa .Dawno się tak dobrze nie bawiłam.Po kilkominutowej zabawie przestaliśmy się bić,ale zaczęliśmy się śmiać.Długo trwała nasza głupawka:
-Ten pokój powtarza wydarzenia,które miały jeż miejsce-powiedział.
-Nie rozumiem-odparłam po wzięciu oddechu.
-Nie pamiętasz jak byliśmy jeszcze parą i zostałem u ciebie na noc.Tylko,że twoi rodzice nie pozwolili spać nam razem,więc spałem właśnie tu.Przyszłaś do mnie jak kładłem się już spać i skończyło się to na bitwie na poduszki-przypomniał mi.
-Pamiętam,ale to było dawno-powiedziałam.
-Dawno,ale ja wszystko pamiętam-powiedział wstając z łóżka.
-Tak wiem-powiedziałam.
-Dobrze mi było z tobą-oznajmił.
-Ja muszę przyznać,że też.
-Ale teraz życzę ci abyś zeszła się z Andrzejem.Widać,że jest to dobry facet dla ciebie.Kocha cię widać to po nim.Kiedy cię zobaczył na pewno serce zaczeło mu bić szybciej.Pomyśl nad daniem mu kolejnej szansy.Każdy w życiu popełnia błędy,ale do każdego jest klucz.Mam nadzieje,że ponownie będziesz szczęśliwa,bo na prawdę na to zasługujesz-powiedział cały czas trzymając mnie za rękę.
-Wiesz,że mogę powiedzieć,że w tym czasie kiedy nie ma przy mnie Oliwii właśnie ty mi ją zastępujesz-powiedziałam szczerze.
-Cieszę się.
-Chciałabym żebyś ty też ułożył sobie życie na nowo z kimś kto będzie cię kochał z całego serca,bo strasznie się zmieniłeś.Oczywiście na dobre-powiedziałam i przytuliłam go.
-Dziękuję.
-Idę już nie przeszkadzam ci-odparłam wstając z łóżka.
-Miłych snów-powiedział.
-Dzięki i nawzajem-powiedziałam po czym wyszłam z pokoju.
Po wyjściu skierowałam się od razu do łazienki i wzięłam szybki prysznic.Po wyjściu z łazienki przebrana już w piżamę postanowiłam,że zadzwonię do Andrzeja i zapytam czy dojechał:
-Andrzej nie dzwonię po to byś się tłumaczył,ale chciała bym się zapytać czy już dojechałeś-powiedziałam.
-Dziękuję to miłe z twojej strony.Tak jestem już w domu od jakichś 10 minut-odpowiedział.
-Cieszę się-odparłam.
-Na prawdę nie chciałem,aby tak to wyszło,ale oczywiście wszystko muszę spieprzyć.Jestem debilem,wiem.Mogła byś przeprosić ode mnie Łukasza?-spytał.
-Tak.
-Dziękuję.Nie zawracam ci głowy moją osobą.Paa-powiedział.
-Andrzej poczekaj-wyrwałam się.
-Tak-usłyszał mnie.
-Nie chcę żebyś myślał ,że nie mam dla ciebie serca.Między mną a Łukaszem nic nie było i nic nie będzie.
-Nie oceniam ludzi po okładce,nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym.Pop prostu po mimo naszego rozstania nadal ufam ci bez graniczenie i kocham równie tak samo.
-Dziękuje ale to nie zmienia naszej sytuacji,mogę ci powiedzieć,że wracam już po jutrze, ale nie wiem czy zdołam podjąć decyzję.
-Nie naciskam na ciebie,ale nie mogę czekać za długo,bo moje serce tego nie zniesie.
-Andrzej nie chcę już o tym rozmawiać dajmy temu już spokój,wrócimy do tego jak wrócę.Dobranoc.
-Dobranoc kochanie całuję cię mocno i jeszcze raz przepraszam za to co dzisiaj zaszło i parę dani temu .Nie nalegaj abym przestał tak mówił,bo nigdy się tego nie od uczę.
Po tych słowach rozłączałam się i słysząc,że Łukasz krząta się jeszcze w pokoju obok położyłam się i zanurzona w myślach rozważałam,jaką decyzję podejmę.
**
Rano obudził mnie głos drzwi,które ktoś otwierał:
-Kochanie Wiki jeszcze śpi jest już prawie południe-powiedziała mama.
-Może poszła późno spać?-powiedział tata.
-Czyja ta marynarka,to twoja kochanie?
-Nie to nie moja.
-A więc kogo?
-Moja proszę pani-powiedział zaspany Łukasz,który zszedł zaraz przed mną .
-Cześć mamo jak tam odwiedziny u cioci-powiedziałam opierając się ręką o ramię Łukasza.
-Dziękujemy było fajnie u was-zapytała z ironią w głosie.
-U nas też dobrze-powiedział Łukasz.
-Nie wiedziałem,że będziesz miała córeczko gościa,wrócili byśmy później.
-Jakoś tak wyszło,że zaprosiłam Łukasza do nas,nie chciałam być sama w tak wielkim domu.
-Wiki a co ci się stało Łukaszowi?-zapytała mama.
-Yyy...-zastanawiałam się co mam powiedzieć,ale z opresji wyratował mnie Łukasz.
-Wywróciłem się u was na schodach jak wczoraj padał deszcz.
-Aa no tak mówiłem ci,kochanie,że nasze schody są trochę niebezpieczne-powiedział tata a ja cieszyłam się,ze uwierzyli w naszą gadkę.
-To ja już się będę zbierał,dzięki za fajny wieczór tak po części-powiedział i pościł mi oczko, na znak,że nie był on do końca udany.
-Ja też ci dziękuję-powiedziałam uśmiechając się.
-No co ty nie będziesz szedł bez śniadania,zapraszam do kuchni-powiedziała mama.
-No właśnie to dobry pomysł-powiedziałam
-No dobrze jak chcecie.
-Ok to ja idę się przebrać z tej piżamy zaraz będę.
-Nie musisz wyglądasz tak uroczo-powiedział Łukasz jak mama już wyszła a my zostaliśmy sami w przed pokoju.
-Oj dziękuje cóż za komplement z twojej strony,ale jednak wolałabym się przebrać.
-No dobrze tylko się pośpiesz,bo jestem bardzo głodny i nic nie zostanie-powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Haha bardzo śmieszne nawet się nie oglądniesz a zaraz będę z powrotem.
Poszłam więc na górę zrobiłam szybki prysznic.Migiem wskoczyłam w ubrania,zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa.Zeszłam do kuchni i usiadłam koło stołu:
-Kochanie zapomniałaś to jest miejsce taty usiądź sobie koło Łukasza.
-No tak już się przesiadam-powiedziałam siadając koło niego.
Kiedy byliśmy już wszyscy zaczęliśmy jeść śniadanie,można by powiedzieć jak za starych dobrych czasów.
Gdy kończyliśmy śniadanie mama zaproponowała nie typową propozycję:
-Wiki słyszałam,że dzisiaj obok rynku jest organizowana czekaj jak to się nazywa...
-Party pod gołym niebem i w lokalu,pamiętasz Wiki chodziliśmy czasami ma takie typu imprezy-pomógł mamie Łukasz.
-A no tak pamiętam i co związku z tym mamo?
-No pomyślałam,że wybierzecie się tam razem,przecież już jutro wyjeżdżasz.
-To jak idziemy?-zapytał Łukasz.
-Czemu nie, to może być już nasz ostatni wspólny wypad-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-To o której mam po ciebie wpaść?
-A o której się to w ogóle zaczyna?
-O 19-poimformowała mama.
-No to 18:30 może być?
-No pewnie,że tak.
-To jesteśmy umówieni.
Mama po tych słowach uśmiechnęła się patrząc na nas,a ja wiedziałam czemu to zrobiła.
-To ja już pójdę jest już 13:00 a muszę się jeszcze wstawić do domu.
-Odprowadzę cię do drzwi-powiedziałam.
-Dzięki ci za ten wieczór było naprawdę miło.
-Mi również po za tą jedną sytuacją,a właśnie jak tam twój łuk brwiowy i nos?
-Już mnie nie boli muszę to jakaś ogarnąć,bo jak ja się z tobą pokarzę?
-To znaczy,bo nie rozumiem?
-No ty pewnie jak zwykle będziesz wyglądać prześlicznie a ja przy tobie to normalnie wstyd.
-Co ty wygadujesz co?jak zwykle umiesz mnie rozśmieszyć.
-Ok,bo ja nigdy od ciebie nie wyjdę paa-powiedział zakładając marynarkę i całując mnie w policzek na do widzenia.
-Paa do zobaczenia-powiedziałam i uśmiechałam się.
Po pożegnaniu się z Łukaszem poszłam do siebie i usłyszałam dźwięk telefonu.
*****************************************************
Przepraszam,ale wczoraj coś się podziało z blogiem i ucięło mi końcówkę.Jeśli komuś się wydaje,że nie klei się to z końcówką poprzedniego rozdziału po prostu doczytajcie tamtą końcówkę.Jeszcze raz sorrki :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
-Nie to tylko mała rana-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Jak on mógł to zrobić tak mi wstyd-powiedziałam i wyjrzałam za okno w celu zobaczenia czy Andrzej już odjechał .
-Daj już spokój zrobił to nie bez powodu.
-Jak to?
-Zobaczył cię z innym w dodatku myślał,że jesteś ze mną nadal skłócona i mnie nienawidzisz.
-Ale to nie był powód do tego aby cię uderzyć, nigdy go nie widziałam w takim stanie.
-A ja go rozumiem byłem w takiej samej sytuacji jak odeszłaś od mnie.
-Już go nie broń pokarz mi to muszę to opatrzeć -powiedziałam i otworzyłam apteczkę.
-Ajj trochę pieczę-powiedział.
-Musi ,bo muszę to odkazić.
-Mogłem mu oddać nie powinien tak cię ściskać,prosiłaś go aby przestał.
-Sama się tego nie spodziewałam ale dobrze,że nie dałeś się sprowokować,bo jeszcze była by jakaś bójka.
-Nie mógł bym tego zrobić na twoich oczach,bo nie był by to ciekawy widok jak ledwo podniósł by się z ziemi po moim uderzeniu.
-Taa na pewno-powiedziałam i się zaśmiałam.
-Mówię poważnie to,że jestem od niego trochę niższy to nie oznacza,że nie dał bym rady.
-Ok teraz się nie ruszaj muszę zobaczyć ten łuk brwiowy.
-Dobrze, dobrze.
-Teraz może trochę zaboleć,więc proszę nie ruszaj się,bo jeszcze zranię ci oko-poinformowałam go.
-Szzzz- powiedział z bólu i przez przypadek złapał mnie w taili.
-Mówiłam,że może zaboleć-powiedziałam po czym przykleiłam mu plaster.
-Przepraszam nie chciałem.To odruchowy ruch z powodu bólu-wytłumaczył się.
-Nie no co ty,spokojnie nic się takiego nie stało-uspokoiłam go.
-Jak ja się teraz pokorze moim rodzicom.Na szczęście też tu długo nie zagrzeję,bo za niedługo wracam do siebie do Warszawy-powiedział patrząc w lusterko.
-Nie mówiłeś nic na temat tego,że nie mieszkasz już na stałe tutaj-powiedziałam wkładając do apteczki rzeczy wcześniej wyciągnięte.
-Jakoś nie było okazji-odpowiedział pomagając mi.
-Yhym.
-To może ja już będę się zbierał.I tak miałaś dziś za dużo wrażeń jak na jeden dzień-odparł gdy skończyliśmy sprzątać.
-Mam lepszy pomysł-powiedziałam.
-Jaki?-spytał.
-Doglądajmy film,a potem zostaniesz na noc.Pościele ci w gościnnym pokoju.Będę czuła się raźniej w tym wielkim domu-oznajmiłam.
-Skoro prosisz,czemu nie-powiedział.
-Dzięki już tyle dla mnie zrobiłeś-powiedziałam podając nam po szklance soku pomarańczowego.
-Dziękuję.Weź przestań to nic takiego-powiedział.
-Dobrze.Chodź do salonu wznowimy oglądanie-powiedziałam.
-Okey-po tych słowach skierowaliśmy się w stronę kanapy,gdzie ponownie usiedliśmy i kontynuowaliśmy oglądanie.
Po zakończeniu filmu poszłam pościelić Łukaszowi w pokoju gościnnym obok mojego.On miał poinformować rodziców o swoich planach,a następnie przyjść do mnie i pomóc.Gdy ja już prawie kończyłam,on dopiero wszedł:
-Przepraszam cię,że tak długo,ale mama zadała mi miliony pytań,a ja musiałem na nie odpowiedzieć-powiedział i podał mi poduszkę,która leżała na fotelu obok.
-Dziękuję.Mam nadzieje,że twoja mama nie jest zła-odparłam.
-Nie no co ty o co.Jestem już dorosłym chłopczykiem.Chociaż ona nadal uważa,że powinienem mieszkać z nimi.
-Opiekuńcza jest-powiedziałam kończąc ścielić.
-Aż za bardzo-powiedział.
-Dobra to by było na tyle.Miłych snów ci życzę.Tylko nie siedź za długo-za matkowałam.
-No chyba sobie żartujesz.Jakbym słyszał swoją mamę-powiedział po czym uderzył lekko mnie poduszką.
-Popełniłeś błąd-powiedziałam.
-Nie sądzę-odpowiedział i powtórzył to co zrobił wcześniej.
-Teraz to pożałujesz-bez zastanowienia wzięłam poduszkę i zaczęła się bitwa .Dawno się tak dobrze nie bawiłam.Po kilkominutowej zabawie przestaliśmy się bić,ale zaczęliśmy się śmiać.Długo trwała nasza głupawka:
-Ten pokój powtarza wydarzenia,które miały jeż miejsce-powiedział.
-Nie rozumiem-odparłam po wzięciu oddechu.
-Nie pamiętasz jak byliśmy jeszcze parą i zostałem u ciebie na noc.Tylko,że twoi rodzice nie pozwolili spać nam razem,więc spałem właśnie tu.Przyszłaś do mnie jak kładłem się już spać i skończyło się to na bitwie na poduszki-przypomniał mi.
-Pamiętam,ale to było dawno-powiedziałam.
-Dawno,ale ja wszystko pamiętam-powiedział wstając z łóżka.
-Tak wiem-powiedziałam.
-Dobrze mi było z tobą-oznajmił.
-Ja muszę przyznać,że też.
-Ale teraz życzę ci abyś zeszła się z Andrzejem.Widać,że jest to dobry facet dla ciebie.Kocha cię widać to po nim.Kiedy cię zobaczył na pewno serce zaczeło mu bić szybciej.Pomyśl nad daniem mu kolejnej szansy.Każdy w życiu popełnia błędy,ale do każdego jest klucz.Mam nadzieje,że ponownie będziesz szczęśliwa,bo na prawdę na to zasługujesz-powiedział cały czas trzymając mnie za rękę.
-Wiesz,że mogę powiedzieć,że w tym czasie kiedy nie ma przy mnie Oliwii właśnie ty mi ją zastępujesz-powiedziałam szczerze.
-Cieszę się.
-Chciałabym żebyś ty też ułożył sobie życie na nowo z kimś kto będzie cię kochał z całego serca,bo strasznie się zmieniłeś.Oczywiście na dobre-powiedziałam i przytuliłam go.
-Dziękuję.
-Idę już nie przeszkadzam ci-odparłam wstając z łóżka.
-Miłych snów-powiedział.
-Dzięki i nawzajem-powiedziałam po czym wyszłam z pokoju.
Po wyjściu skierowałam się od razu do łazienki i wzięłam szybki prysznic.Po wyjściu z łazienki przebrana już w piżamę postanowiłam,że zadzwonię do Andrzeja i zapytam czy dojechał:
-Andrzej nie dzwonię po to byś się tłumaczył,ale chciała bym się zapytać czy już dojechałeś-powiedziałam.
-Dziękuję to miłe z twojej strony.Tak jestem już w domu od jakichś 10 minut-odpowiedział.
-Cieszę się-odparłam.
-Na prawdę nie chciałem,aby tak to wyszło,ale oczywiście wszystko muszę spieprzyć.Jestem debilem,wiem.Mogła byś przeprosić ode mnie Łukasza?-spytał.
-Tak.
-Dziękuję.Nie zawracam ci głowy moją osobą.Paa-powiedział.
-Andrzej poczekaj-wyrwałam się.
-Tak-usłyszał mnie.
-Nie chcę żebyś myślał ,że nie mam dla ciebie serca.Między mną a Łukaszem nic nie było i nic nie będzie.
-Nie oceniam ludzi po okładce,nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym.Pop prostu po mimo naszego rozstania nadal ufam ci bez graniczenie i kocham równie tak samo.
-Dziękuje ale to nie zmienia naszej sytuacji,mogę ci powiedzieć,że wracam już po jutrze, ale nie wiem czy zdołam podjąć decyzję.
-Nie naciskam na ciebie,ale nie mogę czekać za długo,bo moje serce tego nie zniesie.
-Andrzej nie chcę już o tym rozmawiać dajmy temu już spokój,wrócimy do tego jak wrócę.Dobranoc.
-Dobranoc kochanie całuję cię mocno i jeszcze raz przepraszam za to co dzisiaj zaszło i parę dani temu .Nie nalegaj abym przestał tak mówił,bo nigdy się tego nie od uczę.
Po tych słowach rozłączałam się i słysząc,że Łukasz krząta się jeszcze w pokoju obok położyłam się i zanurzona w myślach rozważałam,jaką decyzję podejmę.
**
Rano obudził mnie głos drzwi,które ktoś otwierał:
-Kochanie Wiki jeszcze śpi jest już prawie południe-powiedziała mama.
-Może poszła późno spać?-powiedział tata.
-Czyja ta marynarka,to twoja kochanie?
-Nie to nie moja.
-A więc kogo?
-Moja proszę pani-powiedział zaspany Łukasz,który zszedł zaraz przed mną .
-Cześć mamo jak tam odwiedziny u cioci-powiedziałam opierając się ręką o ramię Łukasza.
-Dziękujemy było fajnie u was-zapytała z ironią w głosie.
-U nas też dobrze-powiedział Łukasz.
-Nie wiedziałem,że będziesz miała córeczko gościa,wrócili byśmy później.
-Jakoś tak wyszło,że zaprosiłam Łukasza do nas,nie chciałam być sama w tak wielkim domu.
-Wiki a co ci się stało Łukaszowi?-zapytała mama.
-Yyy...-zastanawiałam się co mam powiedzieć,ale z opresji wyratował mnie Łukasz.
-Wywróciłem się u was na schodach jak wczoraj padał deszcz.
-Aa no tak mówiłem ci,kochanie,że nasze schody są trochę niebezpieczne-powiedział tata a ja cieszyłam się,ze uwierzyli w naszą gadkę.
-To ja już się będę zbierał,dzięki za fajny wieczór tak po części-powiedział i pościł mi oczko, na znak,że nie był on do końca udany.
-Ja też ci dziękuję-powiedziałam uśmiechając się.
-No co ty nie będziesz szedł bez śniadania,zapraszam do kuchni-powiedziała mama.
-No właśnie to dobry pomysł-powiedziałam
-No dobrze jak chcecie.
-Ok to ja idę się przebrać z tej piżamy zaraz będę.
-Nie musisz wyglądasz tak uroczo-powiedział Łukasz jak mama już wyszła a my zostaliśmy sami w przed pokoju.
-Oj dziękuje cóż za komplement z twojej strony,ale jednak wolałabym się przebrać.
-No dobrze tylko się pośpiesz,bo jestem bardzo głodny i nic nie zostanie-powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Haha bardzo śmieszne nawet się nie oglądniesz a zaraz będę z powrotem.
Poszłam więc na górę zrobiłam szybki prysznic.Migiem wskoczyłam w ubrania,zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa.Zeszłam do kuchni i usiadłam koło stołu:
-Kochanie zapomniałaś to jest miejsce taty usiądź sobie koło Łukasza.
-No tak już się przesiadam-powiedziałam siadając koło niego.
Kiedy byliśmy już wszyscy zaczęliśmy jeść śniadanie,można by powiedzieć jak za starych dobrych czasów.
Gdy kończyliśmy śniadanie mama zaproponowała nie typową propozycję:
-Wiki słyszałam,że dzisiaj obok rynku jest organizowana czekaj jak to się nazywa...
-Party pod gołym niebem i w lokalu,pamiętasz Wiki chodziliśmy czasami ma takie typu imprezy-pomógł mamie Łukasz.
-A no tak pamiętam i co związku z tym mamo?
-No pomyślałam,że wybierzecie się tam razem,przecież już jutro wyjeżdżasz.
-To jak idziemy?-zapytał Łukasz.
-Czemu nie, to może być już nasz ostatni wspólny wypad-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-To o której mam po ciebie wpaść?
-A o której się to w ogóle zaczyna?
-O 19-poimformowała mama.
-No to 18:30 może być?
-No pewnie,że tak.
-To jesteśmy umówieni.
Mama po tych słowach uśmiechnęła się patrząc na nas,a ja wiedziałam czemu to zrobiła.
-To ja już pójdę jest już 13:00 a muszę się jeszcze wstawić do domu.
-Odprowadzę cię do drzwi-powiedziałam.
-Dzięki ci za ten wieczór było naprawdę miło.
-Mi również po za tą jedną sytuacją,a właśnie jak tam twój łuk brwiowy i nos?
-Już mnie nie boli muszę to jakaś ogarnąć,bo jak ja się z tobą pokarzę?
-To znaczy,bo nie rozumiem?
-No ty pewnie jak zwykle będziesz wyglądać prześlicznie a ja przy tobie to normalnie wstyd.
-Co ty wygadujesz co?jak zwykle umiesz mnie rozśmieszyć.
-Ok,bo ja nigdy od ciebie nie wyjdę paa-powiedział zakładając marynarkę i całując mnie w policzek na do widzenia.
-Paa do zobaczenia-powiedziałam i uśmiechałam się.
Po pożegnaniu się z Łukaszem poszłam do siebie i usłyszałam dźwięk telefonu.
*****************************************************
Przepraszam,ale wczoraj coś się podziało z blogiem i ucięło mi końcówkę.Jeśli komuś się wydaje,że nie klei się to z końcówką poprzedniego rozdziału po prostu doczytajcie tamtą końcówkę.Jeszcze raz sorrki :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
niedziela, 4 stycznia 2015
Rozdział LVII "Na wszystko są sposoby"
**
Rano u Wiki:
Wstałam dzisiaj w dość dobrym humorze.Po raz pierwszy moją pierwszą myślą nie było to co się stało kilka dni wcześniej.Cieszyłam się z tego faktu,bo był to znak,że powoli dożę do częściowego zapomnienia,ale tylko na przykrywkę.W sercu dalej tkwi ból.Przecierając oczy skierowałam się w stronę łazienki.Wzięłam odprężający prysznic i ubierając się w ubrania związałam włosy w wysokiego kucyka,nałożyłam delikatny makijaż i gotowa zeszłam na dół,gdzie czekała mama z śniadaniem.Zjadłam je ze smakiem i z powrotem wróciłam na górę w celu dokończenia książki wcześniej zaczętą.Gdy byłam prawie przy zakończeniu mój telefon zaczął dzwonić.Odebrałam:
-Nie przeszkadzam?-spytał Łukasz.
-Nie no co ty-odpowiedziałam.
-To fajnie.Dzwonię do ciebie z kolejną propozycją-oznajmił.
-Zamieniam się w słuch,bo te twoje propozycję są bardzo fajne-przyznałam.
-Nie masz ochoty na poranny jogging?-spytał.
-Hmm kusząca propozycja.
-Dawno tego nie robiłem i tak naszła mnie ochota-wyjaśnił.
-W takim razie z wielka przyjemnością się z tobą wybiorę-powiedziałam.
-Naprawdę?-spytał dla pewności.
-No jasne-potwierdziłam.
-Super,bardzo się cieszę.To co 10-30 odpowiada-zaproponował.
-Idealnie-odpowiedziałam po czym on się rozłączył,a ja wstałam z łóżka i znowu odkładając nie dokończoną książkę poszłam do zmienić strój,bo ten co miałam na sobie w pewności nie odpowiadał.Przebrałam się i poprawiając za sobą łóżko zeszłam z dół i poinformowałam rodziców,że wychodzę.Widziałam przez okno,że Łukasz już się rozgrzewa więc truchcikiem podbiegłam do niego:
-Zgłaszam obecność-powiedziałam uśmiechając się po czym przytajając go na powitanie.
-A ja zgłaszam,że bardzo się ciesze-odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.
-Nie wiedziałam,że jesteś ulubieńcem sportu-powiedziałam.
-Sam też nie wiedziałem,ale trzeba dbać o swój wygląd.
-Przecież niczego ci nie brakuję-powiedziałam mierząc go wzrokiem od stóp do głowy.
-Oj dziękuję tobie również,ale i tak postanowiłem wziąć się za siebie-uparł się.
-To dokąd biegniemy?-spytałam.
-Myślałem żeby na plac zabaw,ale jak tam chcesz-zaproponował.
-Mi odpowiada-poparłam jego propozycję.
-To super.
W połowie drogi Łukasz już nie mógł,ale jakoś dał radę.Gdy byliśmy już na miejscu na chwilę zatrzymaliśmy się na ławce:
-Dobra jesteś-powiedział.
-Wiesz czasami biegałam z Andrzejem-powiedziałam ocierając pot z czoła.
-Przepraszam nie chciałem wracać do niego.
-Nie da się do niego nie wracać,bo prawie wszystko związane jest z nim.Po prostu będę musiała się do tego przyzwyczaić,ale są jakieś postępy,bo tak często o nim teraz nie myślę-powiedziałam.
-Wika życzę ci wszystkiego najlepszego.Nie ważne czy z nim czy bez niego.Ważne żebyś była szczęśliwa.Może myślisz poza moimi plecami,że jestem jakiś dziwny i stwarzam sobie dobre sytuację do ponownego rozkochania cię w sobie,ale tak nie jest.Raz mi się to udało i nie pozwolę na to drugi,bo nie chcę abyś cierpiała prze zemnie kolejny raz,nie zniósł bym tego kolejny raz żebyś była nieszczęśliwa,po prostu na to nie zasługujesz-oznajmił.
-Dziękuję Łukasz za to,że mi to powiedziałeś.Nie myślę tak o tobie.I powiem ci coś jeszcze cieszę się z tego,że zostaliśmy przyjaciółmi i,że między nami wszystko się wyjaśniło-powiedziałam i zaskoczenia przytuliłam go dając mu całusa w policzek.
-Ja również-powiedział zdziwiony.
-To co wracamy?-spytał.
-Tak-powiedziałam.
-Tą samą drogą?-zadał kolejne pytanie.
-Tak,ale teraz ja mam dla ciebie propozycję-powiedziałam.
-Uuu jak miło-powiedział patrząc na mnie.
-Rodzice jadą dziś do cioci Basi,a ja zostaję sama w domu,jak chcesz możesz do mnie wpaść.Obejrzymy coś,przynajmniej nie będę się nudzić.I tak za dzień wracam do domu,więc to będzie chyba ostatni czas kiedy będziemy się widzieć-powiedziałam.
-Z wielką chęcią,ale powiedz mi jaki film mam przynieść?-spytał.
-Zdam się na twój gust.Powiem ci tylko,że nie mam ochoty na komedie romantyczne,wiesz dlaczego-oznajmiłam.
-Wiem i postaram się wybrać coś co się nam spodoba.
-Super ja ogarnę popcorn,co z tego,że właśnie spalamy kalorie.Będzie inny raz-powiedziałam po czym Łukasz zaczął się śmiać.
Wróciliśmy każdy do swojego domu i czekaliśmy na nasze wieczorne spotkanie.Po wejściu do domu marzyłam o kąpieli.Jak pomyślałam też tak zrobiłam.Wzięłam ze sobą ubrania,które miałam na sobie rano oaz ręcznik i kosmetyczkę.Właśnie z tymi rzeczami poszłam do łazienki,aby tam odświeżyć się.Po prawie godzinnej kąpieli wyszłam z wanny.Osuszyłam swoje ciało,a następnie włosy.Następnie włożyłam na siebie ubrania i psikając się perfumami usłyszałam,że mój telefon dzwoni z sypialni.Podbiegłam do niego i odebrałam,nie patrząc kto dzwoni:
-Wiki,cieszę się,że odebrałaś-powiedział głos tak dawno mi nie słyszany.
-Czego chcesz?-spytałam ozięble.
-Chcę tylko spytać się jak się czujesz i kiedy przyjedziesz,tęsknię za tobą-powiedział czule.
-Jakoś ci nie wieżę-powiedziałam.
-Wika ja nie jestem potworem.Chcę dla ciebie jak najlepiej pragnę twojego...naszego szczęścia-oznajmił.
-Nie chcę tego słuchać-powiedziałam.
-Proszę daj mi się wytłumaczyć-nalegał.
-Andrzej,proszę cię nie nalegaj.Jeśli chcesz żebym myślała,że przekonasz mnie teraz tymi pustymi słowami to się mylisz.
-Wiktoria dziewczyno ja szaleje z dnia na dzień,bo nie ma cię przy mnie,nie widzę cię,nie słyszę,nie czuję twoich czułych całusów,ani twoich namiętnych pocałunków.Brakuję mi twojej uśmiechniętej twarzy,twojego przytulania i tego,że po prostu cię nie ma-powiedział szczerze.
-Andrzej,przestań.Nie chcę o tym rozmawiać,a już szczególnie przez telefon-powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Nie wiedziałam co robić czy płakać czy żalić się nad sobą.W czasie kiedy mówił mi te słowa przypomniały mi się wszystkie nasze dobre chwile.To jak był przy mnie każdego dnia,a także wieczoru.Tyle spędzaliśmy razem czasu.Tyle już o sobie wiemy.Wystarczyła jedna chwila,a wszystko pękło jak bańka mydlana.Czasami zastanawiam się czy nasze spotkanie i w ogóle to,że byliśmy parą nie było bajką,która powoli dobiega końca,tak jak wszystko.
**
3 godzinny później z perspektywy Wiktorii:
Siedziałam na dole w salonie i czekałam na Łukasza.Musiałam się pozbierać po tym telefonie.Nie chciałam,aby poznał po mnie,że coś było.Kiedy tak siedziałam z minuty na minutę coraz więcej myślałam i coraz więcej przychodziło mi pomysłów do głowy.Razem z psem,który także jest jakoś smutny jak ja siedzieliśmy,a minuty dłużyły się w dziwną nieskończoność.Na szczęście dzwonek do drzwi oddał swój głos.Wstałam z kanapy i w drodze do drzwi poprawiłam wygląd.Gdy wiedziałam już,że wszystko jest z moim wyglądem okej,otworzyłam drzwi:
-Jestem-powiedział uśmiechnięty.
-Cieszę się,wchodź.
-Dziękuję-powiedział i wszedł do środka.
-To na jaki film się zdecydowałeś?-zapytałam.
-Wybrałem coś w stylu thrillera,ale słyszałem,że podobno ciekawe-powiedział ściągając marynarkę.
-Ja przygotowałam popcorn,nie dużo.Symbolicznie-oznajmiłam pokazując drogę do salonu.
-Mam nadzieję,że film będzie ciekawy i nie zaśniemy przy pierwszych 40 minutach oglądania-powiedział wchodząc pomieszczenie w,którym będziemy oglądać.
-To może ty idź podłącz wszystko,a ja pójdę do kuchni po miskę z popcornem zaproponowałam.
-Spoko nie ma sprawy-zgodził się.
Wróciłam z kuchni z miską,a Łukasz wszystko już włączył,tylko czekał na mnie. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać,ale Łukasz zadał mi jeszcze jedno pytanie:
- Wiki zapomniałem spytać się ciebie czemu tak szybko wracasz-powiedział.
-Od października zaczynam studia-odpowiedziałam.
-Gratuluję,ale to nie tylko dlatego. Powiem szczerze,że stęskniłam się za tyn miejscem i za ludźmi tam poznanych. Mieszka tam np.Oliwia,pamiętasz ją jeszcze?-spytałam.
-No jasne,że tak. A mogę zapytać cię co tam robisz na co dzień-zapytał.
- Pracuję w sklepie sportowym-oznajmiłam.
-Fajnie-powiedział.
-Nie jest to szczyt moich możeń,ale nie narzekając mogła bym powiedzieć,że bardzo lubię tą pracę-odpowiedziałam.
-Dobra oglądajmy,bo zaraz przegapimy początek-odparł.
-Masz rację-poparłam go po czym ułożyłam się wygodnie na kanapie i wciągnęłam się w oglądanie.
...-Nie,nie otwieraj tych drzwi-powiedziałam zakrywając oczy rękoma,a nagle w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Aaa-pisnęłam.
-Matko kochana,kto to może być?-spytał Łukasz po odłożeniu rąk z uszu.
-Nie mam pojęcia,rodzice nie mówili mi o żadnych gościach-powiedziałam patrząc w korytarz.
-Pójdę sprawdzić,a ty zatrzymaj film-powiedział wstając z kanapy.
-Uważaj-powiedziałam.
-Co może mi się stać?-spytał.
-Nie wiem,ale lepiej uważaj.
-Dobrze,dobrze-powiedział po czym poszedł w stronę drzwi.
Po ich otworzeniu usłyszałam znajomy mi głos, aczkolwiek słyszałam go za mgłą,bo byłam dalej od drzwi.
-Co ty tu robisz?-spytał zdziwiony Łukasz.
-Pomyliły ci się chyba kolejności.To ja powinienem zadać ci te pytanie-powiedział wchodząc do domu bez pozwolenia.
-Wiktoria nie życzy sobie żebyś ją odwiedzał-upierał się,ale na nic się to zdało.
-Gościu odwal się,bo ci za chwilę coś zrobię-ostrzegł go.
-Mimo to,że jestem niższy od ciebie nie boję się-po tych słowach miałam pewność,że to Andrzej,tylko jak on mnie znalazł.
-Wiki,Wika-mówił wchodząc do salonu gdzie stałam.
-Jak mnie tu znalazłeś?-spytałam.
-Namierzyłem cię przez tą aplikację w telefonie co razem ściągnęliśmy-wytłumaczył.
-Powiedz,dlaczego.Nie mogłeś dać mi jeszcze chwili?-spytałam
-Nie mogłem już tyle czekać po prostu cholernie za tobą tęsknie-powiedział patrząc na mnie.
-To może ja już pójdę-wyrwał się Łukasz.
-Nie proszę cię zostań.Nie zostawiaj mnie samej. Poczekaj w kuchni,proszę-powiedziałam podchodząc do niego.
-Jasne,że zostanę.Twoja prośba jest dla mnie rozkazem-odpowiedział i łapiąc mnie na chwilę za rękę.
-Dziękuję,nie zajmie mi to dużo czasu-oznajmiłam wracając z powrotem do Andrzeja,który z zazdrością patrzył w stronę Łukasza.
-Nie wieżę-powiedział kiwając głową.
-W co?-spytałam.
-W to-mówił tajemniczo.
-Ale w co.
-Nie udawaj. Myślałem,że go nienawidzisz-powiedział wskazując palcem na kuchnię.
-Przeprosił mnie za wszystko,ale nie wiem w ogóle czemu ci się tłumaczę.
-Nie chcę pogarszać swojej sytuacji.Chcę abyś zrozumiała,że to co zrobiłem było złe.
-Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej.Nie uważasz,że trochę na to za późno.
-Zawsze wszystko można naprawić-powiedział chcąc nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.
-Tak uważasz?
-Będę się starał naprawić to co sknociłem. Proszę popatrz na mnie.
-Nie mogę w tych oczach zapisane jest to czego na razie nie chcę wiedzieć-powiedziałam,ale niestety uległam i popatrzyłam w jego oczy.
-Uciekasz od naszej miłości,która moim zdaniem ma przyszłość i jest zapisana w gwiazdach,które świecą jak twoje oczy.
-Problem polega na tym,że miłości nie udowadnia się słowami-powiedziałam.
-Tylko,że ty nie chcesz,abym przez czyny ukazywał ci swoją miłość-odpowiedział zbliżając się co raz bliżej mnie.
-Dlaczego mi to robisz?-pytałam odsuwając się od niego,ale niestety nie miałam już gdzie,bo zetknęłam się z ścianą,a on zbliżył się do mnie.
-Chcę ci udowodnić,że nie zapomniałem o tobie przez ten czas. Codziennie moje myśli były związane z tobą-mówił łapiąc mnie za ręce.
-Puść mnie Andrzej-protestowałam.
-Daj mi szansę-powtarzał w kółko.
-Nie mów,że zależy Ci na mnie. Przecież oboje wiemy, jak wiele kłamstw kryje się za Twoimi słowami. Nie wiesz co naprawdę znaczy miłość, nie wspominając o tym co znaczy kochać drugą osobę. Myślisz,że się dla kogoś poświęcisz, obdarzysz tego kogoś jakimś uczuciem i to będzie wygrana, jak na loterii ?
A nie wiesz,że trzeba jeszcze o tę osobę cały czas dbać,aby czuła się ona szczęśliwa ? Przecież nie ma w życiu nic od tak. Aby coś zdobyć musisz się poświęcić. Nawet w miłości musisz dać część siebie,aby potem nie powiedzieć,że coś się popsuło między nami. Nie ma nic już za darmo. Albo jesteś dobrym, uczciwym graczem.. Albo przegrywasz wszystko na czym Ci zależy. Pojmij to zanim będzie za późno.
-Przyznaj,że tak nie myślisz-ściskał coraz mocniej.
-Andrzej to boli-nagłośniłam ton głosu.
-Puść ją stary.Nie słyszysz-wtrącił się Łukasz.
-Nie będziesz mi rozkazywał-powiedział zdenerwowany Andrzej.
-Chłopaki przestańcie-próbowałam ich uspokoić,ale nic z tego Andrzej uderzył Łukasza,a on upadł na ziemię.
-Ty jesteś nienormalny-powiedziałam klęcząc obok Łukasza.
-Przepraszam poniosło mnie-mówił.
-Nic takiego się nie stało-próbował uspokoić sytuację Łukasz.
-Wcale,że nie.Mnie też byś tak uderzył gdybym cię zdenerwowała.Proszę cię wyjdź.
-Wiki,ale...-nie dałam mu skończyć.
-Wiesz gdzie są drzwi czy trzeba ci je pokazać-mówiłam pomagając wstać z ziemi Łukaszowi.
-Dobra już idę.Przepraszam cię Łukasz-powiedział i wyszedł.
-Nie mogę w to uwierzyć.Przepraszam cię bardzo.Chodź ze mną do kuchni opatrzę ci tą ranę-powiedziałam łapiąc go za rękę.
-Dobrze,ale nawet tak nie boli.
-Jeszcze raz cię bardzo przepraszam.
-Nie ma za co.Zrobił bym to jeszcze raz-po tych słowach wyciągnęłam apteczkę z szafki i zaczęłam opatrywać ranę.
******************************************************
Przepraszam was,że tak późno,ale coś mnie grypa wzięła i ledwo co dodałam dzisiejszy rozdział.Mam nadzieję,że docenicie to i będziecie komentować :D :D :D
Rano u Wiki:
Wstałam dzisiaj w dość dobrym humorze.Po raz pierwszy moją pierwszą myślą nie było to co się stało kilka dni wcześniej.Cieszyłam się z tego faktu,bo był to znak,że powoli dożę do częściowego zapomnienia,ale tylko na przykrywkę.W sercu dalej tkwi ból.Przecierając oczy skierowałam się w stronę łazienki.Wzięłam odprężający prysznic i ubierając się w ubrania związałam włosy w wysokiego kucyka,nałożyłam delikatny makijaż i gotowa zeszłam na dół,gdzie czekała mama z śniadaniem.Zjadłam je ze smakiem i z powrotem wróciłam na górę w celu dokończenia książki wcześniej zaczętą.Gdy byłam prawie przy zakończeniu mój telefon zaczął dzwonić.Odebrałam:
-Nie przeszkadzam?-spytał Łukasz.
-Nie no co ty-odpowiedziałam.
-To fajnie.Dzwonię do ciebie z kolejną propozycją-oznajmił.
-Zamieniam się w słuch,bo te twoje propozycję są bardzo fajne-przyznałam.
-Nie masz ochoty na poranny jogging?-spytał.
-Hmm kusząca propozycja.
-Dawno tego nie robiłem i tak naszła mnie ochota-wyjaśnił.
-W takim razie z wielka przyjemnością się z tobą wybiorę-powiedziałam.
-Naprawdę?-spytał dla pewności.
-No jasne-potwierdziłam.
-Super,bardzo się cieszę.To co 10-30 odpowiada-zaproponował.
-Idealnie-odpowiedziałam po czym on się rozłączył,a ja wstałam z łóżka i znowu odkładając nie dokończoną książkę poszłam do zmienić strój,bo ten co miałam na sobie w pewności nie odpowiadał.Przebrałam się i poprawiając za sobą łóżko zeszłam z dół i poinformowałam rodziców,że wychodzę.Widziałam przez okno,że Łukasz już się rozgrzewa więc truchcikiem podbiegłam do niego:
-Zgłaszam obecność-powiedziałam uśmiechając się po czym przytajając go na powitanie.
-A ja zgłaszam,że bardzo się ciesze-odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.
-Nie wiedziałam,że jesteś ulubieńcem sportu-powiedziałam.
-Sam też nie wiedziałem,ale trzeba dbać o swój wygląd.
-Przecież niczego ci nie brakuję-powiedziałam mierząc go wzrokiem od stóp do głowy.
-Oj dziękuję tobie również,ale i tak postanowiłem wziąć się za siebie-uparł się.
-To dokąd biegniemy?-spytałam.
-Myślałem żeby na plac zabaw,ale jak tam chcesz-zaproponował.
-Mi odpowiada-poparłam jego propozycję.
-To super.
W połowie drogi Łukasz już nie mógł,ale jakoś dał radę.Gdy byliśmy już na miejscu na chwilę zatrzymaliśmy się na ławce:
-Dobra jesteś-powiedział.
-Wiesz czasami biegałam z Andrzejem-powiedziałam ocierając pot z czoła.
-Przepraszam nie chciałem wracać do niego.
-Nie da się do niego nie wracać,bo prawie wszystko związane jest z nim.Po prostu będę musiała się do tego przyzwyczaić,ale są jakieś postępy,bo tak często o nim teraz nie myślę-powiedziałam.
-Wika życzę ci wszystkiego najlepszego.Nie ważne czy z nim czy bez niego.Ważne żebyś była szczęśliwa.Może myślisz poza moimi plecami,że jestem jakiś dziwny i stwarzam sobie dobre sytuację do ponownego rozkochania cię w sobie,ale tak nie jest.Raz mi się to udało i nie pozwolę na to drugi,bo nie chcę abyś cierpiała prze zemnie kolejny raz,nie zniósł bym tego kolejny raz żebyś była nieszczęśliwa,po prostu na to nie zasługujesz-oznajmił.
-Dziękuję Łukasz za to,że mi to powiedziałeś.Nie myślę tak o tobie.I powiem ci coś jeszcze cieszę się z tego,że zostaliśmy przyjaciółmi i,że między nami wszystko się wyjaśniło-powiedziałam i zaskoczenia przytuliłam go dając mu całusa w policzek.
-Ja również-powiedział zdziwiony.
-To co wracamy?-spytał.
-Tak-powiedziałam.
-Tą samą drogą?-zadał kolejne pytanie.
-Tak,ale teraz ja mam dla ciebie propozycję-powiedziałam.
-Uuu jak miło-powiedział patrząc na mnie.
-Rodzice jadą dziś do cioci Basi,a ja zostaję sama w domu,jak chcesz możesz do mnie wpaść.Obejrzymy coś,przynajmniej nie będę się nudzić.I tak za dzień wracam do domu,więc to będzie chyba ostatni czas kiedy będziemy się widzieć-powiedziałam.
-Z wielką chęcią,ale powiedz mi jaki film mam przynieść?-spytał.
-Zdam się na twój gust.Powiem ci tylko,że nie mam ochoty na komedie romantyczne,wiesz dlaczego-oznajmiłam.
-Wiem i postaram się wybrać coś co się nam spodoba.
-Super ja ogarnę popcorn,co z tego,że właśnie spalamy kalorie.Będzie inny raz-powiedziałam po czym Łukasz zaczął się śmiać.
Wróciliśmy każdy do swojego domu i czekaliśmy na nasze wieczorne spotkanie.Po wejściu do domu marzyłam o kąpieli.Jak pomyślałam też tak zrobiłam.Wzięłam ze sobą ubrania,które miałam na sobie rano oaz ręcznik i kosmetyczkę.Właśnie z tymi rzeczami poszłam do łazienki,aby tam odświeżyć się.Po prawie godzinnej kąpieli wyszłam z wanny.Osuszyłam swoje ciało,a następnie włosy.Następnie włożyłam na siebie ubrania i psikając się perfumami usłyszałam,że mój telefon dzwoni z sypialni.Podbiegłam do niego i odebrałam,nie patrząc kto dzwoni:
-Wiki,cieszę się,że odebrałaś-powiedział głos tak dawno mi nie słyszany.
-Czego chcesz?-spytałam ozięble.
-Chcę tylko spytać się jak się czujesz i kiedy przyjedziesz,tęsknię za tobą-powiedział czule.
-Jakoś ci nie wieżę-powiedziałam.
-Wika ja nie jestem potworem.Chcę dla ciebie jak najlepiej pragnę twojego...naszego szczęścia-oznajmił.
-Nie chcę tego słuchać-powiedziałam.
-Proszę daj mi się wytłumaczyć-nalegał.
-Andrzej,proszę cię nie nalegaj.Jeśli chcesz żebym myślała,że przekonasz mnie teraz tymi pustymi słowami to się mylisz.
-Wiktoria dziewczyno ja szaleje z dnia na dzień,bo nie ma cię przy mnie,nie widzę cię,nie słyszę,nie czuję twoich czułych całusów,ani twoich namiętnych pocałunków.Brakuję mi twojej uśmiechniętej twarzy,twojego przytulania i tego,że po prostu cię nie ma-powiedział szczerze.
-Andrzej,przestań.Nie chcę o tym rozmawiać,a już szczególnie przez telefon-powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Nie wiedziałam co robić czy płakać czy żalić się nad sobą.W czasie kiedy mówił mi te słowa przypomniały mi się wszystkie nasze dobre chwile.To jak był przy mnie każdego dnia,a także wieczoru.Tyle spędzaliśmy razem czasu.Tyle już o sobie wiemy.Wystarczyła jedna chwila,a wszystko pękło jak bańka mydlana.Czasami zastanawiam się czy nasze spotkanie i w ogóle to,że byliśmy parą nie było bajką,która powoli dobiega końca,tak jak wszystko.
**
3 godzinny później z perspektywy Wiktorii:
Siedziałam na dole w salonie i czekałam na Łukasza.Musiałam się pozbierać po tym telefonie.Nie chciałam,aby poznał po mnie,że coś było.Kiedy tak siedziałam z minuty na minutę coraz więcej myślałam i coraz więcej przychodziło mi pomysłów do głowy.Razem z psem,który także jest jakoś smutny jak ja siedzieliśmy,a minuty dłużyły się w dziwną nieskończoność.Na szczęście dzwonek do drzwi oddał swój głos.Wstałam z kanapy i w drodze do drzwi poprawiłam wygląd.Gdy wiedziałam już,że wszystko jest z moim wyglądem okej,otworzyłam drzwi:
-Jestem-powiedział uśmiechnięty.
-Cieszę się,wchodź.
-Dziękuję-powiedział i wszedł do środka.
-To na jaki film się zdecydowałeś?-zapytałam.
-Wybrałem coś w stylu thrillera,ale słyszałem,że podobno ciekawe-powiedział ściągając marynarkę.
-Ja przygotowałam popcorn,nie dużo.Symbolicznie-oznajmiłam pokazując drogę do salonu.
-Mam nadzieję,że film będzie ciekawy i nie zaśniemy przy pierwszych 40 minutach oglądania-powiedział wchodząc pomieszczenie w,którym będziemy oglądać.
-To może ty idź podłącz wszystko,a ja pójdę do kuchni po miskę z popcornem zaproponowałam.
-Spoko nie ma sprawy-zgodził się.
Wróciłam z kuchni z miską,a Łukasz wszystko już włączył,tylko czekał na mnie. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać,ale Łukasz zadał mi jeszcze jedno pytanie:
- Wiki zapomniałem spytać się ciebie czemu tak szybko wracasz-powiedział.
-Od października zaczynam studia-odpowiedziałam.
-Gratuluję,ale to nie tylko dlatego. Powiem szczerze,że stęskniłam się za tyn miejscem i za ludźmi tam poznanych. Mieszka tam np.Oliwia,pamiętasz ją jeszcze?-spytałam.
-No jasne,że tak. A mogę zapytać cię co tam robisz na co dzień-zapytał.
- Pracuję w sklepie sportowym-oznajmiłam.
-Fajnie-powiedział.
-Nie jest to szczyt moich możeń,ale nie narzekając mogła bym powiedzieć,że bardzo lubię tą pracę-odpowiedziałam.
-Dobra oglądajmy,bo zaraz przegapimy początek-odparł.
-Masz rację-poparłam go po czym ułożyłam się wygodnie na kanapie i wciągnęłam się w oglądanie.
...-Nie,nie otwieraj tych drzwi-powiedziałam zakrywając oczy rękoma,a nagle w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Aaa-pisnęłam.
-Matko kochana,kto to może być?-spytał Łukasz po odłożeniu rąk z uszu.
-Nie mam pojęcia,rodzice nie mówili mi o żadnych gościach-powiedziałam patrząc w korytarz.
-Pójdę sprawdzić,a ty zatrzymaj film-powiedział wstając z kanapy.
-Uważaj-powiedziałam.
-Co może mi się stać?-spytał.
-Nie wiem,ale lepiej uważaj.
-Dobrze,dobrze-powiedział po czym poszedł w stronę drzwi.
Po ich otworzeniu usłyszałam znajomy mi głos, aczkolwiek słyszałam go za mgłą,bo byłam dalej od drzwi.
-Co ty tu robisz?-spytał zdziwiony Łukasz.
-Pomyliły ci się chyba kolejności.To ja powinienem zadać ci te pytanie-powiedział wchodząc do domu bez pozwolenia.
-Wiktoria nie życzy sobie żebyś ją odwiedzał-upierał się,ale na nic się to zdało.
-Gościu odwal się,bo ci za chwilę coś zrobię-ostrzegł go.
-Mimo to,że jestem niższy od ciebie nie boję się-po tych słowach miałam pewność,że to Andrzej,tylko jak on mnie znalazł.
-Wiki,Wika-mówił wchodząc do salonu gdzie stałam.
-Jak mnie tu znalazłeś?-spytałam.
-Namierzyłem cię przez tą aplikację w telefonie co razem ściągnęliśmy-wytłumaczył.
-Powiedz,dlaczego.Nie mogłeś dać mi jeszcze chwili?-spytałam
-Nie mogłem już tyle czekać po prostu cholernie za tobą tęsknie-powiedział patrząc na mnie.
-To może ja już pójdę-wyrwał się Łukasz.
-Nie proszę cię zostań.Nie zostawiaj mnie samej. Poczekaj w kuchni,proszę-powiedziałam podchodząc do niego.
-Jasne,że zostanę.Twoja prośba jest dla mnie rozkazem-odpowiedział i łapiąc mnie na chwilę za rękę.
-Dziękuję,nie zajmie mi to dużo czasu-oznajmiłam wracając z powrotem do Andrzeja,który z zazdrością patrzył w stronę Łukasza.
-Nie wieżę-powiedział kiwając głową.
-W co?-spytałam.
-W to-mówił tajemniczo.
-Ale w co.
-Nie udawaj. Myślałem,że go nienawidzisz-powiedział wskazując palcem na kuchnię.
-Przeprosił mnie za wszystko,ale nie wiem w ogóle czemu ci się tłumaczę.
-Nie chcę pogarszać swojej sytuacji.Chcę abyś zrozumiała,że to co zrobiłem było złe.
-Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej.Nie uważasz,że trochę na to za późno.
-Zawsze wszystko można naprawić-powiedział chcąc nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.
-Tak uważasz?
-Będę się starał naprawić to co sknociłem. Proszę popatrz na mnie.
-Nie mogę w tych oczach zapisane jest to czego na razie nie chcę wiedzieć-powiedziałam,ale niestety uległam i popatrzyłam w jego oczy.
-Uciekasz od naszej miłości,która moim zdaniem ma przyszłość i jest zapisana w gwiazdach,które świecą jak twoje oczy.
-Problem polega na tym,że miłości nie udowadnia się słowami-powiedziałam.
-Tylko,że ty nie chcesz,abym przez czyny ukazywał ci swoją miłość-odpowiedział zbliżając się co raz bliżej mnie.
-Dlaczego mi to robisz?-pytałam odsuwając się od niego,ale niestety nie miałam już gdzie,bo zetknęłam się z ścianą,a on zbliżył się do mnie.
-Chcę ci udowodnić,że nie zapomniałem o tobie przez ten czas. Codziennie moje myśli były związane z tobą-mówił łapiąc mnie za ręce.
-Puść mnie Andrzej-protestowałam.
-Daj mi szansę-powtarzał w kółko.
-Nie mów,że zależy Ci na mnie. Przecież oboje wiemy, jak wiele kłamstw kryje się za Twoimi słowami. Nie wiesz co naprawdę znaczy miłość, nie wspominając o tym co znaczy kochać drugą osobę. Myślisz,że się dla kogoś poświęcisz, obdarzysz tego kogoś jakimś uczuciem i to będzie wygrana, jak na loterii ?
A nie wiesz,że trzeba jeszcze o tę osobę cały czas dbać,aby czuła się ona szczęśliwa ? Przecież nie ma w życiu nic od tak. Aby coś zdobyć musisz się poświęcić. Nawet w miłości musisz dać część siebie,aby potem nie powiedzieć,że coś się popsuło między nami. Nie ma nic już za darmo. Albo jesteś dobrym, uczciwym graczem.. Albo przegrywasz wszystko na czym Ci zależy. Pojmij to zanim będzie za późno.
-Przyznaj,że tak nie myślisz-ściskał coraz mocniej.
-Andrzej to boli-nagłośniłam ton głosu.
-Puść ją stary.Nie słyszysz-wtrącił się Łukasz.
-Nie będziesz mi rozkazywał-powiedział zdenerwowany Andrzej.
-Chłopaki przestańcie-próbowałam ich uspokoić,ale nic z tego Andrzej uderzył Łukasza,a on upadł na ziemię.
-Ty jesteś nienormalny-powiedziałam klęcząc obok Łukasza.
-Przepraszam poniosło mnie-mówił.
-Nic takiego się nie stało-próbował uspokoić sytuację Łukasz.
-Wcale,że nie.Mnie też byś tak uderzył gdybym cię zdenerwowała.Proszę cię wyjdź.
-Wiki,ale...-nie dałam mu skończyć.
-Wiesz gdzie są drzwi czy trzeba ci je pokazać-mówiłam pomagając wstać z ziemi Łukaszowi.
-Dobra już idę.Przepraszam cię Łukasz-powiedział i wyszedł.
-Nie mogę w to uwierzyć.Przepraszam cię bardzo.Chodź ze mną do kuchni opatrzę ci tą ranę-powiedziałam łapiąc go za rękę.
-Dobrze,ale nawet tak nie boli.
-Jeszcze raz cię bardzo przepraszam.
-Nie ma za co.Zrobił bym to jeszcze raz-po tych słowach wyciągnęłam apteczkę z szafki i zaczęłam opatrywać ranę.
******************************************************
Przepraszam was,że tak późno,ale coś mnie grypa wzięła i ledwo co dodałam dzisiejszy rozdział.Mam nadzieję,że docenicie to i będziecie komentować :D :D :D
sobota, 3 stycznia 2015
Rozdział LVI "Rozmowa która może przeprosić"
Siedziałam z tatą nad rzeką ,wspominając jak to było jak byłam jeszcze małą dziewczynką.Wtedy świat wydawał się być łatwy i przyjemny,a jedynym zmartwieniem było to jaka bajka będzie w telewizji na dobranoc:
-Kochanie może powiesz mi dlaczego przyjechałaś tu sama a w dodatku jesteś taka skryta? -spytał tata
-Wiesz to trudne abym mogła o tym tak normalnie rozmawiać-powiedziałam z smutkiem w głosie
-Jak byłaś mała zawsze mówiłaś mi o nawet najdrobniejszych problemach,teraz też możesz mi się zwierzyć powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Wiem ale ja nawet nie wiem jak zacząć.
-Może od początku córeczko.
- W najprostszy sposób to mogę ci powiedzieć,że ja i Andrzej to przeszłość-powiedziałam i już czułam że zbiera mi się na płacz.
-To już od razu wiedziałem jak tylko weszłaś do domu.
-Czyli nawet nie musiałam się z tym ukrywać.
-Co się miedzy wami stało przecież było tak dobrze jak przyjechaliście na ślub.
-Właśnie było tato i już nie będzie jak na razie.
-Ale musiał być jakiś powód tego co się miedzy wami wydarzyło?
-Był powód który zniszczył to co trwało jeszcze tydzień temu.
-Naprawdę mi przykro ale powiedz mi?
-Po prostu widziałam jak całował się z inną na moich oczach-odpowiedziałam mu na jego pytanie.
-Jak on mógł przecież jak ja bym go teraz dorwał to by popamiętał na zawsze.
-I właśnie,dlatego nie chciałam byś się dowiedział tato tylko się zdenerwowałeś.
-Ale jak ja mam się nie denerwować?
-Normalnie wystarczy,że ja już się z tym męczę i nie chcę byś się ty przejmował.
-Kiedy to się stało?
-Trzy dni temu jak byliśmy razem na krótkich wakacjach.
-Od razu od niego odeszłaś czy rozmawialiście o tym co zaszło?
-Tak jak tylko to zobaczyłam to uciekłam nawet nie zdążył ze mną porozmawiać.
-A to drań on w ogóle cię szuka czy się nie interesuję?
-Podobno mnie szuka i się martwi powiedział kiedyś, że będzie mnie kochać do końca życia, z tego co wiem żyje i chyba ma się dobrze.
-Niech nawet nie próbuje cię szukać on nie wie,że jesteś u nas?
-Nie wiem może się domyślił, tylko Oliwia wie gdzie jestem.
-To dobrze,że go tu jeszcze nie było,bo nie wiem co by się mu mogło stać.
-Tato przestań nie przyjedzie tu, bo go o to poprosiłam żeby dla dobra całej tej sytuacji dał mi spokój i czas.
-No i dobrze zrobiłaś ale nie pisz i nie dzwoń do niego tak będzie lepiej.
-Wiem nie chcę tego robić ale nie ma chwili abym o nim nie myślała.
-Nie zapomnisz o nim za szybko kochasz go nie ważne co między wami zaszło,wasze uczucie jest prawdziwe i nadal trwa.
-Zdaję sobie z tego sprawę ale muszę o nim zapomnieć tak będzie najlepiej dla mnie i dla niego-powiedziałam i przytuliłam się do taty.
-Wszystko się ułoży wiesz,że zawsze na nas możesz liczyć,dom jest dla ciebie i dla Justyny otwarty cały czas i dobrze o tym wiecie.
-Właśnie moja siostra dawno jej nie widziałam, co u niej jest na pewno dużo lepiej niż u mnie?
-Tak u niej wszystko ok była u nas z tydzień temu a teraz wyjechała do Londynu zaczyna tam pracę.
-Nie wiedziałam,że jest tak dobrze chciała bym się z nią zobaczyć,i poradzić jej zawsze to robiłam.
-Nie długo się zobaczycie obiecała,że wpadnie do was końcem października.
-Nie do nas tylko do mnie-powiedziałam z smutkiem w głosie.
-Zapomniałem kochanie wybacz.
-Wiem tato nie chciałeś.
-Kiedy w ogóle chcesz wrócić do Bełchatowa?
-Sama nie wiem za niedługo pewnie,bo został mi jeszcze tydzień do studiów.
-No tak teraz będziesz musiała wrócić masz jeszcze pracę.
-Wiem i to mnie martwi,bo powinnam się za 2 dni pojawić a nie chcę jeszcze wracać.
-Nie musisz przecież możesz zostać i jakoś się usprawiedliwić.
-Muszę wracać i stawić czoło temu wszystkiemu,nie mogę się wciąż ukrywać.
-Może i to jest dobry pomysł a teraz zajmijmy się rybami,bo coś nam to nie idzie.
-Masz racje trzeba coś przynieść do domu.
I tak zaleciał mi czas spędzony w towarzystwie taty.Cieszyłam się,że mu się zwierzyłam nie chciałam go okłamywać i tak by się dowiedział.Około 14 wróciliśmy z rybami na obiad.
**
U Andrzeja:
Postanowiłem dać czas Wiktorii i nie szukać jej jak mnie poprosiła,ale to nie oznaczało,że dam spokój tej sytuacji.Musiałem jeszcze porozmawiać z Oliwią o tym co zaszło.Chciałem by była po mojej stronie zawsze miała duży wpływ na Wiki.Nie zastanawiając się długo poszedłem do je mieszkania.
Po 10 minutach byłem pod jej drzwiami.Zadzwoniłem moim oczom pojawił się Karol:
-Hej stary co ty tu robisz?-zapytał
-Mógł bym zapytać o to samo?
-No ja jestem u swojej dziewczyny a ty ?
-Ja przyszedłem w odwiedziny-oznajmiłem a Karol wpuścił mnie do środka.
-Do Oli teraz w takiej sytuacji?
-No kiedyś musiałem przyjść,wyjaśnić jej wszystko, jest w domu?
-No teraz nie poszła do sklepu,ale zaraz wróci.
-Ok poczekam na nią mam nadzieje,że w niczym nie przeszkodziłem i nie przeszkadzam?
-Nie no co ty?
-A ty też w odwiedzinach?
-No tak jak by zostałem u niej na noc po wczorajszym kinie.
-Aha rozumiem czyli widzę,że wam się powodzi.
-Tak jest super obiecałem jej,że będę jej poświęcać więcej czasu ,to spełniam swój obowiązek,bo pamiętasz jak ją trochę zaniedbałem.
-Tak pamiętam ale to nic w porównaniu do tego co ja zrobiłem sam przecież wiesz.
-Nie możesz się obwiniać to nie była twoja wina.
-Dobrze,że chociaż ty mnie rozumiesz stary.
-Już jestem kochanie,mam wszystko do naszego obiadu-powiedziała Oli która właśnie weszła do mieszkania.
-To dobrze mamy gościa?
-Czy to Wiki-powiedziała z radością w głosie szybko wpadając do kuchni z korytarza
-Nie to nie Wiki-powiedział Andrzej.
-Co ty tu robisz nie przypominam sobie żebym cie zapraszała.
-Oliwka proszę cie daj mu z tobą porozmawiać i wytłumaczyć wszystko.
-Ale tu nie ma co tłumaczyć rozpieprzyłeś wasz związek i tyle.
-Wiem,że nic mnie nie usprawiedliwia ale..-chciał skończyć ale Karol mu przerwał.
-To nie była jego wina Karolina to wszystko uknuła-powiedział broniąc go.
-Nie wiem co się tam stało i ty kochanie też nie wiesz.
-Wiem wieże mu w to co mi powiedział wiem do czego ona jest zdolna i powinnaś mu uwierzyć
-Proszę cię Oliwia uwierz mi i Karolowi daj mi szanse wytłumaczyć się z tego .
-Ok masz 15 min i jak ci uwierzę to powiesz to samo Wiki jak wróci ok?
I tak wytłumaczyłem jaj krok po kroku co się stało.Dobrze,że Karol tam był i mi pomógł,bo nie wiem czy udało by się przekonać,że mówię prawdę.Po tym wszystkim chciałem tylko jednego dowiedzieć się gdzie ona jest i kiedy wróci , bo cholernie za nią tęsknie:
-Oli czy ty wiesz gdzie jest Wiktoria-zapytałem.
-Wiem ale nic ci nie powiem wiesz,że chciała teraz spokoju i uszanuj jej decyzje.
-Ja wiem ale nie mogę już czekać,chciałbym jej to wytłumaczyć i przytulić ją do siebie.
-Nie musisz mi tego mówić wiem,że chcesz żeby było jak dawniej,ale nie będzie tak łatwo.
-Zdaję sobie z tego sprawę,że będę musiał się postarać.
-Oj i to bardzo dobrze wiesz,że długo nie mogła zaufać innemu a ty ją skrzywdziłeś równie dobrze jak przedniego razu.
-Wiem i to mnie boli najbardziej-powiedział drapiąc się po swoich nie ułożonych włosach.
-Musisz to jakoś przeboleć.
- Tęsknota za nią to najgorsza kara jaką mogłem dostać od życia-odparł z smutkiem w głosie.
Posiedziałem jeszcze z Oli i Karolem przez jakiś czas rozmawiając z nimi.Byłem naprawdę szczęśliwy,że udało mi się przekonać Oliwkę,że mówię prawdę.Chciał bym jeszcze aby z Wiki też tak poszło,a tak w ogóle żeby to wszystko to był tylko zły sen z którego się zaraz obudzę i żeby koło mnie była jeszcze śpiąca i przytulająca się do mnie Wiktoria.
*****************************************************
Dzięki za wczorajsze wyświetlenia były rewelacyjne.Mam nadzieję,że dzisiaj chociaż w połowie się to powtórzy.Nie zapominajcie o komentowaniu :*
-Kochanie może powiesz mi dlaczego przyjechałaś tu sama a w dodatku jesteś taka skryta? -spytał tata
-Wiesz to trudne abym mogła o tym tak normalnie rozmawiać-powiedziałam z smutkiem w głosie
-Jak byłaś mała zawsze mówiłaś mi o nawet najdrobniejszych problemach,teraz też możesz mi się zwierzyć powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Wiem ale ja nawet nie wiem jak zacząć.
-Może od początku córeczko.
- W najprostszy sposób to mogę ci powiedzieć,że ja i Andrzej to przeszłość-powiedziałam i już czułam że zbiera mi się na płacz.
-To już od razu wiedziałem jak tylko weszłaś do domu.
-Czyli nawet nie musiałam się z tym ukrywać.
-Co się miedzy wami stało przecież było tak dobrze jak przyjechaliście na ślub.
-Właśnie było tato i już nie będzie jak na razie.
-Ale musiał być jakiś powód tego co się miedzy wami wydarzyło?
-Był powód który zniszczył to co trwało jeszcze tydzień temu.
-Naprawdę mi przykro ale powiedz mi?
-Po prostu widziałam jak całował się z inną na moich oczach-odpowiedziałam mu na jego pytanie.
-Jak on mógł przecież jak ja bym go teraz dorwał to by popamiętał na zawsze.
-I właśnie,dlatego nie chciałam byś się dowiedział tato tylko się zdenerwowałeś.
-Ale jak ja mam się nie denerwować?
-Normalnie wystarczy,że ja już się z tym męczę i nie chcę byś się ty przejmował.
-Kiedy to się stało?
-Trzy dni temu jak byliśmy razem na krótkich wakacjach.
-Od razu od niego odeszłaś czy rozmawialiście o tym co zaszło?
-Tak jak tylko to zobaczyłam to uciekłam nawet nie zdążył ze mną porozmawiać.
-A to drań on w ogóle cię szuka czy się nie interesuję?
-Podobno mnie szuka i się martwi powiedział kiedyś, że będzie mnie kochać do końca życia, z tego co wiem żyje i chyba ma się dobrze.
-Niech nawet nie próbuje cię szukać on nie wie,że jesteś u nas?
-Nie wiem może się domyślił, tylko Oliwia wie gdzie jestem.
-To dobrze,że go tu jeszcze nie było,bo nie wiem co by się mu mogło stać.
-Tato przestań nie przyjedzie tu, bo go o to poprosiłam żeby dla dobra całej tej sytuacji dał mi spokój i czas.
-No i dobrze zrobiłaś ale nie pisz i nie dzwoń do niego tak będzie lepiej.
-Wiem nie chcę tego robić ale nie ma chwili abym o nim nie myślała.
-Nie zapomnisz o nim za szybko kochasz go nie ważne co między wami zaszło,wasze uczucie jest prawdziwe i nadal trwa.
-Zdaję sobie z tego sprawę ale muszę o nim zapomnieć tak będzie najlepiej dla mnie i dla niego-powiedziałam i przytuliłam się do taty.
-Wszystko się ułoży wiesz,że zawsze na nas możesz liczyć,dom jest dla ciebie i dla Justyny otwarty cały czas i dobrze o tym wiecie.
-Właśnie moja siostra dawno jej nie widziałam, co u niej jest na pewno dużo lepiej niż u mnie?
-Tak u niej wszystko ok była u nas z tydzień temu a teraz wyjechała do Londynu zaczyna tam pracę.
-Nie wiedziałam,że jest tak dobrze chciała bym się z nią zobaczyć,i poradzić jej zawsze to robiłam.
-Nie długo się zobaczycie obiecała,że wpadnie do was końcem października.
-Nie do nas tylko do mnie-powiedziałam z smutkiem w głosie.
-Zapomniałem kochanie wybacz.
-Wiem tato nie chciałeś.
-Kiedy w ogóle chcesz wrócić do Bełchatowa?
-Sama nie wiem za niedługo pewnie,bo został mi jeszcze tydzień do studiów.
-No tak teraz będziesz musiała wrócić masz jeszcze pracę.
-Wiem i to mnie martwi,bo powinnam się za 2 dni pojawić a nie chcę jeszcze wracać.
-Nie musisz przecież możesz zostać i jakoś się usprawiedliwić.
-Muszę wracać i stawić czoło temu wszystkiemu,nie mogę się wciąż ukrywać.
-Może i to jest dobry pomysł a teraz zajmijmy się rybami,bo coś nam to nie idzie.
-Masz racje trzeba coś przynieść do domu.
I tak zaleciał mi czas spędzony w towarzystwie taty.Cieszyłam się,że mu się zwierzyłam nie chciałam go okłamywać i tak by się dowiedział.Około 14 wróciliśmy z rybami na obiad.
**
U Andrzeja:
Postanowiłem dać czas Wiktorii i nie szukać jej jak mnie poprosiła,ale to nie oznaczało,że dam spokój tej sytuacji.Musiałem jeszcze porozmawiać z Oliwią o tym co zaszło.Chciałem by była po mojej stronie zawsze miała duży wpływ na Wiki.Nie zastanawiając się długo poszedłem do je mieszkania.
Po 10 minutach byłem pod jej drzwiami.Zadzwoniłem moim oczom pojawił się Karol:
-Hej stary co ty tu robisz?-zapytał
-Mógł bym zapytać o to samo?
-No ja jestem u swojej dziewczyny a ty ?
-Ja przyszedłem w odwiedziny-oznajmiłem a Karol wpuścił mnie do środka.
-Do Oli teraz w takiej sytuacji?
-No kiedyś musiałem przyjść,wyjaśnić jej wszystko, jest w domu?
-No teraz nie poszła do sklepu,ale zaraz wróci.
-Ok poczekam na nią mam nadzieje,że w niczym nie przeszkodziłem i nie przeszkadzam?
-Nie no co ty?
-A ty też w odwiedzinach?
-No tak jak by zostałem u niej na noc po wczorajszym kinie.
-Aha rozumiem czyli widzę,że wam się powodzi.
-Tak jest super obiecałem jej,że będę jej poświęcać więcej czasu ,to spełniam swój obowiązek,bo pamiętasz jak ją trochę zaniedbałem.
-Tak pamiętam ale to nic w porównaniu do tego co ja zrobiłem sam przecież wiesz.
-Nie możesz się obwiniać to nie była twoja wina.
-Dobrze,że chociaż ty mnie rozumiesz stary.
-Już jestem kochanie,mam wszystko do naszego obiadu-powiedziała Oli która właśnie weszła do mieszkania.
-To dobrze mamy gościa?
-Czy to Wiki-powiedziała z radością w głosie szybko wpadając do kuchni z korytarza
-Nie to nie Wiki-powiedział Andrzej.
-Co ty tu robisz nie przypominam sobie żebym cie zapraszała.
-Oliwka proszę cie daj mu z tobą porozmawiać i wytłumaczyć wszystko.
-Ale tu nie ma co tłumaczyć rozpieprzyłeś wasz związek i tyle.
-Wiem,że nic mnie nie usprawiedliwia ale..-chciał skończyć ale Karol mu przerwał.
-To nie była jego wina Karolina to wszystko uknuła-powiedział broniąc go.
-Nie wiem co się tam stało i ty kochanie też nie wiesz.
-Wiem wieże mu w to co mi powiedział wiem do czego ona jest zdolna i powinnaś mu uwierzyć
-Proszę cię Oliwia uwierz mi i Karolowi daj mi szanse wytłumaczyć się z tego .
-Ok masz 15 min i jak ci uwierzę to powiesz to samo Wiki jak wróci ok?
I tak wytłumaczyłem jaj krok po kroku co się stało.Dobrze,że Karol tam był i mi pomógł,bo nie wiem czy udało by się przekonać,że mówię prawdę.Po tym wszystkim chciałem tylko jednego dowiedzieć się gdzie ona jest i kiedy wróci , bo cholernie za nią tęsknie:
-Oli czy ty wiesz gdzie jest Wiktoria-zapytałem.
-Wiem ale nic ci nie powiem wiesz,że chciała teraz spokoju i uszanuj jej decyzje.
-Ja wiem ale nie mogę już czekać,chciałbym jej to wytłumaczyć i przytulić ją do siebie.
-Nie musisz mi tego mówić wiem,że chcesz żeby było jak dawniej,ale nie będzie tak łatwo.
-Zdaję sobie z tego sprawę,że będę musiał się postarać.
-Oj i to bardzo dobrze wiesz,że długo nie mogła zaufać innemu a ty ją skrzywdziłeś równie dobrze jak przedniego razu.
-Wiem i to mnie boli najbardziej-powiedział drapiąc się po swoich nie ułożonych włosach.
-Musisz to jakoś przeboleć.
- Tęsknota za nią to najgorsza kara jaką mogłem dostać od życia-odparł z smutkiem w głosie.
Posiedziałem jeszcze z Oli i Karolem przez jakiś czas rozmawiając z nimi.Byłem naprawdę szczęśliwy,że udało mi się przekonać Oliwkę,że mówię prawdę.Chciał bym jeszcze aby z Wiki też tak poszło,a tak w ogóle żeby to wszystko to był tylko zły sen z którego się zaraz obudzę i żeby koło mnie była jeszcze śpiąca i przytulająca się do mnie Wiktoria.
*****************************************************
Dzięki za wczorajsze wyświetlenia były rewelacyjne.Mam nadzieję,że dzisiaj chociaż w połowie się to powtórzy.Nie zapominajcie o komentowaniu :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)