Bohaterowie

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 57 "Miłe odwiedziny"

**
Perspektywa Wiktorii:
Siedziałam dzisiaj sama w domu,ponieważ Andrzej był na treningu,a potem chłopaki wyciągnęli go na piwo. Zapraszali mnie,ale każdy wie,że na tych ich "spotkaniach" nie mówią o niczym innym niż o siatkówce. Rozumiem porozmawiać o tym sporcie przez część czasu spędzonego razem,ale nawijanie przez cały czas może dla osoby,która nie wtrąca się dany temat staje się być nudne. Właśnie z tego powodu siedzę w domu i nudzę się przeglądając Facebooka, Instagrama i tak na zmianę. Około godziny 16 w moim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Na początku pomyślałam,że to Andrzej urwał się z klubu i postanowił do mnie wrócić,ale moje myśli zaczęły analizować wszystko i idąc otworzyć drzwi wiedziałam,że to na pewno nie Andrzej:
-Co ty tu robisz?-spytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Też się cieszę,że cię widzę Wiki-powiedział po czym ja przytuliłam Łukasza na powitanie.
-Dlaczego mnie nie uprzedziłeś,że mnie odwiedzisz?-spytałam zamykając za gościem drzwi.
-Chciałem zrobić ci niespodziankę. Udała mi się?-zapytał siadając na krześle barowym w kuchni.
-No tak. Napijesz się czegoś,albo nie wiem może jesteś głodny?
-Nie za jedzenie dziękuję,ale z chęcią napił bym się ciepłej herbaty z cytryną-odpowiedział.
-Już się robi-odpowiedziałam i zaczęłam przygotowywać napój.
Po zalaniu wodą piramidek Lipton do dwóch filiżanek, z szafki wygrzebałam wczoraj kupione ciastka. Łukasz pomógł mi zanieść to do salonu,abyśmy tam mogli wygodnie usiąść na kanapie i wypić herbatę. Rozmawialiśmy na różne tematy począwszy od ostatniego naszego spotkania,aż do teraz. Łukasz opowiedział mi co u niego w pracy po czym ja uczyniłam tak samo:
-A właśnie powiedz mi co z tobą i Andrzejem?-zapytał patrząc na jego zdjęcie na komodzie.
-Nie jesteśmy już razem,nie udało nam się odbudować to co się zepsuło-zażartowałam.
-I trzymasz nadal jego zdjęcie na komodzie?...coś tu kręcisz-oznajmił patrząc się na mnie.
-No tak,trudno mi się z nim rozstać. Takie głupie przywiązanie-odpowiedziałam.
-Yhhym,a teraz mów jak wam się razem żyję?
-Nie umiem kłamać?-spytałam śmiejąc się.
-Nie umiesz-odpowiedział po czym również zaczął się śmiać.
-No to tak mówiąc już prawdę,jest świetnie. Nie chcę zapeszać,ale jest lepiej niż myślałam. Ma do mnie więcej zaufania i z dnia na dzień nasze więzi się zaciskają. Znamy się od niecałego roku,a ja mam wrażenie,że wiem o nim już prawie wszystko-opowiedziałam.
-Mega się cieszę,że wam się udało spróbować jeszcze raz i liczę,że za jakiś czas dostanę zaproszenie na jakiś ślub,co?-powiedział z ironią w głosie.
-Nie no. O ślubie to my jeszcze nie myślimy,ale mogę ci powiedzieć,że Oliwia od wczoraj jest już zaręczona.
-Żartujesz?-spytał po czym kończył pić napój.
-Teraz już nie,mówię serio. Karol oświadczył się jej w Paryżu.
-To oni teraz tam są?-zapytał.
-No tak,pojechali już kilka dni temu-poinformowałam go.
Nasza rozmowa rozwinęła się jeszcze głębiej. Zupełnie straciliśmy poczucie czasu. Z tematu,który nawiązaliśmy wyrwał nas Andrzej,wchodzący do mojego mieszkania:
-Kochanie,wróciłem wcześniej. Nie chciałem żebyś sama siedziała,a poza tym już mi się tam nudziło-mówił wchodząc do salonu.
-Cześć skarbie-wstałam z kanapy i poszłam dać mu całusa na powitanie.
-Ooo to ty nie sama?-powiedział zdziwiony,gdy zobaczył Łukasza siedzącego na mojej kanapie.
-Cześć Andrzej-powiedział blondyn podchodząc do niego.
-Cześć,nie powiem,że mi miło cię widzieć,bo tak nie jest,ale niech ci będzie-powiedział śmiesznym tonem podając mu rękę.
-Daj spokój,przyszedłem z pokojową misją.
-Łukasz odwiedził mnie i tak właśnie siedzimy sobie i pijemy herbatę-powiedziałam do Andrzeja,równocześnie prowadząc wszystkich na kanapę.
-Kotku napijesz się czegoś?-spytałam.
-Nie dziękuję-odpowiedział pokazując, na jego kolana,abym na nich usiadła.
-No to Łukasz co tam u ciebie,opowiadaj?-spytał z grzeczności Andrzej.
-A dziękuję,bardzo dobrze jak dotychczas,a u ciebie?-odwzajemnił pytanie.
-Nie narzekam.
-Ale wy rozmowni- powiedziałam cichutko się śmiejąc.
-No bardzo-powiedzieli równocześnie.
Prawdą jest,że początki są trudne,ale potem już jakoś to szło. Nawiązali wspólny temat i powiem szczerze,że nie spodziewałam się,że będą się aż tak dogadywać. Byłam świadoma,że dla nich nie jest to łatwa,ani przyjemna rozmowa,ale zachowali się naprawdę adekwatnie do swojego wieku. 

**
Po wyjściu Łukasza:
Andrzej pomógł mi posprzątać po herbacie i wspólnej kolacji. Nie mogłam przecież wypuścić Łukasza z głodnym żołądkiem. Zamówiliśmy pizze. Była naprawdę pyszna i ważne,że wszystkim smakowała,a ja nie musiałam stać w kuchni. Lubię gotować,ale dzisiaj nie miałam do tego głowy:
-Dzięki,że się tak zachowałeś-powiedziałam tuląc się do niego kiedy polerował szklanki.
-Nie rozumiem o czym mówisz-powiedział.
-Nie zgrywaj się. Dziękuję-odpowiedziałam i dałam mu w nagrodzie czuły całus w policzek.
-Jeśli to nagroda za to,to poproszę o coś więcej-mówił odkładając szklankę i obracając się w moją stronę.
-A konkretnie?-spytałam ocierając mój nos o jego z trudem,bo przy nim jestem niska.
-A co proponujesz?-zapytał podnosząc mnie,a ja zaplątałam moje nogi o jego biodra.
-Proponuję namiętnego całusa w usta i wrócenie do polerowania-jak powiedziałam tak też zrobiłam.
-I będę się musiał zadowolić tym całusem?-spytał patrząc na mnie tymi swoimi oczami,w których odbijało się światło księżyca.
-Będziesz musiał,a teraz proszę cię odstaw mnie na podłogę i do polerowania-oznajmiłam stanowczym tonem.
-Już się robi szefowo-odpowiedział uśmiechając się do mnie i delikatnie spuszczając mnie z swojego ciała.

 **
U Oliwii i Karola:
Nadszedł już dzień odlotu. Owszem kocham Paryż,ale tęsknie za ciszą w Bełchatowie,no i oczywiście za Wiktorią i Andrzejem,z którymi tak dawno się nie widziałam. Po Karolu również widzę,że chce zobaczyć się z kumplami z drużyny i wrócić do gry. Dla niego przerwa w grze to jak dla mnie dzień stracony w postaci nie zrobienia nawet jednego zdjęcia:
-Cieszysz się,że już wracamy?-zapytałam Karola siedzącego i robiącego coś na telefonie.
-Powiem tak,chciał bym wrócić na jakiś czas do Bełchatowa i ponownie tu wrócić,bo szczerze mówiąc nawet tu nie ma już co robić,a może gdybyśmy ponudzili się w małych Bełchatowie to zatęsknilibyśmy za tym miejscem-odpowiedział odkładając telefon na stolik z kawą.
-Pewnie masz rację,ale ja cieszę się,że mnie tu zabrałeś i oczywiście,że mi się tu oświadczyłeś-powiedziałam całując go w policzek.
-A ja ciesze się,że ci się podobało,a teraz idź się zbieraj,bo za godzinę będziemy musieli wsiadać do taksówki i jechać na lotnisko-oznajmił patrząc na zegarek.
-Spokojnie. Spakowałam się już wczoraj,teraz muszę iść wziąć tylko szybki prysznic i się ubrać,a ty?-zapytałam.
-Ja już spakowany i gotowy do wyjazdu. Chociaż raz bardziej zorganizowany od ciebie-odpowiedział.
-Kiedyś ci się jeszcze uda to powtórzyć,a teraz wybacz zmykam do łazienki-stwierdziłam i zniknęłam za drzwiami.
Po wyjściu z kabiny i wytarciu z siebie wszystkich kropel wody szybkim tempem ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania. Ubrałam na siebie moje ulubione rurki,koszulę, conversy, sweter oraz torbę. Z łazienki wyszłam całkiem inna niż do niej weszłam:
-Już tak szybko?-zapytał zdziwiony Karol zmierzając mnie wzrokiem od stóp do głowy.
-Tak,chciałam cię pozytywnie zaskoczyć,udało mi się?
-Udało-odpowiedział.
-Taksówkę już zamówiłam kilka minut wcześniej,więc możemy już schodzić na dół.

**
W samolocie:
Zajęliśmy nasze miejsca. Teraz czeka nas tylko podróż w samolocie i jesteśmy w Warszawie. Usiadłam obok okna i wsłuchując się w muzykę,która leciała w moim słuchawkach patrzyłam na chmury,które tak ślicznie wyglądały. To zmusiła mnie do kilku zdjęć. Wtuliłam się w Karola i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na jego ramieniu.  


******************************************************
Witam! W końcu przychodzę do was z nowym rozdziałem. Przyznam się,że specjalnie zwlekałam z jego dodanie.Chciałam wstawić do niego dodatkowo kilka zdjęć. Nie udało mi się ich jednak wkleić,bo nie mam ich zgranych,ale jak tylko będę je miała to pojawią się. Przeszły tydzień był dla mnie bardzo "bogaty" :) Pewnie słyszeliście o spotkaniu 2 lipca z Karolem i Andrzejem w Krakowie (kto był niech napisze). Muszę przyznać,że było mega. Opłacało się jechać autobusem w jedną stronę 3 godziny. Udało mi się zyskać kilka autografów. Szczęście mnie tego dnia nie opuszczało,gdyż podczas spacerowania po Krakowie spotkałam siatkarzy z USA. Jednym słowem spotkanie NIEZIEMSKIE. Jednak 4 lipca to mój najlepszy dzień z życia spędzony również w Krakowie z moimi bliskimi na meczu w Touran Arena Kraków. Mimo porażki,której w ogóle nie odczułam już planuje jak namówić tatę na kolejny mecz. Udało mi się tam dostać autograf Paula Lotmana <3 Podczas kiedy wracałam już z meczu zorientowałam się,że obok samochodu,w którym jadę jedzie nikt inny niż Rafał Buszek. Reakcji jak go zobaczyliśmy nie będę opisywać :) Postaram się zdobyć dla was te zdjęcia i jeśli będziecie chcieli opublikuje je wam na blogu. Piszcie co o tym myślicie :* Przepraszam,że się tak rozpisałam i pozdrawiam :* :* 

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny. A twoje przygoda ciekawa :D A focie na pewno interesujące :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na zdjęcia nie tylko ty miałaś przeżycia . Nasi kadeci doprowadzili mnie do łez łazili po Krośnie na spokojni-ego i nagle wrzask i pisk: Aaaaaa to Polscy kadeci !!!
    Oni błagalnym wzrokiem patrzyli a ja się jedynie zaśmiałam :D
    Po autografy nie leciałam ale i tak jestem zadowolona ;D
    Rozdział zajebiaszczy :p]

    OdpowiedzUsuń