Bohaterowie

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział XLVII "Time truth"

**
Z perspektywy Oliwii:
Siedzieliśmy sobie z Karolem przy kubku ciepłego kakao,aż zobaczyliśmy,że Robert już się wyspał i przyszedł do nas:
-Wyspałeś się młody?-spytał Karol,a Robert wepchnął się mu na kolana.
-I to jesce jak,a co tu mas w tym kubku?-spytał i nachylił go w swoją stronę.
-Kakao chcesz się napić?-zapytał z uśmiechem na twarzy Karol.
-No pewnie-odpowiedział po czym sam nachylił sobie kubek i napił się.
-I jak smakuję?-spytałam i zobaczyłam jakie wąsy zrobiły się Robertowi po wypiciu napoju.
-Pysne- powiedział oblizują się.
-Co powiecie na spacer?-spytał Karol.
-Jeśli Robertowi się chce to czemu nie.
-Robert chcesz na spacer?-spytał Karol.
-Baldzo chętnie.
-A będzie odpowiadać ci takie towarzystwo?-zapytał Karol dla żartu.
-Jak wszyscy zobacą mnie z ciocią Oliwią to powiedzą,ze mam scęscie,bo ona jest taka mładna- powiedział dając mi całusa w policzek.
-Młody!!!-powiedział zdziwiony Karol.
-No co ty jesteś zazdrosny o dziecko?-spytałam przytulając się do Roberta.
-Tak,właśnie tak-powiedział i zabrał Roberta,aby go ubrać.
Karol zrobił co miał zrobić i kiedy sami też byliśmy gotowi mogliśmy wyjść na spacer. Zamierzaliśmy zwiedzić park i wszystkie ładne miejsca w pobliżu,aby Robert miał co wspominać.W parku było cudownie Robert zajął się gołębiami. Karol porobił parę wspólnych zdjęć i muszę przyznać wyszły bardzo ładnie.My również bawiliśmy się świetnie.Oczywiście nie obeszło się bez autografów i zdjęć,ale już się do tego przyzwyczaiłam i nawet ze mną fani Karola chcieli zdjęcie (bardzo miło z ich strony). Robert zrobił na siatkomaniakach znakomite wrażenie, zakochali się w nim,bo jest naprawdę słodki.

**
U Andrzeja i Wiktorii:
Dojeżdżaliśmy już na miejsce i wtedy Andrzej zadał mi pytanie:
-To gdzie idziemy pierwsze?
-Ty decyduj,znasz te miasto bardziej niż ja-odpowiedziałam.
-W takim razie zabieram cię na Aleję Gwiazd,może być?-spytał.
-Dobrze,a co potem?
-Nie wiem,może Manufaktura,Zoo,szlak spacerowy-wymieniał co możemy zwiedzić.
-Z tobą wszystko-odpowiedziałam.
-W takim razie pierwsze Zoo.
-No niech ci będzie-odpowiedziałam wahając się,ale nie chciałam mu psuć humoru.

 **
U opiekunów:
Wróciliśmy właśnie do domu,bo Marta dzwoniła,że powinna za jakieś 30 minut zjawić się po Roberta:
-Co porabiacie?-spytałam wchodząc do salonu.
-Wykorzystujemy ostatnie minuty zabawy-odpowiedział Karol uciekając przed Robertem,bo bawili się w berka.
-Juz dość-powiedział Robert siadając na kanapie zmęczony.
-Ja też jestem za tym-odpowiedział Karol siadając na fotelu zdyszany.
-Ciociu,a ty wies,ze wujek gla w siatkówkę-powiedział mały.
-Coś mi się obiło o uszy,a dlaczego o tym mówisz?-spytałam patrząc na Karola.
-Po pielwse widziałem go w telewizji,a po dlugie jest on taki duzy,ze moze dotknąć nieba-odpowiedział .
-Nieba może nie, bliżej mi do sufitu-odpowiedział Karol uśmiechając się do niego.
-A mas jesce jakiś przyjaciół wielkoludów?-spytał uśmiechając się.
-Kilka tam ich jest,jak chcesz to mogę cię zaprosić na najbliższy mecz to ich poznasz-oznajmiłem.
-Moze przyjdę,ale muszę spytać się mamusi-odpowiedział słodko.
-Daj mi znać jak się mama zgodzi-powiedział i w tym samym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć-powiedziałam wstając z kanapy.
-Marta,wchodź-powiedziałam wpuszczając ją do środka.
-Dziękuję-odpowiedziała.
-Popatrz Robert kto to przyszedł-mówił Karol,który przyniósł małego z salonu do korytaża.
-Mama-powiedział głośno chłopiec.
-No hej kochanie,widzę,że ci tu dobrze-powiedziała odbierając go od Karola.
-Dobze,ale tęskniłem za tobą-powiedział słodkim głosem,a moje serce normalnie się poruszyło,bo takie to było słodkie.
-Był grzeczny?-spytała Marta.
-Bardzo grzeczny-odpowiedzieliśmy równocześnie z Karolem.
-Tak było Robert?-spytała dla pewności.
-Tak mamusi-odpowiedział kiwając głową.
-To może wejdziesz na chwilę?-zapytałam.
-Bardzo chętnie,ale jestem zmęczona,może innym razem -odpowiedziała.
-Nie no jasne,rozumiem-odpowiedziałam.
-To co ubieramy się?-spytała Marta Roberta.
-Tak-odpowiedział.
-Bardzo wam dziękuję za zaopiekowanie się Robertem, kiedyś się odwdzięczę tym samym,prawda Karol.
-Kto wie może nastąpi to szybciej niż myślisz-powiedział śmiejąc się Karol.
-Karol ty już nic nie planuj sam-odpowiedziałam,ale w głowie siedziało mi już założenie stabilnej rodziny.
-Ja już uciekam. Jeszcze raz bardzo,ale to bardzo wam dziękuję-powiedziała otwierając drzwi.
-Nie ma za co-odpowiedziałam i zamknęłam drzwi za Martą,zaraz kiedy czule pożegnałam się z Robertem.
-I co o tym myślisz?-spytałam Karola.
-Ale o czym kochanie?-zapytał biorąc mnie na ręce znienacka.
-O dziecku,może to nie jest taki głupi pomysł-odpowiedziałam całując go.
-Kochanie myślę,że pierwszy powinien być ślub,a potem dziecko-odpowiedział kładąc mnie na łóżku.
-Masz rację,przepraszam-odpowiedziałam.
-Nie masz za co,bo ja sam już bym chciał trzymać na rękach małego Karola-odpowiedział odpinając mi koszulę.
-Karol co ty robisz?-spytałam śmiejąc się.
-Muszę się zrelaksować,bo Robert wyładował mi wszystkie baterie.
-Powiedzmy,że zasługujesz na nagrodę,bo bardzo dobrze ci dzisiaj poszło- powiedziałam całując go.
-Też tak myślę-oznajmił i robił już swoje, a ja poddałam się mu w każdym stopniu.

**
U Andrzeja i Wiktorii:
Robiło się już ciemno,więc Andrzej zabrał mnie na romantyczny spacer.Rozmawialiśmy na rożne tematy,ale widziałam,że Andrzeja dręczy jedno pytanie,które nie wie czy powiedzieć na głos:
-Andrzej nie lubię kiedy ciałem i mową jesteś przy mnie,a twoje myśli krążą gdzie indziej-powiedziałam stając przed nim.
-Przepraszam już wracam do ciebie kochanie-odpowiedział całując mnie w policzek.
-Ale powiedz mi co cie dręczy-powiedziałam głaszcząc go po policzku.
-Chciałbym,ale boję się,że cię zranię tym pytaniem.W zasadzie dwoma pytaniami-oznajmił.
-Nie dowiesz się jeżeli nie spytasz.
-Ale obiecaj,że się nie obrazisz-powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
-No dobrze obiecuję-odpowiedziałam.
-Pierwsze pytanie brzmi: dlaczego tak naprawdę do mnie wróciłaś.
-Powiem ci szczerze. Próbowałam po naszym zerwaniu szukać akceptacji w nie istnieniu naszego związku,ale jak widzisz nie udało mi się to.Długo myślałam nad tym i doszłam do wniosku,że tak naprawdę przed zerwaniem kochałeś mnie w sposób nie uczciwy dla swojego serca-przerwał mi.
-Wiki co ty mówisz.
-Teraz nic,bo mi przerwałeś.
-Przepraszam,mów dalej.
-Mam na myśli,że dalej siedziała ci w sercu Karolina.Może się mylę,ale swojemu sercu nie zaprzeczysz Andrzej. Myślę,że po tym co się stało już nic nas nie rozdzieli,bo ja już nigdy nie pokocham kogoś tak jak ciebie teraz.A wracając do Karoliny,myślę,że szukałeś w naszym związku przed pierwszym zerwaniem tego co było między tobą a Karoliną i to nie dawało mi spokoju wtedy kiedy byłam u rodziców. Nie wiedziałam czy masz z nią jeszcze jakiś kontakt i to tak naprawdę mnie raniło,bo nie chciałam się do ciebie odzywać pewnie dlatego,że moja duma jest za duża.Skończyłam-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Musisz mi uwierzyć,że po twoim wyjeździe zerwałem kontakt z Karoliną-odpowiedział.
-Wieżę ci-powiedziałam wspinając się na końcówki palców i całując go.
-Kocham cię i nigdy nie przestane-powiedział cichutko.
-Ja ciebie też,a to drugie pytanie?-przypomniałam sobie.
-Właściwie to już go nie ma-odpowiedział łapiąc mnie za rękę.
-No powiedz proszę-próbowałam go przekonać.
-No nie wiem-wahał się.
-Andrzej nie obrażę się-powiedziałam poprawiając mu falę.
-No dobrze...dręczy mnie to czy w Krynicy nie doszło miedzy tobą a  Łukaszem do czegoś-trochę mnie ruszyło te pytanie i nie wiedziałam czy powiedzieć mu teraz prawdę.
-Ty zdobyłeś się na odwagę,więc ja też nie będę gorsza-oznajmiłam.
-Wikii...
-Zaczynamy od nowa,więc głupio by było skłamać.Pocałowaliśmy się,ale to był całus na pożegnanie,jeden niewinny pocałunek-odpowiedziałam.
-Nie wieżę,że Łukasz całuję niewinie-odpowiedział trochę zdenerwowany.
-Musieliśmy się upewnić,że to koniec między nami.
-Musieliśmy....?-chodził podenerwowany.
-Andrzej przestań...uspokój się-mówiłam po czym,aby go uspokoić pocałowałam go namiętnie.
-Nie panuję nad sobą kiedy słyszę,że ktoś inny całował cię kiedy ja umierałem z miłości do ciebie.
-Już spokojnie,teraz jestem tylko twoja,żałuję tego pocałunku,ale nie chciałam cie okłamywać-odpowiedziałam.
-Kocham cię Wiktoria!!!-zaczął krzyczeć na cały park.
-Przestań głuptasie-powiedziałam śmiejąc się.
-Niech gapie uliczne wiedzą,że jesteś moja i tylko moja-powiedział podnosząc mnie.
-Ty mój szalony głuptasie-powiedziałam po czym go pocałowałam.
-To co wracamy już?-spytał.
-Najwyższy czas-odpowiedziałam.
Po mojej odpowiedzi skierowaliśmy się w stronę samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotna do Bełchatowa. 

******************************************************
Wybaczcie,ale muszę wykorzystać bloga do wiadomości dla mojej kuzynki: także kochany ty mój głuptasie prezentu nie zmienię i nie mogę się już na ciebie fochać,bo....no poprostu nie mogę <33 
A wracając do rozdziału to mam nadzieję,że się podobał i komentarze się pojawią,bo one strasznie motywują.Pozdrawiam :*


piątek, 20 lutego 2015

Rozdział XLVI "Mały gość"

***
Z perspektywy Andrzeja:
Obudziłem się i poczułem, że po moich plecach powiewa delikatny wiatr, bo zapomniałem zamknąć okna w sypialni. Wstałem, aby je zamknąć:
-Gdzie mi uciekasz?-spytała Wiktoria przeciągając się na łóżku.
-Zamknąć okno, bo nie chcę żebyś mi zmarzła. Teraz będę cię rozpieszczać.
-To wracaj tu do mnie-powiedziała zachrypniętym głosem.
- Widzisz już jesteś chora.
-To tylko lekka chrypka, ale mam nadzieję,że mogę ucałować cię na powitanie?
-Nie czy możesz tylko musisz-powiedziałem podchodząc do niej i całując ją przez dobre 5 min
-A teraz śniadanko ?-spytała.
-Jasne jak słońce. Ty idź do łazienki, a ja zajmę się śniadaniem. Dobrze?
-Dziękuje, jesteś kochany-oznajmiła całując mnie w policzek i zbierając swoje ubrania z ziemi zawinięta w prześcieradło zniknęła w drzwiach łazienki.


**
Kilka minut później:
Śniadanie było prawie gotowe. Przygotowałem gofry z czekoladą, a do picia herbatę. Wiktoria wyszła z łazienki w mojej koszuli z wczoraj:
-Mmmm pysznie pachnie-powiedziała przychodząc do kuchni.
-Pięknie to ty wyglądasz w tej mojej koszuli.
-Uważaj, bo przypalisz gofra!-krzyknęła widząc, że się na nią patrzę.
-Wszystko przez ciebie.Nie mogę się skupić, kiedy jesteś obok-powiedziałem ratując gofra z gofrownicy.
-To może już sobie pójdę?-spytała patrząc się na mnie i powoli odchodząc, kiedy złapałem ją w talii, obróciłem w moją stronę i czule całując ją w usta.
-Nigdzie cię nie puszczę.
-Dobrze nigdzie nie idę, ale jak tak dalej pójdzie to na śniadanie zjemy przypalone gofry-powiedziała patrząc się na gofrownicę.
-Przepraszam. Usiądź przy stole ja wszystkim się zajmę-powiedziałem wskazując palcem na stół.
-Okey, a może ci w czymś pomogę ?
-Nie wszystko mam pod kontrolą. Usiądź.
-Dobrze już idę-powiedziała i  grzecznie usiadła.


**
Przy stole:
-Smakuje ?-spytałem patrząc jak popija gofry herbatą.
-Pyszne. Zawstydzasz mnie gotujesz lepiej ode mnie.
-Bez przesady zrobiłem zwykłe gofry i tak mogłem się postarać bardziej-oznajmiłem.
-Jak tam chcesz, ale mi smakują-westchnęła.
-A co powiesz na przejaszczke do Łodzi?-zaproponowałem.
-Super pomysł bardzo chętnie, a o której chcesz się tam wybrać ?
-Jest godzina 11:17 to może 12:30 ?
-Mi pasuję, a tak zmieniając temat wiesz, że Oliwia ma za 2 dni urodziny? Trzeba zorganizować małe przyjęcie-powiedziała a ja patrzyłem się na nią wielkimi oczami.
-No jasne, że pamiętam. Które to już urodziny? 18 ?-spytałem ironicznie.
-Haha bardzo śmieszne,ale mówię serio z tą imprezką.
-Wiem, zobaczymy później zgadam się z Karolem, bo teraz musimy się zbierać-powiedziałem wstając z krzesła i zbierając talerze ze stołu.
-Masz rację-powiedziała pomagając mi.


**
Z perspektywy Wiktorii:
Kiedy skończyłam pomagać Andrzejowi wróciłam do swojego mieszkania i się przebrałam w normalne ubrania.Zrobiłam codzienny makijaż i uczesałam się.Została mi chwila czasu, więc sprawdziłam fb i Instagrama.Podlałam kwiatki, ogarnełam dom i powoli się zbierałam.


***
U Oliwii i Karola:
Po śniadaniu z Karolem usiedliśmy przed telewizorem z kubkami herbaty. Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Kiedy spojrzałam na ekran zobaczyłam, że to moja kuzynka Marta:
-Halo?
-Cześć Oliwia tu Marta. Jesteś dziś zajęta?
-Nie nic dziś nie robię,a co ?
-Mam do ciebie wielką prośbę. Czy mogłabyś się zająć dziś Robertem ?
-Oczywiście z miłą chęcią.
-Boże nie wiem jak ja ci się odwdzięczę. Bardo ci dziękuję.
-Nie ma sprawy mam nadzieję, że fajnie będzie się u nas bawił.
-Na pewno. To podrzucę go do was o 13:00 dobrze ?
-Idealnie to do zobaczenia.
Po tej rozmowie poinformowałam Karola o naszym gościu:
- Karol lubisz małe dzieci?-spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy twarzy.
-Tak, a co? Chcesz mi o czymś powiedzieć?
-Jeśli myślisz o tym o czym ja myślę teraz to nie. Jeszcze nie. Będziemy mieć dzisiaj gościa.
-Kogo? -spytał zdziwiony.
-2 letniego Roberta. Cieszysz się?
-Nigdy nie miałem doczynienia z małymi dziećmi, ale z twoją pomocą dam radę.
-Musisz dać sobie radę, bo kiedyś doczekasz się swojego- powiedziałam wtulając się w jego ramię i całując go w policzek.
-Już nie mogę się doczekać- powiedział całując mnie namiętnie.
-Mam nadzieje, że nie mówisz tego ironicznie.
-Ależ gdzież bym śmiał Oliwio- oznajmił patrząc mi prosto w oczy.
I tak sobie rozmawialiśmy. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi,spodziewałam się gościa,więc nie było to dla nas zaskoczenie. Poszłam otworzyć drzwi i moim oczom ukazał się mały Robert u Marty na rękach:
-Jak miło was widzieć. Dawno mnie nie odwiedzałaś-powiedziałam wypuszczając ich do środka.
-Wiesz nigdy nie ma czasu,a jeszcze teraz kiedy Robert jest w wieku w,którym ja muszę mieć oczy dookoła głowy-tłumaczyła się.
-Nie mam jeszcze dziecka,ale domyślam się co to znaczy. Wejdziesz na chwilę?-zapytałam.
-Nie no co ty nie mogę i tak jestem już spóźniona. Jestem ci bardzo wdzięczna za pomoc. Nie miałam go z kim zostawić,a wiem,że ty zawsze miałaś dobrą rękę do dzieci-powiedziała po czym do korytarzu wszedł Karol.
-Oliwia nigdy się tak bardzo nie chwaliłaś,że masz dobry kontakt z dziećmi-powiedział-Miło mi panią poznać. Karol chłopak Oliwii -przedstawił się i kulturalnie ucałował Martę w dłoń.
-Mi również. Marta,kuzynka Oliwii.
-A to Karol jest właśnie Robert- powiedziałam biorąc go na ręce.
-Myślę,że mnie polubi-powiedział Karol delikatnie uderzając go w nosek.
-Napewno,a teraz was przepraszam muszę już iść. Wszystkie potrzebne rzeczy masz w tej torbie-powiedziała odkładając torbę obok komody
-Damy sobie radę.Nic się nie martw możesz być spokojna-powiedziałam po czym pożegnałam się z Martą całusem w policzek.
-To co Robert. Lubisz klocki?- spytał Karol biorąc go na ręce.
-Tak- oznajmił nieśmiało Robert.
-To poczekaj tu a ja przyniosę z torby klocki i zrobimy samolot. Co ty na to?- powiedział podchodząc do torby i wyciągając z samego wierzchu torby klocki.
-Haha i kto tu ma podejście do dzieci?- powiedziałam śmiejąc się.
-To tylko początek moich możliwości, ale jak będzie płakał to ty go przejmujesz.
-Dobra idź już, bo młody czeka.
Kiedy oni układali klocki ja zajęłam się obiadem. W czasie gotowania słyszałam dobiegające z pokoju śmiechy, gdyż poczucie humoru Karola doskonale działało na Roberta. Gdy wszystko miałam pod kontrolą zajrzałam do nich, aby sprawdzić czy niczego nie potrzebują:
-Jak wam tam idzie?
-Popac ciociu jaki ogromny samolot zbudowaliśmy z wujkiem Kalolem- powiedział mały wstając z dywanu i wskazując palcem na konstrukcję.
-Jest śliczny tak jak ty- mówiłam biorąc go na ręce.
-Dziękuje- wyrwał się Karol podchodząc do mnie i do Roberta.
-Mówiłam do Roberta, ale ty też- oznajmiłam a on mnie pocałował.
-Fuuu.
-Dobrze to może pooglądacie bajki? Bo obiad za 15 min.
-Robert co chcesz oglądać?-spytał "Kalol".
-Boba Budownicego.
-Okey to chodź do salonu i poszukamy Boba w telewizji-powiedział wujek a Robert złapał go za rękę.
-Miłego oglądania.

**
Z perspektywy Karola:
Włączyłem telewizor i naszym oczom ukazał się Polsat Sport,gdyż wczoraj oglądałem przed spaniem powtórkę meczu.Leciał akurat mecz Skry z Jastrzębskim Węglem z kilku tygodni. Rober zobaczył mnie z telewizji i najpierw długo patrzył się na ekran,a następnie skierował swoje słodkie oczka na mnie i pocierał je,bo nie mógł uwierzyć,że zobaczył mnie w TV.Zacząłem lekko się śmiać,a on zaczął mnie naśladować:
-Młody jesteś bardzo zabawny-powiedziałem gilgocząc go delikatnie.
-Dlaciego?-spytał zaśmiany.
-W zasadzie sam dobrze nie wiem,ale rozśmieszasz mnie-odpowiedziałem szukając jego ulubionej bajki.
-A mogę wujku cię o coś spytać?-spytał patrząc się na mnie z trudem,bo nie mógł już wyżej podnieść swojej główki.
-No jasne pytaj-odpowiedziałem podnosząc go,aby było mu łatwiej.
-Po co ci tyle tych medali i flakonów?
-Hahaha chyba pucharów. Jestem sportowcem i tak się jakoś uzbierało-wytłumaczyłem podchodząc z nim do szafki z medalami.
-A das mi wsystkie?-spytał.
-Wszystkie może nie,ale mogę ci dać ten,jak chcesz-powiedziałem dając mu jeden z tym starszym.
-Ale jesteś super-powiedział i cmoknął mnie w policzek.W tym samym momencie weszła do salonu Oliwia.
-Ale słodki obrazek-powiedziała.
-Ciocia popac mam medal-powiedział Robert,a ja nałożyłem mu go na szyję.
-Ty mój mały sportowcu. Chodźcie na obiad,bo jest już na stole-powiedziałam wskazując drogę,do stołu.
-Już idziemy.
-A co z Beniem?-spytał,a my nie wiedzieliśmy kto to taki.
-Kochanie jakim Beniem?-spytała Oliwia.
-Jak to z jakim Beniem,pzeciez to koparka z Boba ona jest supel- powiedział pokazując na telewizję.
-Aaaa jak skończymy jeść to przyjdziemy pooglądać Benia,dobrze?-spytałem.
-Dobze- odpowiedział i z uśmiechem na twarzy poszedł z nami do stołu zjeść obiad.
Odłożyłem Roberta na krzesło i zaczęliśmy jeść.Po skończonym obiedzie pomogłem w zniesieniu talerzy i poszedłem z małym oglądać bajkę tak jak obiecałem.

**
Z perspektywy Oliwii:
Właśnie skończyłam zmywać po obiedzie i usłyszałam,że mój telefon dzwoni.Szybko poszłam go odebrać:
-No co tam Marta?-spytałam.
-Dzwonię się spytać jak tam mały diabeł się zachowuje-oznajmiła.
-Chciałaś powiedzieć aniołem.On jest taki grzeczny,nie widziałam grzeczniejszego dziecka-odpowiedziałam
-Taa jasne,a co teraz robi?-zapytała.
-Ogląda telewizję-odpowiedziałam.
-Kurcze zapomniałam ci powiedzieć,że on zawsze o 15 idzie się zdrzemnąć-oznajmiła.
-Nie ma sprawy,jak skończymy rozmawiać to pójdę go położyć-odpowiedziałam.
-Trzymam kciuki,bo to nie jest takie proste,najgorsze jest położenie go do spania o tej porze,ale mam nadzieję,że ci się to uda-poinformowała mnie.
-Nic się nie martw damy radę,a poza tym sama nie wiedziałam,że Karol ma takie dobre podejście do dzieci-trochę się pochwaliłam.
-Cieszę się,bo Robertowi na pewno się tam nie nudzi.Przepraszam cię,ale muszę kończyć-powiedziała.
-Nie ma sprawy,to do zobaczenia-odpowiedziałam po czym się rozłączyłam.
Odłożyłam telefon i zaczęłam wołać Karola:
-Karol!!!
-Cichooo,Robert prawie zasnął-odpowiedział.
-Jejju skąd wiedziałeś,że on musi iść spać?-spytałam.
-Sam mi o tym powiedział-mówił szeptem.
-Byłbyś super ojcem i mam nadzieję,że mojego dziecka-powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Oczywiście,że twojego.
-To co zostawiamy go tu na kanapie?-spytał Karol.
-Tak,przykryję go tylko kocykiem-powiedziałam po czym to zrobiłam i razem wyszliśmy z salonu. 

********************************************************
Podobało się ? Jeśli tak to komentarze jak zwykle troszkę niżej =^.^= Pozdro

środa, 18 lutego 2015

Rozdział XLV "Love me like I love you"

....-A poza tym ty Wiki nie zamawiałaś taksówki-powiedziała Oliwia.
-Nie ma jak liczyć na wspierające słowa przyjaciółki-odparłam.
-Nie ma za co,a teraz Karol chodź ze mną do łazienki,umywalka się zepsuła,woda coś nie leci-kłamała jak z nut.
-Przecież przed chwilą myłem w niej ręce-powiedział zdziwiony Karol po czym Oliwia westchnęła.
-Nie myłeś,coś kręcisz,a teraz chodź do tej łazienki.
-Ale ja nie umiem naprawiać zlewu.
-Za to umiesz za dużo mówić-wkurzyła się i sama go zaciągnęła do tej nieszczęsnej toalety.
-Nie rozumiem czemu uciekasz ode mnie po tym co się stało-powiedział Andrzej.
-Zrobiłam to,bo już nie wytrzymałam twojego paplania,tylko gadasz i gadasz już nie mogę tego znieść-mówiłam ruszając dłońmi.
-A za to ty jesteś uparta jak osioł. Upierasz się przy swoim chociaż i tak ja mam rację.
-Jezu,ja już z tobą nie mogę.
-Ale co ja robię?-spytał.
-Gadasz,a ja nie mam zamiaru tego słuchać,dlatego wychodzę-powiedziałam zapinając kurtkę.
-W takim razie ja wychodzę z tobą-mówił denerwując mnie jeszcze bardziej.
-Ooo,na pewno nie-powiedziałam.
Zbiegłam szybko ze schodów i poczułam jak moje nogi odrywają się z podłogi,bo Andrzej podniósł mnie,a potem stracił równowagę i razem ze mną upadł na ziemie.
-No i co najlepszego zrobiłeś-powiedziałam po długiej chwili śmiechu.
-Sam nie wiem,zrobiłem to po to żeby cię zatrzymać-powiedział i znowu zaczęliśmy się śmiać.
-A teraz mnie puść,bo zamierzam SAMA wrócić do domu-z akcentem na sama.
-Puszczę cię,ale pod warunkiem,że pójdę z tobą i porozmawiamy sobie na spokojnie,no proszę cię-powiedział patrząc na mnie.
-Dobra,ale tylko dlatego się zgadzam,że jesteś tak samo uparty jak ja i można spodziewać się po tobie,że nie pościłbyś mnie musiałabym tu z tobą siedzieć-oznajmiłam.
-Wiedziałam,że dojdziemy do porozumienia-wstał i podał mi rękę,aby pomóc mi wstać.
-Dziękuję,ale sama dam sobie radę-odpowiedziałam.
-Jak ty mnie denerwujesz dziewczyno.
-A ty to nie?-spytałam poprawiając włosy.
-Zachowujemy się tak jak na początku naszej znajomości-powiedział Andrzej.
-Ty to powiedziałeś.
-O co Ci teraz chodzi?-spytał zdziwiony.
-Już nie ważne.Jesteś samochodem?-spytałam.
-Tak,a co?
-To dobrze,bo myślałam,że będę musiała cię dłużej słuchać-powiedziałam.
-Specjalnie będę jechał wolno-oznajmił.
-Tylko żeby Ci nie zgasła ta twoja bryka.
-Ty masz coś do mojego samochodu ? 
-Zapewniam Cię,że jest lepsze od ciebie-oznajmiłam.
-Ale śmieszne, masz duże poczucie humoru,dobra wsiadaj już do tego samochodu.
Poszliśmy do tego samochodu i jechaliśmy powoli w kierunku naszego bloku:
-Ile mam jeszcze czekać?-spytał.
-Na co,bo nie rozumiem dokładnie pytania-odpowiedziałam.
-Na odpowiedź w sprawie naszego związku.
-W zasadzie to mogę dać ci odpowiedź w tej chwili,ale nie wiem czy jest to odpowiedni moment.
-Masz rację,dlatego zapraszam cię dzisiaj na  kolację-zaproponował.
-W zasadzie nie mam nic ciekawego do robienia dzisiaj wieczorem,więc mogę się z tobą wybrać-powiedziałam patrząc na niego.
-Obiecuję,że długo zapamiętasz ten wieczór.
-Nie bądź taki pewny siebie-powiedziałam.
-Życie nauczyło mnie,że korzystniej jest mi być takim niż tchórzem,który nie walczy o nic w swoim życiu,a w twoim przypadku muszę być jeszcze cierpliwy.
-To chyba o mnie mówisz-oznajmiam.
-No chyba nie.
Na szczęście byliśmy już na miejscu i mogłam wysiąść z jego samochodu:
-To o której się widzimy?-spytał.
-Niech będzie ta 21-powiedziałam.
-Idealnie-odpowiedział i razem weszliśmy do bloku,a potem każdy do swoich mieszkań.

Weszłam do mieszkania i szybko poszłam do łazienki w celu zrobienia szybkiego prysznicu i zrobieniu nowego makijażu.Po zrobieniu tych czynności skierowałam się do sypialni,aby wybrać stylizacje na dzisiejszy wieczór.W końcu mi się to udało.Nie było to proste,ale udało mi się.Po założeniu tego co wybrałam mogłabym stwierdzić,że byłam już gotowa.Musiałam tylko dobrać torebkę i poczekać na Andrzeja.Usłyszałam,że do moich drzwi ktoś zapukał,a więc poszłam otworzyć.Po ich otwarciu zobaczyłam,że od moich do Andrzeja drzwi jest rozłożony czerwony dywan,a na drzwiach Andrzeja wisiała kartka "Restauracja u Andrzeja" zaśmiałam się po przeczytaniu tego,ale nie trwało to długo,bo Andrzej ukazał się moim oczom razem z wielkim bukietem róż w ręku. Wyglądał na prawdę elegancko,a jego czarna muszka tylko mu w tym pomogła:
-Musze przyznać,że bardzo mnie zaskoczyłeś-powiedziałam podchodząc bliżej.
-To kwiaty dla pięknej pani.Proszę wejść do środka.Czeka na panią kolacja z równie przystojnym panem,który będzie się starał dzisiejszego wieczoru dogodzić pani we wszystkim i od nowa zdobyć pani serce.Przynajmniej tak mi powiedział-mówił śmiejąc się do mnie i podając mi bukiet kwiatów.
-W takim razie proszę włożyć mi ten zacny bukiet do wazonu,a następnie zaprowadzić mnie do stolika.
-Oczywiście już się robi,ale może pani sama trafi,bo w tej restauracji jest tylko jeden stolik,więc może być łatwo.
-Dziękuję za tak cenną informację-powiedziałam,a Andrzej pomógł mi się rozpłaszczyć.
Usiadłam przy stoliku i zobaczyłam,że Andrzej wychodzi z sypialni w nowym garniturze i tym razem nie był w muszce,lecz w bardzo ładnym krawacie:
-O już jesteś-powiedział udając zdziwionego.
-Przyznaję,że masz wszystko bardzo dobrze zaplanowane,a jedzenie wygląda i pachnie przepysznie.
-Cieszę się,że ci się podoba.
Usiadł na przeciw mnie,ale najpierw otworzył szampana dobrze schłodzonego.Zjedliśmy kolację i zaraz po tym Andrzej zaprosił mnie na balkon:
-Panie przodem-powiedział i pokazał mi drogę.
-Dziękuję-powiedziałam i weszłam na ślicznie oświecony balkon z kolejnym szampanem, przygotowanymi kieliszkami i truskawkami.
-Wszystko to jest dla ciebie.
-Ale jak udało Ci się to wszystko przygotować w tak krótkim czasie-powiedziałam siadając na narożniku.
-Nie było łatwo,ale dla ciebie zrobił bym to jeszcze raz.
-Miło to słyszeć,usiądź tu obok mnie-zaproponowałam.
-Czyli przechodzimy do finału kolacji?-spytał podchodząc,a potem położył się na moich kolanach.
-Tak-odpowiedziałam głaszcząc go po włosach i bawiąc się nimi-Dużo wylałam przez ciebie łez i długo nie mogłam przestać ich zatrzymać.Pierwsze dni były najgorsze.Cały czas miałam przed oczami obraz gdy całujesz się z Karoliną-mówiłam i jadłam truskawki,aby nie myśleć o płakaniu.
-Przepraszam cię,ale musisz wiedzieć,że kiedy ona mnie pocałowała myślałem,że to ty przede mną stoisz,musisz mi uwierzyć-mówił patrząc się mi prosto w oczy.
-Andrzej uwierz mi,że to nie jest takie proste.Gdy próbowałam dojść do porozumienia z głową i sercem i już myślałam,że mogę ci wybaczyć wracałam do początku i tak kilka razy,ale w ostateczności zrozumiałam,że
bez ciebie moje życie traci kolor i jest jak czarno-biały film z nudnymi scenami i codzienną rutyną,a ja nie chcę takiego filmu.Chcę żeby było jak dawniej,kiedy nie widziałeś poza mną świata.
-Ale dalej tak jest i to nigdy się nie zmieniło i się nigdy nie zmieni-powiedział przegryzając truskawkę.
-A skąd ja mam mieć tą pewność.Może gdzieś tam dalej o niej myślisz,bo nie uda ci się zapomnieć o starej,ale bardzo mocnej więzi między wami.Was łączyła prawdziwa miłość,taka jak nas.
-Owszem łączyło,ale to już dawno wygasło,przyrzekam ci,ale czekaj,czekaj ty powiedziałaś,że łączyła nas taka miłość jaka jest teraz między nami.
-No tak Andrzej,bo jak bardzo bym chciała nie uda mi się zapomnieć o tobie.Ty jesteś dla mnie cholernie ważny,najważniejszy.Kocham cię rozumiesz,ale nie uda nam się zbudować związku na samej miłości.Musimy mieć jeszcze do siebie zaufanie,a przypomnę ci,że ty moje zawiodłeś,musimy też być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi,którzy z chęcią będą chcieli spędzać codziennie czas i będzie im tego czasu nawet brakować.Ja wiem,że będzie trudno,ale ja już o tym wiem,zależy od ciebie czy ty tego chcesz.Chcesz dalej ze mną być i dzielić ze mną swoje życie?-spytałam głaszcząc go po twarzy.
-Ależ oczywiście,że tak.Nigdy nie zwątpiłem w naszą miłość,bo jest ona wielka i nikt już jej nie naruszy-powiedział i podniósł się w kierunku mojej twarzy i delikatnie mnie pocałował.Przez cały nasz pocałunek czułam smak truskawki,którą Andrzej zjadł przed naszym pocałunkiem-Jesteś cukrzykiem?-spytał.
-Nie,a dlaczego pytasz?-spytałam zdziwiona po oderwaniu ust od jego warg.
-Bo jesteś słodka.Moje ciało tęskni za tobą,pozwolisz się mu tobą nacieszyć?-spytał niepewnie.
-Moje też tęskni za tobą,a więc oddaję się tobie-powiedziałam po czym Andrzej złapał mnie na ręce i prowadził do sypialni.
-Tylko się nie potknij-przypomniałam mu.
-Nie martw się,obiecuję,że będziesz przeze mnie czule obejmowana i wynagrodzę ci całą krzywdę,która była zrobiona przez moją osobę.
-Kocham cię-szepnęłam mu do ucha.
Każdy dobrze wie jak skończyła się dla nas ta noc. Czułam się jak księżniczka,która w końcu pogodziła się z swoim księciem.

******************************************************************************
Udało mi się coś dla was napisać,z trudem,ale się udało.Mam nadzieję,że docenicie to poprzez komentarze :* :* :*
 
 

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział XLIV "Niespodziewany wzrot akcji"

Po z kończonej kawie z Dawidem wróciłam do domu.Cieszyłam się,że wróciłam do pracy w sklepie.Za niedługo zaczynam studia i potrzebuję trochę kasy.Wzięłam się do zrobienia jakiegoś obiadu.Nagle dostałam SMS od Oliwii:
                    
        Hej,Wiki zapraszam cię na kolację dziś wieczorem .Dawno cię u nas nie było,więc pomyślałam,że zaproszę cię tak na małe pogaduchy. Karol po kolacji wychodzi
gdzieś z Andrzejem i będziemy miły trochę czasu dla siebie.Nie przyjmuje odmowy o 19:00 u mnie do zobaczenia :) 

To miłe,że Oli pomyślała o mnie i zaprosiła mnie, z chęcią  się wybiorę,tylko martwi mnie jeden fakt,że mogę
spotkać Andrzeja jest on też przyjacielem Oliwii i Karola i nie mam na to wpływu.

**
W tym samym czasie u Oliwki:
Byłam już po zakupach i przyjechałam po chłopaków:
-No hej chłopcy jak tam po porannych ćwiczeniach?-zapytałam uśmiechając się do nich zaraz jak wsiedli do samochodu.
-Świetnie kochanie po za tym,że dostałem 3 razy piłką za brak koncentracji, to było wspaniale.
-A u ciebie Andrzejku jak, też dostałeś piłeczką w główkę jak mój kochany Karolek.
-U mnie nie było tak źle tylko 3 razy nie trafiłem sobie w piłkę na serwach, ale błędy się zdarzają.
-No przecież  zwłaszcza  po świętowaniu wczoraj-powiedziałam.
-To nie było świętowanie, a raczej pocieszanie kolegi-powiedział Karol zapinając pasy.
-A no tak rozumiem ale może nie warto było się upijać?
-Oj tam to tylko kilka procentów i naprawdę chłopaki pomogli mi przetrwać ten wieczór-powiedział Andrzej.
-No dobrze jedziemy już kochanie,bo jestem głodny i chcę już się położyć do łóżeczka.
-Ale jak to nie wychodzicie wieczorem?
-No właśnie postanowiliśmy przełożyć z chłopakami nasz wypad,wiesz problemy zdrowotne.
-Ja myślę,że wypad na wspólną siłownię to dobry pomysł,a mały kac wam w tym nie przeszkadza-powiedziałam licząc na to,że uda mi się ich namówić aby mieć wolne mieszkanie na poważną rozmowę z Wiktorią.
-No nie wiem jak myślisz Andrzej?-zapytał Karol.
-Może Oliwka ma rację,sam nie wiem.
-Idźcie ja wam mówię do tego zawsze w poniedziałki chodzicie razem na siłownie.
-A co ty chcesz się mnie tak pozbyć z domu ,co?
-Ja,dlaczego tak myślisz kotek?
-No zamiast spędzić wieczór za mną ty wysyłasz mnie z kumplami.
-Po prostu chcę abyś dbał o swoją formę.
-Aha... formę no dobrze może się wybierzemy jaszcze się zobaczy.    
Kiedy już odwiozłam Andrzeja pod dom wytłumaczyłam  Karolowi jak ważne jest to żeby nie było go w domu.On nie miał wyjścia i musiał się zdecydować na wyjście.

**
U Wiktorii:
Było gdzieś przed 18 usłyszałam,że ktoś strasznie dobija się do drzwi ale nie moich wyszłam na klatkę schodową:
-Co się stało pani Mario?
-Nie mogę dostać się do środka  mieszkania pana Andrzeja.
-Może nie ma go w domu?
-Nie jest ,widziałam jak wchodzi do mieszkania.
-A nie otwiera?
-No właśnie nie dobijam się tu pukam dzwonię ,ale nic.
-Nie wiem dlaczego nie otwiera- zaczęłam się martwić-A może coś cię mu stało,może leży tam w środku.
-Oh niech nawet pani tak nie mówi, na pewno wszystko jest ok, tyko dlaczego nie otwiera.
-To co robimy?
-Chwilę mam kluczę do mieszkania.
-No tak przecież pan Andrzej i pani jesteście razem.
-A w ogóle to dlaczego pani chcę tam wejść?
-Mam ważne papiery związku z mieszkaniem i potrzebuję podpisu.
-Ale mogła pani przyjść kiedy indziej?
-Nie,ponieważ jest to ważna sprawa.
-Dobrze ja idę po te klucze.
-Idź dziecko trzeba tam wejść.
Na prawdę zaczęłam się martwić,co się dzieje,że on nie daje znaku życia.Wzięłam kluczę i szybko poszłam nimi otworzyć drzwi Andrzeja
-Mam je zaraz się tam dostaniemy.
-Andrzej jesteś tu?-powiedziałam zapalając światło w korytarzu.
-I co jest?-zapytała sąsiadka która też martwiła się o niego, ale nie tak jak ja.
Weszłam w głąb mieszkania i zaczęłam się rozglądać:
-Andrzej ty śpisz?-powiedziałam podchodząc do kanapy.
-Co ty tu robisz?-powiedział zaspany  wyciągając słuchawki z uszu.
-Nie mogłam się do ciebie dostać razem z panią Marią pukałyśmy ale nie otwierałeś.
-Po prostu zasnąłem z słuchawkami w uszach, a co martwiłaś się,że nie otwieram?
-Nie... chciałam pomóc pani Marii i otworzyłam drzwi kluczami które ci z resztą oddaje.   
-To ja przyjdę za chwilę-powiedziała pani Maria,która wyczuła niemiłą atmosferę.
-Nie kłam Wiki po prostu ci zależy, ale nie umiesz się przyznać-powiedział przybliżając się do mnie        
-Ty jesteś jakiś psychicznie chory nie zależy mi na tobie zrozum to wreszcie -powiedziałam uderzając go w klatkę piersiową.
-Jestem chory ale z miłości do ciebie-powiedział.
-Wychodzę, nie mam po co tu zostać-powiedziałam wykrzykując mu to w twarz.
-A proszę idź droga wolna,ale i tak cię kocham.
Zdenerwowana szłam przed siebie przed drzwi,ale moje nerwy już tego nie wytrzymały ,pościły.
-A przypomniałam sobie jeszcze o czymś-powiedziałam wkurzona i nawet nie wiem kiedy moje dłonie chwyciły jego zdziwioną twarz i namiętnie go pocałowałam .  
Po tym wszystkim wyszłam  z mieszkania Andrzeja nie odzywając się słowem.Nawet sama nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam.Przez to wszystko zapomniałam o kolacji u Oliwii.Szybko przebrałam się i zrobiłam sobie makijaż.Około 19 byłam pod mieszakiem Oliwii i Karola.Weszłam na klatkę i zapukałam do drzwi:
-No punktualnie Wiki-powiedział Karol który otworzył mi drzwi.
-Tak punktualnie jak zawsze-powiedziałam witając się z nim, a później z Oli.
-Zapraszam do stołu-powiedziała Oliwia.
-Już kochanie pozwól Wiki się rozpłaszczyć.
-No właśnie, przecież nie wejdę ci w butach.  
-Ok to jak już skończysz to do stołu.
Po zjedzeniu pysznej kolacji zaczęliśmy rozmawiać:
-No dziewczyny ja was zostawiam-powiedział Karol.
-A gdzie się wybierasz?-zapytała Wiki.
-Idę z chłopkami na siłkę jak zawsze w poniedziałki.
-Aha zapomniałam.
-To ja się będę zbierał  Andrzej zaraz będzie.
-Karol proszę cię niech on tu nie przychodzi-powiedziałam trochę się czerwieniąc na twarzy,przypominając sobie wydarzenie z przed godziny.Brakowało by jeszcze tego żebym go spotkała po tym wszystkim.
-To idź już lepiej na pewno będzie już pod blokiem.
-Ok lecę paa kochanie,cześć Wiki nie wiem czy się jeszcze dziś zobaczymy wiec życzę udanego wieczoru i dzięki za odwiedziny.
-To ja dziękuje wam za zaproszenie i miłego treningu.
-Dzięki wam też życzę miłych pogaduszek-powiedział całując na do widzenia Oliwię-patrząc na nich przypomniałam sobie dzisiejszy pocałunek z Andrzejem i od tego myślenia serce biło mi szybciej.
Po wyjściu Karola posprzątałyśmy po kolacji , usiadłyśmy na kanapie i zaczełyśmy rozmawiać. 
-To może otworzymy wino?
-Nie, jestem samochodem.
-Ale weź pojedziesz taksówką do domu, a przyjemnie się nam będzie rozmawiać.
-No ok dam się namówić, ale tylko dlatego,że muszę odreagować.
-Coś się stało?-spytała Oliwia otwierając butelkę wina.
-No można powiedzieć,że całowałam się dziś z Andrzejem.
-No chyba sobie żartujesz?
-Nie mówię to całkiem poważnie i to nie jest śmieszne Oliwio.
-Przecież się nie śmieję,miałam ci poważnie wytłumaczyć,że powinnaś mu dać szanse,no ale chyba nie muszę.
-Dlaczego miała byś mi to poważnie wytłumaczyć.
-Bo widziałam cię dziś z w objęciach Dawida.
-A to coś złego?
-No wszyscy  cię obchodzą, ale nie Andrzej.
-Jak to wszyscy?
-No Łukasz, Dawid, ale nie ten który jest ci taki bliski.
-Łukasz jest moim przyjacielem Dawid też.
-A Andrzej?
-On jest moim byłym chłopakiem.
-No chyba nie taki były jak się całowaliście.
-Nawet mi o tym nie przypominaj.
-No co, pocałował cię nareszcie.
-Tak fajnie by było jak by to tak wyglądało,ale to ja go pocałowałam.
-Co??-zapytała zdziwiona Oliwia która słysząc to zakrztusiła się winem.
-Wszystko ok?
-Tak ale ja nie wierzę ty ,która nie chciała się nawet na 1 mm zbliżyć do niego.
-Ja sama nie wierzę to samo jakoś wyszło.
-A... samo rozumiem.
-Wszystko przez to,że się o niego martwiłam jak głupia.
-Wiki do cholery,mów jaśniej
Wytłumaczyłam Oliwii co się stało i jak doszło do pocałunku.
-Ty po prostu  nadal go kochasz i zależy ci na nim.
-Nie zależy.
-Wiki kogo ty chcesz oszukać?
-Ok kocham go nadal i tęsknie za nim ,ale nie umiem mu wybaczyć.
-Ale daj sobie trochę czasu powiedz,że będziecie razem, ale nie teraz może za jakiś czas.
-Nie wiem, będę się nad tym zastanawiać, a pewnie i tak się nie zdecyduje na to aby, mu to powiedzieć.
I tak z Oli zleciały nam kolejne 2 godz rozmowy.Po wypiciu 2 butelek wina nie byłam w stanie prowadzić samochodu .
-Cześć kochanie już jestem,Andrzej poczekaj zaraz dam ci te papiery.
-Co Andrzej, co on tu robi?
-Nie wiem myślałam,że Karol wróci sam.
-Hej Oliwka-powiedział Andrzej kiedy zobaczył Oliwię.
-No cześć jak tam po siłowni.
-Na pewno lepiej niż po treningu-powiedział z śmiechem w głosie.
-To się cieszę.
-Macie gościa?
-Tak a co?
-Nic widzę buty i kurtkę.
-No mamy,a raczej ja.
-Aha ,a kto to?
-To Wiki-powiedziałam puszczając do niego oczko na znak ,aby wszedł dalej i się przywitał.
-Wiki co ona tu robi?
-A takie małe pogaduchy wejdź.
-Cześć nie wiedziałam,że cie tu spotkam.
-Ja też nie wiedziałam,a poza tym nie przyszłabym wiedząc,że tu będziesz-powiedziałam i szybko zaczełam się ubierać -Cześć Oliwia ja już pójdę moja taksówka na pewno już jest.
-Ale nie musisz możesz wrócić ze mną -powiedział uśmiechając się do mnie i zatrzymując mnie w drzwiach.

*******************************************************************************
                                      Komentujcie  :)

 

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział LXIII "Czy nareszcie będzie dobrze?"

Obudziłem się z bólem głowy,ale najbardziej zdziwił mnie fakt,że nie jestem u siebie w domu.
-Już się obudziłeś-powiedział głos,który tak bardzo chciałem usłyszeć.
-Tak,ale możesz mi powiedzieć co ja tu robię?-zapytałem i patrzyłem na nią z wielką tęsknotą.
-Nie pamiętasz po co tu przyszyłeś,nie dziwię się.-powiedziała patrząc się na mnie.
-Naprawdę nic nie pamiętam tylko tyle,że byli u mnie Karol z Wojtkiem i trochę się wstawiliśmy.
-Trochę to mało powiedziane-powiedziała.
-Przepraszam cię nie chciałem robić ci awantury wczoraj ale bardzo chcę z tobą porozmawiać-powiedziałem wstając z kanapy.
-Ale może ja nie chcę tej rozmowy Andrzej-powiedziała z smutkiem w głosie.
-Proszę daj nam szansę aby spokojnie porozmawiać-powiedziałem zbliżając się do niej.
-Proszę nie dotykaj mnie-powiedziała cofając się w tył.
-Nie mogę to jest silniejsze od mnie-powiedziałem łapiąc ją w tali.
-Co ty chcesz Andrzej myślisz,że ja tak szybko zapomnę-powiedziała odpychając mnie od siebie.
-Chcę tylko,żeby było jak dawniej kochanie-powiedziałem łapiąc ją za rękę.
-Nie mów do mnie kochanie,idź już  proszę cię muszę za godzinę iść do pracy-powiedziała stanowczym głosem.
-Dobrze już idę ale wiec,że nie odpuszczę tak łatwo jeszcze porozmawiamy-powiedziałem skradając jej całusa w policzek.

**
Po wyjściu Andrzeja:
(Wiki strój)
Czułam jak po twarzy spławy mi łzy,suwając się na ziemię zaczęłam płakać.Znowu poczułam jego dotyk,przenikliwe spojrzenie i delikatne usta które skradły mi całusa.Nie mogłam już płakać nie przez niego,chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym co stało przed chwilą.Przetarłam łzy wstałam z podłogi i poszłam się przygotować do pracy.Weszłam do sypialni wybrać ubrania .Po ubraniu się zrobiłam sobie makijaż i zaparzyłam kawę.Usiadłam przy stole i zaczęłam ją pić,zobaczyłam,że kanapa jest nie pościelona.Podeszłam do niej i poukładałam koc który był rozrzucony na niej.W mojej głowie cały czas siedziały słowa Andrzeja.Nie mogłam się nimi cały czas zaręczać,ale wiedziałam,że on nie odpuści i prędzej czy później będę musiała z nim porozmawiać.

**
U Andrzeja:
Byłem zły na siebie,że zbliżyłem się do niej ale nie mogłem się powstrzymać.Kiedy jest blisko mnie nie umiem racjonalnie myśleć.Poszedłem wziąć
prysznic,bo czułem zapach alkoholu na sobie.Za 3 godz czekał mnie trening a nie mogłem pozwolić żeby w takim stanie zobaczył mnie trener.Zadzwoniłem do Karola w celu zapytania czy widzimy się na treningu.  
-Halo Karol?
-Nie Oliwia Andrzej,o co chodzi?
-Chciałem zapytać czy Karol będzie dziś na treningu?
-Jakim treningu?
-No dzisiejszym jest za 2 godz.
-Nic nie wiem Karol jeszcze śpi po tym waszym wczorajszym balowaniu.
-Nie złość się Oliwka złość piękności szkodzi.
-Oj nie broń się już potrzebowałeś takiego spotkania.
-To znaczy wiesz co się stało przed twoim przyjściem wczoraj do Wiki?
-Tak Karol coś wczoraj mamrotał pod nosem.
-Nie powinienem robić jej awantury o to,że nie chcę ze mną porozmawiać.
-Daj spokój ona potrzebuje czasu.
-Ale ile ja nie mogę tyle czekać.
-Ja wiem porozmawiam z nią a teraz idę obudzić Karola ktoś musi go odwieść.
-No a mogła byś tak po mnie też podjechać?
-Ok to o której?
-11:20 będzie w sam raz.
-To do zobaczenia paa.
-Paa i obudź go szybko,bo on trochę czasu potrzebuje aby dojść do siebie.
-No właśnie ja nie wiem jak on na tym treningu będzie funkcjonował?
-Damy radę paa.
-No ja mam nadzieję,bo trener nie będzie zachwycony.
Po rozmowie z Oli zrobiłem sobie śniadanie i wziąłem leki przeciw bólowe,bo strasznie bolała mnie głowa.

**
U Oliwii i Karola:
-Kochanie wstawaj jest już późno a ty musisz iść na trening
-Jeszcze minutka kotek proszę cię zaraz mi głowa pęknie-powiedział zaspany. 
-No nie dziwne po takim balowaniu wczoraj.
-To było tylko kilka drinków.
-Taa jasne kilka ,chyba tylko wam się tak wydawało,bo ledwie ciebie i Wojtka odstawiłam do domu.
-Jesteś wielka kocham cię za to wiesz?
-Wiem ale teraz wstawaj i weź prysznic,bo czuć od ciebie tą wczorajszą imprezkę.
-Ok już idę pod ten prysznic daj mi 20 min i będę gotowy.

**
U Wiki w pracy:
Kiedy zaparkowałam samochód weszłam do galerii i skierowałam się do sklepu.
-Cześć Wiki-powiedział Dawid witając się ze mną.
-Cześć miło cię widzieć,szef u siebie?
-Tak wracasz do nas?
-Powiedzmy,że tak a co nie cieszysz się,pewnie będziesz miał mniejszą pensje przez mnie.
-Nie no zwariowałaś pewnie,że się cieszę,dawno cię nie widziałem i pozwól,że cię wyściskam-powiedział i mnie przytulił.
-No ja ciebie też dawno nie widziałam i odwzajemniłam uścisk.
-Ok to idź już lepiej do tego biura,żeby się jeszcze nie rozmyślił.
-Tak masz rację już idę.
-Powodzenia i trzymam kciuki.
-Dzięki-powiedziałam uśmiechając się do niego.

**
U Oli:
(strój Oliwii)
Kiedy Karol brał prysznic ja ubrałam się i zrobiłam sobie makijaż aby jakoś  wyglądać w ten poniedziałkowy pochmurny i zimny dzień.Ale co się dziwić za pasem już październik.
-Jestem już gotowa kochanie a ty?
-Też prawie muszę jeszcze spakować torbę.
-Ok to ja spakuje sobie torebkę zrobię jeszcze zakupy jak będę wracać.
-Jestem już gotowy,możemy już jechać.
Zamknęłam drzwi i razem z Karolem skierowałam się do samochodu.

**
U Wiki:
-Udało się wróciłam do pracy.-powiedziałam rzucając się Dawidowi na szyję.
-To super jak to uczcimy?
-Wiesz nie mam ochoty na żadne kolacje.
-Rozumiem a może tylko wspólna kawa? kończę zaraz pracę.
-No ok tak możemy świętować mój powrót do pacy.
-To poczekaj na mnie tu obok sklepu wezmę tylko swoje rzeczy.
-Ok czekam. 


**
Z perspektywy Oliwii:
- To co, o której mam po was przyjechać?-zapytałam chłopaków którzy właśnie wysiadali z samochodu.
-Kochanie myślę,że za 3 godz będzie dobrze.
-No to do zobaczenia teraz jadę na zakupy-powiedziałam i odjechałam z pod hali.
Zdecydowałam zrobić zakupy w galerii a ponieważ nie ma nic w lodówce prócz lampki trzeba jakoś uzupełnić braki i zrobić jakiś obiad.

**
W tym samym czasie u Wiki:
-Fajnie,że wracasz do pracy-powiedział Dawid uśmiechając się  do mnie.
-Też się cieszę powiem ci,że brakowało mi tych godzin za ladą.
-Mi najbardziej brakowało ciebie Wiki.
-Oj aż tak się stęskniłeś-powiedziałam patrząc mu się w oczy.
-Przecież wiesz,że tak,kiedy cię nie było Andrzej szukał cię po całym Bełchatowie.
-Ale widocznie nie musiał,bo sama wróciłam.
-Jest twoim chłopakiem więc cię szukał a zresztą byliście cię na urlopie i zdziwieniem  było,że wróciliście osobno.
-Pewnie tak nie potrzebnie się wysilał,że mnie szukał.
-Dlaczego mówisz o nim tak nie mile.
-Nie ważne mówię o nim tak jak myśle.
-To znaczy... jesteście razem więc nie rozumiem twoich słów skierowanych do jego osoby.
-No właśnie już nie jesteśmy razem i nie chcę o nim mówić.
-Dobrze ale jestem zaskoczony,że się rozstaliście było między wami wszystko ok.
-Właśnie było-powiedziałam a na mojej twarzy pojawił się smutek.
-Hej wszystko ok ?-zapytał Dawid łapiąc mnie za rękę.
-Tak ale nie chcę o nim rozmawiać.
-Ok nie musimy o nim rozmawiać ale pamiętaj,ze jak byś potrzebowała mojej pomocy albo rozmowy to zawsze jestem-powiedział i mnie przytulił.
-Wiem i dziękuje ci-powiedziałam odwzajemniając jego uścisk.

**
Z perspektywy Oliwii:
Przechodziłam właśnie obok kawiarenki w galerii i zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam.Wiki właśnie była w objęciach Dawida jak nie on to Łukasz, dla wszystkich ma czas tylko nie dla Andrzeja.Muszę z nią o tym wszystkim pogadać nie może cały czas go zbywać. 

*********************************************************************************
Z racji tego,że jest weekend  postarałam się wyskrobać dla was jeszcze jeden rozdział.Życzę wam miłego czytania jeszcze raz dziękuje za wyświetlenia.Komentujcie jak wam się podoba :)
   

sobota, 7 lutego 2015

Podziękowania


62 postów,wiele zerwanych nocy po to by coś napisać,chęć napisania czegoś co wam się spodoba i przede wszystkim każdy rozdział pisany z sercem.Cieszę się,że wyświetlenia stają się coraz większe.Jest to wynagrodzenie tego co ja dla was zrobiłam :* 

Rozdział LXII "Próba zapomnienia"

...-Wielkie dzięki Karol,że mi pomogłeś-powiedziałam kończąc się do niego przytulać.
-Nie ma za co Wiki.Usłyszałem twój głos i wszedłem,bo były otwarte drzwi-powiedział.
-Gdzie Oliwia?-spytałam.
-Zaraz do mnie dołączy.Pojechała dzisiaj na zakupy i za chwilę ma z nich wrócić-wytłumaczył.
-Aha. Nie mogę się doczekać spotkania z nią,a tak w ogólę to cieszę się,że cię widzę-powiedziałam,a on z swoim rozwalającym śmiechem ponownie do mnie się przytulił.
-Ja też się ciesze. Bardzo-oznajmił.
-To co napijesz się czegoś?-zapytałam.
-Zaczekam na Oliwię,jeśli pozwolisz-powiedział.
-No jasne.Andrzej nie będzie na ciebie zły?-spytałam.
-Nie wiem.Pogadam z nim późnień-powiedział ściągając marynarkę.
-Nie chce żebyś miał przeze mnie miał jakieś nieprzyjemności,może idź do niego teraz. Blisko masz-zaproponowałam.
-Może masz rację. Za chwilę jestem-powiedział i ponownie zakładają marynarkę wyszedł z mieszkania.


**
Z perspektywy Karola:
Zapukałem do drzwi i usłyszałam,że Andrzej podchodzi do drzwi i zdenerwowany otwiera:
-Aaa przyszła koza do woza-powiedział.
-A kiedy koza odeszła od woza?-spytałem żartobliwie.
-Nawet mnie nie wkurzaj bardziej-powiedział.
-Zakopujemy topór wojenny?-spytałem prosto z mostu podając rękę.
-Noo, tak.Nie mam innego wyjścia-powiedział i uśmiechnął się.
-No nie masz stary-odpowiedziałem "przytulają" go po męsku.
-Wchodzisz?-spytał i wiedział,że wejdę,ale ja miałem już plany.
-Nie wracam do Wiki.Zaraz przyjdzie tam Oliwia-wytłumaczyłem,a jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
-Ładnie to tak wystawiać kolegę?-spytał.
-No nie,ale sam rozumiesz. Jak Oliwia wróci to wpadnę-powiedziałem i wróciłem do Wiktorii.

**
Z perspektywy Wiktorii:
-I co jest na ciebie zły?-spytałam zaciekawiona.
-Nie,ale obiecałem mu,że przyjdę do niego jak przyjdzie Oliwia-oznajmiłem.
-To dobrze,a wiesz dokładnie za ile ona przyjdzie?-spytałam siadając razem z nim na kanapę.
-Nie wiem,ale powinna zaraz się tu pojawić-wyjaśnił patrząc na zegarek.
-Strasznie chcę się z nią zobaczyć.
-Moje towarzystwo Ci nie wystarcza.Przecież każdy mnie lubi-powiedział ironicznie.
-Nie,no co ty jesteś naprawdę super fajny,zabawny i można z tobą pogadać,ale wiesz nie jesteś Oliwią-powiedziałam delikatnie.
-Wiesz,że czasami żałuję,bo gdybym nią był dużo więcej bym wiedział.Nie wiem skąd,ale ona bardzo dużo wie-mówił i równocześnie się śmiał.
-Długo się z nią nie widziałam,więc nie wiem,ale uwiężę Ci na słowo-odpowiedziałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam do drzwi,aby je otworzyć:
-Hej czy mieszka tutaj osoba z,którą dawno się nie widziałam-powiedziała Oliwia,rzucając się w moje ramiona.
-Matko jak ja się za tobą zatęskniłam-powiedziałam całując ją w policzek kilka razy.
-No dobrze,dobrze ja za tobą też-powiedziała odrywając się od mnie.
-Szkoda ,że mnie tak nie witacie-powiedział ironicznie Karol wyłaniając się za łuku salonu.
-Oj już tak się nie żal kochanie-powiedziała Oli całując go na powitanie.
-To może ja was zostawię,macie dużo sobie do powiedzenia-powiedział Karol zbliżając się  do drzwi.
-To dobry pomysł-powiedziała Oliwka.
   
**
U Andrzeja:
Siedziałem zdenerwowany przed telewizorem i nie wiedziałem co z sobą zrobić.Usłyszałem pukanie do drzwi. Przez chwilę łudziłem się,że to Wiktoria,ale w drzwiach stał Karol:
-A to tylko ty-powiedziałem mizernie.
-Dzięki-odpowiedziałam wchodząc do środka.
-Po co przyszedłes?-spytałem.
-Przecież powiedziałem Ci,że przyjdę do ciebie jak do Wiktorii przyjdzie Oliwia to wpadnę do ciebie-odpowiedział.
-A no tak,zapomniałem.Jestem tak podenerwowany,że nie mogę usiedzieć na miejscu-oznajmiłem.
-Może zadzwonimy po Włodiego,przyjedzie z jakimiś procentami.Rozluźnimy się-zaproponował.
-Jest mi wszystko jedno-mówiłem bez żadnego entuzjazmu.
-Czyli zgadzasz się.Super już dzwonię-powiedział i wyciągnął telefon z kieszeni spodni po czym wykręcił numer do Wojtka i zaprosił go do mnie.
-Za ile będzie?-spytałem siadając przed tv.

-Z racji tego,że musi jeszcze wstąpić do sklepu,powinien być za jakieś 30 minut-odpowiedział siadając obok mnie.
-I co będziemy robić,bo ja naprawdę nie mam głowy do rozrywek-oznajmiłem znudzony.
-Zrobimy tak,że będziemy się dobrze bawić i na chwilę zapomnisz o Wiktorii.
-Yyyyy nie dam rady-przeczyłem.
-Z nami wszystko jest możliwe-powiedział.
-Chyba z wami i alkoholem-poprawiłem go.
-No właśnie-powiedział.
-Ja jej nie rozumiem-powiedziałem.
-Ale czego stary nie rozumiesz.Wszystko jest jasne-mówił zdziwiny.
-Może dla ciebie,bo to nie ty kochasz ją tak bardzo i to nie ty cierpisz każdego dnia coraz bardziej-oznajmił.
-Może i dlatego,ale jestem pewien,że jak dasz jej trochę czasu...-przerwałem mu.
-Ile razy będę to jeszcze słuchał.Ile ona chce tego czasu?
-Andrzej trzeba było myśleć o tym wcześniej-naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć-powiedziałem wstając z kanapy.
-Witam cię-powiedział uśmiechnięty Wojtek od ucha do ucha.
-Witam,wchodź-powiedziałem.
-Ojj wyczuwał złą atmosferę,ale nie martw się doktor Wojtek od spraw sercowych ma coś co może ci pomóc-powiedział.
-Chłopaki doceniam wasze dobre chęci,ale nie wiem czy coś z tym zrobicie-powiedziałem.
-My byś my nie dali rady-powiedzieli równocześnie.
-Andrzej na wszytko są sposoby-oznajmił Włodi siadając na kanapę.
I tak Karol z Wojtkiem próbowali poprawić mi humor.Udawałem,że im się udało,ale do czasu.potem gdy całkowicie się upiłem nie panowałem nad sytuacją.Gdy minęły jakieś 2 godzinny odkąd przyszedł do mnie Karol do mojego mieszkania weszła Oliwia,która wygoniła całe towarzystwo z mojego mieszkania i w końcu zostałem sam.Pijany i smutny postanowiłem,że nie zostawię Wiktorii w spokoju i wstałem z łózka żeby ją odwiedzić.

 

**
U Wiktorii:
Po wyjściu Oliwii posprzątałam za nami,bo wypiłyśmy po filiżance kawy.Byłam już zmęczona tym dniem,więc postanowiłam,że pójdę pod prysznic.Jak pomyślałam tak też zrobiłam.Poszłam do łazienki i po 10 minutach spowrotem z niej wyszłam w szlafroku i z ręcznikiem na głowie. Siadając na kanapę z książka w ręku dostałam wiadomość,że mogę wrócić do pracy.Wszystkie szczegóły mieliśmy omówić jutro,gdyż miałam się tam pojawić.Strasznie się ucieszyłam,ale moje szczęście nie trwało za długo,gdyż do moich drzwi zaczął ktoś pukać.Byłam pewna,że to Oliwia czegoś zapomniała,więc bez zastanowienia otworzyłam szybko drzwi,ale zobaczyłam w nich nie Oliwię,ale Andrzeja i to w dodatku pijanego:
-O nie,nie będę z tobą rozmawiać w takim stanie-powiedziałam i chciałam już zamykać drzwi,ale jego wielka stopa mi w ty,m przeszkodziła.
-Wiktoria nie już dłużej nie wytrzymam-powiedziała.
-Wejdź,bo nie chcę aby ktoś cię zobaczył w takim stanie-oznajmiłam wpuszczając go do środka.
-Dziękuję,ale czemu nie chcesz ze mną rozmawiać?-pytał i wchodził z wielkim trudem do mojego mieszkania.
-Czekaj pomogę ci-oznajmiłam łapiąc go i prowadząc go na kanapę.
-Wiktoria.
-Tak-powiedziałam z trudem,bo nie jest łatwo prowadzić takiego wielkoluda bez pomocy osoby trzeciej.
-Jak ty pięknie pachniesz-powiedział spadając na kanapę.
-Dziękuję,ale ty pachniesz okropnie.
-Zapomniałem się umyć,czy coś.Nie pamiętam już-mówił z trudem,bo sam nie wiedział co się z nim dzieje.
-Nie wiem odpowiedz sobie sam na to pytanie.
-Porozmawiajmy-zaproponował.
-Po co i tak jutro nie będziesz nic pamiętał.
-Może i masz rację.To ja wyjdę i wrócę jutro-powiedział i próbował wstać z kanapy.
-Może i masz rację,ale obawiam się,że nie dasz rady,a ja nie mam już siły taszczyć cię z powrotem do drzwi.
-To co z tym zrobimy?-spytał prawie śpiąc.
-Jak ja cię nienawidzę.Dobra możesz zostać,ale śpisz tutaj na kanapie-postawiłam warunek.
-Jak chcesz szefowo-powiedział,a ja ściągnęłam mu buty.
-Co miałam zrobić to zrobiłam,a teraz idę sama się położyć-oznajmiłam.
-A ja mogę z tobą?-spytał wyciągając głowę z pod koca.
-Nie i nie waż się w nocy przyjść do mnie,bo normalnie nie wiem co Ci zrobię,ale coś na pewno,rozumiesz?-spytałam.
-A nie możesz się tu koło mnie położyć?
-Nie-powiedziałam stanowczo.
-Dlaczego.
-Bo nie ma dla mnie miejsca-powiedziałam i chciało mi się śmiać z jego wyrazu twarzy.
-Posunę się ci troszeczkę. Tyle ci wystarczy?-zapytał z śmieszną miną.
-Może i wystarczy,ale chcę żebyś się wyspał.Dobranoc-powiedziałam i poszłam do łazienki.
-A mogę ci zadać ostatnie pytanie?-zapytał.
-Ostatnie.
-Co masz pod tym szlafroczkiem?
-Piżamkę Andrzejku,a co?-spytałam.
-A tak pytam z ciekawości.
-To lepiej nie pytaj-powiedziałam i poszłam wysuszyć włosy do łazienki. 
******************************************************
Cieszę się,że W KOŃCU coś dodałam i mam nadzieję,że wam się  podoba.Komentujcie proszę :)