Bohaterowie

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 59 "W życiu musisz się zmierzyć nawet z tą najgorszą prawdą"

...łzy zaczęły mi napływać do oczu. Na widok pogarszającego się stanu Oliwii z bezradności uderzałam pięściami w szklaną szybę drzwi. Czułam ręce Andrzeja na swoich biodrach, które odciągają mnie od tej czynności:
-Kochanie... to nic nie da-mówił, a ja wyrywałam mu się z objęć.
-To co? Mam patrzeć na to jak cierpi?
-Ale tym na pewno nic nie wskórasz-próbował mnie uspokoić, ale w tym samym momencie wyszedł do nas ordynator Płock. Poinformował nas, że Oliwia przestała samodzielnie oddychać,więc musieli podłączyć ją do respiratora. Załamałam się. Przed nami była jeszcze rozmowa z Karolem,który na pewno nie czeka na taką odpowiedź. Otarłam,więc łzy i razem z Andrzejem poszliśmy do Karola,aby wszystko mu powiedzieć. Wchodząc na oddział zobaczyliśmy,że przy łóżku Karola są już jego rodzice:
-Nareszcie jesteście-wyrwał się Karol na nasz widok.
-Tak jesteśmy-odpowiedziałam posyłając sztuczny uśmiech.
Szybko przywitaliśmy się z rodzicami Kłosa,ponieważ chciał on już wiedzieć co z jego narzeczoną:
-Powiecie mi w końcu co z Oliwią?-mówił podenerwowany.
-Karol tylko się nie denerwuj-zaczął Andrzej.
-Jeśli nie wiem co się z nią dzieję to nie mogę się nie denerwować.
-To może ja będę mówić-oznajmiłam.
-Mów-wyrwał się.
-Oliwia jest w bardzo ciężkim stanie. Ma poważne wstrząśnienie mózgu,ma też obrażenia zewnętrzne. Najgorsze jest to,że jest w śpiączce i nie wiadomo,kiedy się obudzi. Dosłownie kilkanaście minut temu została podłączona do respiratora,gdyż przestała samodzielnie oddychać-mówiłam i czułam,że po policzku spływa mi łza.
-Nie,nie. Ja w to nie wieżę...ja tam muszę iść-odpowiedział.
-Synku nie możesz,przecież wiesz-powiedziała pani Kłos.
-My będziemy tam chodzić i na bieżąco cię informować-powiedział Andrzej.
-W tami razie co do cholery tutaj robicie?-spytał podenerwowany.
-Rozumiemy,że jesteś zdenerwowany,ale nie powinieneś wyjeżdżać na swoich przyjaciół-powiedział ojciec Karola.
-Tato postaw się w mojej sytuacji. Co byś zrobił gdyby mama była na Oliwii miejscu?
-Dobrze, nic się nie stało proszę pana. Rozumiemy Karola i jego sytuacje-powiedziałam-Chodź Andrzej my już pójdziemy.
-Tak,tak. Już idę-oznajmił i poszedł za mną.

**
Perspektywa Karola:
Leżysz tutaj na tym łóżku i masz świadomość tego,że twoja narzeczona walczy o życie. Najchętniej odpiął bym te popieprzone kabelki i pobiegł bym do niej sprawdzić co jej jest. Wszyscy ci mówią,że będzie dobrze,a gówno wiedzą. Co jeśli nie będzie dobrze? Jeśli się nie obudzi? Nigdy sobie tego nie wybaczę. Zabrałem ją do tego Paryża po to,by być z nią szczęśliwym na zawsze,ale mogę to szczęście stracić w jednej chwili. Dlaczego to ona? Nie mogłem być to ja? To ja powinienem tam leżeć,nie ona. W tym momencie marzyłem tylko o tym,aby stąd wyjść razem z nią i wrócić do domu. Właśnie w tej chwili uświadomiłem sobie,że ona jest dla mnie wszystkim co mam i co mogę stracić. 

**
Na szpitalnym korytarzu przed przyjazdem rodziców Oliwii (perspektywa Wiktorii):
 Siedziałam z Andrzejem na krzesłach czekając na rodziców Oliwii,którzy mieli już tutaj dojeżdżać:
-Co ja mam im powiedzieć?-przerwałam tą niezręczną ciszę.
-Prawdę kochanie-powiedział Andrzej.
-Jak mam im powiedzieć,że ich ukochana córka jest w krytycznym stanie,no powiedz mi jak?-w tym samym momencie w drzwiach zauważyliśmy rodziców Oliwii:
-Jesteśmy. Staraliśmy się dotrzeć tu jak najszybciej-powiedział Tomek zaraz po przywitaniu się z nami.
-Oliwia leży na oiomie,a Karol na sali segregacji-potrafiłam powiedzieć tylko to i schować twarz w dłonie.
-Gdzie to jest?-spytała ciocia.
-Koniec korytarza pierwsze drzwi. Jej lekarz prowadzący to Damian Płock. On powie wam wszystko na pewno lepiej niż ja-poinformowałam ich.
-Dobrze,dziękujemy-powiedzieli i skierowali się w stronę prze zemnie wskazaną.
-Muszę iść do łazienki-powiedziałam do Andrzeja.
-Wróć zaraz. Musimy iść do Karola-odpowiedział.
-Dobrze.

**
Kilka minut później w sali Karola (perspektywa Andrzeja):

Siedzieliśmy z Karolem i rozmawialiśmy o zaistniałej sytuacji.
Nagle do pomieszczenia weszli rodzice Oliwii:
-Dobry wieczór państwu-powiedział Karol poprawiając się na łóżku.
-Karolku... Jak się czujesz?-spytała pani Kamila pytając go troskliwie.
-Bywało lepiej pani Kamilo. A wiedzą coś państwo więcej o Oliwii?
-Niestety nie, ale na szczęście oddycha już samodzielnie-powiedział pan Tomek, a po Karolu było widać, że odetchną z ulgą.
-Czyli jej stan się poprawia?-spytała pani Halina.
-I tak i nie-odpowiedziała pani Kamila.


**
Kilka dni później (perspektywa Karola):
Mogłem już wyjść z tego szpitala. Spakowałem się i skierowałem w stronę sali Oliwii. W końcu mogłem ją zobaczyć. Wolnym krokiem wszedłem do pomieszczenia. Usiadłem przy niej na krześle i złapałem ją za rękę. Patrzyłem na nią i mówiłem w myślach: "Proszę. Obudź się". Nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Po chwili zobaczyłem, że jej powieki powoli się otwierają:
-Skarbie. Nareszcie się obudziłaś-w końcu od kilku dni na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Kim jesteś?!-powiedziała wystraszona, wyrywając swoją dłoń z mojej, a ja w tej samej chwili zamarłem.


**************************************************
Witam. Postarałam się żebyście nie musieliście długo czekać na kolejny rozdział :) mam nadzieję,że się wam podobał,komentujcie jeśli tak jest <3 Pozdrawiam :*

1 komentarz:

  1. Nwm co napisać.... Rozdział trochę przejaśnił sytuację ale nie wiem dużo. Trzymający fragment. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń